Analizując wyniki oglądalności "Kleru" warto zastanowić się, jak wygląda rentowność polskich produkcji filmowych. Bo koszty produkcji to nie wszystko. Dystrybucja to też nakłady na reklamę i przygotowanie odpowiedniej liczby kopi filmu. Wobec orientacyjnego kosztu ok. 5.000 pln za sztukę, staje się to znaczącym wydatkiem. Błędne prognozowanie liczby widzów i zawyżona ilość kopi mogą tylko powiększyć rozmiary niepowodzenia finansowego filmu. Niekoniecznie też nawet ogromna ilość widzów oznacza rentowność filmu. Przykładem jest choćby "Quo vadis", zajmujący 4 miejsce w rankingu filmów o premierach po 1989 r. 4 300 351 widzów przełożyło się na przychód w wysokości 69 045 592 pln, podczas gdy koszty produkcji wyniosły 76 140 000 pln (najwięcej w historii polskiego kina). Uwzględniając udział kin, czy koszty dystrybucji, jest to chyba największa wpadka finansowa. Za to "Ogniem i mieczem", lider rankingu po 1989 r. z 7 151 354 widzów, przyniósł przychód 105 089 363 pln, wobec kosztów produkcji ok. 24 mln pln. Na tym tle "Kler" z kosztami produkcji 10 412 770 pln to ubogi krewny. Jednak 5 150 740 widzów dało ok. 103 mln pln. Uwzględniając podatek VAT, opłatę na PISF i udział kina, do dystrybutora wpłynęła z tego ok. połowa. Ile dokładnie z tego dostanie producent filmu pewnie się nie dowiemy. Jednak nie zdziwię się, jeżeli końcowa rentowność inwestycji będzie jak 1:4.