http://naszdziennik.pl/polska-kraj/67923,sponiewierane-szare-szeregi.html
No to jest powód do obejrzenia tej produkcji. Mało harcerzyków, dużo poważnych ludzi. Na to czekałem.
W każdym filmie, nawet opartym na faktach, jest pierwiastek fikcji. Poza tym pomyśl z kim się dzisiejsza młodzież bardziej utożsami: dobrotliwymi harcerzami czy poważnymi żołnierzami? Ja osobiście z tymi drugimi, ale, spoko, każdy ma swoje zdanie. W każdym razie dla mnie to plus. Przynajmniej będzie mniej naiwnych mów i słodkich minek a więcej realnej walki za ojczyznę. Mnie to pasuje.
Właśnie wychodzi na to, że bohaterowie pokazani są w filmie jako dzieciaki z kompletnie nieprzemyślanymi decyzjami, które poza tym traktują walkę za ojczyznę jako sprawę drugorzędną na rzecz dość obscenicznych rozrywek.
A co do tego pierwiastka fikcji: obdarzenie bohatera cechami drugiego i na odwrót, a w przypadku jednego robienie z niego totalnie rozchwianego psychicznie, zastanawiającego się nad popełnieniem samobójstwa, a w efekcie tchórzowskie poddanie się, wręcz prośba o "kulkę". Chyba się ze mną zgodzisz, że to już za dużo, szczególnie, że tamte czasy nie są tak odległe. Wypadałoby człowieka uszanować.
Rozumiem niezadowolenie niektórych osób. Zapewne chciałyby one bohaterów bez wad, cnotliwych kobiet oraz honoru w każdym aspekcie życia. Robert Gliński nie zwykł pokazywać w filmach rzeczy pozytywnych, więc najwyraźniej postanowił odkłamać książkowy wizerunek. Moim zdaniem ta książka brzmiała nieszczerze, była zbyt wyidealizowana. Lubię filmowy brud, realizm, rozterki moralne bohaterów i śmierć. Jestem więc konwencją przyjęta przez reżysera zachwycony. Jeżeli komuś się nie podoba to niech nie idzie. Pierwowzory książkowych bohaterów i tak tej produkcji nie obejrzą, a wnuki i inni krewni nie mają mniejsze prawo niż wolny artysta. Ich jedynym prawem jest prawo bojkotu.
W moją wypowiedź wdarła się literówka. W ostarnim zdsniu drugie "nie" nie powinno występować.
No tak, Kamiński na pewno zakłamał poprzez książkę sposób, w jaki ginęli bohaterowie. Wolny (pff) artysta pewnie wie lepiej.
Jeżeli chodzi o kwestię sztuki to pan Gliński na pewno wie lepiej. Innego aspektu w mojej wypowiedzi nie oceniałem.
Kurde, znowu o czymś zappmniałem. Pan Gliński jest uznanym reżyserem i jak się za coś bierze to można wierzyć w jego umiejętności. Gdyby, tak jak w przypadku "Tajemnic westerplatte" film tworzył jakiś amator na pewno bym tak nie pisał.
Jedyne co mogę powiedzieć jest to, że żałuje iż film nie jest opart na książce, która jest niesamowita.
Szczerze to chciałabym obejrzeć kamienie na szaniec oparte na faktach, filmów odbiegających mamy już całe mnóstwo.
Mogę polecić coś dobrego i na temat : http://www.youtube.com/watch?v=wuhHPuE6lpA
Pozdrawiam
Jeśli wnuk autora książki "Kamienie na Szaniec" Aleksandra Kamińskiego tak bardzo protestuje po obejrzeniu tego filmu to coś niestety musi być na rzeczy. Na razie nie będę jednak nic oceniał. Poczekam do premiery. Mam nadzieję, że jednak historia tamtych wydarzeń nie została zakłamana
Na razie nie oceniam, bo filmu nie oglądałem, ale ... jeśli faktycznie przedstawiono bohaterów książki Kamińskiego w zupełnie innym świetle niż to było w książce to uważam, że to nie jest dobre. Jeśli ktoś robi film o prawdziwych wydarzeniach (nie jest to film w stylu "Czas Honoru") to nie może uprawiać wolnej amerykanki. Kamienie na Szaniec to opowieść o prawdziwych ludziach, prawdziwych wydarzeniach, prawdziwej śmierci i nie można sobie dowolnie w to ingerować. Wciąż żyją ludzie, którzy znali Rudego, Zośkę czy Alka i jeśli oni obejrzą zakłamaną historię to jak mają się czuć? Dlaczego nikt nie konsultował się z nimi w spawie tego scenariusza? Czy znów chodzi o to by wywołać jakiś mały skandal z chęci zysku? Mam nadzieję, że tak jednak nie będzie...
