Okej, napisałem w kilka dni fanfick Krainy lodu. Niektórzy pewnie pamiętają, że jakoś 4 miesiące temu
obiecałem wam jeden. Wszyscy, którzy go oczekiwali zostali poinformowani o opóźnieniach. Dla
nieobeznanych - fanfick jest pisany z Marianną, która od 3 miesięcy nie może zebrać weny, by
napisać kontynuację. Gdy dowiedziałem się, że nic nie napisze jeszcze przez cały miesiąc,
przestałem siedzieć jak jakiś kołek i uspokoiłem swoją potrzebę napisania fanficka w ten właśnie
sposób :) Fanfick jest niestandardowy i bardzo, bardzo krótki :C Na pomysł wpadłem pewnej
bezsennej nocy, więc może być on.... nw, jak to powiedzieć :P Jeszcze 2 informacje:
1. W opowiadaniu jest 1 easter egg. Jeśli ktoś go znalazł, to może napisać (ty siedź cicho, Ivy :P)
2. Ostrzegam was, że jest tu sporo powtórzeń i literówek.
Have a nice time!
Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia otaczała bardzo przyjemna atmsfera... przynajmniej w
Arendelle. Ten okres był naprawdę jednym z najlepszych w całym roku. Właściwie, to zbliżające się
Święta zapowiadały się wspaniale - przynajmniej dla Elsy. Podczas tego magicznego dnia całe
królestwo świętowało hucznie i wesoło. Elsa była wyjątkiem - kiedyś ten dzień był dla niej koszmarem.
Przez tyle lat izolacji od własnej rodziny podczas obchodzenia tych świąt ona siedziała sama w
pokoju, zamknięta w sobie, jeszcze bardziej załamana niż przeciętnego dnia. Dlatego też, teraz, gdy
WRESZCIE mogła swobodnie spędzać czas ze swoimi najbliższymi, obserwując przygotowania do
świąt z wieży - dlatego właśnie sądziła, że będą to najpiękniejsze święta jej życia. Dumnie patzyła się
na Króloestwo Arendelle z góry podziwiając to, co ona i jej doradcy naprawili w tym miejscu przez
prawie pół roku. A teraz, gdy mieszkańcy dekorowali swoje domy, rozstawiali świeczki i najróżniejsze
rzeczy w taki sposób, że każdy dom wydawał się piękniejszy od następnego - wydawało się to
jeszcze bardziej efektowne.
- Królowo! - głos znajomy, kobiecy głos wyrwał Elsę z zamyślenia - Och, tu królowa jest! -
powiedziała Gerda podchodząc do Elsy, cała zdyszana. - Czy... czy przeszkadzam Waszej
wysokości? - Spytała. Elsa zaś uśmiechnęła się oraz przewróciła oczyma.
- Gerdo, proszę cię, znamy się już szmat czasu... opwiekowałaś się mną, gdy byłam mała,
wspierałaś mnie podczas mojej samotności... mówi mi po prostu Elsa - Gerda była trochę
zmieszana, ale po chwili odpowiedziała:
- Cóż... jak królowa sobie tego życzy...
- Elsa, Gerdo! - 'Nigdy się nie przyzwyczai, prawda?' - pomyślała - No dobrze, o co chodzi?
- Och... po prostu chciałam król... - tutaj Gerda się zatrzymała, trochę przerażona, by powiedzieć to
na głos - ...t-tobie przypomnieć, że w twoim gabinecie jest ciągle masa listów - Elsa uśmiechnęła się
do niej, tym razem szerzej.
- Widzisz? Nie było to takie trudne. - Gdy Gerda oddaliła się, Elsa westchnęła - wszyscy, dosłownie
wszyscy mieli mnóstwo pracy przed świętami... ale Elsa miała najgorzej - jako, że wiele osób
podczas świąt w królestwie chciało dokonać zmian, które w świetle prawa nie mogą zrobić - na
przykład zrobienie czegoś poza ziemią nadaną mieszkańcowi - musiała ona przejrzeć dokładnie
wszystkie listy i pozwolić na tę czynność, lub nie. Na szczęście nie musiała się martwić o
przygotowanie zamku do świąt - tutaj wkraczała Anna. Zawsze chciała udekorować coś po swojemu,
ale nigdy nie miała okazji - do tej chwili. W końcu Elsa zeszła do swojego gabinetu i zaczęła
przeglądać dokumenty - Gabinet był bardzo ładny - Z perspektywy siędzącego przy biurku wyglądało
to tak: pod biurkiem była półka na wszelkiego rodzaje pomoce, takie jak pióro, atrament. Po prawej
stronie była biblioteczka, która była uporządkowana, oraz zawierała kroniki, dokumenty oraz lekturę
informacyjną. Po lewej stronie na biurku stał globus. Przy lewej ścianie był powieszony wielki obraz -
przedstawiał on całą rodzinę królewską - szczęśliwą. Była tam mała Anna, Elsa oraz rodzice -
królowa i król Arendelle. Obraz został ukończony 2 tygodnie przed feralnym wypadkiem w pałacu.
Natomiast po lewej stronie był mniejszy obrazek, 50cmx50cm, który przedstawiał Lodowy Wierch - był
on trochę niewyraźny, ale wciąż oddawał piękno krajobrazu - został namalowany przez Elsę.
Namalowała go tak, jak tą górę pamiętała, więc był tam też jej pałac. Ale bardzo ciekawe było to, co
znajdowało się za tym obrazem - był to sejf, stowrzony przez geniusza imieniem Agnar. W Arendelle
nazywany "współczensym Leonardem". Za sejfem znajdowała się królweska pieczęć, którą
wykorzystywano, by potwierdzać i wprawadzać w życie większe zmiany. Za krzesłem było wielkie
okno. Okno na świat.
Elsa bardzo nie lubiła tej części dnia - gdy pomyślała, że tak będzie jeszcze przez prawie tydzień...
nie, wolała o tym nie myśleć. Jednak pocieszała ją myśl, że gdyby nie reformy administracyjne
wprowadzane przez prawie pół roku, to byłoby jeszcze gorzej. Oczywiście nie ma czegoś takiego, jak
prawo idealne. Ale Elsa mimo tego i tak dążyła do stworzenia takiej sprawnej administracji, by
wszystko działało szybciej, lepiej oraz bez jej pomocy. Po 6 godzinach pracy Elsa miała dość. Zostały
jej jednak tylko 2 listy. Kiedy już odpisała, postanowiła się położyć i odpocząć. Pomyślała, że może
akurat się ocknie, gdy Anna wróci.
Tymczasem Anna i Kristoff wracali właśnie z gór - Młoda księżniczka przekonała się, jak wygląda
codzienna praca Królewskiego Dostarczyciela Lodu. I wywnioskowała, że ona nie wytrzymałaby
nawet 1 dnia. Mróz, zimno, lód, śnieg. Po prostu warunki był nie do wytrzymania. No... może
poradziłaby sobie, gdyby była z Elsą... ale wciąż pozostaje fakt, że wydobywanie lodu to ciężka praca.
Nie mogła się nadziwić mężczyźnie, jak on wytrzymuje w takich warunkach 8 godzin dziennie w
całym tygodniu roboczym.
- Hej, zimno ci? - Powiedział Kristoff z uśmiechem na twarzy, patrząc się ciągle przed siebie na
prostą drogę.
- Teraz się pytasz...? Gdy już wieżdżamy do cieplutkiego Arendelle? - Mężczyzna spojrzał się na
księżniczkę.
- "Cieplutkiego"? Tu jest poniżej zera. - Anna uniosła powieki
- Ale... na pewno? - Kristoff przewrócił oczyma.
- Nie, nie na pewno... oczywiście, nie może być przecież temperatura poniżej zera, ponieważ dookoła
mamy lód i śnieg... - Tym razem to Anna przewróciła oczyma.
- Lepiej powiedz, czy masz już te łyżwy.
- A, tak, łyżwy... zamówiłem je dziś.
- Będą na ten tydzień? Będą, czy nie? - Anna była pełna emocji w każdej sytuacji. Energiczna,
ciekawska kobieta.
- Powinny być.. Oaken nigdy mnie nie zawiódł...
- A ten dzień, w którym wyrzucił cię na kilkanaście metrów wysokości?
- I ty to nazywasz "zawiedzeniem"? - Chwilowa pauza.
- No faktycznie, masz rację. - Kristoff tylko uśmiechnął się jeszczze szerzej. Minutkę później
przekroczyli granicę bram, a 5 minut później byli już przy zamku.
- Wejdziesz? Założę się, że w jadalni czeka na mnie ciepły posiłek... oraz, że Elsa nie zapomniała o
tobie. - Kristoff faktycznie był głodny, ale obiecał swojej rodzinie, że resztę dnia spędzi z nimi - dosyć
dawno jej nie widział.
- Chętnie bym zjadł, jestem nawet głodny... ale muszę być za chwilę u mojej rodzinki, więc... -
wzruszył ramionami - ...więc niestety nie. I tak wczoraj byłem tutaj dosyć długo.
- No dobrze, jak wolisz. To do jutra, kochany! - Zaśmiała się wlatując do zamku, a Kristoff stał w
bezruchu z rumieńcami, czując na sobie oczy korzystających z lodowiska.
Anna w jednej chwili wparowała do gabinetu - nie zastała tam jednak Elsy. Pobiegła więc do pokoju
kuchni, gdzie zastała Gerdę i Kaja przygotowującego obiad.
- Wiecie może, gdzie jest Elsa?
- Księżniczko, Królowa odpoczywa w swojej komnacie, ale...
- Wielkie dzięki! - Krzyknęła ciągle zdyszana Anna i pobiegła na wyższe piętro. Kai westchnął.
- ...mówiła, żeby jej nie przeszkadzać...
Księżniczka zatrzymała się przed drzwiami, zamierzając zapukać. Potem jednak przypomniała sobie,
że Elsa powiedziała, że nie musi już więcej pukać. Więc otworzyła powoli drzwi, które zaskrzypiały.
Kobieta spojrzała się na jej pokój - ciągle nie mogła przyzwyczaić się do nowego wystroju. Wcześniej
pokój był cały niebieski. Teraz został przemalowany na zielono - żółty, a wielkie zasłony były
pomarańczowe. Nie pasowało to zbytnio do Królowej Śniegu... ale musiała przyznać, że ten wystrój
bardzo jej się podobał. Wcześniejszy emanował niepotrzebnym i nieprzyjemnym chłodem. Na
szczęście, wydaje się, że mimo, iż Elsa nie odczuwała zimna fizycznie... to psychicznie również było
jej w tym pokoju chłodniej. Anna rozglądała się tu, niczym w pałacu, jakby nie widziała nigdy tego
pokoju w nowej wersji. Nagle usłyszała ciche, słodkie chrapanie. Odwróciła się w stronę wielkiego
łóżka, które stało naprzeciwko drzwi. Przez zasłony przechodziło światło, które zmieniało odcień na
bardzo, ale to bardzo ciepły. Wyglądało to... dziwnie, w przypadku Elsy.
- WRÓCIŁAM! - Kryknęła Anna. Elsa powoli otworzyła oczy, a następnie zrobiła to bardzo, ale to
bardzo szeroko. Powlutku usiadła na łóżku i przymróżyła oczy. Anna stała w drzwiach, oparta o nie z
szerokim uśmiechem. Elsa przypomniała sobie ostatnie wydarzenia. Rozciągnęła się oraz ziewnęła
w dosyć... dziwny sposób. Na ten dźwięk Anna zareagowała chichotem.
- Hej, Elso, to nie było królewskie ziewnięcie. Powiedziała ruszając w stronę łóżka.
- Przepraszam cię bardzo... ale spałam znacznie dłużej niż powinnam...
- Dlatego powinnaś być wyspana, prawda? - Elsa posłała śmiech do siostry, gdy ta dotarła do łóżka i
stała nad Elsą.
- Toerytycznie... - w końcu powiedziała. - ...ale powiedz lepiej, jak było na tych wyprawach w góry. No i
Anna jej powidziała. O oddzielaniu wieliej bryły lodu od większej, lub od zamarźniętego jeziora. O
skrajnych warunkach. O nieziemskim zmęczeniu, jakie - według niej - Kristoff powinien czuć. Aż w
końcu powiedziała o krajobrazach.
- Powinnaś się wybierać na wyprawy z dostarczycielami lodu... ułatwiłabyś im pracę kontrolując
pogodę.
- Raz już byłam na takiej wycieczce... i ten raz mi wystarczy. Poza tym potrzebują mnie tutaj. Jestem
KRÓLOWĄ, zapomniałaś.
- Nie, skądże! - Elsa przytaknęła. - Elso, mam takie pytanie.
- Słucham cię.
- Hmmm... bardzo chciałabym dziś z tobą spędzić mnóstwo czasu, jak codziennie... twoi doradcy mi
wytykają, że nie chodzę w ogóle do biblioteki, że jestem niezdarna itp. - powiedziała.
- Rozumiemm, Anno - odpowiedziała Elsa z uśmiechem na twarzy. Księżniczka zamknęła za sobą
drzwi, a Elsa zamknęła oczy i padła na łóżko ponownie. Niewyraźnie i cicho wymamrotała:
- Jeszcze 5 minut...
Księżniczka dotarła do królewskiej biblioteki. Nigdy tu nie była. Zawsze książki, które ją interesowały
były w jej pokoju - kiedyś przynosili jej rodzice, przez kilka następnych lat - Gerda lub Kai. No i w końcu
przez te pół roku działo się tyle rzeczy, że Anna nie miała czasu i chęci, by tu przyjść. Ale kiedy
przyszła... ogarnęło ją zaskoczenie. Biblioteka to ogromny obszar w samym zamku, Stanowi bardzo
dużą część zabudowań. Miejsce to było jak z filmu - 20-metrowe drabiny stały dosłownie co metr
sięgając na sam szczyt. Tutaj znajdowały się tysiąc książek - nieważne, czy to książki historyczne,
kulturowe, do nauki, dla dzieci, czy cokolwiek innego - tutaj można było znależć dosłownie wszystko.
Tylko... jak to znaleźć? Anna była pod ogromnym wrażeniem. Przechadzała się korytarzami, których
ściany zastępowały półki. A na nich książeczki, książki i księgi. Wszystko było uporządkowane - cały
obszar był podzielony na tematykę. A i tak takie miejsce było ogromne. Dalej już były książki
podzielone tylko alfabetycznie. Pomyślała sobie, że Elsa tu przesiaduje prawie codziennie zagłębiając
się w letkurę.
- Robi wrażenie, co? - Spytał znajomy głos. Anna odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą Elsę z dumą
ogarniającą obszar swoim wzrokiem.
- Ty... ty przeczytałaś... wszystko?! - Elsa odwróciła się i zachichotała zakrywając swoje usta ręką.
- Oczywiście, że nie, głuptasie... pierwszy raz byłam tu 3 miesiące temu! Zdążyłam dopiero
przeczytać 30, może 40 grubszych książek...
- Hmmm... jaką tematykę wybrałaś.
- Historia. Głównie historyczne książki. - Siostry przechadzały się po olbrzymim obszarze, Anna
zadawała pytania, a Elsa chętnie na nie odpowiadała. Anna dowiedziała się, ile osób codziennie
konwersuje ten obszar, ile tu jest dokładnie książek, czy ile lat i jak to było budowane. Każda
informacja zaskoczyła Annę. Liczby były naprawdę wielkie. W pewnym momencie Elsa pochyliła
głowę lekko w lewo, by spojrzeć na swoją siostrę. Dostrzegła, że ta była zamyślona. Po chwili
zawahania spytała:
- O czym myślisz? - To wyrwało Annę z zamyślenia.
- Och! Emmm... o niczym. Tak, zupełnie o niczym. - Elsa przewróciła oczyma.
- Nie wygłupiaj się! Przecież widzę, że nad czymś się głęboko zastanawiałaś, księżniczko. - Anna
westchnęła.
- Miałam taki pomysł, który tak bardzo chciałabym zrealizować...
- Słucham zatem
- ...ale obawiam się, że możesz to przyjąć nie tak, jak bym sobie tego życzyła...
- Oj, Anno, no już, mów! - Anna popatrzyła się na siostrę ze skrzywioną miną.
- ...po...poczytała byś mi? - Elsa miała właśnie wybuchnąć śmiechem. Nagle nachyliła się i zakryła
usta dłonią. Widać było, że się trzęsło w sposób, który był Annie dobrze znany.
- Wiedziałam, że mnie wyśmiejesz - powiedziała księżniczka z uśmiechem, kiedy Elsa wreszcie
popatrzyła się na nią. - Przepraszam, po prostu przypomniałam sobie, gdy byłyśmy małe... - Anna
poczuła chłodne dłonie swojej siostry na swoich. Nigdy nie wiedziała, jak działa jej magia - zawsze,
kiedy Elsa miała z nią kontakt jej chłód był dziwnie... ciepły. Przyjemny, chłodny... ale zarazem ciepły.
Nie wiedziała, jak to działa... ale... czy to w ogóle było możliwe do rozgryzienia? Na twarzy Elsy pojawił
się najcieplejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała Anna.
- Oczywiście, że ci poczytam, siostrzyczko - Anna uśmiechnęła się również. Elsa puściła jej dłonie i
spojrzała się na półki. - Jak ciebie znam, to zapewne wybierzesz jakąś bajkę, którą czytałam ci w
dzieciństwie - Elsa znów odrwróciła wzrok w stonę Anny, która się zarumieniła. Faktycznie, miała to
samo na myśli.
- Zbyt... zbyt dobrze mnie znasz, jak na pół roku - Elsa zachichotała ponownie. Po wyborze książki
przez Annę, obie poszły do salonu. Był tam kominek, ciepła i przyjamna atmosfera, miękka sofa oraz
stolik. Oczywiście zaopatrzenie - czyli w tym przypadku czekolada - było przygotowane na każdą
ewentualność. Mimo, że Anna planowała spędzić resztę dnia na czytania lektur informacyjnych -
zupełnie o tym zapomniała. Elsa nie chciała psuć tej pięknej atmosfery, więc również nic nie mówiła.
A Anna siedziała obok niej wsłuchując się w jej słowa. I tak do wieczora. Siostry rozdzieliły się przy
wejściu do swoich komnat, każda weszła do swojego pokoju.
Annie tej nocy nie chciało się spać. Jej myśli cały czas zajmowała niesamowita biblioteka.
Przewracała się z boku na bok próbując o tym nie myśleć, ale... wiadomo, jak to jest. Nim bardziej
próbuje się o czymś nie myśleć, tym bardziej ta rzecz zaczyna się dawać we znaki. Anna leżała na
boku w kompletnej ciemności z otwartymi szeroko oczyma. W końcu przegryzła wargę, zapaliła
świeczkę, wstała i poszła do biblioteki. Nie wiedziała, skąd ta nagła fascynacja. Ale wiedziała, że jest
bardzo silna. Dotarła do biblioteki. Przez wielkie okna zamontowane na suficie nie wpadało dużo
światła, ale ta ilość plus światło ze świeczki wystarczyły na bezpieczne podróżowanie. Anna
pomyślała, że skoro już tu jest, to mogłaby poczytać. Pomyślała, że poczyta, to co Elsa, ale akurat
była w sektorze, który ją zaciekawił. Był to dział, gdzie znajdowały się książki z rozważaniami i
różnymi teoriami rozmaitych filozofów. Anna wytężyła swoje gałki oczne i zauważyła prawdopodobnie
największą książkę, jaka była w bibliotece. Całe szczęście, że nie była na dużej wysokości, bo Anna
nie poradziłaby sobie z takim ciężarem. Po kilku minutach mordęgi wreszcie udało jej się położyć ją
na stole. Otworzyła pierwszą stronę i zobaczyła, że ta książka jest po grecku. I odetchnęła z ulgą.
Jedyny języki, jakie znała, to ojczysty, brytyjski oraz grecki. Zaczęła czytać. Nie wszystko rozumiała,
gdyż były tam terminy, o których w życiu nie słyszała. W każdym razie i bez tego książka była
interesująca. Był tam nawet rozdział o zaklęciach. Anna oczywiście, myślała, że to tylko bujdy... ale
wolała nie ryzykować. Jej siostra posiadała magiczne moce, więc po co ryzykować... prawda?
Ciekawość ją zżerała... ale wiedziała, że to źle. Nagle usłyszała, jak drzwi się otwierają. Z ponad 20
metrów ujrzała świtło świeczki, a w nim stała Elsa. Miała prosty, lodowy, błękitny szlafrok. Jej włosy
przypominały teraz makaron spaghetti, wielki warkocz zniknął. Elsa ruszyła w stronę Anny półbiegem,
pólchodem, a ta wstała, kiedy siotra stanęła przy biurku.
