Co myślicie o filmowym Zośce i tym prawdziwym ? Jak aktor wywiązał się z zadania ? Ja myślę, że bardzo się różnią. W filmie Zośka jest ukazany jako zarozumiały, arogancki, momentami niewrażliwy. Ten, który żył był (podobno) zaprzeczeniem tych cech... Co do aktora to według mnie jak na to co dostał zagrał bardzo dobrze.
Wg mnie aktor grający Zośkę wykonał kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o kunszt aktorski.
Ale niespójność charakteru reżyser tłumaczy tym, że chciał wyeksponować "wspołczesne " cechy chłopaków , tak aby można było się z nimi utożsamić. Film miał być współczesną interpretacją.
No nie wiem, wyeksponować współczesne cechy charakteru, czy całkowicie zmienić charakter Zośki ;-)? Bo to jednak nie jest to samo. Nie przesadzajmy z tą współczesnością :) Ja bym powiedziała, że stworzył własnego Zośkę, jednym to się może podobać, innym nie, kwestia gustu.
Jeśli wierzyć przesłaniom, relacjom świadków, którzy znali prawdziwego Tadeusz Zawadzkiego to był on zupełnie innym człowiekiem. Postać w filmie jest chyba bardziej kreacją (próbą uwspółcześnienia?) aktora/twórców filmu? Mnie filmowy Zośka nie przypadł do gustu, coś mi w nim nie pasuje, a nawet przeszkadza. Myślę, że częściowo wynikać to może z trudnych do uniknięcia porównań z pierwowzorem. Oglądając film parę razy zadałam sobie pytanie, czy tak postąpiłby Zośka? Co do aktora, myślę, że potencjał był, w filmie jest kilka naprawdę niezłych momentów, ale też kilka moim zdaniem totalnie chybionych scen.
Tak naprawdę nigdy się nie dowiemy jak bardzo się od siebie różnili. Co człowiek to inne zdanie. Myślę, że prawda leży gdzieś po środku. Nawiązując do tego co mamy, czyli książka, stare dokumenty i film... Uwspółcześnienie uwspółcześnieniem, a przesada przesadą. Rozumiem , że reżyser chciał ukazać ich jako normalnych chłopaków, którzy mają swoje wzloty i upadki, ale w pewnym momencie (co się rzuca w oczy) wszystko się nieładnie pomieszało i powstał chaos. Pokazali ich ZA bardzo od strony ludzi zwykłych, a zapomnieli o tym, że byli niezwykli. I tak o to Zośka stał się przeciwieństwem tego, którego pokazał nam Kamiński i stare dokumenty, a Rudemu przypisali cechy Alka. Aczkolwiek aktorzy bardzo dobrze wywiązali się z tego co dostali do wykonania.
"Pokazali ich ZA bardzo od strony ludzi zwykłych, a zapomnieli o tym, że byli niezwykli." Bardzo mądrze napisane. Zgadzam się z Tobą, chociaż zaraz pewnie posypią się opinie, że nie ma ludzi niezwykłych itp. A jednak ja ich zawsze tak odbierałam, jako takich zwykłych-niezwykłych ludzi :)
Serio oglądałaś film oceniony na 4 parę razy? W życiu bym się nie zmusiła do takich męczarni.
Film oglądałam raz, a parę razy zadałam sobie w trakcie filmu pytanie. To miałam na myśli :)
Przydałby się przecinek. Czasem zmienia sens zdania. A tu - za szybko przeczytałam i gdzieś mi umknął :-) Sens, nie przecinek.
(ja z kolei zadaję sobie pytanie, po co to piszę...)
To się nazywa nadmierne podlizywanie się publiczności. Co za dużo to niezdrowo. ;)
Pisałam o Zośce w innych tematach więc nie chcę się powtarzać, to tak najogólniej, sam wybór aktora uważam za trafny - chłopak ma w sobie powagę, dojrzałość i tajemnicę, czyli pewne cechy stale podkreślane we wspomnieniach w odniesieniu do jego postaci. Trochę jeszcze "kanciasty" i niewyrobiony aktorsko, ale interesujący.
