Już na wstępie mojego postał przyznaje, że jego tytuł jest swoistym rodzajem publicystycznego przerysowania i pewną prowokacją. Podobni jak wielu internautów do "Kamieni na szaniec" autorstwa Aleksandra Kamińskiego mam stosunek nader ciepły i emocjonalny. Do dziś ową książkę wspominam jako jedną z najmocniej przeżywanych i najbardziej żarliwie dyskutowanych lektur z czasów szkoły podstawowej (pamiętam jeszcze czasy ośmioklasowej podstawówki).
Często zdarza się tak, iż to co było onegdaj obiektem naszej młodzieńczej fascynacji z czasem ulega rozmyciu i przybiera postać swoistej legendy. Nie dajmy się jednak zwieść młodzieńczej nostalgii, bo każdy kto na literaturze się zna (i co jakiś czas ma odwagę powracać do ulubionych książek) wie, że Aleksander Kamiński pisarzem był bardzo kiepskim (nie potrafił jasno i klarownie prowadzić narracji, obce mu było stopniowanie napięcia lub też bogate językowo opisy). "Kamienie na szaniec" bardziej niż powieścią są gawędziarsko-wspominkowym zbiorem patriotycznych i ideologicznych frazesów pisanym z myślą pokrzepieniu serc i krzewienia patriotycznych postaw. "Kamienie na szaniec" wprost usiane są setkami kanciastych zdań, które po latach czyta się z bólem i poczuciem pewnego zmieszania.
Nie mniej jednak książka ta jest bezcennym świadectwem historycznym i ma ogromne walory dydaktyczne, które do dziś skłaniać mogą do głębokiej patriotycznej refleksji dziesiątki tysięcy młodych Polaków. W tym znaczeniu "Kamienie na szaniec" są częścią naszego dziedzictwa narodowego i kulturalnego, które należy przekazywać następnym pokoleniom.
Tak więc Roberta Glińskiego (twórcy słynnego obrazu "Cześć, Tereska") czekało niełatwe zadanie mierzenia się z książką-pomnikiem. Z owego zadania reżyser wyszedł obronną ręką decydując się nie tyle na wierną ekranizacje opowieści Kamińskiego, a jedynie na jej adaptację.
W rezultacie otrzymaliśmy film znacznie bardziej angażujący emocje i bliższy duchowi Kamińskiego niźli pamiętna "Akcja Pod Arsenałem" Łomnickiego, która łączyła w sobie wątki opisane w "Kamieniach na szaniec oraz w słynnej powieści Broniewskiego "Akcja pod arsenałem".
Gliński- całkiem słusznie - w dużej mierze porzuca obecne u Kamińskiego frazesy o hartowaniu ducha i formowaniu się jednostki zastępując je humanistyczną refleksją, głębszym psychologicznym rysem postaci i akcją. "Kamienie na szaniec" to kino (jak na nowe czasy przystało) stosunkowo dynamiczne, szarpiące nerwy widza i całkiem nieźle zrealizowane.
Twórca "Wróżb kumaka" nieco odbrązawia znanych z kart powieści Kamińskiego bohaterów czyniąc z nich młodych ludzki z krwi i kości. Przy tym Gliński stara się również akcentować wątki ważne w powieści słynnego harcmistrza i dydaktyka. Mamy tu więc mocno zaakcentowany wątek głębokiej i szczerej przyjaźni pomiędzy Zośką i Rudym, dowiadujemy się o targających polski ruch oporu podziałach wynikających z przyczyn politycznych i ekonomicznych. Ponad wszystko jednak otrzymujemy opowieść o pełnych zapału, zaangażowania i ideałów młodych ludziach, którzy pomimo straszliwych warunków potrafią i chcą kochać, cieszyć się życiem (w wolnym kraju), wspierać bliźniego i budować wspólną przyszłość.
"Kamienie na szaniec" to film o energicznej i przepełnionej ideałami oraz głęboką refleksją młodości, którą w bestialski sposób pokrzyżowała i zwichrowała wojna. To kino opowiadające o przyjaźni zawieszonej pomiędzy czysto ludzkim zobowiązaniem, a patriotycznym obowiązkiem.