- Tak, myślałam, że tu będziesz - powiedziała Elsa. - Szukałam cię w kuchni, w magazynie, w
ogrodach... i nie mogłam znaleźć. Nie strasz mnie tak, dobrze? - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Oj, czego się boisz, Elso! Strażnicy mają tu wartę przez całą noc! Nic by mi się nie stało -
uśmiechnęła się.
- Dobrze, możemy już wracać do naszych pokoi? - Anna przez chwilę zastanowiła się, czy podzielić
się z siostrą swoją ciekawością. Choć znała jej odpowiedź, postanowiła jej wszystko powiedzieć.
Jednak nie zdążyła. Już po pierwszym zdaniu Elsa wiedziała, o co chodzi.
- Nie - Powiedziała przerywając Annie - przykro mi, ale nie... to mogą być niebezpieczne zaklęcia...
- Ale Elso! One zostały zapisane przez genialnego greckiego filozofa! I obok niebezpiecznych zaklęć
są ostrzeżenia, więc obok tych normalnych ich nie ma, prawda?
- A co jeśli się pomylił w zapisaniu? Jeśli chcesz wywyołać lekkie zaklęcie, a okaże się, że formuła
została źle zapisana? Co jeśli pominął on opisy i ostrzeżenia? On napisał całą tą książkę bez niczyjej
pomocy! Niemożliwe, by mógł dopracować tysiące stron tekstu! - Anna westchnęła.
- No wiem, wiem... - powiedziała siadając na krześle ze smutną miną. Po chwili Elsa usiadła obok.
- Rozumiesz, prawda? - Spytała się starsza siostra.
- Rozumiem, rozumiem... ale magia to taka ciekawa rzecz! Sama jesteś tego przykładem! Źle
zapisane zaklęcie na pewno trafia się tu raz na milion! Albo w ogóle!
- A co jeśli akurat teraz się trafi?
- No... to by było nieprzyjemne...
- No co ty nie powiesz? - powiedziała Elsa z uśmiechem. - To co, wracamy?
- Oj, tylko jedno zaklęcie! Możemy odkryć coś, czego nikt wcześniej nie odkrył! Są bardzo pomocne!
Gdyby wykorzystało je się w królestwie... mialibyśmy sielankę!
- Och, chcesz powiedzieć, że aktualnie jej nie mamy?
- Cóż... my tak, ale nie wszyscy mieszkańcy Arendelle... - powiedziała patrząc się na stronę. 'Te
zaklęcie nie może być takie...' - powiedział uśmiechając się. Faktycznie, nie brzmiało one jakoś
złowrogo. Elsa była aktualnie zagłębiona w swoich myślach. Anna pomyślała, że mogłaby jej zrobić
niespodziankę... nie wiedziała jak, ale była przekonana, że te zaklęcie nie jest jakieś strzaszne.
Oczywiście taka niespodzianka by ją trochę przeraziła... ale jeśli to by wyszło, co by się stało? Świat
od razu byłby lepszy! Elsa akurat popatrzyła się w stronę drzwi. Na twarzy Anny pojawił się figlarny
uśmiech, rozłożyła ręce, wykonała dane ruchy i zaczęła mówić zaklęcie wtedy właśnie Elsa spojrzała
na nią z przerażeniem.
- Anno!!! - Krzyk był tak głośny, że Anna z zaskoczenia źle wypowiedziała słowa. Elsa przez chwilę z
przerażeniem się na nią patrzyła, zaś Anna stała w bezruchu. Nagle totalną ciszę przerwało dziwne
światło. Wszystko dookoła zniknęło, wszystko ogarnęła ciemność. Siostry widziały tylko siebie
nawzajem. Ze strachu nie wiedziały, co mają zrobić. W końcu usłyszały jakieś dźwięki i ziemia pod
nimi znów zaczęła się formować. Spadły. Okazało się, że były w zupełnie innym miejscu...
Oczy były obolałe. Kiedy w końcu siostry odważyły się je otworzyć zakręciło im się w głowie. Oczy po
kilku dłuższych chwilach zaadaptowały się z otaczającym światem. Siostry spojrazły na sibie z
przerażeniem. Żadna nic nie mówiła. Elsa podniosła się, a następnie pomogła Annie. Rozejrzały się -
były w jakiejś ciemnej alejce. Nie była ona przyjemna. Otaczający świat był... dziwny. Jakby zupełnie
inny wymiar. Sprawiał wrażenie bardziej szczegółowego, ale i zarazem bardziej brzydkiego. Było
strasznie, ale naprawdę strasznie ciemno. Siostry mogły tylko zobaczyć ściany alejki. Mgła była tak
gęsta, że już 10 metrów od punktu widzenia nie można było zobaczyć nic. Dookoła pachniało obcym,
duszącym i obrzydliwym zapachem.
- Elso... gdzie... gdzie my jesteśmy? - Spytała cichutko Anna.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała Elsa. Obie ledwo mówiły w takiej atmosferze. Mimo strachu, jaki im
towarzyszył powoli ruszyły dalej. Nie mogli tu przecież zostać. Po chwili zauważyli skrzyżowanie
kolejnej alejki. Wyjrzeli za ścianę po lewej stronie. Stało tam coś przypominającego wóz. Ale nie miało
drewnianych kół, tylko... czarną obwódkę i biały środek. Był również dach. Siostry jednak postanowiły
iść dalej omijając tą dziwną rzecz. Mgła zaczęła powoli znikać, a alejka powoli rozszerzać. Zapachy
wydawały się coraz mniej drażniące, a oczy przestawały boleć. Zagle z mgły wyjawiły się metalowe
schody idące w górę. Przed tym jeszcze pojawiły się okna.
- To... coś... coś w stylu zamku...? - Anna spytała. Elsa przełknęła ślinę.
- Nie wiem, co to jest... ale chodźmy wyżej. Może tam ktoś będzie. Nie wiedziały, jak długa jest ta
alejka... ale w krótce były w stanie się założyć, że schody były dłuższe. Siostry były zmęczone, ale
nadal nic do siebie nie mówiły. W końcu Anna się odezwała, tym raziej głośniej.
- Elso, przeszłyśmy już jakieś 10 pięter! A mgła ciągle się trzyma! Nie powinniś... - I tu przerwała
zauważając koniec schodów.
- Chodź, Anno. I proszę cię, ciszej. - Anna zaczęła wchodzić w górę. 'To moja wina... i znowu z
powodu mojej ciekawości wpadłyśmy w tarapaty... '. Na szczycie jednak nie było żadnych drzwi. Było
za to jedyne, niezasłonięte okno. I dodatkowo ze środka emanowało ciepłe światło. Siostry ostrożnie
spojrzały się przez okno. Byli tam ludzie, ale... nie tacy ludzie, jakich one znały. I po raz kolejny
wydawało się, że ich twarzy i cała skóra były bardziej szczegółowe... ale zarazem brzydsze. Anna
uroniła łzę.
- To moja wina... - powiedziała wyrywając Elsę z zamyślnienia. Cichutko szlochała.
- Gdybym... gdybym nie była taka ciekawska... i porywcza... nie... nie byłoby nas tutaj... - Elsa
popatrzyła na siostę z współczuciem.
- Jeśli naprawdę siebie obwiniasz... to jest również moja wina. Gdybym nie przeszkodziła ci w
wymawianiu zaklęcia... zrobiłabyś wszystko poprawnie... - obie kobiety rezygnująco usiadły na
schodach opierając się o ścianę. Nagle usłyszały one chwytliwą melodię.
- Mam tę moc... mam tę moc! - była ona śpiewana przez cieniutki głosik. Anna lekko się uśmiechnęła,
zaś Elsie serce zaczęło bić szybciej. 'Przecież... czy to...' - słowa i rytm były IDENTYCZNE jak te, z
którymi śpiewała na Lodowym Wierchu. Z wrażenia szczęka jej opadła, oczy rozszerzyły i zasłoniła
sobie usta dłonią. Spojrzała na Annę, która teraz spoglądała za okno. Nie wiedziała, co to był na
gramofon... ale na pewno bardzo dobry, dźwięk był taki czysty... na twarzy Anny można było dostrzec
lekki uśmiech. Odwróciła się do Elsy i nieśmiało powiedziała:
- Chwytliwa melodia... prawda? - Elsa nic nie powiedziała. Śpiew nadal pozostawała za oknem.
Popatrzyła się przez nie ostrożnie i zobaczyło dziecko z nausznikami oraz dziwną, czarną rzeczą
przy ustach. Patrzyły się przez chwilę, a potem dziecko wybiegło z pokoju na wiadomość o tym, że
już są zrobione "frytki". Elsa cały czas nie mogła uwierzyć - czy to jakiś zwykłe dziecko znało tekst
piosenki, którą Elsa wymyśliła reagując na impuls? I melodia... była dokładnie taka sama, jak w jej
głowie... jak to mogło się stać? Przecież tam, na górze nikogo z nią nie było... Po chwili do pokoju
weszło kolejne dziecko. Tym razem usiadło ono przed wielkim oknem, które zostało powieszone na
ścianie. Dziecko wzięło do ręki jakiś przedmiot, na którym były bardzo małe przyciski. Nacisnęło
jeden. Nagle okienko ożyło. Elsa i Anna się przestraszyły, ale nie ściągały z niego wzroku. Pojawił się
tam wielki napis "USB". Po chwili zniknął. Na górze pojawił się napis "Foldery", a pod nimi była tabelka
z mniejszymi napisami, które one nie mogły rozczytać. Po chwili przyciskania przycisków okienko
stało się czarne. 'Co to za magia?!' - pomyślały siostry. Nagle ekran zaczął się rozjaśniać. Tło stało
się mocno niebieskie, a na środku pojawił się błyszczący napis "Kraina lodu" Po tym ekran znów
ściemniał i pojawiła się góra. Siostry tym razem zdziwiły się mocno. To był Lodowy Wierch - od razu
poznały. Z innego gramofonu zaczęła grać muzyka, którą Elsa od razu poznała. I to ją przeraziło
jeszcze bardziej. Okienko zaczęło coraz bardziej przybliżać się do osoby, która wydawała się coraz
bardziej wyraźna. Nagle zaczęła śpiewać. Siostrą serca bije teraz bardzo szybko, jak uświadomiły
sobie, kogo to głos... a zaraz potem czyja to twarz. Anna po chwili popatrzyła się na siostrę, która
miała oczy szeroko otwarte i usta zakryte dłonią. Po chwili wyrwała się łapiąc Annę za rękę i zaczęła
zbiegać ze schodów.
- Elso! Co to było?! Czy... zaraz, jak?!?!?!
- Nie wiem, Anno! To miejsce to jakiś koszmar! - Siostry zbiegły ze schodów i zaczęły biec wzdłuż
alejki najszybciej, jak się dało. Nie zdały sobie jednak sprawy z tego, że wracają do punktu wyjścia.
Przebiegły CAŁĄ alejkę i wylecieli przez bramę. Byli zbyt przestaszone, by uświadomić sobie, że
biegły do lasu w nocy oddalając się od miasta. Długo biegły, aż w końcu się zatrzymały, oddychając
szybko - żadna z nich w życiu się tak nie zmęczyła. Gdy się ocknęły uświadomiły sobie, gdzie są. I że
stracili z oczu miasto... były w środku lasu. Dookoła nie można było usłyszeć nic. Nagle usłyszały
kroki jakiegoś wilka przechodzącego obok. Zauważył siostry i przez chwilę papatrzył się na nie. Elsa
ciągle była w szoku, więc postąpiła pochopnie. Myśląc, że wilk chce je zaatakować wystrzeliła lodową
strzałę w jego stronę. Zwierzę upadło z bólu, kiedy noga jego noga została przebita. I wtedy się
zaczęło. Nagle z krzaków wybiegły inne osobniki i zaczęły szarżować. Elsa nie potrafiła ochronić się
przed taką ilością zwierząt! I nagle usłyszały straszliwy warkot. Był to na pewno jakiś zwierz... ale
wnioskując po głosie NAJSTRASZNIEJSZY na świecie. Wilki się przestraszyły i zwiały. Elsa i Anna
schowały się za drzewem, kiedy to na drodze leśej pojawił się dziwne światło. Ryk nagle zaczął się
dusić i zupełnie znikł... ale dobiegał dokładnie z tego samego miejsca, co źródło światła. Jednak
światło nie zgasło. Siostry ostrożnie wyjrzały za drzewo. Zobaczyły, że źródłem światła był jakiś
dziwny przedmiot. Przypominał on ten, który zobaczyli na samym początku na skrzyżowaniu alejek.
Jednak ten sprawiał wrażenie masywnego. Miał wielkie koła, czarna obwódka była tym razem kilka
razy grubsza. Na przedzie był napis "Hammer". Nagle część tego wozu się otworzyła. TO były tak
jakby drzwi prowadzące do środka. Wyszedł z nich mężczyzna. Wedawał się umięśniony. Miał
zielone barwy - były to plamy przelewające się miedzy sobą. Jasonozielony, normalny,
ciemnozielony... ale tylko zielony! Miał też na sobie mały kapelusz. Nosił okulary... jednak różniły się
one od tych znanym siostrą - zamiast szkieł miały czarny materiał. Mężczyzna trzymał coś w rodzaju
muszkietu... jednak ten był lśniący, wydawał się bardziej dopracowany, nowocześniejszy, a przede
wszystkim był większy. Kobiety spojrzały się na jego pas - były tam narzędzia. Buty sprawiały
wrażenie ciężkich, ale trwałych. Było tak cicho, że można było usłyszeć każdy dźwięk wydawany
przez jego buty z ziemią. Mężczyzna rozglądał się. Natępnie jedną ręką odczepił dziwne, czarne
pudełko. Nacisnął przycisk z boku i powiedział.
- Przy dróżce nr. 3 czysto. Wygląda na to, że dziś nikt się nie zgubił...
- Zgubił?! - Powiedziały cichutko kobiety, pewne, że mężczyzna nie usłyszał, przecież nie mógł mieć
aż takiego słuchu! Myliły się...
Mężczyzna wziął okrągły przedmiot z jego pasa i skierował w stronę drzewa, za którym był siostry -
teraz już się nie rozglądały, bały się, że może go ktoś zauważyć. Nagle z tego przedmiotu zaczęło
wydobywać się światło.
- Jest tam kto? - powiedział na tyle głośno, że siostry to usłyszały. - Chyba nikt nie chce tu zostać,
podczas, gdy zwierzęta nocą są pobudzone? - mówił - Na pewno nikogo tu nie ma? - Elsa przełknęła
ślinę i spojrzała na Annę.
- To może być nasz ratunek, Anno... - nie czekając na reakcję Anny Elsa wyskoczyła zza drzewa
pociągając ją za sobą. - Może nam pan pomóc? Proszę! - Mężczyzna zachował swoją spokojną
twarz. Ułożył usta w dzióbek, ale ciągle nie ukazywał swoich prawdziwych emocji. 'Co do...' - myślał.
Nagle przypomniał mu się film, który oglądał niedawno w kinie. Film miał tytuł "Kraina lodu". Te koibety
były IDENTYCZNE, jak w tym filmie - nawet głos był taki sam. Na samym początku zdziwił go ten
prosty i piękny wygląd, te strasznie duże oczy... ale potem sobie przypomniał kto to jest. Czując się
niezręcznie, postanowił po prostu powiedzieć:
- Do auta.
- Co?! - SPytały się siostry - Czyli... do tego z napisem "Hammer"?
- Tak, do tego - powiedział otwierając tylne drzwi. Siostry się zawahały, ale weszły. W środku było...
przyjemnie. Z garmofonu po przedniej stronie grała relaksująca muzyczka. W tym "aucie" były miękkie
i wygodne siedzenia, przyjemna atmosfera i... wszystko wydawało się luksusowe. Na przednim,
prawym siedzeniu znajdowała się duża skrzynka. 'Pewnie z narzędziami' - pomyślały. Mężczyzna
wszedł do auta, złapał za kluczyk i pociągnął. Ryk rozległ się z nowu. Siostry krzyknęły i przytuliły się.
- Nie ma się czego bać, naprawdę! - powiedział. Zamknął drzwi i nagle ryk został mocno stłumiony -
tak, że prawie nie było go słychać, już muzyczka z gramofonu była głośniejsza. Nagle auto ruszyło.
Siostry się trochę przestraszyły, ale potem zrelaksowały - atmosfera panująca w aucie tylko im
pomogła. Bały się zapytać mężczyznę. Po kilku minutach auto zjechało na równiejszą, szarą ziemię i
przyśpieszyło. Prędkość była zdecydowanie większa niż w przypadku lokomotywy.
- Gdzie... gdzie pan nas wiezie? - spytała się w końcu Elsa. Po kilku sekundach mężczyzna
odpowiedział.
- Zabieram was do swojego domu. Nie mam innego wyboru - odpowiedział.
- Dzię... dziękujemy panu za... za uratowanie nas. - wyjąkała Anna. W lusterku powieszonym na
suficie można było zauważyć lekko uśmiechniętą twarz kierowcy. Ciekawe było to, jak się tym
pojazdem sterowało. Skręcało się kółkiem, które było przymocowane do auta. Reszta nie była dla nich
wiadoma, ale widziały, że mężczyzna pracuje nogami oraz czasami zmienia pozycję gałki, która była
po jego prawej stronie. Po 15 minutach jazdy auto zatrzymało się przed daomem. Był to mały budynek
z kilkoma małymi oknami. Bardzo skromny. Cała trójka weszła do domu. Mężczyzna zamknął drzwi
na klucz i westchnął. Było ciemno... ale jednym kliknięciem przycisku na ścienie sprawił, że żyrandol
zapalił się sam z siebie! Mężczyzna podszedł do szafy i zaczął ściągać swój strój.
- Kim... kim pan jest? - Spytała się Anna. Mężczyzna zdjął swó "roboczy" strój. Pod spodem miał
jasnozieloną koszulkę na krótki rękaw i spodenki 3/4. Założył wełniane kapcie i zdjął okulary -
przeczucia Elsy się potwierdziły - każdy tutaj mniał takie straszne mały oczy.
- Jestem Georg Wasserfall. Zajmuję się ochroną tego lasu. Każdej nocy patroluję dany obszar.
Czasem jest to trudne z powodu wielkości tego lasu i odległości obszaru, który mam patrolować. -
powiedział biorąc czystą szklankę soku i napił się. W tym domu wszystko było takie... ciepłe. Patrząc
na szklankę Anna porównywała do szklanek królewskich. Były one grubsze, cięższe i mnie
doparcowane. A ta szklanka... była prosta w budowie. Ten dom różnił się od tamtej alejki.
- Więc... panie Georg, tak? - powiedziała Elsa - Chciałabym pana poprosić o pomoc w powrocie do
naszego miasta. Miasto nazywa się... - zawahała się. Miała otworzyć usta, kiedy Georg westchnął.
- Zapewne chodzi wam o... jak to było? Arendelle - Siostry otworzyły oczy szeroko.
- Skąd... skąd pan wie?! - Mężczyzna spuścił głowę w dół i ułożył swoje usta w dzióbek.
- To... jest skomplikowane. Obiecuję, że wam to wyjaśnię. Ale jeśli mam wam pomóc, to musiscie mi
powiedzieć, jak się tu dostałyście. - Siostry nie miały innego wyjścia, jak się zgodzić. Usiadły wygodnie
na kanapie przed... właśnie, okienkiem. Te było mniejsze. Ale przypomniało Elsie o tym, co było w tym
większym oknie. Ona śwpiewająca tą piosenkę... To, co tam było...
- Dobrze, więc... słucham! - Elsa westchnęła. Razem z Anną opowiedzieli o księdze, o wszystkim co
się stało. Georg przez chwilkę się zastanowił, a potem podrapał się po brodzie. - Z waszego opisu
wynika, że może to być księga, którą niedawno znaleźli w okolicach lasu - powiedział. - Wczoraj w
wiadomościach pokazywali podobną. Powiedzieli, że dzisiaj powiedzą o niej więcej, jeśli się tylko
dowiedzą. - Georg spojrzał się na zegar - były 3 minuty po siódmej. Nacisnął przycisk na dziwnym
okienku i ono również ożyło. Siostry przełknęły ślinę, ale spojrzały się w okno.
- ...więc pozostaje powiedzieć "Taki mamy klimat". Charlotte Weselton. - Po chwili pjawił się napis
"Następny news", poważniejsza, chwilowa muzyczka i znów ta sama kobieta. - Znamy szczegóły
odnalezionej niedawno księgi w okolicach lasu północnego. - Pokazało się zdjęcie księgi. Była brudna i
zniszczona, ale siostry od razu ją rozpoznały. Anna rozprostowała nogi i wskazała na nią palcem.
