PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=104272}

Kret

El Topo
1970
7,3 7,4 tys. ocen
7,3 10 1 7358
7,3 23 krytyków
Kret
powrót do forum filmu Kret

Nazywanie 'Kreta' westernem jest cokolwiek błędne i mylące. Jodorowsky co prawda wykorzystuje tu scenerię i kilka ogólnych zasad spaghetti westernu, ale jedynie po to, by mieć punkt wyjścia i na swój sposób wywrócić tę konwencję do góry nogami. Dalej jest już zupełnie inaczej. Tradycyjna fabuła nagle zanika i ustępuje miejsca luźno powiązanym surrealistycznym sekwencjom, które momentami przywodzą na myśl czysty performance. 'Kret' jako dziecko szalonej wyobraźni Jodorowsky'ego jest dość trudny w odbiorze i trzeba mieć naprawdę bogatą wiedzę, by wyłapać wszelkie symbole i niuanse. Na pierwszy plan wysuwa się tu próba zdefiniowania ludzkości jako skłonnej do brutalnych aktów, przesiąknięta odniesieniami do filozofii i religii Wschodu, pojawia się też jawna interpretacja Nowego Testamentu. Jodorowsky stara się zbadać ludzką naturę, nie unika też oceniania społecznych ruchów czy ustrojów. Całość w swoim surrealizmie i miejscami obłąkańczej formie przypomina szaloną podróż na kwasie, zresztą chyba nie bez znaczenia pozostaje fakt, że pierwszymi wielbicielami i propagatorami filmu byli John Lennon i Yoko Ono. Pomijając jednak wszelkie zalety 'Kreta', nie da się ukryć, że w wielu momentach Jodorowsky sprawia wrażenie szpanowania czy wręcz epatowania mało subtelną symboliką, co czyni część filmu sekwencją przypadkowych scen. Nie zmienia to jednak faktu, że obraz ten zapoczątkował kinowe odgałęzienie midnight movies, a że czemuś to przecież zawdzięcza, to trudno przejść obok niego obojętnie. Love or hate it - jakkolwiek banalnie to brzmi, w stosunku do 'Kreta' jest absolutnie akuratne. Groteska, bluźnierstwo, obłęd, mistycyzm - wszystko to na przemian przewija się przez ekran i zostawia swój ślad w świadomości widza. Póki co ostrożna siódemka, ale jest do czego wracać.

ocenił(a) film na 4
eon_blue

'love it, or hate it', ale dajesz wyważoną ocenę

Harry

Wyważone to by było 6. Ta siódemka może i trochę ostrożna, ale wystawiłem ją spory czas po obejrzeniu, kiedy to pierwsze dość silne wrażenie zdołało już trochę opaść.

A tak w ogóle, co u Ciebie? Nie sądziłem, że prowadzisz jeszcze filmwebowy żywot.

ocenił(a) film na 4
eon_blue

6 a 7 - ja prawie że różnicy nie widzę. Prawdziwie skrajnymi notami odpowiadającymi prawdziwie skrajnym odczuciom pokroju miłość czy nienawiść byłyby... wiesz zresztą sam. Ja nie ukrywam, postanowiłem uderzyć nieco w stronę bardziej praktyczną i realizuję się w innych instytucjach, niż tylko filmweb. Bardzo fajne to miejsce, bardzo wiele mu zawdzięczam, bardzo chętnie go odwiedzam, jednak wydaje mi się, aby czuć się spełnionym w miłości do filmu trzeba wykroczyć poza sferę czystej teorii, poza obszar bezwiednego zwiedzania i spróbować czegoś jeszcze, czegoś bardziej namacalnego fizycznie. Jak wiesz chyba - uderzyłem z edukacją w tym kierunku, praca, która na co dzień mnie zajmuje też ma z tym związek, pragnąłbym jeszcze spełnienia w dziedzinie piśmiennictwa. Za mną pierwsza praktyka, czas na kolejną, zamierzam wykorzystać niczym zboczeniec wakacje. W końcu raz się żyje. A co u Ciebie?

Harry

Ja też od jakiegoś już czasu realizuję się poza czysto hobbystycznym pisaniem na Filmwebie, jednak sentyment do tego portalu mimo wszystko mam spory. Dlatego też z mniejszymi i większymi przerwami, ale jednak ciągle zamieszczam tutaj swoje opinie, poprawiam błędy, zaczepiam ludzi; zwłaszcza, że tylko tutaj na dobrą sprawę mogę sobie pozwolić na swobodne pisanie o kinie spoza mainstreamu - np. o exploitation i klasyce, w której tak na dobre zakochałem się dopiero w zeszłym roku. Wiesz jak to u mnie wcześniej było - coś tam obejrzałem starszego, coś napisałem. Teraz jest tego już znacznie więcej, a im więcej tym trudniej się oderwać. Zacząłem doceniać niektórych ludzi, gatunki (np. western). Tym bardziej szkoda, że nie można już tu za często pogadać z takimi osobami jak Platon czy Ty.