To również film o dorastaniu i bolesnych konsekwencjach niektórych naszych wyborów.
Gliński w rozważny i wiarygodny sposób wydobywa z powieści Kamińskiego wątki, które niejako od pokoleń najbardziej poruszały serce i rozum młodego odbiorcy, pozostawiając niejako w tle kwadratowe frazesy o formowaniu się "idealnej jednostki". Nie znaczy to jednak, że "Kamienie na szaniec" to kino głęboki niepatriotyczne czy stanowiące swego rodzaju ujmę dla pięknego dziedzictwa Szarych Szeregów i AK. Gliński nieco w swym filmie sięga do samych podstaw postawy patriotycznej, którą stanowią miłość, przyjaźń, szczerość, otwartość na bliźniego i chęć niesienia pomocy innym. Twórcy "Kamieni na szaniec" AD 2014 mają nam do przekazania przesłanie, iż nie da się budować patriotycznych podstaw i dumnego narodu bez głębokiej humanistycznej refleksji i wzajemnego poszanowania drugiego człowieka. To bardzo cenna i pouczająca lekcja.
"Kamienie na szaniec" to kino świetnie zagrane. Tomasz Ziętek fantastycznie wypadł w niełatwej roli "Rudego", a jego dojrzała aktorska kreacja wręcz chwyta za serce. Znakomicie zaprezentował się także Marcel Sabat w roli "Zośki" na którego to kreacji osadzona jest w zasadzie cała fabuła.
Nieźle też wypadł Kamil Szeptycki jako "Alek". Dobre drugoplanowe kreacje zaliczyli również Andrzej Chyra, Danuta Stenka czy Krzysztof Globisz. Osobne słowa uznania należą się Wolfgangowi Bosowi i Hansowi Raulinowi w rolach okrutnych oprawców "Rudego".
W pamięci pozostaje też mocny epizod Mariana Dziędziela.
Co się więc nie udało?
Zabrakło nieco "Alka", którego rola została wyraźnie zmarginalizowana i dla dobrze obeznanych z książką Kamińskiego może to być sporym zaskoczeniem (a nawet zawodem). Gliński po macoszemu też potraktował kobiece bohaterki filmowej opowieści, bo zarówno talenty Magdaleny Koleśnik jak i Sandry Staniszewskiej zasługiwały na nieco więcej miejsca ekranowego.
Zabrakło również wielu scen rodzajowych z życia i szkolenia młodych harcerzy. Gliński chwilami zbyt mocno kłania się tu w pas wymaganiom młodego odbiorcy i nadmiernie celebruje sekwencje akcji (czy suspensu- choć na ogół są one świetne) przez co osłabia nieco intelektualną wymowę swojego dzieła.
"Kamienie na szaniec" to kino świetnie zagrane, dobrze zrealizowane i mogące poruszyć serca wielu odbiorców. Twórca "Cześć, Tereska" godzi patriotyczne przesłanie Kamińskiego z nutą humanistycznej refleksji i bezwzględnym okrucieństwem wojny. "Kamienie na szaniec to kino odarte z naiwności i frazesów, które dzięki dobrze nakreślonym portretem psychologicznym głównych bohaterów jest w stanie wydać plon w postaci refleksji młodego odbiorcy nad własnymi postawami i własnym życiem. Film wciąga, wzrusza, a chwilami wręcz ściska za gardło.
Ze swej strony polecam.
Laitens - dziękuję Ci za ten tekst. Nie typowy filmwebowy bełkot, ale szczere, rozsądne (moim zdaniem) przemyślenia. Podbijam, bo warto przeczytać to, co napisałeś. Zgadzam się z tym i podpisuję się. I też polecam ten film.