- Tak, to ta! To ta księga!
- ...ale stety brakuje w księdze jednej kartki. Tak, stety, ponieważ zwykle w takich księgach nie ma
wielu stron. W tym przypadku nie ma tylko strony numer... 2351. - Siostry popatrzyły się na siebie.
Anna wyjęła nagle zza sukni kartkę. I była to strona nr. 2351. Na tej stronie opisne było zaklęcie, które
miało pomóc wszystkim... w niewiadomy sposób. W każdym razie, nie było tu napisane, jak dostać
się z powrotem do Arendelle.
- Czyli... wystarczy, że pójdziemy po tą księgę, znajdziemy odpowiednie zaklęcie i powrócimy do
Arendelle! - Georg wydawał się zmieszany. Nigdy nie wierzył w magię. Ale widząc 2 animowane
postacie, z czego jedna była w lodowej sukni... to było coś zupełnie innego...
- Nie... nie, to nie będzie takie proste. W muzeum nie można dotykać eksponatów. To ponad prawem.
- Znaczy się... - zaczęła Anna - ...będziemy musieli złamać prawo? - Georg dał sobie mentalnego
plaskacza - o czym on sobie myślał? Na serio chciał złamać prawo? Wplątał się w to ratując
dziewczyny... ale co miał innego zrobić? Przecież w końcu jest leśniczym, co nie? Jak miał się teraz
z tego wyplątać? Jedynym wyjściem wydawało mu się napad na muzeum... ale to przecież
niedorzeczne... z drugiej strony co by zrobił świat, gdyby się o nich dowiedział? Na samą myśl miał
totalną załamkę. Chodził tu i tam przez kilka minut, a siostry tylko się na niego patrzyły nie wiedząc,
czy coś powiedzieć, czy nie. W końcu westchnął i wziął do ręki telefon. Kiwnął głową trzymając
słuchawkę i słysząc sygnał. 'Co ja robię...' - wyszeptał. W końcu odezwał się profesjonalny głos z
telefonu:
- Halo? Tu Anton Hallfrid, administacja Arendelle. W czym mogę pomóc?
- To ja, Georg.
- HA HA! To ty! Co tam słychać? Zadzwoniłeś tak pogadać, czy masz jakąś spawę? - Georg przegryzł
wargę.
- Masz jeszcze te plany muzeum?
Ten wieczór był bardzo przyjemny. Anna i Elsa przyzwyczaiły się do tej pary oczu i do otoczenia.
Anges przygotował im ciepłą strawę myśliwską, która okazała się najlepszą rzeczą, jaką jadły
siostry... oprócz czekolady, oczywiście. Dziewczyny przez chwilę zapomniały o sytuacji w jakiej są i
postarały się zrelaskować. Niestety Anges musiał jutro też stać na warcie przez cały dzień, aż do
nocy. Dopiero za 2 dni rozpoczął się weekend, więc musiał wyjaśnić siostrom, jak posługiwać się
tym, co było w domu. Przez 3 godziny tłumaczył, co robi każde urządzenia. Anna przez ten czas
umierała z nudów, a Elsa się skupiła na tym, co mówił mężczyzna. Słuchała go uważnie i starała się
zapamiętać każdą czynność i ostrzeżenia. Przez 3 godziny opisywał działanie lodówki, kuchni oraz
wszystkiego, co się może przydać. Pominął obsługę takich rzeczy jak telewizor. Annie przez ten czas
wpadła do głowy taka myśl - mężczyzna był bardzo podobny do Kristoffa. Nie chodziło jej o wygląd,
ale o charakter. Z tym, że jego żywiołem był las. 'A co, jeśli to jest nasz pra, pra wnuk?' - W sumie
księżniczka myślała o tym, by mieć dziecko... ale pół roku znajomości z Kristoffem to jednak trochę
za mało... Anna dostała nauczkę od Hansa i przyrzekła sobie, że już nigdy nie postąpi w taki sposób.
Ale o temacie dziecka myślała już 4 miesiące, więc takie tematy były dla niej swobodne. Jedyną
przeszkodą była zależność tego świata. Przecież nawet po 1000 latach ewolucji człowiek nie zmienił
się tak dramatycznie... 'Zaraz, który w ogóle jest rok?!'
- Przepraszam, że przerwę... - powiedziała Anna - ...ale który jest teraz rok?
- Mamy rok 2014
- Och... a... który to miesiąc i dzień?
- Mamy teraz noc z 18 na 19 lipca.
- Dziękuję - powiedziała Anna i popatrzyła się na Elsę, która patrzyła się również na nią. Po chwili
odwróciła się do Angesa i dalej słuchała jego instrukcji. Księżniczka powróciła do swoich myśli - 'U
nas 18 grudnia... a tutaj 18 lipca...' - myślała. Było już dla niej jasne, że to nie jest przyszłość. W około
150 lat ludzie mieliby si tak zmienić? Przecież to niemożliwe... ale zaraz, przecież księga nie miała
kartki, którą wyjęła Anna. Księżniczka westchnęła. Wiedziała, że jest jakaś zależność pomiędzy tą
rzeczywistością a tamtą... ale chciałaby to zrozumieć.
W końcu Anges przestał tłumaczyć Elsie działanie urządzeń. 'Po 3 godzinach zrozumiała. Ale i tak
szybko jak na panienkę sprzed... nie wiem, 200 lat?' - uśmiechnął się do siebie - 'Jest samoukiem'. -
Chodźcie, pokażę wam wasze łóżka - rzeknął i wskazał na drzwi.
- Chodź, Anno - powiedziała Elsa biorąc ją za rękę i wyciągając z przyciągającej kanapy. Siostry
weszły do pokoju. Elsa zapaliła światło. Było tam 2 zadbane łóżka.
- To moja sypialnia - powiedział Anges trzymając się z tyłu. Elsa odwróciła się i spojrzała się na niego.
- A ty gdzie będziesz spał?
- Na kanapie. I tak ją polubiłem - powiedział szczerze.
- Dobrze, no to... jest tu jakaś łazienka, gdzie mogłybyśmy się wykąpać? - spytała Anna.
- Nie słuchałaś, prawda, księżniczko?
- Tutaj jest - Elsa wskazała na drzwi. Wszyscy byli wkrótce wykąpani i przygotowani do snu. Anges
miał teraz obszar do patrolowania blisko domu, dokładnie 2 kilometry od niego. Jak zwykle musiał
wstać o piątej... ale wyjątkowo nie musiał pracować do nocy. Wracał dosyć szybko, już o 16. Miał
czas, by wyporzyczyć z wypożyyczalni "Krainę lodu" i pokazać siostrom coś, co zmieni ich życie.
Rano siostry obudziły się. Łóżka były naprzeciw siebie. Elsa ziewnęła głośno, co obudziło Anną. Obie
na łóżku usiadły w tym samym czasie spoglądajc się na siebie.
- To nie był żeden sen... - powiedziała Elsa padając na łóżko. 'Wyjęła mi to z ust' - pomyślała
młodsza. Kiedy w końcu postanowiły spać, olśniło je piękno tego świata. W tym pokoju ono było
ogromne. WIdok był naprawdę piękny, nie to co nocą. Jeśli w nocy las był najstraszniejszą rzeczą, to
za dnia był najpiękniejszy. Siostry pierwszy raz od pojawienia się w tej rzeczywistości szeroko i
SZCZERZE się uśmiechnęły. Elsa ustała przed oknem, Anna po prawej stronie. Nagle księżniczka na
prawym ramieniu poczuła dłoń Elsy. Ale nie mogły tak stać w nieskończoność.
- To co, Elso... to co zwykle rano? - Elsa wzrok odwróciła do Anny.
- Dzisiaj będzie to wyglądać trochę inaczej... - następnie poszły do łazienki. Umyły zęby czymś, co
Elsa nazywała "pastą do zębów". Nie brzmiało to przyjemnie, ale ufała swojej siostrze. Po zrobieniu
wszystkiego siostry weszły do największego pokoju, gdzie po jednej stronie był telewizor, kanapa i
stół, a po drugiej aneks kuchenny. Elsa zrobiła śniadanie. Anna z zaciekawieniem i zdzwieniem
patrzyła, jak Elsa obsługuje ten sprzęt. Po zrobieniu śniadania siostry ostrożnie wzięły kęs do ust.
Uznały, że jedzenie jest dobre.
- Elso, nie mogę uwierzysz, jak szybko zrobiłaś te jedzenie... i do tego nie jest najgorsze. Szybko się
uczysz.
- Tak, bardzo szybko... 3 godziny praktyki... - powiedziała biorąc kolejny kęs. Anges powiedział, że las
jest bezpieczny w dzień. Anges pokazał im tereny, które nie są odwiedzane, więc mogły spokojnie się
przejść. Okazało się, że tutajsze lasy są bardzo, ale to naprawdę bardzo żywe. Nie rozpoznawały
żadnego ptaka, żadnego kwiata. Ale wszystko był piękne. 'Georg naprawdę o to dba' - myślały. Po
skończonym spacerze wróciły po krzyżówki, a następnie usiadły przy drzwie obok domu słuchając
śpiewu ptaków oraz rozwiązując je. Wydawało się, że nikogo prócz nich i śpiewających ptaków nie
było na tym świecie. Siostry umiały odowiedzieć na prawie wszystkie pytania... oczywiście prócz tych,
które pojawiły się w XX wieku - w takim wypadku nie rozwiązały oczywiście żadnego.
A Anges wracał już z patrolu. Nie było jeszcze siedemnastej, ale zaczynało się już ściemniać. W
końcu dotarł do domu. 'Dobrze, jeszcze stoi...' - pomyślał. Wszedł do domu i ujrzał, jak 2 siostry
odwracają się do niego siedząc na kanapie z długopisem w ręku i krzyżówką na stole.
- Widzę, że nie spalyłyście domu - powiedział.
- Elsa wszystkiego dopilnowała - powiedziała z dumą Anna. I wtedy zauważyły, że Anges coś trzyma
w ręku.
- Coś kupiłeś? - spytała się Elsa.
- Kupiłem... film. - powiedział. Siostry zamrugały.
- Słucham?
- Film. Słyszeliście kiedyś o tym? - Spytał sióstr. Obie z powagą kiwnęły głową. Georg westchnął.
- A o Disneyu? - siostry spojrzały się ślepo za Georga. Miały dziwne uczucie. Nigdy nie słyszały tego
słowa, ale... wydawało im się znajome...
Tak więc mężczyzna opowiadział im o znanej wytwórni filmowej oraz o tym, co to w ogóle jest film.
- Niesamowite! - skomentowała Anna. - Elsa, czy świat przez 150 lat wymyślił tyle wynalazków? - Zaś
królowa uśmiechnęła się lekko.
- Na to wygląda... ale - odwróciła się do Georga - ...jaki to ma związek z nami? Od samego początku
chciałam zadać to pytanie. Nie mów, że w takiej sytuacji będziesz oglądać film... - Anges zrobił sobie
porządek w głowie i pokazał kobietą pudełko. Kobiety po raz kolejny się zdziwiły. Na było tam zdjęcie
Anny, która teraz była w szoku, a Elsa mogłaby przysiądz, że jej serce podskoczyło do gardła. Był tam
Kristoff, Sven, Olaf oraz one.
- Znaczy... że my jesteśmy postaciami fikcyjnymi?!?!?! - spytała się królowa.
- Oczywiście, że nie! Gdybyście były, to was by tu nie było! Prawda? - Obie siotry przytaknęły
nerwowo przełykając ślinę. Zanim się zorientowały on włożył już płytę. Potem pokazał siostrom pilota.
- Jeśli któraś z was nie wytrzyma, to naciśnijcie ten przycisk - wskazał na odwrócony o 90 stopni znak
"równa się", po czym wyszedł bez słowa. Siostry popatrzyły się na siebie ze strachem w oczach.
Następnie usłyszały dźwięki i obraz powoli się rozjaśnił. Pojawił się wielki zamek, a potem napis
"Disney".
Georg nie miał co robić. Przez 3 godziny zajmował czas na dworze chodząc dookoła. Jego dom był
jedynym, jasnym puktem na mapie w promieniu 5 kilometrów. Prawdziwe światełko w tunelu. Po
chwili popatrzył się na swój zegarek kieszonkowy - film powienien się skończyć półtorej godziny
temu... faktycznie musiało to przytłoczyć siostry. W końcu usłyszał, jak skrzypiące drzwi się otwierają.
Siostry spokojnie wyszły i doszły do mężczyzny. Gdy uniosły głowy widać było, że obie miały
czerwone oczy. 'Płakały. Płakały. I to dosyć mocno. I długo'
- Przepraszam... może nie powinienem wam tego pokazywać..." - Elsa zamknęła oczy ciągle mając
powieki uniesione. Podniosła rękę wykonując królewskie gest i wzięła głęboki oddech.
- Nie... nie masz za co przepraszać - powiedziała otwierając delikatnie oczy i kierując jej obolałe gałki
w stronę jego. - Jest wiele powodów, dla których chciałybyśmy uniknąć obejrzenia tego... - cały czas
głos się załamywał - ...ale... wiemy, jak dużo rzeczy, które mieliśmy za prywatne ludzie teraz o nas
wiedzą... - Nagle cała trójka usłyszała dźwięk pochodzący z kieszenie kurtki Georga. On westchnął.
- Przepraszam na chwilę. - Odebrał telefon.
- Hej, to znów ja, Anton. Mam te całe plany. I tak, masz rację, to najgłupsze muzeum, jakie widziałem.
Rzeczywiście wyłączają kamery, gdy wypuszczając strażników na przejścia. Przecież to bez sensu.
Wystarczy zwykły koleś, który go obezwładni...
- Dzięki, Anton. Naprawdę.
- Mam tylko takie pytanie... po co ci te informacje. - Georg spojrzał się na siostry.
- Niedługo się dowiesz. - rzekł tajemniczo i się rozłączył.
- Poc o to robisz... - spytała się ELsa.
- Co? Co robię?
- To - odpowiedziała - Naprawdę dla dwóch animowanych kobiet, które mogą być fikcyjne i są
nienormalne... jesteś w stanie złamać prawo? - Georg nie odpowiedział. Sam zastanawiał się, czemu
to robi. Nie umiał sprecyzować odpowiedzi. Po prostu miał... przeczucie. Po kilku minutach ciszy
Anna odezwała się:
- My... my z Elsą pójdziemy już spać - Georg jeszcze przez chwilę popatrzył się na las. Potem wrócił
do domu. Otworzył drzwi do sypialni - siostry spały teraz w jednym łóżku. Co nie było dla niego dziwne
po tym, czego się dowiedziały. Nie wykąpały się, nie przebrały się nawet. Poszły od razu spać.
Mężczyzna wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wykąpał się, umył zęby, przebrał, rozłożył kanapę i
poszedł spać. Tym razem zasnął szybko.
Obudzili się rano. Siostry o ósmej, a Georg o szóstej. Przygotował się na ten napad. Ciągle nie mógł
uwierzyć, bo najlepszego wyprawia... ale w głębi serca czuł, że robi dobrze. Przed dziewiątą ruszyli w
stronę miasta. Elsa i Anna pod wielkimi kapturami. Georg również zadbał o kamuflaż. Wsmarował się
cały jakimś dziwnym barwinkiem, założył ciemne okulary, rękawiczki oraz sporą, sztuczną brodę.
Akurat do muzeum weszli przez dziesiątą czyli wtedy, kiedy to część była otwarta, ale zarazem
wtedy, gdy część, w której była księga była zamknięta. Gdy dotarli do miejsca, gdzie było przejście do
tej strefy... okazało się, że była ona istnym polem walki. Dziennikarze próbowali przedrzeć się przez
ochronę, która ledwo sobie radziła - małe muzeum na obrzerzach miasta nie było przygotowane na
tak wielką falę zainteresowanych tą właśnie książką. Georg jednak rozegrał to umiejętnie.
Wykorzystując słabe punkty i punkt widzenia strażników przeszedł przez nich z łatwością razem z
siostrami.
- Ej, zaraz! A oni to mogą przejść?! - wrzesczeli dziennikarze. Jednak ochrona była zbyt zajęta
izolowaniem ich od tej części muzeum, poza tym sądziła, że chodziło im tylko o odwrócenie uwagi. W
końcu cała trójka była przy gablocie z eksponatem.
- Okej, Elso, teraz twoja kolej - powiedział mężczyzna. Elsa położyła swoją rękę na ścianie gabloty.
Nagle pojawiły się pęknięcia wypełnione przez lód, który formował okrąg. W tym samym czasie Georg
wyjął przyssawki i przyssał okrąg. Gdy wszystko się udało, Elsa roztopiła lód, a Georg wyjął ciężki
kawałek szkła. Szybko otworzył książkę i zobaczył spis treści. Rozdział, który go interesował miał na
sczęście tylko 300 stron. I były to ostatnie kartki. Otworzył księgę na stronie 4063 i wyciągnął ogromny
tasak. Po kilkunastu mocnych uderzeniach ponad 300 stron oddzieliło się od reszty. Georg szybko
włożył je do torby i wszyscy zaczęli uciekać jeszcze głębiej. Nagle znaleźli się przed drzwiami
ewkuacyjnymi. Georg rozbił szybkę obok, za którą był kluczyk, po czym otworzył drzwi - było to tylne
wyjście i prowadziło PROSTO do lasu, co z kolei nie było dobrym wyjściem podczas pożaru... ale to
szczegół...
Po kilku minutach wszyscy byli zmęczeni na wzgórzu. Kiedy odsapnęli Georg usłyszał jego zegarek
kieszonkowy - wybiła 10:00. Jego zegarek był idealnie zsynhronizowany z godzinami atwarcia.
Jednym słowem właśnie wszyscy się dowiedziali, że część księgi została skradziona. Georg
westchnął. Znał ten las jak własną kieszeń, podszedł do pobliskiego strumyka. Sztuczną brodę i
okulary schował do torby, a barwnik zmył ze swojej twarzy. Następnie bez słowa ruszył powoli do
swojego domunie patrząc na siostry. One zaś poszły za nim. Po kilku minutach Elsa spytała:
- Trudno ci z tym , prawda? - Mężczyzna przez kilka sekund zachowywywał się, jakby nie usłyszał.
- TAK - chciałbyć szczery. Po tym Elsa westchnęła.
- Przepraszamy, że cię w to wplątałyśmy... dla nas to też ciężkie... ale nie aż tak bardzo, jak dla
ciebie, prawda?
- Może jak oddam tą księgę bez rzucania się w oczy to przestanie mnie to dręczyć.
Wędrówka była bardzo, ale to bardzo długa... słowami Anny. Dla niej kilka kilometrów to była mordęga
dla jej nóg. W końcu jednak to się skończyło - cała trójka dotarła do domu. Niestety, po sprawdzeniu
księgi okazało się, że przez te lata pod ziemią napisy stały się bardzo niewyraźne. Georg nie miał
innego wyboru, jak zatrudnić kogoś "na czarno" - tak też zrobił. Siostry trochę się załamały, że nie
wrócą do domu tak szybko, jak się spodziewały. Ale były zadowolone, że wkrótce to będzie możliwe.
Siostry siedziały w jego pokoju, podczas gdy Georg czekał na owego mężczyznę. W końcu do jego
domu wszedł fachowiec gasząc papierosa. Nosił czarne binkle, czarną kurtkę oraz ciemne spodnie.
Oprócz tego przyniósł całą torbę narzędzi. Przez pół godziny badał księgę, a potem westchnął.
- Ciężka sprawa... będę musiał to zabrać do swojej kryjówki i zobaczyć, co się da zrobić. Może to
potrwać do tygodnia, zanim znajdę ten fragment, który pana interesuje.
- Dobrze, bierz ją... - po czym wstał - ...ale jeśli zrobisz coś z nią, przez co nie będę miał do niej
dostępu... to jakoś cię znajdę... i...
- I co? - spytał się wstając - zabijesz mnie - po czym wybuchnął śmiechem - nie rozśmieszaj mnie -
zaczął pakować plik kartek do swojej torby z uśmieszkiem. Potem jego mina spoważniała. - nie
będzie pan musiał nic zrobić. Jestem fachowcem od 20 lat. I nigdy, PRZENIGDY nikogo nie zawidłem.
Nigdy nie ulotniłem się z towarem.
- Dlatego pana wybrałem... ale wolę być ostrożny. - powiedział. Po tym incydencie mężczyzna
wyszedł zapalając kolejnego papierosa. Gdy zamknął za sobą drzwi, siostry wyszły od razu.
- To... to nie był miły typ - powiedziała Anna.
- W rzeczy samej - powiedział Georg rzucając się na kanapę.
