PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=219084}

Kanibal z Rotenburga

Rohtenburg
2006
5,6 3,5 tys. ocen
5,6 10 1 3531
6,6 5 krytyków
Kanibal z Rotenburga
powrót do forum filmu Kanibal z Rotenburga

z punktu widzenia psychologicznego jest wysmienity, i ten ponury klimat...

ocenił(a) film na 10
kochamAndzie

Zgadzam się. Film ma ogromny przekaz i w wyjątkowo udany sposób przedstawione zostały w nim wszelkie psychologiczne niuanse związane z kanibalizmem i nie tylko. Bardzo mądry film i byłoby bardzo korzystnym by jak najwięcej osób go obejrzało jednak pod warunkiem, że są w stanie zdobyć się na refleksję - po prostu chcieć zrozumieć - być otwartym na przekaz. Niestety patrząc na komentarze jak i ocenę filmu mam wrażenie, że tradycyjnie mało kto jest skłonny lub/i zdolny do przemyśleń. Szczerze mówiąc smuci mnie to.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

[ MOŻLIWY SPOILER ]

Również się zgadzam, właśnie obejrzałam ten film drugi raz i muszę przyznać, że jest prawie doskonały, prawie, bo nie do końca mi się podobała ta Amerykanka jako narratorka.. Tzn. inaczej, jako narratorka mi się podobała, bo jej osoba pozwoliła na bardzo dobre przejścia między teraźniejszością a przeszłością oraz między poszczególnymi historiami, sprawiając jednocześnie, że wszystko było bardzo spójne.. Nie rozumiem jednak samej jej historii, a nawet jeśli rozumiem to jest ona dla mnie jakoś mało atrakcyjna, bo mamy dziewczynę, która pisze pracę, chce poznać, zrozumieć, ale co z tego wynika? Po obejrzeniu nagrania robi to co robi, w jakim celu? To zniszczenie go ma oznaczać, że tego się nie da zrozumieć? Czy że to jest tak złe i powiedzmy chore, że najlepiej by było, żeby cała historia odeszła w zapomnienie? Czy może że to, co próbowała zrozumieć, ją przerosło? Interpretacji tego czynu może być wiele, co jednak on oznacza dla samej tej Amerykanki i co wnosi do jej historii nie wiem i to jest ten minus..
Co mi się podoba w filmie mówić dokładnie nie będę, bo kilka osób na forum wymieniło jego zalety, na pewno warto podkreślić tą psychologię i klimat, nie wiem czy kiedykolwiek w ogóle widziałam film o tak mrocznym, ponurym, posępnym klimacie.. Do tego kreacja głównych bohaterów, nie wiem jacy byli/są naprawdę Meiwes i Brandes, ale w tym filmie ten ich spokój, opanowanie i uprzejmość jednak (szczególnie Olivera, nawet w chwili ‘morderstwa’) naprawdę robią wrażenie, sprawiają, że wszystko jest jeszcze bardziej wstrząsające.. Podoba mi się również, że właśnie twórcom filmu udało się stworzyć wstrząsającą końcówkę bez scen rodem z gore horroru.. Ocena 9 lub 10/10.

ocenił(a) film na 10
Venus_Vulgivaga

Według mnie ta dziewczyna niszczy kasetę ponieważ to ją przerosło, a samo jej wyobrażenie okazało się zupełnie inne niż rzeczywistość, co ją przeraziło. I podoba mi się właśnie takie ukazanie tej historii, ponieważ kiedy Amerykanka zaczyna się interesować tą historią wyobraża ją sobie jako całkowite spełnienie tych dwóch mężczyzn. Ma bardzo romantyczne i wyidealizowane spojrzenie. Bardzo bajkowe i naiwne. Postrzega ich jako idealnie dopasowanych - jeden chciał zjeść, drugi chciał zostać zjedzony. Nie widzi w tym morderstwa. Cały akt wydaje się niemal piękny. Do tego jeszcze kwestia wyzwolenia się, zadośćuczynienia u zjadanego - coś na kształt oczyszczenia duszy, którego nie mógł dostąpić w inny sposób. Dwóch ludzi niezrozumianych przez otoczenie, gnębionych przez wewnętrzne tęsknoty. Ludzi, którzy byli wprost dla siebie stworzeni i udało im się siebie odnaleźć. Normalnie bajka. I przez większość filmu, niemal cały, patrzymy na tą całą historię właśnie w ten sposób (przynajmniej podczas pierwszego seansu). Ta dziewczyna badając ten temat rozbudowuje sobie w głowie przekonanie, że było w tym coś pięknego i romantycznego. Wydaje jej się, że jest w stanie ich zrozumieć i że te pobudki kanibala są całkiem czyste i wręcz dobre. A potem nagle "trach!" - włącza kasetę i jej romantyczna wizja zderza się z rzeczywistością. Wszystko to przestaje się jawić jak cudowna duchowo miłosna przygoda. Kanibal jest po prostu emocjonalnie upośledzony. Nie widzi nic złego w zabijaniu i zjadaniu drugiej osoby, nie ma żadnych oporów. Tak jakby postrzegał wybiórczo - nie czuje empatii w stosunku do zabijanego, widzi w nim przede wszystkim mięso. Jest taki spokojny i zimny, co znakomicie ilustruje ten jakiś dziwny brak pewnych uczuć, postrzegania rzeczywistości w normalny sposób. Z kolei jedzony przez całe życie marzył o tym jak to będzie wspaniale, a kiedy wszystko się rozpoczyna po prostu cierpi. Rzeczywistość okazuje się brutalna, zboczona i zła. Nie ma śladu po bajkowości wyobrażenia. Pozostaje sam ból.