Dzięki za uznanie:) W poście zapomniałem zaznaczyć, iż nie rozumiem kontrowersji jakie narosły wokół tego filmu. Gliński jedynie uprawdopodobnił reakcje psychologiczne głównych bohaterów tej historii, a w samych (w sumie dość wyważonych) scenach erotycznych nie ma naprawdę nic niestosownego. To najzwyczajniej w świecie film o wartościach patriotycznych (i nie tylko) operujący językiem nowoczesnego kina. "Kamienie na szaniec" to bardzo stylowa próba mierzenia się z naszymi narodowymi mitami, która przypomina popkulturowy komiks o młodych bohaterach (i dodajmy, iż jest to komiks całkiem niegłupi). Zapomniałem też pochwalić dobre zdjęcia Pawła Edelmana.
Dokładnie tak. W tych scenach granica dobrego smaku nie została przekroczona, a mają one sens w filmie, nie są na siłę, tworzą zarys relacji i bliskości.
Nie uważam ksiażki za slabą, choc faktycznie ówczesny język już dzisiaj nie trafia tak dobrze do młodych. Zgadzam sie za to, co do filmu. ;)
to chyba zależy już od człowieka. Moja młodsza siostra płakała po przeczytaniu książki, bardzo zżyła się z bohaterami, a i na filmie podobno cała sala popłakiwała w rękach nawet i 15- letnie chłopaki, którzy zgrywali twardzieli że mają katar bo zimno w kinie. Łzy pociekły, rękawami wycierali. Ja chyba nei zdecyduję się na kino.. Zawsze strasznie przeżywam filmy historyczne. lepiej w domu na dvd i popłakać w poduszkę...
Podoba mi się Twoja opinia, pod którą i ja się podpisuję, film wywarł na mnie ogromne wrażenie, zresztą i samą książkę pamiętam do dziś.
Szacunek twórcom trzeba oddać. 9 lat przed premierą już zaczeli klakierów wynajmować. To się nazywa poważne podejście do sprawy.
bardzo dobra, konkretna recenzja.
Ze swej strony oceniłam nawet na 8/10, bo to skromna polska produkcja, ale naprawdę na poziomie i co ważniejsze nie niszowa, ale jak najbardziej masowa.
Można? Można.
"Kamienie na szaniec to kino odarte z naiwności i frazesów, które dzięki dobrze nakreślonym portretem psychologicznym głównych bohaterów jest w stanie wydać plon w postaci refleksji młodego odbiorcy nad własnymi postawami i własnym życiem." Może i Aleksander Kamiński wielkim pisarzem nie był, ale tu i paru innych miejscach jest chyba lekki przerost formy nad treścią ;-)
Pełna zgoda. Tez czytalem z wypiekami na twarzy "Kamienie na szaniec" jako młokos, po kilkunastu latach od lektury, postanowiłem ją odkurzyć. Dziś to niestęty tęga grafomania dla każdego kto przez to lata "pomiędzy" zasmakował w dobrej literaturze. Pozostaje sie zgodzic, ze Kaminski pedagogiem moze i byl dobrym, pisarzem kiepskim.
No tylko trzeba pamiętać, że ta książka to taki rodzaj wspomnienia, próby zachowania tamtych wydarzeń. Nikt nigdy nie twierdził, że to arcydzieło literackie. Nawet w szkole nie przypominam sobie, by ktokolwiek pochylał się nad nią ze względu na walory literackie. Ja wróciłam do książki niedawno i na pewno zgodzę się, że jako taka nie jest arcydziełem, ale zawarty przekaz i wspomnienie o ludziach wzrusza mnie do dziś i to jest w tym chyba najważniejsze.
A czy ktos uwazal ja za arcydzieło? To po prostu słaba literatura pod katem warsztatowym. Napakowanie słabej literatury wielkimi wartosciami nie uczyni jej lepszej. Dlatego wiek do jakiego jest adresowany jest odpowiedni, wtedy jeszcze sie nie ma rozeznania a wiedzę czlowiek nabywa wraz z wiekiem.
Czytaj ze zrozumieniem, napisałam : "Nikt nigdy nie twierdził, że to arcydzieło literackie". Oczywiście każdy ma własne zdanie i czego innego oczekuje od książki. Natomiast piszesz tak, jakby to, że np Krzyżacy Sienkiewicza są lekturą w szkole podstawowej czyniło z niego słabego pisarza, bo w tym wieku nikt się nie zorientuje, co czyta.