Zanim sprzedał prawa do jej ekranizacji wnuk autora książki "Kamienie na Szaniec" mógł się on upewnić, że producent nie pozwoli żeby jej ekranizację robił czołowy pesymista polskiego kina:) Jest takie znane powiedzenie: mądry Polak po szkodzie. Pan Robert Gliński praworządnie otrzymał oficjalne pozwolenie na zrobienie dowolnej ekranizacji tej jakże znanej książki- ten fakt powinien stanowić koniec dyskusji nt. wymienionych przez ciebie kontrowersji.
Chciałeś recenzję poważnych krytyków? Proszę bardzo...
" Widziałem ten film na specjalnym, przedpremierowym pokazie. Już po dziesięciu minutach projekcji stało się jasne, że o sukcesie nie może być mowy (...) Wybaczam reżyserowi, że szukając odtwórców głównych ról wśród młodych, jeszcze nieznanych aktorów nie trafił na wybitne osobowości. Że legendarni dowódcy Szarych Szeregów nie mają za grosz charyzmy. Że ich motywacje są trudno czytelne a patriotyzm zbyt deklaratywny, przez to mało wiarygodny. W ogóle patrząc na “Kamienie na szaniec” mam ochotę wybaczyć dużo, prawie wszystko, ale za nic nie wybaczę… wyrachowania (...) "
Tomasz Raczek - jeden z najpopularniejszych polskich krytyków filmowych, widział Kamienie Na Szaniec na przedpremierowym pokazie.
Całą recenzję można przeczytać tutaj :
http://tomaszraczek.pl/blog/id,1339/Moja-recenzja-KAMIENIE-NA-SZANIEC.html
Bardzo mi się podoba, że 1 na 3 czy 4 recenzje jest negatywna ale Ty udajesz, że jest tylko jedna. Albo bardzo chcesz nie lubic tego filmu albo na prawde pracujesz u konkurencji.
Ta recenzja jest tak niedorzeczna, że niestety Raczek traci w moich oczach grubo... Nie chciałao mi się wierzyć, że pisze dobrze tylko jak mu się zapłaci, ale może jednak?
Przytaczam recenzję Batka Węglarczyka:
I uważam zarzuty pod adresem tego filmu za kuriozalne.
Najpierw o tym, co mi się nie podoba. Nie podoba mi się pierwsze 20 minut filmu. Prezentacja bohaterów jest jakaś taka rwana, to jakby zbiór różnych scen, które mają nam pokazać różne ich oblicza - od młodzieńców szukających intymności po rwących się do walki żołnierzy, którzy nie rozumieją, dlaczego mają zrywać flagi, zamiast podjąć z okupantem prawdziwą walkę z bronią w ręku.
Ale w momencie, gdy Niemcy aresztują Rudego, zaczyna się prawdziwy film. Sama Akcja pod Arsenałem jest sfilmowana po prostu fenomenalnie, to jedna z najlepszych scen wojennych w polskim kinie.