A tak swoją drogą to my chyba mieszkamy w jednym mieście. Można by się kiedyś spotkać przy jakimś browarze, o ile oczywiście wyrazisz taką chęć.

ocenił(a) film na 4
eon_blue

Mówiąc szczerze ja nie wiem gdzie Ty mieszkasz, nigdy chyba nie wiedziałem, nigdy chyba nie pisałeś. Ja stacjonuję w Rzeszowie, tutaj na 3 maja pracuję, w weekendy zaś bywam w Krakowie. Na piwo wyskoczyłbym bardzo chętnie, jednak dopiero po 28 czerwca, kiedy to kończy mi się sesja. Jeśli idzie o klasykę... Moje stanowisko w tej sprawie chyba znasz. Dziś co prawda poszerzam horyzonty o kino, które kiedyś omijałem szerokim łukiem, być może dlatego, że w końcu mi się wydaje, że je rozumiem, natomiast klasyka to jest to, co działa na mnie najmocniej, czego doświadczam najchętniej. Potrafię się dziś zachwycić Olmim, czy Wendersem, ale to dalej "Rio Bravo" czy Flip i Flap będą mnie do siebie ciągnąć jakąś magiczną siłą, to tutaj bawię się i przeżywam seans całym sobą i to jest w końcu to czego mogę doświadczać stale, pomimo powtórek. I choć od naszych pierwszych rozmów minęło już dobrych parę lat, to trzon u mnie pozostał nietknięty. Harry to dalej Clint Eastwood, western i jednocześnie człowiek niewzruszony anime, czy Bunuelem ;)
Siemano i powodzenia!
p.s. masz rację, pisać o tym, co się lubi i w dodatku tak jak się lubi jest zajebiście ciężko.

Harry

A nie wiem, jakoś tak zakodowałem sobie, że w związku ze studiami stacjonujesz w Krakowie, dokąd ja z kolei przeniosłem się jakieś półtora roku temu. Jeśli chodzi o termin, to ja właśnie więcej czasu niby miałbym w czerwcu, bo potem to już głównie wakacje, festiwale, koncerty i inne takie, więc w mieście będę stosunkowo rzadko. No ale co się odwlecze to nie uciecze, więc na pewno jak już obaj będziemy mieć czas, to jakiś termin dogadamy.
Tak więc trzymaj się i wzajemnie. :)

ocenił(a) film na 4
eon_blue

OK, powodzenia!

Harry

"jednocześnie człowiek niewzruszony anime, czy Bunuelem ;) " no wiesz.. oksymoronizujesz... gdyż bunuel do klasyki zaliczany bezprzecznie, więc...

chyba że ty wrzucasz do go klasyki nieklasycznej...

ocenił(a) film na 4
galopujacy_jelen

Mój rozmówca doskonale wie, że moi klasycy pochodzili z Hollywoodu. Nie potrafię nazywać Bunuela twórcą klasycznym który przypomina mi bardziej rewolucjonistyczne obrazy Penna czy nowofalowców. Wydaje mi sie istnieje wyraźna granica między klasykami a buntownikami. Bunuel zalicza sie do tych drugich w moim mniemaniu.

Harry

"Nie potrafię nazywać Bunuela twórcą klasycznym który przypomina mi bardziej rewolucjonistyczne obrazy Penna czy nowofalowców."

wiesz naogół się porównuje rzeczy nowe do starych odwrotność naogół bywa miniona.. a że film nie wywodzi się z californi..
a że bunuel tak siedział lat parę to pewnie nie wiesz..
zresztą i tak nie odpowiadał mu styl pracy wywtórni ..

ocenił(a) film na 4
galopujacy_jelen

w większości nie wiem co do mnie piszesz
jest takie pojęcie jak 'KLASYCZNE KINO HOLLYWOODU', trwało ono sobie jakiś czas, po czym ustąpiło na rzecz innowacji, na rzecz bojkotu schematu, kontestacja, te rzeczy no i jak (chyba) sam zauważasz Bunuelowi nie podobała się konwencja klasycznego kina, tego pokornego, tego idealistycznego. Robił coś zupełnie innego, dlatego nie nazywam go twórcą kina klasycznego. Bunuel to bardziej autor, a autor mało kiedy jest wpisany w schemat narzucony mu z góry przez producenta, przez kulturę. Kto jak kto, ale nie Bunuel.

Harry

"że obraz ten zapoczątkował kinowe odgałęzienie midnight movies, a że czemuś to przecież zawdzięcza, to trudno przejść obok niego obojętnie"

to akurat jest mało istotne, a przynajmniejw ocenie filmu,
siódemka w strponę szóstki? i jeszcze bredzisz love or hate.... no no

a co do filmwebu trudno się tu realizowac - świat skarzony reklamami, i skostniała , żeby nie rzec socjalistyczna struktura..

galopujacy_jelen

Faktycznie ciężko jest się tu realizować, a przede wszystkim rozmawiać - zwłaszcza jeśli rozmówca z całej mojej wypowiedzi odnosi się do kwestii najmniej istotnej, poruszonej i wyjaśnionej kilka linijek wyżej.