- Dać wam jakieś zajęcie? Potrzebujecie jakiejś pomocy?
- Nie... dziękujemy... raczej położymy się już spać. - Georg przewrócił oczyma, gdy siostry weszły do
swojego pokoju. Nie rozumiał, jak można iść tak wcześnie spać. Postanowił, że mimo, iż ma dzień
wolny, to pomoże leśnikowi na obszarze niedaleko. Poinformował o tym siostry, a następnie znikł na 3
godziny. Gdy wrócił, zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił zatrudniając tego faceta. Był on
bardzo znany. Ze swojej szczerości, efektywności i doświadczenia. Ludzie mu ufali. Ale czy aby na
pewno był na tyle szczery, by nie zwinąć się z takim cennym plikiem? - Całe jego myśli były tym
zajęte. Nieważne, czy to przy prysznicu, czy to przy oglądaniu telewizji, czy jeszcze przy innych
zajęciach. W końcu zrelaksował się i usnął.
Kolejny dzień był również bardzo, bardzo piękny. Wszystko dookoła sióstr wydawało się być takie
piękne i idealne... obie obudziły się z uśmiechem na ustach. Po kilku minutach weszły do kuchni,
gdzie Georg smażył naleśniki. Odwrócił się i zobaczył siotry siadające przy stole. Obie miały włosy
proste jak makaron... no może Anna miała trochę pokręcone.
- Musiałaś mnie tak wcześnie budzić? - spytała szeptem księżniczka w stronę Elsy. Georg to usłyszał
i jedna stona jego ust uniosła się ku górze.
- A co, tak dobrze ci się spało? - spytał się Georg nie zrywając oczu z naleśnika.
- HA! Zawsze dobrze śpię. Źle to się budzę - powiedziała rozciągając się po raz kolejny. - nawet, jeśli
siostra chce mi pokazać piękny widok zza okna. Elsa zakryła swoje usta dłonią i kiepsko stłumiła
chichot. Postanowili, że zjedzą na tarasie. Śniadanie odbyło się w miłej atmosferze... co nieco
zdziwiło Georga. Zresztą... nie tylko jego. Siotry również nie mogły zrozumieć, jak ten tak obcy świat i
wszystko dookoła może się im aż tak podobać.
- No dobrze, ja idę pomóc swojemu koledze w patrolowaniu. Widzimy się za kilka godzin. Mam
nadzieję, że nie spalicie mi domu.
- Bez obaw! Będę jej pilnowała - powiedziała Anna, po czym poczuła szturchnięcie na prawym
ramieniu.
- To do zobaczenia - powiedział, po czym machnął im ręką i pół-biegem pół-chodem dotarł do wozu,
po czym odjechał. Wóz było słychać przez kilkadziesiąt sekund, po czym został już tylko śpiew
ptaków i dźwięk filiżanki herbaty, którą Elsa położyła za stole. Siostry nie wiedziały, co mają dzisiaj
robić - wszystkie krzyżówki rozwiązały do południa.
- Może się przejdziemy? - spytała Elsa - Do wschodniej części lasu?
- Ten las to ta część, która nie jest odwiedzana, prawda? - spytała się Anna
- Dokładnie
- Ale... może tam ktoś przyjść, jak będzie chciał, prawda?
- Owszem, może, ale to bardzo mało prawdopodobne. Poza tym... zawsze możemy pobawić się w
chowanego - Mrugnęła porozumiewawczo. Po kilkunastu minutach byli już daleko na wschodzie. Gdy
zmęczyły się chodzeniem po lasach, usiadły na pieńku i zaczęły ponownie rozmawiać. Anna
opowiedziała siostrze o swoich przypuszczeniach i o tym, że chciała by mieć dziecko z Kristoffem.
Tak zainteresowały się rozmową, że nie usłyszały zbliżających się kroków. Gdy jednak to zrobiły, było
już za późno - przestraszyły się. Odwróciły się i ujrzały dziewczynkę. Coś około 8-10 lat. Na jej twarzy
było wielkie zaskoczenie. Następnie zaczęła skakać w miejscu. Była bardzie podekscytowana niż
Anna, kiedy pokazała Kristoffowi nowe sanie. Następnie dziewczynka podbiegła do nich i spytała
nieśmiało:
- Czy... czy wy jestećie... - siotry patrzyły się na dziewczynkę w bezruchu. - Tak! To wy! Mogę prosić
o autograf?! - zdjęła swój plecaczek, wyjęła zgniecioną kartkę papieru i dała ELsie długopis. Siostry
popatrzyły się na siebie. Następnie Elsa powiedziała cichutko:
- Chyba dziecie podobnie reagują tutaj na film, co ty na bajki... - powiedziała i zaśmiała się nerwowo.
Wyprostowała kartkę, przycisnęła do drzewa i podpisała się.
- Mogę... mogę od ciebie też? - Spytała się nieśmiało z szerokim uśmiechem, po czym przegryzła
wargi. Anna się zarumieniła... ale podpisała się. Dziewczynka schowała ją do plecaka do małej
kieszonki. Popatrzyła się na siostry, które nadal były zdenerwowane. I znowu nieśmiało zapytała:
- Czy... czy coś się... stało? - Elsa po kilku sekundach odpowiedziała:
- Nic, nic... - na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek. Potem dziewczynka zaczęła z entuzjazmem
opowiadać, jak to je lubi i jak często ogląda "Krainę lodu". Potem wyciągnęła z plecaka plik kartek.
- ...i jeszcze rysuje! Moja mama mówi, że bardzo ładnie! - siostry spojrzały się na kartki. Było tego
mnóstwo... i do tego na każdym była albo Anna, albo Elsa. Siostry patrzyły się na to z
niedowierzaniem. Nie dość, że każdy szczegół był dopracowany, to jeszcze przedstawiał siostry w
różnych sytuacjach, ale zawsze dobrych.
- Na... naprawdę tak bardzo nas lubisz?! - spytała Anna.
- TAK! - powiedziała dziewczynka podeskcytowana. - Ale nie tylko ja! Wszystkie moje koleżanki! I
niektórzy koledzy! - Zaczęła mówić, jak brat wyszukuje zdjęcia sióstr w czymś, co nazwała
"internetem". Mówiła, jak dużo ludzi je uwielbia, jak dużo ludzi zainspirowało się nimi i jak dużo
spędzają czasu na rysowaniu, pisaniu historii i innych rzeczy związanych z nimi. Kiedy przeglądały
rysunki dziewczynki zrobiło im się ciepło na sercu. Najczęściej były to rysunki, na których były tylko
one... ale były też np. takie, gdzie była Anna z Kristoffem. Na twarzach sióstr malował się coraz to
większy uśmiech. Nagle pokazała się kartka, która była zgięta na pół - czyli był to rysunek 2 razy
większy. Siostry rozłożyły ją. Ujrzały tam uśmiechniętą Annę, Elsę, Kristoffa, Olafa i Svena w jednym,
królewskim pokoju. Rysunek był znacznie lepiej dopracowany, niż reszta, bardziej wyraźny. Nigdy by
nie pomyślały, że mała dziewczynka może tak malować. Barwy były ciepłe, a uśmiechy - jeszcze
cieplejsze. Najcieplejsze, jakie można było sobie wyobrazić. Za nimi był wielki stół, a na nim potrwy
wigilijne. Elsa szlochnęła z wielkim uśmiechem na ustach, to samo potem zrobiła Anna przytulając się
do siostry. Chciały, by tak wyglądał ich wieczór wigilijny.
- Czemu płaczecie? - spytała się dziewczynka.
- To... to jest piękne - powiedziała załamanym głosem Elsa oddychając głęboko.
- Naprawdę?
- Oczywiście! - powiedziały tym razem razem, w oczach miały łzy szczęścia. Mimo, że wielką wadą
tego filmu było to, że ludzie tak dużo o nich wiedzą... to jednak poczuły się teraz wspierane.
- Prze... przepraszam - powiedziała Elsa szlochając mocniej i przytulacjąc siostrę. Dziewczynka
tylkopatrzyła się na nie niewiedząc, co ma zrobić. I nagle przypomniała sobie, że musi wracać szybko
do domu.
- Muszę już iść... jeśli chcecie, możecie to zatrzymać.
- Naprawdę?! - spytały się jej. Ona się uśmiechnęła i przytaknęła. Następnie spakowała wszystko,
zostawiając im ten rysunek. Potem pobiegła podskakując.
- YEEEEEEEY! Mama mi nie uwierzy!!! - krzyczała. Siostry zaś ciągle nie mogły uwierzyć...
Georg wieczorem powrócił do wojego domu. Była 21:00 i już zaczynało się porządniej ściemniać.
Wszedł do domu i zapalił światło. Delikatnie otworzył drzwi do swojej sypialnie. Zastał tam śpiące
siostry. Kiwnął głową i wyszedł. Zdjął swój strój roboczy i powiesił w szafie. Następnie przygotował
kanapę do snu i już miał się kąpać, kiedy usłyszał pukanie.
- Kto tam? - powiedział cicho. Tak, aby nie obudzić sióstr.
- To ja, Andreas Hakon. - Georg przewrócił oczyma.
- Czego chcesz? Jesteś tu, by się targować?
- Nie, nie o to chodzi. Już skończyłem robotę. - Georg uniósł powieki. Po tym otworzył fachowcowi
drzwi.
- Już? Tak szybko?
- Tak - powiedział, wyrzucając papierosa i wlatując bez zapytania do jego domu. Położył 2 pliki kartek -
jedne były z księgi, a drugie z jego dokumentacji. - Nigdy nie miałem tak mało pracy - powiedział z
uśmiechem zdejmując okulary. - Interesujący nas fragment był już na czwartej kartce. Naprawdę,
niesamowite szczęście. Tu ma pan dokumentacje - rzekł wskazując na plik jeszcze ciepłych od
laseru kartek. - Jeszcze lepiej, że udało mi się odczytać wszystko! - Georg wziął pliki w swoje ręcę.
- Wow... jestem pod wrażaniem. - powiedział wyjmując portfel. Westchnął. 'Chyba ten koleś będzie
skazany na mój chudy portfel...' - na ile się umawialiśmy? 2 tysiące? - Andreas podrapał się po głowie.
- Cóż... taka była początkowa cena... ale jak pan wie, staram się podchodzić do wszystkiego
sprawiedliwie. To sprawia, że mam taką dobrą opinię. Więc niech pan może zapłaci... - po chwili
odpowiedział - ...400. - Georg otworzył oczy szeroko.
- Po...poważnie? - odrzekł z niedowierzaniem. Andreas przewrócił oczyma.
- Za kogo mnie pan ma? To, że pracuję na czarno, nie oznacza, że jestem tym złym, chciwym itp. To
stereotypowy pogląd.
- Oczywiście... przepraszam - powiedział wręczając mężczyźnie banknoty. On je obejrzał i schował
do kieszni.
- Dziękuję. Miło się z panem robi interesy. - wyszedł z domu i odjechał wozem. Georg schował plik
kartek do szafki pod telewizorem. Potem poszedł do łazienki i wkrótce leżał na wygodnej kanapie
próbując zasnąć.
Następnego dnia poranek był równie piękny jak przez ostatni tydzień. Słońce oświetlało kwiaty i trawę,
na których można było zobaczyć rosę z nocnego kapuśniaczka. Siostry obudziły się przez to z
jeszcze większym zadowoleniem niż wczoraj. Poszły do łazienki oczywiście musząc przechodząc
przez główny pokój, gdzie leżał już od godziny obudzony Georg oglądając poranne wiadomości...
gdzie część była o nim.
- Dzieńdobry! - powiedziały siostry wychodząc z sypialni. Georg się odrwócił.
- Witam - powiedział z uśmiechem. - zróbcie to szybko. Chcę wam coś pokazać - rzekł, po czym
powrócił do oglądania telewizji. Pół godziny potem były gotowe. Georg otworzył szafkę i wyjął plik
kartek.
- Ale... zaraz... czy nie dałeś tego przypadkiem tamtemu facetowi, który miał to odczytać?
- Dałem - potwierdził wyjmując kolejny plik. - Ale już skończył. Siostry otworzyły swoje oczy szeroko.
- Znaczy... znaczy, że możemy wracać do domu?! Już teraz?!?!?! - spytały się z niedowierzaniem.
-
- W rzeczy samej - siostry wybuchły falą emocji. Anna nigdy nie widziała Elsy tak targanej emocjami. Była bardziej podekscytowana niż wtedy, gdy Anna usłyszała, że Elsa chce nadać Kristoffowi tytuł.
- Dziękuję! Dziękujemy z całego serca - mówiła Anna.
- Nie ma za co...
- Jak to "nie ma"?!?!?! - Jest!!! - gdy siostry już się uspokoiły wzięły plik kartek i wyjęły tę stronę, gdzie akurat był interesujący je fragment. Siostry podziękowały mu ponownie - tym razem bardziej spokojnie i dopuszczając Georga do głosu.
- To co... zaczynamy? - spytał Elsa Anną, jej napięcie znów zaczęło rosnąć.
- Oczywiście! Ale... poczekaj chwilę... - Anna poleciał do sypialni. Sekundy później wróciła z rysunkiem małej dziewczynki, którą spotkały dzień wcześniej. Widząc to, Elsa uśmiechnęła się ciepło.
- To będzie naszą inspiracją... - wyszeptała. W końcu siostry mogły wrócić do domu! Elsa pewnie uniosła ręcę wykonując gesty opisane w na kartce. Jednocześnie wypowiedziała zaklęcie. Georg zobaczył nagle wydobywające się światło z ciał sióstr. Oślepiło go tak bardzo, że był zmuszony zamknąć oczy - nie usłyszał przy tym nic. Jego uszy nic nie zarejestronwały. Po chwili otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że sióstr już nie ma. Przez kilka minut tak stał w jednym miejscu. W końcu spojrzał się na plik kartek, który pochodził z księgi. Chwilę później uśmiechnął się. 'Chyba już wiem, jak to oddam bez narażania się...'
Siostry ocknęły się. Wszystko dookoła było czarne, byli w jakiejś dziwnej pustce. Popatrzyły się na siebie. Elsa zrobiła wyraz twarzy w stylu 'Czy coś zrobiłam nie tak?' - nagle ujrzały jakieś dziwne światło. Była to wielka spirala, której środek świecił się mocniej niż reszta. Nagle poczuły, że ten środek zaczyna je wciągać. Przez cały czas nie słyszały zupełnie nic. Prędkość się zwiększała, mogły przysiądz, że w życiu nikt nigdy nie będzie takiej osiągnąć. I wpadły PROSTO do owego środka. Następnie nastała ciemność.
Anna i Elsa nagle zaczęły odzyskiwać przytomność. Oczy znów bolały, ZNÓW musiały się przyzwyczaić do nowej formy otoczenia. Kiedy już to zrobiły, siostry przekonały się, że są w bibliotece. Obie oddychały głęboko. Nagle usłyszały pukanie do drzwi. Do pokoju weszła im znajoma postać.
- Gerda?!
- Tak, to ja... chciałam się spytać, czy wszystko w porządku. Usłyszałam jakiś krzyk - powiedziała. Siostry popatrzyły się na siebie.
- Dzię... dziękuję Gerdo, nic się nie stało. Możesz odejść. - odrzekła Elsa.
- Na pewno? Bo siostry wyglądają, jakby coś się...
- ...Gerdo, proszę. Nic się nie stało - powiedziała Anna z uśmiechem. Nie był on widoczny w ciemnościach, ale Gerda mogła usłyszeć to w jej głosie.
- Dobrze... to... to ja już pójdę... - powiedziała wychodząc i zamknęła za sobą drzwi.
Siostry popatrzyły się na siebie powoli odzyskując zdolność normalnego oddychania.
- To się naprawdę stało? - spytała się Anna. Wydawało jej się, że to wszystko, to był tylko sen. Że nic się nie stało. Tak samo myślała Elsa.
- Jeśli... jeśli masz na myśli to, że przez kilka dni byłyśmy zamknięci w innym świecie... to tak. - powiedziała z nerwowym uśmiechem. Anna wybuchła falą entuzjazmu. Zaczęła skakać i całować podłogę... to nie było zbyt królewskie zachowanie.
- Anno, przestań... - powiedziała Elsa podnosząc się z siedzenia - ...ta podłoga jest brudna! Jesteś księżniczką, nie... - wyskoczyła i przytuliła Elsę.
- Nie obchodzi mnie to! Nie w tej chwili! - Elsa nie mogła zatrzymać uśmiechu na jej twarzy.
- Proszę cię, Anno... jeszcze obudzisz służbę!
- Och... a, tak... - odrzekła. Całkowicie zapomniała, że jest środek nocy. Siostry przez chwilkę porozmawiały. Potem weszły do głównego korytarza, by dostać się do swojego pokoju.
- A to? - Anna spytała wyciągając rysunek małej dziewczynki. Na to Elsa mimowolnie się uśmiechnęła.
- Powieśmy go w naszym miejscu spotkań - powiedziała - będzie to nasza... pamiątka - uśmiechnęła się szerzej. Siostry odwróciły się i otworzyły drzwi, każda do swojego pokoju.
- Nigdy więcej czegoś takiego - powiedziała Elsa poważnym głosem. Anna zaś odwróciła się i uśmiechnęła ciepło.
- Nigdy więcej. - po czym położyły się spać.
Następnego ranka Elsa obudziła się o szóstej rano. Oczywiście u nich była zima - przez około 3 godziny czytała ogarniała się, czytała książki, a potem w końcu wyszła ze swojego pokoju. Delikatnie otworzyła drzwi od pokoju Anny, która chłapała. Była w głębokim śnie. Tak więc udała się do swojego gabinetu. Czuła się, jakby była jedyną osobą na świecie. Na samym początku dokumenty wydawały jej się czarną magią. Potem jednak przypomniało jej się, jak je wypełnić. O trzynastej skończyła. Właśnie miała wychodzić, gdy Anna wleciała do jej gabinetu oddychając głęboko.
- Przepraszam... że ci... przeszkodzę... - mówiła - ...ale... chcę to... usłyszeć... jeszcze raz... - oddychnęła i kontynuowała - czy... czy to się naprawdę stało? - Elsa uśmiechnęła się ponownie.
- Tak, Anno, tak.
- Dzięki... przynajmniej mam potwierdzenia - odrzekła. Wtedy drzwi ze skrzypnięciem się uchyliły i do gabinetu wszedł Kaj.
- Księżniczko, sir Kristoff czeka na ciebie przed drzwiami - Anna nerwowo mrugnęła. 'A, no tak... przecież Elsa nadała mu tytuł' - przewróciła oczyma, a następnie ominęła zwinnym krokiem Elsę, a potem Kaja.
- No to ja lecę! Do zobczenia! - krzyknęła lecąc przez korytarz. Kaj wyszedł i zamknął drzwi zaraz za nią.
- Do zobaczenia... - odrzekła Elsa do pustego pokoju. Dzień minął bardzo dobrze. Anna była z Kristoffem na mieście, kupili marchewki dla Svena, ozdoby świąteczne, wybrali najpękniejsze i największe drzewko w Arendelle na choinkę... trochę tego było. Elsa zaś chodziła po ogrodach i wymknęła się dp lasu. Chciała jak najwięcej czasu tego dnia spędzić obok natury. Tej, którą zna. Wieczorem postanowiła wybrać się do biblioteki. Trochę była niechętna biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, ale wiedziała, że to juś przeszłość. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła Annę siedzącą przy tej samej, wielkiej księdze wraz ze świeczką.
- Anno?! Co ty... - Anna aż wyskoczyła z krzesła przewracając się. Zaśmiała się nerwowo.
- Cześć, cześć... co ty tu robisz o tak późnej porze?! - spytała.
- Anno, co ty najlepszego wyprawiasz. - Młodsza zarumieniła się.
- Cóż...
- Anno! - Elsa odrzekła mocniej. Anna zaś zarumieniła się jeszcze mocniej, wzięła lewą rękę w swoją drugą, a następnie nieśmiało zaczęła:
- Czy... czy słyszałaś kiedyś o wymiarze nazwanym... - spojrzała się w księgę - "Jak wytresować smoka"?
*dramatyczne przyciemnienie ekranu*
Nie zapomnijcie powiedzieć, czy wyłapaliście Easter egga oraz wypomnijcie mi wszystkie błędy :) Będę wdzięczny :)
"Sorry, taki mamy klimat." - a, chodziło ci o Easter egga? Sorry, ale to nie to.
To dobrze. Właśnie tak mi się wydawało, że za kiepsko ukryty.
Urzekł mnie Georg tnący księgę czarów tasakiem. Mistrzostwo absurdu.