Tak to odbieram i właśnie dlatego podoba mi się, że zostało to ukazane z punktu widzenia tej dziewczyny, bo chyba wiele osób ma jakby odruch by widzieć w tej historii jakiś romantyzm, a zobaczenie rekonstrukcji takiego zdarzenia sprowadza nas na ziemię. Według mnie idealnie to pokazano.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Po zastanowieniu się stwierdzam (choć wyłożyłaś to wszystko tak wyraźnie i na tyle poparłaś argumentami, że zastanawiać się właściwie nie było nad czym), że Twój punkt widzenia jest jak najbardziej do przyjęcia i dziękuję za ten komentarz, bo dzięki niemu film zyskał w moich oczach jeszcze większą wartość.. Mam nadzieję, że komuś jeszcze się to przyda ;)

ocenił(a) film na 10
Venus_Vulgivaga

Bardzo mi miło, że mój wpis Ci się spodobał, zwłaszcza, że miałam wrażenie, że tak trochę kulawo mi poszło przekazanie tego o co mi chodziło. Mam wiele przemyśleń na temat tego filmu. Jest dla mnie ważny w tym sensie, że bardzo wzbogacił moje postrzeganie świata, zwrócił uwagę na pewne rzeczy, zbliżył do zrozumienia. A sięgnęłam po niego z ciekawości i po pierwszym sensie byłam pod takim wrażeniem, że nie byłam pewna czy jestem zadowolona, że go obejrzałam. Wstrząsnął mną dosyć. Spowodował jakąś zmianę w środku jak zawsze w takich przypadkach nieodwracalną i nie byłam pewna czy to dobrze. Czy nie zmienił mnie w jakiś zły sposób. Ale później to wszystko we mnie dojrzało i okazało się, że umożliwił mi lepsze zrozumieniu wielu rzeczy i wcale nic dobrego (ludzkiego) nie uszkodził. To bardzo dziwny film, bo nie jest wypełniony przemocą, scen drastycznych jest w nim naprawdę mało, jednak oddziaływuje bardzo silnie. Działa bezpośrednio na psychikę. Daje wgląd w psychikę każdego z bohaterów. Widz jakby się do nich mimowolnie podczepia i jednocześnie czuje i pogrążanie się w mrok/staczanie tej Amerykanki, i beznadziejność życia oraz chore spojrzenie kanibala, i w końcu także cierpienie psychiczne i fizyczne samej ofiary. Ten film niesie w sobie także poczucie pewnego niebezpieczeństwa występującego na co dzień, otaczającego nas. Ta realność tego i fakt, że to wszystko zaczyna się/rodzi i w dużym stopniu ma miejsce w głowie (nawet w chwilach, gdy poza nią wykracza i doprowadza do zbrodni). Normalność tej nienormalności jest straszna. Fakt, że ofiara sama wchodzi w pułapkę, która nawet nie jest do końca pułapką, a jeśli jako taką ją traktować, to można się zastanawiać przez kogo została założona - czy przypadkiem nie przez samą ofiarę. Nieświadome ściągnięcie na siebie tak straszliwej śmierci, wyjście jej na przeciw, odszukanie jej w sieci i w końcu pojechanie pociągiem by stać się jej ofiarą. To wszystko jest przerażające. Jednak jest to film bardzo ważny, bo otwiera ludziom oczy na wiele poważnych kwestii. Zwraca uwagę na wiele zagrożeń i jest to film, który jeśli odbierze się go prawidłowo, tzn. będąc otwartym na wiedzę w nim zawartą (nie uprzedzając się), to można naprawdę dużo dać. Bardzo cenię takie filmy. Tylko nie wszyscy niestety są w stanie podejść do czegoś takiego bez przerażenia i bez blokowania się na wiedzę. I to sprawia, że właściwie nie wiem, a nawet jestem ciekawa, na ile osób obejrzenie go wpłynie/wpłynęło pozytywnie.

