Od pierwszej chwili widać ze to to kino niezależne. Oszczędna, a czasem nawet i toporna praca kamery. Akcja odbywa się w odrzucających oraz brudnych plenerach. Nie zaznamy tu ani jednego kadru jak z pocztówki.
Mimo to film o dziwo wciąga. Nie jest to typowy film o zemście. Choć nie powiem, na taki z początku liczyłam. Jest to raczej obraz po niej (zemście). Do końca zastanawiałam się czy inspektor Jang właśnie to chciał osiągnąć, czy był zadowolony tak naprawdę z efektów swoich poczynań. Rossie nie zawiniła w niczym, a ucierpiała najbardziej. Ofiara mechanizmu "oko za oko, ząb za ząb".
Film ciężki, nie zaprzeczę. Ale warty zobaczenia