SPOILER
"Po kilkunastu mocnych uderzeniach ponad 300 stron oddzieliło się od reszty." - nie ciął tak, jak się tnie piłą, tak poza tym. Księga była zniszczona. I po kilkunastu, czyli od 10 - 20 pchnięć. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się to możliwe (mogę być też idiotą).
KONIEC SPOILERA
Nie przeczę, to JEST możliwe, ale ja będąc w takiej sytuacji nie wpadłbym na to. Prędzej zajumałbym cały obiekt, niż ciął go na kawałki tasakiem.
Anywej, punkt za pomysł.
SPOJLERSPOJLERSPOJLERSPOJLERSPOJLER
Jedyny element, który mnie intryguje i jest poza analizą, to jak potem oddał te pociachane ochłapy?
STOPSTOPSTOPSTOP
To jest poza opowiadaniem :) Jeszcze na to nie wpadłem. Ale przeczytaj pierwszy akt opowiadania.
SPOILER
Przecież księga ważyła z tonę
KONIEC SPOILERA
SPOJLER
Anna dała radę, a taki kristofopodobny koksu wymięka?
Hmpf! Mienczak :)
SPOJLERSTOP
Nie wiesz, jak sobie wyobrażam ten przedmiot.
SPOILER
" Po kilku minutach mordęgi wreszcie udało jej się położyć ją
na stole." - księga była ciężka i duża, a stół bliziutko. Sorry, ale z takim czymś nie uciekałoby się przyjemnie. To nawet do jego torby by się nie zmieściło.
Myślałem czy by nie napisać jakieś uber długiej pochwały ale nic mi nie przychodzi do głowy więc po prostu powiem - Świetna robota, bardzo przyjemnie się to czyta ^^. Szczególnie początek obrazujący wygląd codziennego życia sióstr przypadł mi do gustu oraz ten kawałek w którym George pokazuję siostrą film.
SPOJLERSPOJLERSPOJLER
Co do wytkania nie ścisłości itd :P Podczas tego fragmentu w z tym zaklęciem jest wzmianka o tym iż Elsa jest w lodowym szlafroku i tu pytanko - po przejściu w alternatywny wymiaru Elsa ciągle w nim jest i dopiero po chwili wytchnienia zmieni go na ym suknię czy odrazu po przeniesieniu w niej jest?
A i Easter egg - 'Co to za magia?!' przyszedł mi na myśl ten mem z dziadkiem ' Co to za czary ' ale to chyba nie to c'nie :P? Taki mamy klimat to chyba zbyt oczywiste więc tu chyba też pudło. Dayyum chyba nie wyłapałem - trzeba będzie się drugi raz wczytać :D
Nie, to nie easter egg.
SPOILER
A co do szlafroku - Tiaaa, Elsa ma go na sobie podczas "przeniknięcia". Podczas kąpieli go topi i robi nowy.
MI SIĘ WYDAJE ,ŻE ESTER EGG TO:
,,Czy... czy słyszałaś kiedyś o wymiarze nazwanym... - spojrzała się w księgę - "Jak wytresować smoka"?,,
a co do opowiadania to się wciągnąłem :) bardzo fajne , przeczytałem to chyba w 2 godziny ( bo wolno czytam :P )
+1
aha i masz w planach ( jak już kiedyś wspominałeś ) opowiadanie o tym co by było gdyby elza była czarnym charakterem ?
Jak wczuję się w ten klimat, to czemu nie?
A Easter egg to nie to. Jest on głębiej ukryty.
Świetna robota! Bardzo przyjemnie mi się czytało! ^^ Początek pokazujący życie codzienne Elsy i Anny , szczególnie mi się spodobał i od tego momentu mocno się wciągnąłem , gdyż przedstawienie tego świata w tej formie wyszło bardzo zgrabnie i klimatycznie (włącznie oczywiście z samymi głównymi bohaterkami) :) Nie wiem jeszcze jakie pochwały napisać (ale może to przez godzinę w której piszę ten komentarz :p ) w każdym razem bardzo spodobał mi się ten fanfic i na pewno zerknę na kolejne opowiadania twojego autorstwa. :) Wielkie dzięki za wysłanie mi linka do tego. Bo może nigdy bym tego nie odkopał (lub przeoczył) w tym forum. ;)
Dobra, będę milczeć jak grób :P Chociaż nie, grób to takie smutne porównanie... Echh... Mniejsza.
Okej...
No cóż, wreszcie mogę przeczytać tego ficka w pełnej okazałości. O ile się nie mylę, zamieniłeś kilka "był", "była", et cetera, na inne czasowniki, tak? :P Zdecydowanie na korzyść opowiadania.
Dobrze, że Anna pamiętała o tym rysunku, natomiast... Siostry tak łatwo opuści Georga? On je przygarnął, zaopiekował się nimi, gdy były w kompletnym szoku... Powinny go chociaż mocno przytulić. Pamiętam, że podziękowały mu słownie dwa razy (raz nie pozwalając mu nawet dojść do głosu), ale... Takie to jakieś bezuczuciowe było xD Na zasadzie: "o, pomógł naprawić księgę i umożliwił nam powrót do domu. No to ten, no dzięki, a teraz pa". Może się czepiam, może nie, ja bym jednak troszeczkę rozwinęła ten fragment.
To, co mnie cieszy to to, że siostry wróciły w końcu do Arendelle. Mam po dziurki w nosie historii, w których postacie z animowanego świata trafiają do naszego i już tu zostają, bo się przyzwyczaiły do nowych, ludzkich (najczęściej) przyjaciół.
Wątek z psychofanką mnie rozwalił, jak już Ci mówiłam na priv, interesujący pomysł, o czym też już wiesz.. No cóż, byłoby na tyle mojej pisaniny :P
Ocena końcowa 7.5-8/10, bo jednak zgrzytało mi momentami to i owo.
Nie, nic nie usuwałem. A co do pożegnania - Georg cały czas tłumił w sobie uczucia. Nie wiem, czy to zauważyłaś... ale można to wywnioskować, gdy się czyta. Jest ciągle w szoku, ale próbuje zachować się jak "good man". I faktycznie, mogłem dać jakiegoś przytulasa. Teraz już wiem, czego mi brakowało :)
Nic? Matko, a ja dałabym sobie głowę uciąć, że pozmieniałeś parę rzeczy... Zauważałam, że Georg tłumił w sobie uczucia. Chodziło mi głównie o siostry, to one mogły go uściskać :)
v.2
Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia otaczała bardzo przyjemna atmsfera... przynajmniej w
Arendelle. Ten okres był naprawdę jednym z najlepszych w całym roku. Właściwie, to zbliżające się
Święta zapowiadały się wspaniale - przynajmniej dla Elsy. Podczas tego magicznego dnia całe
królestwo świętowało hucznie i wesoło. Elsa była wyjątkiem - kiedyś ten dzień był dla niej koszmarem.
Przez tyle lat izolacji od własnej rodziny podczas obchodzenia tych świąt ona siedziała sama w
pokoju, zamknięta w sobie, jeszcze bardziej załamana niż przeciętnego dnia. Dlatego też, teraz, gdy
WRESZCIE mogła swobodnie spędzać czas ze swoimi najbliższymi, obserwując przygotowania do
świąt z wieży - dlatego właśnie sądziła, że będą to najpiękniejsze święta jej życia. Dumnie patzyła się
na Króloestwo Arendelle z góry podziwiając to, co ona i jej doradcy naprawili w tym miejscu przez
prawie pół roku. A teraz, gdy mieszkańcy dekorowali swoje domy, rozstawiali świeczki i najróżniejsze
rzeczy w taki sposób, że każdy dom wydawał się piękniejszy od następnego - wydawało się to
jeszcze bardziej efektowne.
- Królowo! - głos znajomy, kobiecy głos wyrwał Elsę z zamyślenia - Och, tu królowa jest! -
powiedziała Gerda podchodząc do Elsy, cała zdyszana. - Czy... czy przeszkadzam Waszej
wysokości? - Spytała. Elsa zaś uśmiechnęła się oraz przewróciła oczyma.
- Gerdo, proszę cię, znamy się już szmat czasu... opwiekowałaś się mną, gdy byłam mała,
wspierałaś mnie podczas mojej samotności... mówi mi po prostu Elsa - Gerda była trochę
zmieszana, ale po chwili odpowiedziała:
- Cóż... jak królowa sobie tego życzy...
- Elsa, Gerdo! - 'Nigdy się nie przyzwyczai, prawda?' - pomyślała - No dobrze, o co chodzi?
- Och... po prostu chciałam król... - tutaj Gerda się zatrzymała, trochę przerażona, by powiedzieć to
na głos - ...t-tobie przypomnieć, że w twoim gabinecie jest ciągle masa listów - Elsa uśmiechnęła się
do niej, tym razem szerzej.
- Widzisz? Nie było to takie trudne. - Gdy Gerda oddaliła się, Elsa westchnęła - wszyscy, dosłownie
wszyscy mieli mnóstwo pracy przed świętami... ale Elsa miała najgorzej - jako, że wiele osób
podczas świąt w królestwie chciało dokonać zmian, które w świetle prawa nie mogą zrobić - na
przykład zrobienie czegoś poza ziemią nadaną mieszkańcowi - musiała ona przejrzeć dokładnie
wszystkie listy i pozwolić na tę czynność, lub nie. Na szczęście nie musiała się martwić o
przygotowanie zamku do świąt - tutaj wkraczała Anna. Zawsze chciała udekorować coś po swojemu,
ale nigdy nie miała okazji - do tej chwili. W końcu Elsa zeszła do swojego gabinetu i zaczęła
przeglądać dokumenty - Gabinet był bardzo ładny - Z perspektywy siędzącego przy biurku wyglądało
to tak: pod biurkiem była półka na wszelkiego rodzaje pomoce, takie jak pióro, atrament. Po prawej
stronie była biblioteczka, która była uporządkowana, oraz zawierała kroniki, dokumenty oraz lekturę
informacyjną. Po lewej stronie na biurku stał globus. Przy lewej ścianie był powieszony wielki obraz -
przedstawiał on całą rodzinę królewską - szczęśliwą. Była tam mała Anna, Elsa oraz rodzice -
królowa i król Arendelle. Obraz został ukończony 2 tygodnie przed feralnym wypadkiem w pałacu.
Natomiast po lewej stronie był mniejszy obrazek, 50cmx50cm, który przedstawiał Lodowy Wierch - był
on trochę niewyraźny, ale wciąż oddawał piękno krajobrazu - został namalowany przez Elsę.
Namalowała go tak, jak tą górę pamiętała, więc był tam też jej pałac. Ale bardzo ciekawe było to, co
znajdowało się za tym obrazem - był to sejf, stowrzony przez geniusza imieniem Agnar. W Arendelle
nazywany "współczensym Leonardem". Za sejfem znajdowała się królweska pieczęć, którą
wykorzystywano, by potwierdzać i wprawadzać w życie większe zmiany. Za krzesłem było wielkie
okno. Okno na świat.
Elsa bardzo nie lubiła tej części dnia - gdy pomyślała, że tak będzie jeszcze przez prawie tydzień...
nie, wolała o tym nie myśleć. Jednak pocieszała ją myśl, że gdyby nie reformy administracyjne
wprowadzane przez prawie pół roku, to byłoby jeszcze gorzej. Oczywiście nie ma czegoś takiego, jak
prawo idealne. Ale Elsa mimo tego i tak dążyła do stworzenia takiej sprawnej administracji, by
wszystko działało szybciej, lepiej oraz bez jej pomocy. Po 6 godzinach pracy Elsa miała dość. Zostały
jej jednak tylko 2 listy. Kiedy już odpisała, postanowiła się położyć i odpocząć. Pomyślała, że może
akurat się ocknie, gdy Anna wróci.
Tymczasem Anna i Kristoff wracali właśnie z gór - Młoda księżniczka przekonała się, jak wygląda
codzienna praca Królewskiego Dostarczyciela Lodu. I wywnioskowała, że ona nie wytrzymałaby
nawet 1 dnia. Mróz, zimno, lód, śnieg. Po prostu warunki był nie do wytrzymania. No... może
poradziłaby sobie, gdyby była z Elsą... ale wciąż pozostaje fakt, że wydobywanie lodu to ciężka praca.
Nie mogła się nadziwić mężczyźnie, jak on wytrzymuje w takich warunkach 8 godzin dziennie w
całym tygodniu roboczym.
- Hej, zimno ci? - Powiedział Kristoff z uśmiechem na twarzy, patrząc się ciągle przed siebie na
prostą drogę.
- Teraz się pytasz...? Gdy już wieżdżamy do cieplutkiego Arendelle? - Mężczyzna spojrzał się na
księżniczkę.
- "Cieplutkiego"? Tu jest poniżej zera. - Anna uniosła powieki
- Ale... na pewno? - Kristoff przewrócił oczyma.
- Nie, nie na pewno... oczywiście, nie może być przecież temperatura poniżej zera, ponieważ dookoła
mamy lód i śnieg... - Tym razem to Anna przewróciła oczyma.
- Lepiej powiedz, czy masz już te łyżwy.
- A, tak, łyżwy... zamówiłem je dziś.
- Będą na ten tydzień? Będą, czy nie? - Anna była pełna emocji w każdej sytuacji. Energiczna,
ciekawska kobieta.
- Powinny być.. Oaken nigdy mnie nie zawiódł...
- A ten dzień, w którym wyrzucił cię na kilkanaście metrów wysokości?
- I ty to nazywasz "zawiedzeniem"? - Chwilowa pauza.
- No faktycznie, masz rację. - Kristoff tylko uśmiechnął się jeszczze szerzej. Minutkę później
przekroczyli granicę bram, a 5 minut później byli już przy zamku.
- Wejdziesz? Założę się, że w jadalni czeka na mnie ciepły posiłek... oraz, że Elsa nie zapomniała o
tobie. - Kristoff faktycznie był głodny, ale obiecał swojej rodzinie, że resztę dnia spędzi z nimi - dosyć
dawno jej nie widział.
- Chętnie bym zjadł, jestem nawet głodny... ale muszę być za chwilę u mojej rodzinki, więc... -
wzruszył ramionami - ...więc niestety nie. I tak wczoraj byłem tutaj dosyć długo.
- No dobrze, jak wolisz. To do jutra, kochany! - Zaśmiała się wlatując do zamku, a Kristoff stał w
bezruchu z rumieńcami, czując na sobie oczy korzystających z lodowiska.
Anna w jednej chwili wparowała do gabinetu - nie zastała tam jednak Elsy. Pobiegła więc do pokoju
kuchni, gdzie zastała Gerdę i Kaja przygotowującego obiad.
- Wiecie może, gdzie jest Elsa?
- Księżniczko, Królowa odpoczywa w swojej komnacie, ale...
- Wielkie dzięki! - Krzyknęła ciągle zdyszana Anna i pobiegła na wyższe piętro. Kai westchnął.
- ...mówiła, żeby jej nie przeszkadzać...
Księżniczka zatrzymała się przed drzwiami, zamierzając zapukać. Potem jednak przypomniała sobie,
że Elsa powiedziała, że nie musi już więcej pukać. Więc otworzyła powoli drzwi, które zaskrzypiały.
Kobieta spojrzała się na jej pokój - ciągle nie mogła przyzwyczaić się do nowego wystroju. Wcześniej
pokój był cały niebieski. Teraz został przemalowany na zielono - żółty, a wielkie zasłony były
pomarańczowe. Nie pasowało to zbytnio do Królowej Śniegu... ale musiała przyznać, że ten wystrój
bardzo jej się podobał. Wcześniejszy emanował niepotrzebnym i nieprzyjemnym chłodem. Na
szczęście, wydaje się, że mimo, iż Elsa nie odczuwała zimna fizycznie... to psychicznie również było
jej w tym pokoju chłodniej. Anna rozglądała się tu, niczym w pałacu, jakby nie widziała nigdy tego
pokoju w nowej wersji. Nagle usłyszała ciche, słodkie chrapanie. Odwróciła się w stronę wielkiego
łóżka, które stało naprzeciwko drzwi. Przez zasłony przechodziło światło, które zmieniało odcień na
bardzo, ale to bardzo ciepły. Wyglądało to... dziwnie, w przypadku Elsy.
- WRÓCIŁAM! - Kryknęła Anna. Elsa powoli otworzyła oczy, a następnie zrobiła to bardzo, ale to
bardzo szeroko. Powlutku usiadła na łóżku i przymróżyła oczy. Anna stała w drzwiach, oparta o nie z
szerokim uśmiechem. Elsa przypomniała sobie ostatnie wydarzenia. Rozciągnęła się oraz ziewnęła
w dosyć... dziwny sposób. Na ten dźwięk Anna zareagowała chichotem.
- Hej, Elso, to nie było królewskie ziewnięcie. Powiedziała ruszając w stronę łóżka.
- Przepraszam cię bardzo... ale spałam znacznie dłużej niż powinnam...
- Dlatego powinnaś być wyspana, prawda? - Elsa posłała śmiech do siostry, gdy ta dotarła do łóżka i
stała nad Elsą.
- Toerytycznie... - w końcu powiedziała. - ...ale powiedz lepiej, jak było na tych wyprawach w góry. No i
Anna jej powidziała. O oddzielaniu wieliej bryły lodu od większej, lub od zamarźniętego jeziora. O
skrajnych warunkach. O nieziemskim zmęczeniu, jakie - według niej - Kristoff powinien czuć. Aż w
końcu powiedziała o krajobrazach.
- Powinnaś się wybierać na wyprawy z dostarczycielami lodu... ułatwiłabyś im pracę kontrolując
pogodę.
- Raz już byłam na takiej wycieczce... i ten raz mi wystarczy. Poza tym potrzebują mnie tutaj. Jestem
KRÓLOWĄ, zapomniałaś.
- Nie, skądże! - Elsa przytaknęła. - Elso, mam takie pytanie.
- Słucham cię.
- Hmmm... bardzo chciałabym dziś z tobą spędzić mnóstwo czasu, jak codziennie... twoi doradcy mi
wytykają, że nie chodzę w ogóle do biblioteki, że jestem niezdarna itp. - powiedziała.
- Rozumiemm, Anno - odpowiedziała Elsa z uśmiechem na twarzy. Księżniczka zamknęła za sobą
drzwi, a Elsa zamknęła oczy i padła na łóżko ponownie. Niewyraźnie i cicho wymamrotała:
- Jeszcze 5 minut...
Księżniczka dotarła do królewskiej biblioteki. Nigdy tu nie była. Zawsze książki, które ją interesowały
były w jej pokoju - kiedyś przynosili jej rodzice, przez kilka następnych lat - Gerda lub Kai. No i w końcu
przez te pół roku działo się tyle rzeczy, że Anna nie miała czasu i chęci, by tu przyjść. Ale kiedy
przyszła... ogarnęło ją zaskoczenie. Biblioteka to ogromny obszar w samym zamku, Stanowi bardzo
dużą część zabudowań. Miejsce to było jak z filmu - 20-metrowe drabiny stały dosłownie co metr
sięgając na sam szczyt. Tutaj znajdowały się tysiąc książek - nieważne, czy to książki historyczne,
kulturowe, do nauki, dla dzieci, czy cokolwiek innego - tutaj można było znależć dosłownie wszystko.
Tylko... jak to znaleźć? Anna była pod ogromnym wrażeniem. Przechadzała się korytarzami, których
ściany zastępowały półki. A na nich książeczki, książki i księgi. Wszystko było uporządkowane - cały
obszar był podzielony na tematykę. A i tak takie miejsce było ogromne. Dalej już były książki
podzielone tylko alfabetycznie. Pomyślała sobie, że Elsa tu przesiaduje prawie codziennie zagłębiając
się w letkurę.
- Robi wrażenie, co? - Spytał znajomy głos. Anna odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą Elsę z dumą
ogarniającą obszar swoim wzrokiem.
- Ty... ty przeczytałaś... wszystko?! - Elsa odwróciła się i zachichotała zakrywając swoje usta ręką.
- Oczywiście, że nie, głuptasie... pierwszy raz byłam tu 3 miesiące temu! Zdążyłam dopiero
przeczytać 30, może 40 grubszych książek...
- Hmmm... jaką tematykę wybrałaś.
- Historia. Głównie historyczne książki. - Siostry przechadzały się po olbrzymim obszarze, Anna
zadawała pytania, a Elsa chętnie na nie odpowiadała. Anna dowiedziała się, ile osób codziennie
konwersuje ten obszar, ile tu jest dokładnie książek, czy ile lat i jak to było budowane. Każda
informacja zaskoczyła Annę. Liczby były naprawdę wielkie. W pewnym momencie Elsa pochyliła
głowę lekko w lewo, by spojrzeć na swoją siostrę. Dostrzegła, że ta była zamyślona. Po chwili
zawahania spytała:
- O czym myślisz? - To wyrwało Annę z zamyślenia.