W każdym razie według mnie jest to film doskonały i przemyślany pod każdym względem - każde wybrane w nim rozwiązanie i pomysł uważam za najlepsze możliwe. Ode mnie 10/10 i miejsce w ulubionych.

Zachęcam także do obejrzenia dokumentu "Kanibal superstar" (w wiadomości prywatnej wysyłam Ci namiary na ten film). Opowiada on o japońskim kanibalu Sagawie, który zamordował i zjadł dziewczynę. Możliwość obejrzenia zachowań tego człowieka, jego wypowiedzi, reakcji, mimiki nieco przybliża kwestię kanibalizmu - tego, jak taki akt wygląda z punktu widzenia kanibala. Kiedy pozna się kilka takich historii, to zaczyna się widzieć pewne specyficzne cechy ich postrzegania. To, co określam jakimś swoistym upośledzeniem emocjonalnym. To, że taki człowiek zazwyczaj nie postępuje sadystycznie i tak jakby z założenia nie jest zły, ale zupełnie nie rozumie, że ta osoba, którą zjada także jest normalnym, żyjącym człowiekiem. Tego typu kanibale mają jakby zablokowaną/wyłączoną możliwość zauważania cierpienia czy nawet strachu u tej atakowanej osoby. To jest bardzo dziwne, ale i też o tyle intrygujące, że oni właściwie nie potrafią zrozumieć co jest złego w takim akcie. Nie dlatego, że są źli, że chcą by ktoś cierpiał tylko po prostu jakby w ogóle nie rozumieją, że ten ktoś cierpi. Jakby byli uszkodzeni. Ciekawe jest też to, że u wielu z nich kanibalizm wynika z poczucia osamotnienia. Niemożności nawiązania z stałego kontaktu z innymi ludźmi, a także ze świadomości, że nawet jeśli ktoś wydaje się być nam oddanym, to nigdy nie jesteśmy pewni czy nas jednak nie opuści, czyli ze świadomości nieuchronności bycia opuszczonym, choćby potencjalnie. Zjadając kogoś zdobywają go na zawsze, wbudowują we własne ciało, wchłaniają. To bardzo ciekawe spojrzenie i o dziwo nawet logiczne, jednak wydaje mi się, że oni patrzą na to w ten sposób tylko na początku, a potem przechodzą do następnego etapu i stają się po prostu pod wieloma względami obojętni, a ich pociąg - po prostu silny, obsesyjny głód/pożądliwość ludzkiego mięsa bierze górę i jest jedyna rzeczą, która się liczy. Tak więc w sumie zaczyna się dość romantycznie (w sensie ich uczuć/poglądów), a kończy się na straszliwym w skutkach upośledzeniu.

Myślę, że ten film ("Grimm Love") jest bardzo ważny dlatego, że pokazuje ludziom, że kanibale istnieją. Że nie jest to niespotykane zjawisko, a sami kanibale nie wyróżniają się w żaden (czy szczególnie widoczny) sposób. Myślę, że ważne jest, żeby ludzie zdawali sobie z tego sprawę po prostu dla własnego bezpieczeństwa. Ponadto jest mnóstwo osób, które fantazjują na różne tematy, ale wcale nie chcą urzeczywistniać tych fantazji. Można wyobrażać sobie np. gwałt, można udawać gwałt z partnerem, udawać przemoc - udawać różne rzeczy - i to absolutnie nie znaczy, że chciałoby się być ofiarą prawdziwego gwałtu. I tak samo z kwestią ludożerstwa. Armin Meiwes, który był pierwowzorem dla postaci filmowego kanibala utrzymywał internetowy kontakt z naprawdę wielką ilością osób, jednak tylko część z nich zdawała sobie sprawę z tego, że nie chodzi jedynie o zabawę w fantazję i udawanie, a o prawdziwy kanibalizm. Ten człowiek dostał propozycje od naprawdę dużej ilości potencjalnych "ludzi-posiłków", jednak większość z nich myślała, że ma to być tylko zabawa. I faktycznie były takie sytuacje, jak pokazano na filmie, że Armin wypuścił mężczyzn, którzy rozmyślili się w ostatniej chwili. Jednak przynajmniej dwóch z tych, którzy byli z nim w kontakcie internetowym i rzeczywistym (spotkali się w realu) zaginęło i choć nie ma dowodów, że on (lub inny kanibal z tych chatów i forów, na których się udzielali) ich zabił, to jednak nie jest to wykluczone. W tej sytuacji niestety jest więc ważne, by ludzie zdawali sobie sprawę z tego, że nie wszyscy opisując tego typu akty mają na myśli jedynie udawanie i czyste fantazje.