To, ze Sienkiewicz byl slabym pisarzem powszechnie wiadomo. Choc dla wielu odkryl ten fakt niezrownany Gombrowicz, mowiac o "pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym".
Ok, nie będę polemizować w tej kwestii. Ale o czym świadczy choćby ta nieszczęsna Nagroda Nobla nie wszyscy odkryli to w porę ;-)
Nagrodę Nobla dostal przede wszystkim za "Quo vadis". To jego najlepsza powiesc, w dodatku "politycznie poprawna" jak na tamte czasy, bo opowiesc o przesladowanych chrzescijanach, pisarza z kraju "wymazanego z mapy Europy" ladnie wspolgrala z sytuacja chrzescijanskich Polakow pod knutem zaborców, i owczesnymi nastrojami w Europie. Czy na Nobla? Polemizowałbym. Natomiast bezspornie o nobliscie Sienkiewiczu - poza rzecz jasne Polską - dziś już nikt na świecie nie pamięta. Wowczas kontrkandydatem Sienkiewicza byl Lew Tołstoj, ktory nigdy nie dostal tej nagrody a był to literat wybitny. I to jego tworczosc wytrzymala probe czasu.
W większości miałem podobne odczucia. Film ani nie jest pomnikiem, ani nie szarga pamięci. To porządne, gatunkowe kino. Pewne odstępstwa od książki były dla mnie niezrozumiałe (np. sposób ukazania relacji Zośki z ojcem), ale to nie ma większego wpływu na całość, ogląda się bardzo dobrze.
Nadspodziewanie ciekawa wypowiedź na tle słabej na ogół paplaniny. Sam oceniłem film podobnie i pewnie nie wszedłbym na tę stronę (po przeczytaniu w pozostałych wątkach mnóstwa banialuk i bredni wypisywanych z pobudek różnych, ale rzadko z poczucia imperatywu podzielenia się opinią o sztuce, jaką niewątpliwie jest film), lecz ciekaw byłem oceny moich znajomych, a Twój wpis, drogi "laitensie", przywraca mi wiarę w to, że nawet w internecie można POROZMAWIAĆ, a nie tylko obrzucać się nawzajem epitetami. Dziękuję. Pozdrawiam. Maciek.
Pełna zgoda i podziekowania dla autor. Dodam, ze na filmwebie duzo jest opinii zwyczajnie niedojrzałych, a w drugiej mierze krytycznych. Ta budzi szacunek wlasnie swoja dojrzaloscia.
Drodzy FilmWebowicze dziękuję za uznanie. W woli sprostowania trollem nie jestem, a owy portal wspieram już od niemal dekady. Obecnie nadzwyczaj rzadko coś oceniam czy opisuje bo zwyczajnie brakuje mi na to czasu, a i wielu nowych użytkowników FilmWebu nie grzeszy dobrym wychowaniem.
Co do pisarstwa Kamińskiego to nigdzie nie twierdziłem, iż jest to literatura niezdatna do czytania. Proponuję się wczytać w mojego posta:) Napisałem również, że "Kamienie na szaniec" bardziej niż stricte powieścią są swego rodzaju gawędziarskimi wspominkami podlanymi patriotycznym sosem. Książka jako taka ma duże znaczenie dla kultury i polskiej pamięci historycznej, ale jako literatura jest zwyczajnie słaba. Jednak nie o walory literackie w niej chodzi. Kamiński nie ma startu dla wybitnych rodzimych w miarę współczesnych prozaików jak chociażby Marek Hłasko, Bolesław Prus, Leopold Trymand, Joanna Bator, Gustaw Herling-Grudziński, Jerzy Pilch, Wojciech Kuczok, Julian Stryjkowski, Paweł Huelle, Olga Tokarczuk, Janusz Głowacki, Jerzy Kosiński, Zofia Nałkowska, Andrzej Sapkowski, Stanisław Lem, Jacek Dukaj, Edmund Niziurski, Wiesław Myśliwski, Roman Bratny, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Jacek Piekara, Jerzy Andrzejewski, Magdalena Tulli czy nawet poczciwy Stefan Żeromski. To zwyczajnie zupełnie inna liga.