- Och! Emmm... o niczym. Tak, zupełnie o niczym. - Elsa przewróciła oczyma.
- Nie wygłupiaj się! Przecież widzę, że nad czymś się głęboko zastanawiałaś, księżniczko. - Anna
westchnęła.
- Miałam taki pomysł, który tak bardzo chciałabym zrealizować...
- Słucham zatem
- ...ale obawiam się, że możesz to przyjąć nie tak, jak bym sobie tego życzyła...
- Oj, Anno, no już, mów! - Anna popatrzyła się na siostrę ze skrzywioną miną.
- ...po...poczytała byś mi? - Elsa miała właśnie wybuchnąć śmiechem. Nagle nachyliła się i zakryła
usta dłonią. Widać było, że się trzęsło w sposób, który był Annie dobrze znany.
- Wiedziałam, że mnie wyśmiejesz - powiedziała księżniczka z uśmiechem, kiedy Elsa wreszcie
popatrzyła się na nią. - Przepraszam, po prostu przypomniałam sobie, gdy byłyśmy małe... - Anna
poczuła chłodne dłonie swojej siostry na swoich. Nigdy nie wiedziała, jak działa jej magia - zawsze,
kiedy Elsa miała z nią kontakt jej chłód był dziwnie... ciepły. Przyjemny, chłodny... ale zarazem ciepły.
Nie wiedziała, jak to działa... ale... czy to w ogóle było możliwe do rozgryzienia? Na twarzy Elsy pojawił
się najcieplejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała Anna.
- Oczywiście, że ci poczytam, siostrzyczko - Anna uśmiechnęła się również. Elsa puściła jej dłonie i
spojrzała się na półki. - Jak ciebie znam, to zapewne wybierzesz jakąś bajkę, którą czytałam ci w
dzieciństwie - Elsa znów odrwróciła wzrok w stonę Anny, która się zarumieniła. Faktycznie, miała to
samo na myśli.
- Zbyt... zbyt dobrze mnie znasz, jak na pół roku - Elsa zachichotała ponownie. Po wyborze książki
przez Annę, obie poszły do salonu. Był tam kominek, ciepła i przyjamna atmosfera, miękka sofa oraz
stolik. Oczywiście zaopatrzenie - czyli w tym przypadku czekolada - było przygotowane na każdą
ewentualność. Mimo, że Anna planowała spędzić resztę dnia na czytania lektur informacyjnych -
zupełnie o tym zapomniała. Elsa nie chciała psuć tej pięknej atmosfery, więc również nic nie mówiła.
A Anna siedziała obok niej wsłuchując się w jej słowa. I tak do wieczora. Siostry rozdzieliły się przy
wejściu do swoich komnat, każda weszła do swojego pokoju.
Annie tej nocy nie chciało się spać. Jej myśli cały czas zajmowała niesamowita biblioteka.
Przewracała się z boku na bok próbując o tym nie myśleć, ale... wiadomo, jak to jest. Nim bardziej
próbuje się o czymś nie myśleć, tym bardziej ta rzecz zaczyna się dawać we znaki. Anna leżała na
boku w kompletnej ciemności z otwartymi szeroko oczyma. W końcu przegryzła wargę, zapaliła
świeczkę, wstała i poszła do biblioteki. Nie wiedziała, skąd ta nagła fascynacja. Ale wiedziała, że jest
bardzo silna. Dotarła do biblioteki. Przez wielkie okna zamontowane na suficie nie wpadało dużo
światła, ale ta ilość plus światło ze świeczki wystarczyły na bezpieczne podróżowanie. Anna
pomyślała, że skoro już tu jest, to mogłaby poczytać. Pomyślała, że poczyta, to co Elsa, ale akurat
była w sektorze, który ją zaciekawił. Był to dział, gdzie znajdowały się książki z rozważaniami i
różnymi teoriami rozmaitych filozofów. Anna wytężyła swoje gałki oczne i zauważyła prawdopodobnie
największą książkę, jaka była w bibliotece. Całe szczęście, że nie była na dużej wysokości, bo Anna
nie poradziłaby sobie z takim ciężarem. Po kilku minutach mordęgi wreszcie udało jej się położyć ją
na stole. Otworzyła pierwszą stronę i zobaczyła, że ta książka jest po grecku. I odetchnęła z ulgą.
Jedyny języki, jakie znała, to ojczysty, brytyjski oraz grecki. Zaczęła czytać. Nie wszystko rozumiała,
gdyż były tam terminy, o których w życiu nie słyszała. W każdym razie i bez tego książka była
interesująca. Był tam nawet rozdział o zaklęciach. Anna oczywiście, myślała, że to tylko bujdy... ale
wolała nie ryzykować. Jej siostra posiadała magiczne moce, więc po co ryzykować... prawda?
Ciekawość ją zżerała... ale wiedziała, że to źle. Nagle usłyszała, jak drzwi się otwierają. Z ponad 20
metrów ujrzała świtło świeczki, a w nim stała Elsa. Miała prosty, lodowy, błękitny szlafrok. Jej włosy
przypominały teraz makaron spaghetti, wielki warkocz zniknął. Elsa ruszyła w stronę Anny półbiegem,
pólchodem, a ta wstała, kiedy siotra stanęła przy biurku.
- Tak, myślałam, że tu będziesz - powiedziała Elsa. - Szukałam cię w kuchni, w magazynie, w
ogrodach... i nie mogłam znaleźć. Nie strasz mnie tak, dobrze? - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Oj, czego się boisz, Elso! Strażnicy mają tu wartę przez całą noc! Nic by mi się nie stało -
uśmiechnęła się.
- Dobrze, możemy już wracać do naszych pokoi? - Anna przez chwilę zastanowiła się, czy podzielić
się z siostrą swoją ciekawością. Choć znała jej odpowiedź, postanowiła jej wszystko powiedzieć.
Jednak nie zdążyła. Już po pierwszym zdaniu Elsa wiedziała, o co chodzi.
- Nie - Powiedziała przerywając Annie - przykro mi, ale nie... to mogą być niebezpieczne zaklęcia...
- Ale Elso! One zostały zapisane przez genialnego greckiego filozofa! I obok niebezpiecznych zaklęć
są ostrzeżenia, więc obok tych normalnych ich nie ma, prawda?
- A co jeśli się pomylił w zapisaniu? Jeśli chcesz wywyołać lekkie zaklęcie, a okaże się, że formuła
została źle zapisana? Co jeśli pominął on opisy i ostrzeżenia? On napisał całą tą książkę bez niczyjej
pomocy! Niemożliwe, by mógł dopracować tysiące stron tekstu! - Anna westchnęła.
- No wiem, wiem... - powiedziała siadając na krześle ze smutną miną. Po chwili Elsa usiadła obok.
- Rozumiesz, prawda? - Spytała się starsza siostra.
- Rozumiem, rozumiem... ale magia to taka ciekawa rzecz! Sama jesteś tego przykładem! Źle
zapisane zaklęcie na pewno trafia się tu raz na milion! Albo w ogóle!
- A co jeśli akurat teraz się trafi?
- No... to by było nieprzyjemne...
- No co ty nie powiesz? - powiedziała Elsa z uśmiechem. - To co, wracamy?
- Oj, tylko jedno zaklęcie! Możemy odkryć coś, czego nikt wcześniej nie odkrył! Są bardzo pomocne!
Gdyby wykorzystało je się w królestwie... mialibyśmy sielankę!
- Och, chcesz powiedzieć, że aktualnie jej nie mamy?
- Cóż... my tak, ale nie wszyscy mieszkańcy Arendelle... - powiedziała patrząc się na stronę. 'Te
zaklęcie nie może być takie...' - powiedział uśmiechając się. Faktycznie, nie brzmiało one jakoś
złowrogo. Elsa była aktualnie zagłębiona w swoich myślach. Anna pomyślała, że mogłaby jej zrobić
niespodziankę... nie wiedziała jak, ale była przekonana, że te zaklęcie nie jest jakieś strzaszne.
Oczywiście taka niespodzianka by ją trochę przeraziła... ale jeśli to by wyszło, co by się stało? Świat
od razu byłby lepszy! Elsa akurat popatrzyła się w stronę drzwi. Na twarzy Anny pojawił się figlarny
uśmiech, rozłożyła ręce, wykonała dane ruchy i zaczęła mówić zaklęcie wtedy właśnie Elsa spojrzała
na nią z przerażeniem.
- Anno!!! - Krzyk był tak głośny, że Anna z zaskoczenia źle wypowiedziała słowa. Elsa przez chwilę z
przerażeniem się na nią patrzyła, zaś Anna stała w bezruchu. Nagle totalną ciszę przerwało dziwne
światło. Wszystko dookoła zniknęło, wszystko ogarnęła ciemność. Siostry widziały tylko siebie
nawzajem. Ze strachu nie wiedziały, co mają zrobić. W końcu usłyszały jakieś dźwięki i ziemia pod
nimi znów zaczęła się formować. Spadły. Okazało się, że były w zupełnie innym miejscu...
Oczy były obolałe. Kiedy w końcu siostry odważyły się je otworzyć zakręciło im się w głowie. Oczy po
kilku dłuższych chwilach zaadaptowały się z otaczającym światem. Siostry spojrazły na sibie z
przerażeniem. Żadna nic nie mówiła. Elsa podniosła się, a następnie pomogła Annie. Rozejrzały się -
były w jakiejś ciemnej alejce. Nie była ona przyjemna. Otaczający świat był... dziwny. Jakby zupełnie
inny wymiar. Sprawiał wrażenie bardziej szczegółowego, ale i zarazem bardziej brzydkiego. Było
strasznie, ale naprawdę strasznie ciemno. Siostry mogły tylko zobaczyć ściany alejki. Mgła była tak
gęsta, że już 10 metrów od punktu widzenia nie można było zobaczyć nic. Dookoła pachniało obcym,
duszącym i obrzydliwym zapachem.
- Elso... gdzie... gdzie my jesteśmy? - Spytała cichutko Anna.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała Elsa. Obie ledwo mówiły w takiej atmosferze. Mimo strachu, jaki im
towarzyszył powoli ruszyły dalej. Nie mogli tu przecież zostać. Po chwili zauważyli skrzyżowanie
kolejnej alejki. Wyjrzeli za ścianę po lewej stronie. Stało tam coś przypominającego wóz. Ale nie miało
drewnianych kół, tylko... czarną obwódkę i biały środek. Był również dach. Siostry jednak postanowiły
iść dalej omijając tą dziwną rzecz. Mgła zaczęła powoli znikać, a alejka powoli rozszerzać. Zapachy
wydawały się coraz mniej drażniące, a oczy przestawały boleć. Zagle z mgły wyjawiły się metalowe
schody idące w górę. Przed tym jeszcze pojawiły się okna.
- To... coś... coś w stylu zamku...? - Anna spytała. Elsa przełknęła ślinę.
- Nie wiem, co to jest... ale chodźmy wyżej. Może tam ktoś będzie. Nie wiedziały, jak długa jest ta
alejka... ale w krótce były w stanie się założyć, że schody były dłuższe. Siostry były zmęczone, ale
nadal nic do siebie nie mówiły. W końcu Anna się odezwała, tym raziej głośniej.
- Elso, przeszłyśmy już jakieś 10 pięter! A mgła ciągle się trzyma! Nie powinniś... - I tu przerwała
zauważając koniec schodów.
- Chodź, Anno. I proszę cię, ciszej. - Anna zaczęła wchodzić w górę. 'To moja wina... i znowu z
powodu mojej ciekawości wpadłyśmy w tarapaty... '. Na szczycie jednak nie było żadnych drzwi. Było
za to jedyne, niezasłonięte okno. I dodatkowo ze środka emanowało ciepłe światło. Siostry ostrożnie
spojrzały się przez okno. Byli tam ludzie, ale... nie tacy ludzie, jakich one znały. I po raz kolejny
wydawało się, że ich twarzy i cała skóra były bardziej szczegółowe... ale zarazem brzydsze. Anna
uroniła łzę.
- To moja wina... - powiedziała wyrywając Elsę z zamyślnienia. Cichutko szlochała.
- Gdybym... gdybym nie była taka ciekawska... i porywcza... nie... nie byłoby nas tutaj... - Elsa
popatrzyła na siostę z współczuciem.
- Jeśli naprawdę siebie obwiniasz... to jest również moja wina. Gdybym nie przeszkodziła ci w
wymawianiu zaklęcia... zrobiłabyś wszystko poprawnie... - obie kobiety rezygnująco usiadły na
schodach opierając się o ścianę. Nagle usłyszały one chwytliwą melodię.
- Mam tę moc... mam tę moc! - była ona śpiewana przez cieniutki głosik. Anna lekko się uśmiechnęła,
zaś Elsie serce zaczęło bić szybciej. 'Przecież... czy to...' - słowa i rytm były IDENTYCZNE jak te, z
którymi śpiewała na Lodowym Wierchu. Z wrażenia szczęka jej opadła, oczy rozszerzyły i zasłoniła
sobie usta dłonią. Spojrzała na Annę, która teraz spoglądała za okno. Nie wiedziała, co to był na
gramofon... ale na pewno bardzo dobry, dźwięk był taki czysty... na twarzy Anny można było dostrzec
lekki uśmiech. Odwróciła się do Elsy i nieśmiało powiedziała:
- Chwytliwa melodia... prawda? - Elsa nic nie powiedziała. Śpiew nadal pozostawała za oknem.
Popatrzyła się przez nie ostrożnie i zobaczyło dziecko z nausznikami oraz dziwną, czarną rzeczą
przy ustach. Patrzyły się przez chwilę, a potem dziecko wybiegło z pokoju na wiadomość o tym, że
już są zrobione "frytki". Elsa cały czas nie mogła uwierzyć - czy to jakiś zwykłe dziecko znało tekst
piosenki, którą Elsa wymyśliła reagując na impuls? I melodia... była dokładnie taka sama, jak w jej
głowie... jak to mogło się stać? Przecież tam, na górze nikogo z nią nie było... Po chwili do pokoju
weszło kolejne dziecko. Tym razem usiadło ono przed wielkim oknem, które zostało powieszone na
ścianie. Dziecko wzięło do ręki jakiś przedmiot, na którym były bardzo małe przyciski. Nacisnęło
jeden. Nagle okienko ożyło. Elsa i Anna się przestraszyły, ale nie ściągały z niego wzroku. Pojawił się
tam wielki napis "USB". Po chwili zniknął. Na górze pojawił się napis "Foldery", a pod nimi była tabelka
z mniejszymi napisami, które one nie mogły rozczytać. Po chwili przyciskania przycisków okienko
stało się czarne. 'Co to za magia?!' - pomyślały siostry. Nagle ekran zaczął się rozjaśniać. Tło stało
się mocno niebieskie, a na środku pojawił się błyszczący napis "Kraina lodu" Po tym ekran znów
ściemniał i pojawiła się góra. Siostry tym razem zdziwiły się mocno. To był Lodowy Wierch - od razu
poznały. Z innego gramofonu zaczęła grać muzyka, którą Elsa od razu poznała. I to ją przeraziło
jeszcze bardziej. Okienko zaczęło coraz bardziej przybliżać się do osoby, która wydawała się coraz
bardziej wyraźna. Nagle zaczęła śpiewać. Siostrą serca bije teraz bardzo szybko, jak uświadomiły
sobie, kogo to głos... a zaraz potem czyja to twarz. Anna po chwili popatrzyła się na siostrę, która
miała oczy szeroko otwarte i usta zakryte dłonią. Po chwili wyrwała się łapiąc Annę za rękę i zaczęła
zbiegać ze schodów.
- Elso! Co to było?! Czy... zaraz, jak?!?!?!
- Nie wiem, Anno! To miejsce to jakiś koszmar! - Siostry zbiegły ze schodów i zaczęły biec wzdłuż
alejki najszybciej, jak się dało. Nie zdały sobie jednak sprawy z tego, że wracają do punktu wyjścia.
Przebiegły CAŁĄ alejkę i wylecieli przez bramę. Byli zbyt przestaszone, by uświadomić sobie, że
biegły do lasu w nocy oddalając się od miasta. Długo biegły, aż w końcu się zatrzymały, oddychając
szybko - żadna z nich w życiu się tak nie zmęczyła. Gdy się ocknęły uświadomiły sobie, gdzie są. I że
stracili z oczu miasto... były w środku lasu. Dookoła nie można było usłyszeć nic. Nagle usłyszały
kroki jakiegoś wilka przechodzącego obok. Zauważył siostry i przez chwilę papatrzył się na nie. Elsa
ciągle była w szoku, więc postąpiła pochopnie. Myśląc, że wilk chce je zaatakować wystrzeliła lodową
strzałę w jego stronę. Zwierzę upadło z bólu, kiedy noga jego noga została przebita. I wtedy się
zaczęło. Nagle z krzaków wybiegły inne osobniki i zaczęły szarżować. Elsa nie potrafiła ochronić się
przed taką ilością zwierząt! I nagle usłyszały straszliwy warkot. Był to na pewno jakiś zwierz... ale
wnioskując po głosie NAJSTRASZNIEJSZY na świecie. Wilki się przestraszyły i zwiały. Elsa i Anna
schowały się za drzewem, kiedy to na drodze leśej pojawił się dziwne światło. Ryk nagle zaczął się
dusić i zupełnie znikł... ale dobiegał dokładnie z tego samego miejsca, co źródło światła. Jednak
światło nie zgasło. Siostry ostrożnie wyjrzały za drzewo. Zobaczyły, że źródłem światła był jakiś
dziwny przedmiot. Przypominał on ten, który zobaczyli na samym początku na skrzyżowaniu alejek.
Jednak ten sprawiał wrażenie masywnego. Miał wielkie koła, czarna obwódka była tym razem kilka
razy grubsza. Na przedzie był napis "Hammer". Nagle część tego wozu się otworzyła. TO były tak
jakby drzwi prowadzące do środka. Wyszedł z nich mężczyzna. Wedawał się umięśniony. Miał
zielone barwy - były to plamy przelewające się miedzy sobą. Jasonozielony, normalny,
ciemnozielony... ale tylko zielony! Miał też na sobie mały kapelusz. Nosił okulary... jednak różniły się
one od tych znanym siostrą - zamiast szkieł miały czarny materiał. Mężczyzna trzymał coś w rodzaju
muszkietu... jednak ten był lśniący, wydawał się bardziej dopracowany, nowocześniejszy, a przede
wszystkim był większy. Kobiety spojrzały się na jego pas - były tam narzędzia. Buty sprawiały
wrażenie ciężkich, ale trwałych. Było tak cicho, że można było usłyszeć każdy dźwięk wydawany
przez jego buty z ziemią. Mężczyzna rozglądał się. Natępnie jedną ręką odczepił dziwne, czarne
pudełko. Nacisnął przycisk z boku i powiedział.
- Przy dróżce nr. 3 czysto. Wygląda na to, że dziś nikt się nie zgubił...
- Zgubił?! - Powiedziały cichutko kobiety, pewne, że mężczyzna nie usłyszał, przecież nie mógł mieć
aż takiego słuchu! Myliły się...
Mężczyzna wziął okrągły przedmiot z jego pasa i skierował w stronę drzewa, za którym był siostry -
teraz już się nie rozglądały, bały się, że może go ktoś zauważyć. Nagle z tego przedmiotu zaczęło
wydobywać się światło.
- Jest tam kto? - powiedział na tyle głośno, że siostry to usłyszały. - Chyba nikt nie chce tu zostać,
podczas, gdy zwierzęta nocą są pobudzone? - mówił - Na pewno nikogo tu nie ma? - Elsa przełknęła
ślinę i spojrzała na Annę.
- To może być nasz ratunek, Anno... - nie czekając na reakcję Anny Elsa wyskoczyła zza drzewa
pociągając ją za sobą. - Może nam pan pomóc? Proszę! - Mężczyzna zachował swoją spokojną
twarz. Ułożył usta w dzióbek, ale ciągle nie ukazywał swoich prawdziwych emocji. 'Co do...' - myślał.
Nagle przypomniał mu się film, który oglądał niedawno w kinie. Film miał tytuł "Kraina lodu". Te koibety
były IDENTYCZNE, jak w tym filmie - nawet głos był taki sam. Na samym początku zdziwił go ten
prosty i piękny wygląd, te strasznie duże oczy... ale potem sobie przypomniał kto to jest. Czując się
niezręcznie, postanowił po prostu powiedzieć:
- Do auta.
- Co?! - SPytały się siostry - Czyli... do tego z napisem "Hammer"?
