Zaskakujące zaskoczenie jest dla mni raczej wadą tego filmu. Przez cały czas nie ma kompletnie żadnej nici wskazującej na to, że Delia, czy w ogóle ktokolwiek z jej rodziny czy znajomych interesuje sie czerwcowymi wyborami, myśli o sprawach społecznych, politycznych. I nagle....booom!!!! Zamiast ckliwego happy-endu odważna fenministka, świadoma swego wyboru!
Gdybym przeczytała wcześniej opinię czy anons tego filmu w rodzaju: "...feministyczne, lewackie kino; film także o historii Włoch. Opowiada o wielkiej zmianie jaka nastąpiła w tamtym czasie - powstaniu republiki " - to nie zwróciłabym w ogóle uwagi na ten film i nie obejrzała go :)
I dlaczego w takim razie to mylące tłumaczenie tytułu, zamiast trafnego w tym wypadku "jest jeszcze jutro"?
Tu nie mogło być ckliwego happy-endu. Z takiego życia i takiego uwikłania się raczej nie wychodzi, a na pewno nie w tamtych latach. Bardzo ważne są słowa piosenki na końcu - wiele wyjaśniają. Ale też dowiedziałam się o tym dopiero niedawno od jednego z forumowiczów.
Jak to nic nie wskazuje? A scena, w której Delia czeka na zapłatę za zrobiony zastrzyk i przysłuchuje się rozmowie rodziny na temat konieczności zmiany podczas nadchodzących wyborów? To może niuans, na który ma początku nikt nie zwróci uwagi a jednak wszystko się zgrywa przy finale.
Wskazówki są od samego początku filmu, ale są bardzo subtelne i idealnie wtapiają się w atmosferę tamtych czasów. Można by powiedzieć, że są tak nieme jak kobiety. Żona w dobrym domu uciszana przy dyskusji wyborczej, właściciel sklepu mówiący, że kobieta zarabia mniej od mężczyzny bez kompetencji, dziadek mówiący, że Delia ma jedną wadę- za dużo ma do powiedzenia, pogardliwy komentarz do sprzedawczyni o tym, że nie ma męża, właściciel baru mówiacy, że to on wybierze męża córce itd. Nawet sceny gdy Delia chowa zarobione pieniądze są za każdym razem na tle graffiti o wyborach. Ten film od samego początku rozgrywał się na dwóch płaszczyznach, które zawsze były obecne, a końcówka tylko w widoczny sposób je ze sobą spięła.