Tak się składa, że przez trzynaście lat pracowałem w tlenowni przy produkcji ciekłego tlenu. Azot był niejako produktem ubocznym. Trochę wiem jak wygląda, jak się zachowuje i jak działa. Noszenie ciekłego azotu w wiaderku i polewanie nim delikwenta jest cokolwiek śmieszne. Tak samo jak napełnianie butli do nurkowania tymże.
Oj tam, oj tam. Ty pracowałeś z poszanowaniem BHP, dlatego wiaderko wydaje Ci się niedorzeczne. A ja kiedyś z moim kuzynem, który właśnie robił doktorat z chemii, na uczelni robiliśmy sobie jaja z ciekłym azotem np. dolewając go do gorącej herbaty i pijąc ją w atmosferze pisków naszych lasek (azot wyparował, herbata zrobiła się zimna i tyle, można było pić bez żadnego ryzyka, ale laski tego nie wiedziały). Polewaliśmy też kwiatki i inne rzeczy, aby je później rozwalać młotkiem. Zmroziliśmy nawet moje drugie śniadanie (tego już się zjeść nie dało). BHP specjalnie się nie przejmowaliśmy, a azot nosiliśmy w zwykłym pojemniku z nierdzewki. Poza rękawicami nie stosowaliśmy żadnych zabezpieczeń i żyjemy. Podejrzewam, że trzymając tylko za pałąk, dałoby się azot nosić w wiadrze, nawet tak jak na tym filmie. Tylko ścianek wiadra nie można by dotykać gołymi rękami. Dla chcącego, nic trudnego. A bohaterowie filmu walczyli przecież o życie.