- Tak, do tego - powiedział otwierając tylne drzwi. Siostry się zawahały, ale weszły. W środku było...
przyjemnie. Z garmofonu po przedniej stronie grała relaksująca muzyczka. W tym "aucie" były miękkie
i wygodne siedzenia, przyjemna atmosfera i... wszystko wydawało się luksusowe. Na przednim,
prawym siedzeniu znajdowała się duża skrzynka. 'Pewnie z narzędziami' - pomyślały. Mężczyzna
wszedł do auta, złapał za kluczyk i pociągnął. Ryk rozległ się z nowu. Siostry krzyknęły i przytuliły się.
- Nie ma się czego bać, naprawdę! - powiedział. Zamknął drzwi i nagle ryk został mocno stłumiony -
tak, że prawie nie było go słychać, już muzyczka z gramofonu była głośniejsza. Nagle auto ruszyło.
Siostry się trochę przestraszyły, ale potem zrelaksowały - atmosfera panująca w aucie tylko im
pomogła. Bały się zapytać mężczyznę. Po kilku minutach auto zjechało na równiejszą, szarą ziemię i
przyśpieszyło. Prędkość była zdecydowanie większa niż w przypadku lokomotywy.
- Gdzie... gdzie pan nas wiezie? - spytała się w końcu Elsa. Po kilku sekundach mężczyzna
odpowiedział.
- Zabieram was do swojego domu. Nie mam innego wyboru - odpowiedział.
- Dzię... dziękujemy panu za... za uratowanie nas. - wyjąkała Anna. W lusterku powieszonym na
suficie można było zauważyć lekko uśmiechniętą twarz kierowcy. Ciekawe było to, jak się tym
pojazdem sterowało. Skręcało się kółkiem, które było przymocowane do auta. Reszta nie była dla nich
wiadoma, ale widziały, że mężczyzna pracuje nogami oraz czasami zmienia pozycję gałki, która była
po jego prawej stronie. Po 15 minutach jazdy auto zatrzymało się przed daomem. Był to mały budynek
z kilkoma małymi oknami. Bardzo skromny. Cała trójka weszła do domu. Mężczyzna zamknął drzwi
na klucz i westchnął. Było ciemno... ale jednym kliknięciem przycisku na ścienie sprawił, że żyrandol
zapalił się sam z siebie! Mężczyzna podszedł do szafy i zaczął ściągać swój strój.
- Kim... kim pan jest? - Spytała się Anna. Mężczyzna zdjął swó "roboczy" strój. Pod spodem miał
jasnozieloną koszulkę na krótki rękaw i spodenki 3/4. Założył wełniane kapcie i zdjął okulary -
przeczucia Elsy się potwierdziły - każdy tutaj mniał takie straszne mały oczy.
- Jestem Georg Wasserfall. Zajmuję się ochroną tego lasu. Każdej nocy patroluję dany obszar.
Czasem jest to trudne z powodu wielkości tego lasu i odległości obszaru, który mam patrolować. -
powiedział biorąc czystą szklankę soku i napił się. W tym domu wszystko było takie... ciepłe. Patrząc
na szklankę Anna porównywała do szklanek królewskich. Były one grubsze, cięższe i mnie
doparcowane. A ta szklanka... była prosta w budowie. Ten dom różnił się od tamtej alejki.
- Więc... panie Georg, tak? - powiedziała Elsa - Chciałabym pana poprosić o pomoc w powrocie do
naszego miasta. Miasto nazywa się... - zawahała się. Miała otworzyć usta, kiedy Georg westchnął.
- Zapewne chodzi wam o... jak to było? Arendelle - Siostry otworzyły oczy szeroko.
- Skąd... skąd pan wie?! - Mężczyzna spuścił głowę w dół i ułożył swoje usta w dzióbek.
- To... jest skomplikowane. Obiecuję, że wam to wyjaśnię. Ale jeśli mam wam pomóc, to musiscie mi
powiedzieć, jak się tu dostałyście. - Siostry nie miały innego wyjścia, jak się zgodzić. Usiadły wygodnie
na kanapie przed... właśnie, okienkiem. Te było mniejsze. Ale przypomniało Elsie o tym, co było w tym
większym oknie. Ona śwpiewająca tą piosenkę... To, co tam było...
- Dobrze, więc... słucham! - Elsa westchnęła. Razem z Anną opowiedzieli o księdze, o wszystkim co
się stało. Georg przez chwilkę się zastanowił, a potem podrapał się po brodzie. - Z waszego opisu
wynika, że może to być księga, którą niedawno znaleźli w okolicach lasu - powiedział. - Wczoraj w
wiadomościach pokazywali podobną. Powiedzieli, że dzisiaj powiedzą o niej więcej, jeśli się tylko
dowiedzą. - Georg spojrzał się na zegar - były 3 minuty po siódmej. Nacisnął przycisk na dziwnym
okienku i ono również ożyło. Siostry przełknęły ślinę, ale spojrzały się w okno.
- ...więc pozostaje powiedzieć "Taki mamy klimat". Charlotte Weselton. - Po chwili pjawił się napis
"Następny news", poważniejsza, chwilowa muzyczka i znów ta sama kobieta. - Znamy szczegóły
odnalezionej niedawno księgi w okolicach lasu północnego. - Pokazało się zdjęcie księgi. Była brudna i
zniszczona, ale siostry od razu ją rozpoznały. Anna rozprostowała nogi i wskazała na nią palcem.
- Tak, to ta! To ta księga!
- ...ale stety brakuje w księdze jednej kartki. Tak, stety, ponieważ zwykle w takich księgach nie ma
wielu stron. W tym przypadku nie ma tylko strony numer... 2351. - Siostry popatrzyły się na siebie.
Anna wyjęła nagle zza sukni kartkę. I była to strona nr. 2351. Na tej stronie opisne było zaklęcie, które
miało pomóc wszystkim... w niewiadomy sposób. W każdym razie, nie było tu napisane, jak dostać
się z powrotem do Arendelle.
- Czyli... wystarczy, że pójdziemy po tą księgę, znajdziemy odpowiednie zaklęcie i powrócimy do
Arendelle! - Georg wydawał się zmieszany. Nigdy nie wierzył w magię. Ale widząc 2 animowane
postacie, z czego jedna była w lodowej sukni... to było coś zupełnie innego...
- Nie... nie, to nie będzie takie proste. W muzeum nie można dotykać eksponatów. To ponad prawem.
- Znaczy się... - zaczęła Anna - ...będziemy musieli złamać prawo? - Georg dał sobie mentalnego
plaskacza - o czym on sobie myślał? Na serio chciał złamać prawo? Wplątał się w to ratując
dziewczyny... ale co miał innego zrobić? Przecież w końcu jest leśniczym, co nie? Jak miał się teraz
z tego wyplątać? Jedynym wyjściem wydawało mu się napad na muzeum... ale to przecież
niedorzeczne... z drugiej strony co by zrobił świat, gdyby się o nich dowiedział? Na samą myśl miał
totalną załamkę. Chodził tu i tam przez kilka minut, a siostry tylko się na niego patrzyły nie wiedząc,
czy coś powiedzieć, czy nie. W końcu westchnął i wziął do ręki telefon. Kiwnął głową trzymając
słuchawkę i słysząc sygnał. 'Co ja robię...' - wyszeptał. W końcu odezwał się profesjonalny głos z
telefonu:
- Halo? Tu Anton Hallfrid, administacja Arendelle. W czym mogę pomóc?
- To ja, Georg.
- HA HA! To ty! Co tam słychać? Zadzwoniłeś tak pogadać, czy masz jakąś spawę? - Georg przegryzł
wargę.
- Masz jeszcze te plany muzeum?
Ten wieczór był bardzo przyjemny. Anna i Elsa przyzwyczaiły się do tej pary oczu i do otoczenia.
Anges przygotował im ciepłą strawę myśliwską, która okazała się najlepszą rzeczą, jaką jadły
siostry... oprócz czekolady, oczywiście. Dziewczyny przez chwilę zapomniały o sytuacji w jakiej są i
postarały się zrelaskować. Niestety Anges musiał jutro też stać na warcie przez cały dzień, aż do
nocy. Dopiero za 2 dni rozpoczął się weekend, więc musiał wyjaśnić siostrom, jak posługiwać się
tym, co było w domu. Przez 3 godziny tłumaczył, co robi każde urządzenia. Anna przez ten czas
umierała z nudów, a Elsa się skupiła na tym, co mówił mężczyzna. Słuchała go uważnie i starała się
zapamiętać każdą czynność i ostrzeżenia. Przez 3 godziny opisywał działanie lodówki, kuchni oraz
wszystkiego, co się może przydać. Pominął obsługę takich rzeczy jak telewizor. Annie przez ten czas
wpadła do głowy taka myśl - mężczyzna był bardzo podobny do Kristoffa. Nie chodziło jej o wygląd,
ale o charakter. Z tym, że jego żywiołem był las. 'A co, jeśli to jest nasz pra, pra wnuk?' - W sumie
księżniczka myślała o tym, by mieć dziecko... ale pół roku znajomości z Kristoffem to jednak trochę
za mało... Anna dostała nauczkę od Hansa i przyrzekła sobie, że już nigdy nie postąpi w taki sposób.
Ale o temacie dziecka myślała już 4 miesiące, więc takie tematy były dla niej swobodne. Jedyną
przeszkodą była zależność tego świata. Przecież nawet po 1000 latach ewolucji człowiek nie zmienił
się tak dramatycznie... 'Zaraz, który w ogóle jest rok?!'
- Przepraszam, że przerwę... - powiedziała Anna - ...ale który jest teraz rok?
- Mamy rok 2014
- Och... a... który to miesiąc i dzień?
- Mamy teraz noc z 18 na 19 lipca.
- Dziękuję - powiedziała Anna i popatrzyła się na Elsę, która patrzyła się również na nią. Po chwili
odwróciła się do Angesa i dalej słuchała jego instrukcji. Księżniczka powróciła do swoich myśli - 'U
nas 18 grudnia... a tutaj 18 lipca...' - myślała. Było już dla niej jasne, że to nie jest przyszłość. W około
150 lat ludzie mieliby si tak zmienić? Przecież to niemożliwe... ale zaraz, przecież księga nie miała
kartki, którą wyjęła Anna. Księżniczka westchnęła. Wiedziała, że jest jakaś zależność pomiędzy tą
rzeczywistością a tamtą... ale chciałaby to zrozumieć.
W końcu Anges przestał tłumaczyć Elsie działanie urządzeń. 'Po 3 godzinach zrozumiała. Ale i tak
szybko jak na panienkę sprzed... nie wiem, 200 lat?' - uśmiechnął się do siebie - 'Jest samoukiem'. -
Chodźcie, pokażę wam wasze łóżka - rzeknął i wskazał na drzwi.
- Chodź, Anno - powiedziała Elsa biorąc ją za rękę i wyciągając z przyciągającej kanapy. Siostry
weszły do pokoju. Elsa zapaliła światło. Było tam 2 zadbane łóżka.
- To moja sypialnia - powiedział Anges trzymając się z tyłu. Elsa odwróciła się i spojrzała się na niego.
- A ty gdzie będziesz spał?
- Na kanapie. I tak ją polubiłem - powiedział szczerze.
- Dobrze, no to... jest tu jakaś łazienka, gdzie mogłybyśmy się wykąpać? - spytała Anna.
- Nie słuchałaś, prawda, księżniczko?
- Tutaj jest - Elsa wskazała na drzwi. Wszyscy byli wkrótce wykąpani i przygotowani do snu. Anges
miał teraz obszar do patrolowania blisko domu, dokładnie 2 kilometry od niego. Jak zwykle musiał
wstać o piątej... ale wyjątkowo nie musiał pracować do nocy. Wracał dosyć szybko, już o 16. Miał
czas, by wyporzyczyć z wypożyyczalni "Krainę lodu" i pokazać siostrom coś, co zmieni ich życie.
Rano siostry obudziły się. Łóżka były naprzeciw siebie. Elsa ziewnęła głośno, co obudziło Anną. Obie
na łóżku usiadły w tym samym czasie spoglądajc się na siebie.
- To nie był żeden sen... - powiedziała Elsa padając na łóżko. 'Wyjęła mi to z ust' - pomyślała
młodsza. Kiedy w końcu postanowiły spać, olśniło je piękno tego świata. W tym pokoju ono było
ogromne. WIdok był naprawdę piękny, nie to co nocą. Jeśli w nocy las był najstraszniejszą rzeczą, to
za dnia był najpiękniejszy. Siostry pierwszy raz od pojawienia się w tej rzeczywistości szeroko i
SZCZERZE się uśmiechnęły. Elsa ustała przed oknem, Anna po prawej stronie. Nagle księżniczka na
prawym ramieniu poczuła dłoń Elsy. Ale nie mogły tak stać w nieskończoność.
- To co, Elso... to co zwykle rano? - Elsa wzrok odwróciła do Anny.
- Dzisiaj będzie to wyglądać trochę inaczej... - następnie poszły do łazienki. Umyły zęby czymś, co
Elsa nazywała "pastą do zębów". Nie brzmiało to przyjemnie, ale ufała swojej siostrze. Po zrobieniu
wszystkiego siostry weszły do największego pokoju, gdzie po jednej stronie był telewizor, kanapa i
stół, a po drugiej aneks kuchenny. Elsa zrobiła śniadanie. Anna z zaciekawieniem i zdzwieniem
patrzyła, jak Elsa obsługuje ten sprzęt. Po zrobieniu śniadania siostry ostrożnie wzięły kęs do ust.
Uznały, że jedzenie jest dobre.
- Elso, nie mogę uwierzysz, jak szybko zrobiłaś te jedzenie... i do tego nie jest najgorsze. Szybko się
uczysz.
- Tak, bardzo szybko... 3 godziny praktyki... - powiedziała biorąc kolejny kęs. Anges powiedział, że las
jest bezpieczny w dzień. Anges pokazał im tereny, które nie są odwiedzane, więc mogły spokojnie się
przejść. Okazało się, że tutajsze lasy są bardzo, ale to naprawdę bardzo żywe. Nie rozpoznawały
żadnego ptaka, żadnego kwiata. Ale wszystko był piękne. 'Georg naprawdę o to dba' - myślały. Po
skończonym spacerze wróciły po krzyżówki, a następnie usiadły przy drzwie obok domu słuchając
śpiewu ptaków oraz rozwiązując je. Wydawało się, że nikogo prócz nich i śpiewających ptaków nie
było na tym świecie. Siostry umiały odowiedzieć na prawie wszystkie pytania... oczywiście prócz tych,
które pojawiły się w XX wieku - w takim wypadku nie rozwiązały oczywiście żadnego.
A Anges wracał już z patrolu. Nie było jeszcze siedemnastej, ale zaczynało się już ściemniać. W
końcu dotarł do domu. 'Dobrze, jeszcze stoi...' - pomyślał. Wszedł do domu i ujrzał, jak 2 siostry
odwracają się do niego siedząc na kanapie z długopisem w ręku i krzyżówką na stole.
- Widzę, że nie spalyłyście domu - powiedział.
- Elsa wszystkiego dopilnowała - powiedziała z dumą Anna. I wtedy zauważyły, że Anges coś trzyma
w ręku.
- Coś kupiłeś? - spytała się Elsa.
- Kupiłem... film. - powiedział. Siostry zamrugały.
- Słucham?
- Film. Słyszeliście kiedyś o tym? - Spytał sióstr. Obie z powagą kiwnęły głową. Georg westchnął.
- A o Disneyu? - siostry spojrzały się ślepo za Georga. Miały dziwne uczucie. Nigdy nie słyszały tego
słowa, ale... wydawało im się znajome...
Tak więc mężczyzna opowiadział im o znanej wytwórni filmowej oraz o tym, co to w ogóle jest film.
- Niesamowite! - skomentowała Anna. - Elsa, czy świat przez 150 lat wymyślił tyle wynalazków? - Zaś
królowa uśmiechnęła się lekko.
- Na to wygląda... ale - odwróciła się do Georga - ...jaki to ma związek z nami? Od samego początku
chciałam zadać to pytanie. Nie mów, że w takiej sytuacji będziesz oglądać film... - Anges zrobił sobie
porządek w głowie i pokazał kobietą pudełko. Kobiety po raz kolejny się zdziwiły. Na było tam zdjęcie
Anny, która teraz była w szoku, a Elsa mogłaby przysiądz, że jej serce podskoczyło do gardła. Był tam
Kristoff, Sven, Olaf oraz one.
- Znaczy... że my jesteśmy postaciami fikcyjnymi?!?!?! - spytała się królowa.
- Oczywiście, że nie! Gdybyście były, to was by tu nie było! Prawda? - Obie siotry przytaknęły
nerwowo przełykając ślinę. Zanim się zorientowały on włożył już płytę. Potem pokazał siostrom pilota.
- Jeśli któraś z was nie wytrzyma, to naciśnijcie ten przycisk - wskazał na odwrócony o 90 stopni znak
"równa się", po czym wyszedł bez słowa. Siostry popatrzyły się na siebie ze strachem w oczach.
Następnie usłyszały dźwięki i obraz powoli się rozjaśnił. Pojawił się wielki zamek, a potem napis
"Disney".
Georg nie miał co robić. Przez 3 godziny zajmował czas na dworze chodząc dookoła. Jego dom był
jedynym, jasnym puktem na mapie w promieniu 5 kilometrów. Prawdziwe światełko w tunelu. Po
chwili popatrzył się na swój zegarek kieszonkowy - film powienien się skończyć półtorej godziny
temu... faktycznie musiało to przytłoczyć siostry. W końcu usłyszał, jak skrzypiące drzwi się otwierają.
Siostry spokojnie wyszły i doszły do mężczyzny. Gdy uniosły głowy widać było, że obie miały
czerwone oczy. 'Płakały. Płakały. I to dosyć mocno. I długo'
- Przepraszam... może nie powinienem wam tego pokazywać..." - Elsa zamknęła oczy ciągle mając
powieki uniesione. Podniosła rękę wykonując królewskie gest i wzięła głęboki oddech.
- Nie... nie masz za co przepraszać - powiedziała otwierając delikatnie oczy i kierując jej obolałe gałki
w stronę jego. - Jest wiele powodów, dla których chciałybyśmy uniknąć obejrzenia tego... - cały czas
głos się załamywał - ...ale... wiemy, jak dużo rzeczy, które mieliśmy za prywatne ludzie teraz o nas
wiedzą... - Nagle cała trójka usłyszała dźwięk pochodzący z kieszenie kurtki Georga. On westchnął.
- Przepraszam na chwilę. - Odebrał telefon.
- Hej, to znów ja, Anton. Mam te całe plany. I tak, masz rację, to najgłupsze muzeum, jakie widziałem.
Rzeczywiście wyłączają kamery, gdy wypuszczając strażników na przejścia. Przecież to bez sensu.
Wystarczy zwykły koleś, który go obezwładni...
- Dzięki, Anton. Naprawdę.
- Mam tylko takie pytanie... po co ci te informacje. - Georg spojrzał się na siostry.
- Niedługo się dowiesz. - rzekł tajemniczo i się rozłączył.
- Poc o to robisz... - spytała się ELsa.
- Co? Co robię?
- To - odpowiedziała - Naprawdę dla dwóch animowanych kobiet, które mogą być fikcyjne i są
nienormalne... jesteś w stanie złamać prawo? - Georg nie odpowiedział. Sam zastanawiał się, czemu
to robi. Nie umiał sprecyzować odpowiedzi. Po prostu miał... przeczucie. Po kilku minutach ciszy
Anna odezwała się:
- My... my z Elsą pójdziemy już spać - Georg jeszcze przez chwilę popatrzył się na las. Potem wrócił
do domu. Otworzył drzwi do sypialni - siostry spały teraz w jednym łóżku. Co nie było dla niego dziwne
po tym, czego się dowiedziały. Nie wykąpały się, nie przebrały się nawet. Poszły od razu spać.
Mężczyzna wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wykąpał się, umył zęby, przebrał, rozłożył kanapę i
poszedł spać. Tym razem zasnął szybko.
Obudzili się rano. Siostry o ósmej, a Georg o szóstej. Przygotował się na ten napad. Ciągle nie mógł
uwierzyć, bo najlepszego wyprawia... ale w głębi serca czuł, że robi dobrze. Przed dziewiątą ruszyli w
stronę miasta. Elsa i Anna pod wielkimi kapturami. Georg również zadbał o kamuflaż. Wsmarował się
cały jakimś dziwnym barwinkiem, założył ciemne okulary, rękawiczki oraz sporą, sztuczną brodę.