Doskonałą decyzją było zatrudnienie przez reżysera do głównych ról młodych, jeszcze nikomu nieznanych aktorów. Jeszcze, bo nie mam wątpliwości, że Tomasz Ziętek ("Rudy") i Marcel Sabat ("Zośka"), jeśli tylko będą chcieli, zostaną gwiazdami. Oczywiście, obecność Chyry, Globisza i Stenki w drugoplanowych, ale ważnych rolach, filmowi bynajmniej nie szkodzi
Głównym walorem filmu jest dla mnie to, co będą mu zarzucać krytycy. Reżyser nie pokazuje głównych bohaterów na kolanach. Trzeba być wyjątkowo wyjałowionym z ludzkich uczuć, by wierzyć w to, że "Zośka", "Alek" czy "Rudy" myśleli o Bogu, honorze i ojczyźnie przez 24 godziny na dobę. Bardzo młodzi ludzie w ekstremalnej sytuacji, jaką była okupacja, chcieli żyć. Dla mnie to oczywiście i fakt, że "Zośka" śpi ze swoją dziewczyną, sprawia, że staje się on prawdziwym człowiekiem, a nie postacią płaską, jednowymiarową.
Wielu krytyków tego filmu nawet go nie widząc zakłada, że jest on obrazoburczy, bo przecież harcerze z Szarych Szeregów, wiadomo, byli święci. Otóż nie byli. Najwyższa pora, byśmy przestali wymagać od naszych bohaterów narodowych świętości.
"Zośka", "Alek", "Słoń", "Rudy" i wielu innych byli prawdziwymi polskimi patriotami. Byli i są naszą dumą. Fakt, że chcieli się przespać z dziewczyną wiedząc, że każdy dzień może być ostatnim dniem ich życia, jest dla mnie zrozumiały i oczywisty.
W filmie jest taka malutka scena - czekając na więźniarkę z "Rudym" pod Arsenałem jeden z harcerzy pali papierosa. Gdy jego kolega widzi nadchodzącego dowódcę, szapie chłopaka za rękaw, żeby wyrzucił peta - wiadomo, harcerzom palić nie wolno...
Film jest opowiedziany bardzo nowoczesnymi metodami - od sposobu opowiadania, sposobu narracji, montażu, po supernowoczesną ścieżkę dźwiękową. I bardzo dobrze, bo ten film powinni przede wszystkim zobaczyć ludzie młodzi, a ci nie chcą oglądać staroci. Chcą w bohaterach tego filmu zobaczyć siebie. I zobaczą.
Wiele lat temu byłem harcerzem w hufcu imienia Szarych Szeregów. Brałem udział w tzw. Rajdach pod Arsenałem, pomagałem opiekować się siostrą "Rudego" mieszkającą w Alejach Niepodległości, w tym samym mieszkaniu, w którym Gestapo aresztowało jej brata. Uwielbiam Szare Szeregi, ci ludzie są do dziś moimi idolami. To, że byli przy okazji ludźmi, jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe. I fakt, że towarzysz walki "Rudego" złamał przysięgę harcerską paląc papierosa na minuty przed akcją, w której mógł polec, sprawa, że szanuję go jeszcze bardziej.
Przy okazji - w filmie ważną rolę odgrywa postać oficera AK (Andrzej Chyra), który jest łącznikiem KG AK z Szarymi Szeregami. To, jak się zachowuje i co mówi, to ważny głos w dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego.
Nawet książka nie jest w pełni wierna prawdziwym wydarzeniom. Tadeusz Zawadzki zdążył przeczytać kilka stron tego, co Kamiński zaczął pisać i powiedział, że nie wszystko jest opisane tak jak było, ale on się z tym zgadza, bo Kamiński miał taką wizję.
Pewnie, że nie jest W PEŁNI wierna prawdziwym wydarzeniom, bo trudno żeby każdy dialog zawarty w książce był słowo w słowo prawdziwy. Książkę pisał jednak człowiek, który doskonale znał tamtych chłopaków. Znał klimat Szarych Szeregów i Armii Krajowej, bo po prostu w niej służył. Jeśli ktoś chce robić film pod takim samym tytułem jak książka to nie może uprawiać tzw. "wolnej amerykanki". Jeśli film nazywa się tak samo jak książka to znaczy, że jest to ekranizacja książki. Gdyby film nazywał się np. "Zośka i Rudy" albo "Warszawska Wojna" lub jakoś podobnie (inaczej niż książka) to wtedy reżyser mógłby sobie kręcić co tylko chce. Idąc na film "Kamienie na szaniec" widz oczekuje zobaczyć EKRANIZACJĘ książki "Kamienie na szaniec" a nie jakieś fantazje reżysera Glińskiego.