Natomiast sama koncepcja "Mrocznego Zośki" trochę leży i kwiczy - fochy, pretensje, rzucanie filiżankami, samobójcze próby, wydumany konflikt z ojcem, wściekłość na cały świat - eeee co to wszystko ma wspólnego z Tadeuszem Zawadzkim?
Aktor i sama postać Zośki najlepiej wypadają w środkowej części filmu, jego desperacka, obsesyjna walka o Rudego i ból po jego stracie były dla mnie wiarygodne i przekonujące, zwłaszcza scena z odwołaniem akcji i przejeżdżającą na wyciągnięcie ręki więźniarką - świetna. Równie znakomita scena z matką Rudego, kiedy przychodzi do niej po jego śmierci.
Najsłabiej to wszystko wypadło w ostatniej części filmu, kiedy Zośka zaczął się dramatycznie upodabniać do niechlubnej postaci Edwarda ze "Zmierzchu", zwłaszcza ta "wampiryczna" zaczeska do tyłu i "mroczne" spojrzenie z jakim ubijał kolejnych oprawców Rudego. Robiło to wrażenie podlizywania się nastoletniej publiczności, która gustuje w takich klimatach.
Haha, o matko jak dobrze, że nie tylko ja poczułam na koniec "Zmierz" patrząc na Zośkę ;-)
A ja nie mogłam porównać "Kamieni" do "Zmierzchu", bo wyrzuciłam ten film z pamięci tak szybko, jak tylko się dało ;-)
Haha. Fakt. :D Tylko kieł nie miał. Ja jestem nastolatką i na mnie ta akcja z zabijaniem oprawców wrażenia nie zrobiła... Raczej zrobiła, ale odwrotne właśnie. Bardzo nie spodobało mi się to jak bezuczuciowy był w tej chwili Zośka : wykonał robotę i tyle. Zero żalu, rozpaczy. A w końcu oni zabili jego przyjaciela, więc powinien czuć.
Zgadzam się w 100%. Zośka w filmie jest jak dla mnie zbyt dramatyczny i emocjonalny, co zupełnie niezgadza się z przedstawieniem jego postaci (jako opanowanego, spokojnego dowódcy) w książce. Na szczęście Marcel Sabat, pomimo takiej roli, spisał się naprawdę nieżle :))
Uwspółcześnianie a zmienianie faktów to dwie różne sprawy. Uwspółcześnienie jest wtedy, kiedy przedstawiasz coś w sposób jak byłoby to widziane dziś , ale nie zmieniasz za razem. A tutaj zmienili właśnie fakty : z Zośki zrobili swojego Zośkę. Ok, ale jeżeli nadali temu tytuł "Kamienie na szaniec" to takie zmiany są jak dla mnie niedopuszczalne. Można byłoby pokazać to współcześnie bez zmiany cech.
Aktor grający Zośke moim zdaniem jest idealny, genialnie pokazuje emocje związane ze śmiercią Rudego i ogólnie całą sytuacją. Może niektóre cechy się różnią od tych w książce, ale jest przykładnym dowódcą, lojalny i można na niego liczyć. Tak mężczyzna to skarb, podobała mi się bardziej wersja filmowa z charakteru, bo w takich gustuje. Opanowany, męski, a nie jakiś dupek i oddany, idealny facet.
Nie jest do końca idealny, bo ma swoje słabości, ale przez nie i przez świadomość ich jest bliski ideałowi.
Moim zdaniem twórcy chcieli pokazać swoją wersję tej historii, luźno nawiązując do prawdziwych wydarzeń i książki. Co do Zośki, bardzo dobrze zagrał chłopaka, który z początku kieruje się wolą walki i odwagą, typową dla młodego wieku. Z czasem jednak, jak kolory w filmie blakną wraz z nimi blaknie wola walki. Zdaje się być przytłoczony tym wszystkim - dowodzeniem, Rudym, rodziną.
Aktor bardzo dobry, rokuje na przyszłą gwiazdę powstającego z popiołów polskiego kina akcji.