Akurat do muzeum weszli przez dziesiątą czyli wtedy, kiedy to część była otwarta, ale zarazem
wtedy, gdy część, w której była księga była zamknięta. Gdy dotarli do miejsca, gdzie było przejście do
tej strefy... okazało się, że była ona istnym polem walki. Dziennikarze próbowali przedrzeć się przez
ochronę, która ledwo sobie radziła - małe muzeum na obrzerzach miasta nie było przygotowane na
tak wielką falę zainteresowanych tą właśnie książką. Georg jednak rozegrał to umiejętnie.
Wykorzystując słabe punkty i punkt widzenia strażników przeszedł przez nich z łatwością razem z
siostrami.
- Ej, zaraz! A oni to mogą przejść?! - wrzesczeli dziennikarze. Jednak ochrona była zbyt zajęta
izolowaniem ich od tej części muzeum, poza tym sądziła, że chodziło im tylko o odwrócenie uwagi. W
końcu cała trójka była przy gablocie z eksponatem.
- Okej, Elso, teraz twoja kolej - powiedział mężczyzna. Elsa położyła swoją rękę na ścianie gabloty.
Nagle pojawiły się pęknięcia wypełnione przez lód, który formował okrąg. W tym samym czasie Georg
wyjął przyssawki i przyssał okrąg. Gdy wszystko się udało, Elsa roztopiła lód, a Georg wyjął ciężki
kawałek szkła. Szybko otworzył książkę i zobaczył spis treści. Rozdział, który go interesował miał na
sczęście tylko 300 stron. I były to ostatnie kartki. Otworzył księgę na stronie 4063 i wyciągnął ogromny
tasak. Po kilkunastu mocnych uderzeniach ponad 300 stron oddzieliło się od reszty. Georg szybko
włożył je do torby i wszyscy zaczęli uciekać jeszcze głębiej. Nagle znaleźli się przed drzwiami
ewkuacyjnymi. Georg rozbił szybkę obok, za którą był kluczyk, po czym otworzył drzwi - było to tylne
wyjście i prowadziło PROSTO do lasu, co z kolei nie było dobrym wyjściem podczas pożaru... ale to
szczegół...
Po kilku minutach wszyscy byli zmęczeni na wzgórzu. Kiedy odsapnęli Georg usłyszał jego zegarek
kieszonkowy - wybiła 10:00. Jego zegarek był idealnie zsynhronizowany z godzinami atwarcia.
Jednym słowem właśnie wszyscy się dowiedziali, że część księgi została skradziona. Georg
westchnął. Znał ten las jak własną kieszeń, podszedł do pobliskiego strumyka. Sztuczną brodę i
okulary schował do torby, a barwnik zmył ze swojej twarzy. Następnie bez słowa ruszył powoli do
swojego domunie patrząc na siostry. One zaś poszły za nim. Po kilku minutach Elsa spytała:
- Trudno ci z tym , prawda? - Mężczyzna przez kilka sekund zachowywywał się, jakby nie usłyszał.
- TAK - chciałbyć szczery. Po tym Elsa westchnęła.
- Przepraszamy, że cię w to wplątałyśmy... dla nas to też ciężkie... ale nie aż tak bardzo, jak dla
ciebie, prawda?
- Może jak oddam tą księgę bez rzucania się w oczy to przestanie mnie to dręczyć.
Wędrówka była bardzo, ale to bardzo długa... słowami Anny. Dla niej kilka kilometrów to była mordęga
dla jej nóg. W końcu jednak to się skończyło - cała trójka dotarła do domu. Niestety, po sprawdzeniu
księgi okazało się, że przez te lata pod ziemią napisy stały się bardzo niewyraźne. Georg nie miał
innego wyboru, jak zatrudnić kogoś "na czarno" - tak też zrobił. Siostry trochę się załamały, że nie
wrócą do domu tak szybko, jak się spodziewały. Ale były zadowolone, że wkrótce to będzie możliwe.
Siostry siedziały w jego pokoju, podczas gdy Georg czekał na owego mężczyznę. W końcu do jego
domu wszedł fachowiec gasząc papierosa. Nosił czarne binkle, czarną kurtkę oraz ciemne spodnie.
Oprócz tego przyniósł całą torbę narzędzi. Przez pół godziny badał księgę, a potem westchnął.
- Ciężka sprawa... będę musiał to zabrać do swojej kryjówki i zobaczyć, co się da zrobić. Może to
potrwać do tygodnia, zanim znajdę ten fragment, który pana interesuje.
- Dobrze, bierz ją... - po czym wstał - ...ale jeśli zrobisz coś z nią, przez co nie będę miał do niej
dostępu... to jakoś cię znajdę... i...
- I co? - spytał się wstając - zabijesz mnie - po czym wybuchnął śmiechem - nie rozśmieszaj mnie -
zaczął pakować plik kartek do swojej torby z uśmieszkiem. Potem jego mina spoważniała. - nie
będzie pan musiał nic zrobić. Jestem fachowcem od 20 lat. I nigdy, PRZENIGDY nikogo nie zawidłem.
Nigdy nie ulotniłem się z towarem.
- Dlatego pana wybrałem... ale wolę być ostrożny. - powiedział. Po tym incydencie mężczyzna
wyszedł zapalając kolejnego papierosa. Gdy zamknął za sobą drzwi, siostry wyszły od razu.
- To... to nie był miły typ - powiedziała Anna.
- W rzeczy samej - powiedział Georg rzucając się na kanapę.
- Dać wam jakieś zajęcie? Potrzebujecie jakiejś pomocy?
- Nie... dziękujemy... raczej położymy się już spać. - Georg przewrócił oczyma, gdy siostry weszły do
swojego pokoju. Nie rozumiał, jak można iść tak wcześnie spać. Postanowił, że mimo, iż ma dzień
wolny, to pomoże leśnikowi na obszarze niedaleko. Poinformował o tym siostry, a następnie znikł na 3
godziny. Gdy wrócił, zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił zatrudniając tego faceta. Był on
bardzo znany. Ze swojej szczerości, efektywności i doświadczenia. Ludzie mu ufali. Ale czy aby na
pewno był na tyle szczery, by nie zwinąć się z takim cennym plikiem? - Całe jego myśli były tym
zajęte. Nieważne, czy to przy prysznicu, czy to przy oglądaniu telewizji, czy jeszcze przy innych
zajęciach. W końcu zrelaksował się i usnął.
Kolejny dzień był również bardzo, bardzo piękny. Wszystko dookoła sióstr wydawało się być takie
piękne i idealne... obie obudziły się z uśmiechem na ustach. Po kilku minutach weszły do kuchni,
gdzie Georg smażył naleśniki. Odwrócił się i zobaczył siotry siadające przy stole. Obie miały włosy
proste jak makaron... no może Anna miała trochę pokręcone.
- Musiałaś mnie tak wcześnie budzić? - spytała szeptem księżniczka w stronę Elsy. Georg to usłyszał
i jedna stona jego ust uniosła się ku górze.
- A co, tak dobrze ci się spało? - spytał się Georg nie zrywając oczu z naleśnika.
- HA! Zawsze dobrze śpię. Źle to się budzę - powiedziała rozciągając się po raz kolejny. - nawet, jeśli
siostra chce mi pokazać piękny widok zza okna. Elsa zakryła swoje usta dłonią i kiepsko stłumiła
chichot. Postanowili, że zjedzą na tarasie. Śniadanie odbyło się w miłej atmosferze... co nieco
zdziwiło Georga. Zresztą... nie tylko jego. Siotry również nie mogły zrozumieć, jak ten tak obcy świat i
wszystko dookoła może się im aż tak podobać.
- No dobrze, ja idę pomóc swojemu koledze w patrolowaniu. Widzimy się za kilka godzin. Mam
nadzieję, że nie spalicie mi domu.
- Bez obaw! Będę jej pilnowała - powiedziała Anna, po czym poczuła szturchnięcie na prawym
ramieniu.
- To do zobaczenia - powiedział, po czym machnął im ręką i pół-biegem pół-chodem dotarł do wozu,
po czym odjechał. Wóz było słychać przez kilkadziesiąt sekund, po czym został już tylko śpiew
ptaków i dźwięk filiżanki herbaty, którą Elsa położyła za stole. Siostry nie wiedziały, co mają dzisiaj
robić - wszystkie krzyżówki rozwiązały do południa.
- Może się przejdziemy? - spytała Elsa - Do wschodniej części lasu?
- Ten las to ta część, która nie jest odwiedzana, prawda? - spytała się Anna
- Dokładnie
- Ale... może tam ktoś przyjść, jak będzie chciał, prawda?
- Owszem, może, ale to bardzo mało prawdopodobne. Poza tym... zawsze możemy pobawić się w
chowanego - Mrugnęła porozumiewawczo. Po kilkunastu minutach byli już daleko na wschodzie. Gdy
zmęczyły się chodzeniem po lasach, usiadły na pieńku i zaczęły ponownie rozmawiać. Anna
opowiedziała siostrze o swoich przypuszczeniach i o tym, że chciała by mieć dziecko z Kristoffem.
Tak zainteresowały się rozmową, że nie usłyszały zbliżających się kroków. Gdy jednak to zrobiły, było
już za późno - przestraszyły się. Odwróciły się i ujrzały dziewczynkę. Coś około 8-10 lat. Na jej twarzy
było wielkie zaskoczenie. Następnie zaczęła skakać w miejscu. Była bardzie podekscytowana niż
Anna, kiedy pokazała Kristoffowi nowe sanie. Następnie dziewczynka podbiegła do nich i spytała
nieśmiało:
- Czy... czy wy jestećie... - siotry patrzyły się na dziewczynkę w bezruchu. - Tak! To wy! Mogę prosić
o autograf?! - zdjęła swój plecaczek, wyjęła zgniecioną kartkę papieru i dała ELsie długopis. Siostry
popatrzyły się na siebie. Następnie Elsa powiedziała cichutko:
- Chyba dziecie podobnie reagują tutaj na film, co ty na bajki... - powiedziała i zaśmiała się nerwowo.
Wyprostowała kartkę, przycisnęła do drzewa i podpisała się.
- Mogę... mogę od ciebie też? - Spytała się nieśmiało z szerokim uśmiechem, po czym przegryzła
wargi. Anna się zarumieniła... ale podpisała się. Dziewczynka schowała ją do plecaka do małej
kieszonki. Popatrzyła się na siostry, które nadal były zdenerwowane. I znowu nieśmiało zapytała:
- Czy... czy coś się... stało? - Elsa po kilku sekundach odpowiedziała:
- Nic, nic... - na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek. Potem dziewczynka zaczęła z entuzjazmem
opowiadać, jak to je lubi i jak często ogląda "Krainę lodu". Potem wyciągnęła z plecaka plik kartek.
- ...i jeszcze rysuje! Moja mama mówi, że bardzo ładnie! - siostry spojrzały się na kartki. Było tego
mnóstwo... i do tego na każdym była albo Anna, albo Elsa. Siostry patrzyły się na to z
niedowierzaniem. Nie dość, że każdy szczegół był dopracowany, to jeszcze przedstawiał siostry w
różnych sytuacjach, ale zawsze dobrych.
- Na... naprawdę tak bardzo nas lubisz?! - spytała Anna.
- TAK! - powiedziała dziewczynka podeskcytowana. - Ale nie tylko ja! Wszystkie moje koleżanki! I
niektórzy koledzy! - Zaczęła mówić, jak brat wyszukuje zdjęcia sióstr w czymś, co nazwała
"internetem". Mówiła, jak dużo ludzi je uwielbia, jak dużo ludzi zainspirowało się nimi i jak dużo
spędzają czasu na rysowaniu, pisaniu historii i innych rzeczy związanych z nimi. Kiedy przeglądały
rysunki dziewczynki zrobiło im się ciepło na sercu. Najczęściej były to rysunki, na których były tylko
one... ale były też np. takie, gdzie była Anna z Kristoffem. Na twarzach sióstr malował się coraz to
większy uśmiech. Nagle pokazała się kartka, która była zgięta na pół - czyli był to rysunek 2 razy
większy. Siostry rozłożyły ją. Ujrzały tam uśmiechniętą Annę, Elsę, Kristoffa, Olafa i Svena w jednym,
królewskim pokoju. Rysunek był znacznie lepiej dopracowany, niż reszta, bardziej wyraźny. Nigdy by
nie pomyślały, że mała dziewczynka może tak malować. Barwy były ciepłe, a uśmiechy - jeszcze
cieplejsze. Najcieplejsze, jakie można było sobie wyobrazić. Za nimi był wielki stół, a na nim potrwy
wigilijne. Elsa szlochnęła z wielkim uśmiechem na ustach, to samo potem zrobiła Anna przytulając się
do siostry. Chciały, by tak wyglądał ich wieczór wigilijny.
- Czemu płaczecie? - spytała się dziewczynka.
- To... to jest piękne - powiedziała załamanym głosem Elsa oddychając głęboko.
- Naprawdę?
- Oczywiście! - powiedziały tym razem razem, w oczach miały łzy szczęścia. Mimo, że wielką wadą
tego filmu było to, że ludzie tak dużo o nich wiedzą... to jednak poczuły się teraz wspierane.
- Prze... przepraszam - powiedziała Elsa szlochając mocniej i przytulacjąc siostrę. Dziewczynka
tylkopatrzyła się na nie niewiedząc, co ma zrobić. I nagle przypomniała sobie, że musi wracać szybko
do domu.
- Muszę już iść... jeśli chcecie, możecie to zatrzymać.
- Naprawdę?! - spytały się jej. Ona się uśmiechnęła i przytaknęła. Następnie spakowała wszystko,
zostawiając im ten rysunek. Potem pobiegła podskakując.
- YEEEEEEEY! Mama mi nie uwierzy!!! - krzyczała. Siostry zaś ciągle nie mogły uwierzyć...
Georg wieczorem powrócił do wojego domu. Była 21:00 i już zaczynało się porządniej ściemniać.
Wszedł do domu i zapalił światło. Delikatnie otworzył drzwi do swojej sypialnie. Zastał tam śpiące
siostry. Kiwnął głową i wyszedł. Zdjął swój strój roboczy i powiesił w szafie. Następnie przygotował
kanapę do snu i już miał się kąpać, kiedy usłyszał pukanie.
- Kto tam? - powiedział cicho. Tak, aby nie obudzić sióstr.
- To ja, Andreas Hakon. - Georg przewrócił oczyma.
- Czego chcesz? Jesteś tu, by się targować?
- Nie, nie o to chodzi. Już skończyłem robotę. - Georg uniósł powieki. Po tym otworzył fachowcowi
drzwi.
- Już? Tak szybko?
- Tak - powiedział, wyrzucając papierosa i wlatując bez zapytania do jego domu. Położył 2 pliki kartek -
jedne były z księgi, a drugie z jego dokumentacji. - Nigdy nie miałem tak mało pracy - powiedział z
uśmiechem zdejmując okulary. - Interesujący nas fragment był już na czwartej kartce. Naprawdę,
niesamowite szczęście. Tu ma pan dokumentacje - rzekł wskazując na plik jeszcze ciepłych od
laseru kartek. - Jeszcze lepiej, że udało mi się odczytać wszystko! - Georg wziął pliki w swoje ręcę.
- Wow... jestem pod wrażaniem. - powiedział wyjmując portfel. Westchnął. 'Chyba ten koleś będzie
skazany na mój chudy portfel...' - na ile się umawialiśmy? 2 tysiące? - Andreas podrapał się po głowie.
- Cóż... taka była początkowa cena... ale jak pan wie, staram się podchodzić do wszystkiego
sprawiedliwie. To sprawia, że mam taką dobrą opinię. Więc niech pan może zapłaci... - po chwili
odpowiedział - ...400. - Georg otworzył oczy szeroko.
- Po...poważnie? - odrzekł z niedowierzaniem. Andreas przewrócił oczyma.
- Za kogo mnie pan ma? To, że pracuję na czarno, nie oznacza, że jestem tym złym, chciwym itp. To
stereotypowy pogląd.
- Oczywiście... przepraszam - powiedział wręczając mężczyźnie banknoty. On je obejrzał i schował
do kieszni.
- Dziękuję. Miło się z panem robi interesy. - wyszedł z domu i odjechał wozem. Georg schował plik
kartek do szafki pod telewizorem. Potem poszedł do łazienki i wkrótce leżał na wygodnej kanapie
próbując zasnąć.
Następnego dnia poranek był równie piękny jak przez ostatni tydzień. Słońce oświetlało kwiaty i trawę,
na których można było zobaczyć rosę z nocnego kapuśniaczka. Siostry obudziły się przez to z
jeszcze większym zadowoleniem niż wczoraj. Poszły do łazienki oczywiście musząc przechodząc
przez główny pokój, gdzie leżał już od godziny obudzony Georg oglądając poranne wiadomości...
gdzie część była o nim.
- Dzieńdobry! - powiedziały siostry wychodząc z sypialni. Georg się odrwócił.
- Witam - powiedział z uśmiechem. - zróbcie to szybko. Chcę wam coś pokazać - rzekł, po czym
powrócił do oglądania telewizji. Pół godziny potem były gotowe. Georg otworzył szafkę i wyjął plik
kartek.
- Ale... zaraz... czy nie dałeś tego przypadkiem tamtemu facetowi, który miał to odczytać?
- Dałem - potwierdził wyjmując kolejny plik. - Ale już skończył. Siostry otworzyły swoje oczy szeroko.
- Znaczy... znaczy, że możemy wracać do domu?! Już teraz?!?!?! - spytały się z niedowierzaniem.
- W rzeczy samej - siostry wybuchły falą emocji. Anna nigdy nie widziała Elsy tak targanej emocjami. Była bardziej podekscytowana niż wtedy, gdy Anna usłyszała, że Elsa chce nadać Kristoffowi tytuł.
- Dziękuję! Dziękujemy z całego serca - mówiła Anna jednocześnie przytulając go ciepło i mocno.
- Oj! Nie tak blisko! - odparł żartobliwie Georg z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Po chwili Elsa również go przytuliła. Bardziej delikatniej, ale potem zwiększyła siły i również go ucisnęła. Gdy siostry już się uspokoiły, wzięły plik kartek i wyjęły tę stronę, gdzie akurat był interesujący je fragment. Siostry podziękowały mu ponownie - tym razem bardziej spokojnie i dopuszczając Georga do głosu.
- To co... zaczynamy? - spytał Elsa Anną, jej napięcie znów zaczęło rosnąć.
- Oczywiście! Ale... poczekaj chwilę... - Anna poleciał do sypialni. Sekundy później wróciła z rysunkiem małej dziewczynki, którą spotkały dzień wcześniej. Widząc to, Elsa uśmiechnęła się ciepło.
- To będzie naszą inspiracją... - wyszeptała. W końcu siostry mogły wrócić do domu! Elsa pewnie uniosła ręcę wykonując gesty opisane w na kartce. Jednocześnie wypowiedziała zaklęcie. Georg zobaczył nagle wydobywające się światło z ciał sióstr. Oślepiło go tak bardzo, że był zmuszony zamknąć oczy - nie usłyszał przy tym nic. Jego uszy nic nie zarejestronwały. Po chwili otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że sióstr już nie ma. Przez kilka minut tak stał w jednym miejscu. W końcu spojrzał się na plik kartek, który pochodził z księgi
"Przeczytasz?"
Deklaruje że przeczytam jutro (konkretniej w niedziele 17 sierpnia 2014 roku) ;).
"I jak skończysz swój udostępnisz?"
http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20120318033545/glee/images/d/d1/Nothing_to_do _here_by_rober_raik-d4cxltj.png
Takie zimne, pojedyncze "K" zupełnie w twoim stylu :P.
Wiesz, ukończenie mojej historii zajmie naprawdę długo. Nie dlatego że jest długa, tylko że u mnie proces tworzenia jest naprawdę długi :P. Więc jeżeli w ogóle udostępnię to za naprawdę długi czas. Obiecuje jednak, że jak coś, to cię poinformuje ;).
Pomysł może nie jest najbardziej oryginalny, ale według mnie opowiadanie zostało świetnie wykonane. Bardzo przyjemnie czyta się to co napisałeś.
Najbardziej podobała mi się ,,scena" czyli fragment z dziewczynką to było urocze.
Ja natomiast nie wiedzieć czemu uśmiechnąłem się do monitora, a na dodatek właśnie ten fragment zmusił mnie do tego, że wczoraj do 1.00 w nocy oglądałem Krainę Lodu.
Przekopaļem się przez to wielokrotnie i nie znalazłem jajka.
Enywej, oto świeżutka analiza w jeszcze ciepłym pdf-ie
https://docs.google.com/file/d/0B1qifKrzGWquUnNiWHMyQ1BXVEE/edit?usp=docslist_ap i
Najbardziej podobała mi się pierwsza połowa i końcówka opowiadania.
Dajcie znać, czy link działa