Ba, "Kamienie na szaniec" nawet by się nie obroniły jako forma quasi-reportażu na przyzwoitym poziomie o czym można się przekonać sięgając choćby po dzieła Hanny Krall, Jerzego Kapuścińskiego, Wojciecha Jagielskiego, Pawła Smoleńskiego, Małgorzaty Szejnert, Mariusza Szygła czy Ksawerego Pruszyńskiego.
Natomiast nigdy nie negowałem kulturotwórczej roli książki Aleksandra Kamińskiego. Sam nawet darzę ją pewnym sentymentem.
W kwestii uzupełnienia. Na Aleksandra Kamińskiego powinniśmy spoglądać bardziej jak na wybitnego dydaktyka i społecznika niźli literata. Kto zaś chce się przekonać, ż i polscy dydaktycy miewają lekkie pióro to proponuje zapoznać się z książkami dla dzieci i młodzieży autorstwa Janusza Korczaka. "Kajtuś czarodziej", "Król Maciuś Pierwszy" czy "Bankructwo małego Dżeka" to naprawdę niezłej klasy literatura, która wyszła spod palców znamienitego polskiego pedagoga:)
Sam bym lepiej tego nie ujął, bardzo dobry, rzetelny i merytoryczny wpis, zgadzam się w 100% i mam takie same odczucia co do filmu. Brawo :-)
Kolejny raz- dzięki za uznanie. Dodam, że film oglądałem wraz ze swoją 89-letnią babcią (urodzoną w 1925 roku), która walczyła w POWSTANIU WARSZAWSKIM, a dziedzictwo Szarych Szeregów jest jej szczególnie bliskie. Do dziś ma ona świeżą i otwartą głowę (w miarę możliwości emerytki często chadza zarówno do kina jak i do teatru). "Kamienie na szaniec" również przyjęła bez bardzo poważnych zastrzeżeń i mimo kilku cennych uwag nie uważa obrazu Glińskiego za bezczelnie kłamliwy i kontrowersyjny.
Wręcz przeciwnie wzruszyła się widząc, że (podobnie jak w wypadku serialu "Czas honoru") ktoś wreszcie zdecydował się opowiedzieć o koszmarze II WOJNY ŚWIATOWEJ, SZARYCH SZEREGACH czy AK uwspółcześnionym językiem, który ma szansę trafić do dzisiejszego młodego widza.
Ponad to sama doceniła bardzo wiarygodne nakreślenie sylwetek psychologicznych głównych bohaterów jak i techniczną stronę filmu.
To tyle z mojej strony.
Wielki szacunek, że ktoś jeszcze potrafi dyskutować na poziomie bez hejterstwa i trollingu! Twoja recenzja jest najcelniejszą jaką do tej pory przeczytałam. I chwała Ci za to! P.S. Szkoda, że w mediach słychać tylko oburzenia weteranów Powstania Warszawskiego, a nikt nie mówi o tych starszych osobach, którym film się podobał... Ukłon dla babci :)
Chciałbym tylko zwrócić uwagę na kwestię postaci kobiecych - ich w książce nie ma w ogóle (w jednym zdaniu jest tylko wspomniana dziewczyna alka - której w filmie nie ma) więc i tak dobrze, że są w filmie.
Masz racje, ale nie zmienia to faktu, iż dysponując tej klasy aktorkami Gliński mógł się jednak pokusić o coś więcej. Nie ma co się jednak przesdanie czepiać ,gdyż film jest całkiem przyzwoity.
Zgadzam się, film jest naprawdę niezły - tym bardziej jak się wcześniej poczytało negatywne recenzje. Myślę, jednak że dla książki najlepsze byłoby nakręcenie serialu ;)
Nie głupi pomysł z tym serialem, można by pokazać wszystkie wątki zawarte w książce i jeszcze dodać coś od siebie ku pokrzepieniu serc ;-)
Tym bardziej, że książka poza bohaterami nie ma jakiejś ściśle określonej linii fabularnej. To raczej zbiór historii i scenek - w sam raz na odcinki serialu.