Film ten też zwraca uwagę na sytuację psychiczną samej ofiary. To, że przez lata (od dziecka) człowiek ten był gnębiony przez potworne poczucie winy. To powinno uczulić widzów na to, by widząc u kogoś bliskiego czy choćby znajomego aż tak daleko posunięte poczucie winy/wyrzuty sumienia - by próbować raczej pomóc tej osobie lub namówić ją na jakąś pomoc psychologa czy psychiatry, a nie jeszcze pogłębiać u niej niszczące poczucie winy i broń Boże nie wmawiać jej, że powinna być dla siebie surowa i jakoś się ukarać czy zadośćuczynić. Tzn. oczywiście zadośćuczynienie jest zwykle ok, ale też lepiej najpierw się upewnić o co w ogóle chodzi, bo wiele osób utożsamia zadośćuczynienie z ukaraniem się.

No i w końcu też film ten porusza nawet kwestię stosunku rodziców do dzieci. Armin Meiwes został porzucony przez ojca, który odszedł od żony zabierając ze sobą jednego z synów, a drugiego - Armina - zostawiając. I temu chłopcu z góry została przypisana rola jakby ofiary/pocieszenia złożonej jego neurotycznej matce. Matka traktowała go w ten sposób, że stał się odludkiem. Brak przyjaciół, samotność, poniżenie. Nie tak powinno być traktowane dziecko. I z takich dzieci wyrastają niestety potwory i niestety nie można się nawet dziwić jak do tego doszło, bo jest to boleśnie zrozumiałe. I to jest takie częste, że jedno zło rodzi drugie. I bardzo często aż trudno mówić by to zło było wyrządzane świadomie, bo ta matka na swój sposób jednak kochała swojego syna. Tak samo jak i matka tego drugiego, który został w końcu zjedzony. Jednak nie były dla nich dobre, nie postępowały dobrze/dojrzale/prawidłowo i zło stworzyło następne zło. Sam Armin choć chętnie opowiadał o swoim strasznym czynie, co może i zwykle wywołuje myśl, że się tym chełpi, jednak też nie jest tak do końca zły. Jest po prostu jakby uszkodzony. Opowiada, bo lubi to ponownie przeżywać, a ludzie chętnie słuchają, czego zresztą nie potępiam, bo też jestem ciekawa psychologii tego typu czynów. Tyle, że skoro jest popyt na opowieści, to też trudno się dziwić takiemu kanibalowi, że je snuje i w końcu sprzedaje. I nie mam zdania czy to dobrze czy źle. Na pewno nie powinno robić się gwiazdy z przestępcy, jednak świadomość istnienia takich ludzi i czynów daje wzrost bezpieczeństwa (podnosi czujność, uświadamia, niszczy naiwność) potencjalnych ofiar. Wspomniałam jednak o tym w tym kontekście, że choć fakt, że kanibal tak chętnie mówi o swym czynie wydaje się sugerować, że jest złą osobą (pozbawioną skrupułów itp.), to właściwie wcale nie musi o tym świadczyć, bo ten człowiek po prostu inaczej to wszystko postrzega i jest zły, ale jakby w nieświadomy sposób. No albo przynajmniej nie do końca świadomie.

Jako ciekawostkę napiszę, że Armina skazano w końcu na dożywocie. Najpierw dostał wyrok 8 i pół roku, jednak w skutek rewizji wyroku skazano go na dożywocie. I jest to dość ciekawe, bo w sytuacji, gdy zamordowany wyraził zgodę na zabicie było naprawdę trudno uzyskać tak duży wyrok. Można to było jedynie traktować jako zabójstwo w celu osiągnięcia satysfakcji seksualnej za co groził wyrok 15 lat, zabójstwo drugiego stopnia za co groził wyrok 8 i pół roku lub też jako "zabójstwo na życzenie", czyli pomoc w samobójstwie/eutanazji za co wyrok wynosił jedynie do 5 lat więzienia. Jednak mimo wszystko prokuraturze udało się wywalczyć dożywocie. No i cóż. Z jednej strony szkoda tego człowiek, bo jego życie też nie było łatwe, ale no niestety będąc tak dużym zagrożeniem dla otoczenia niestety powinien być odizolowany, więc walka o taki własnie wyrok wydaje się w pełni uzasadniona i słuszna.