O ile nie należę do fanów gatunku, o tyle Duże Dzieci bardzo przypadły mi do gustu. Głównie za sprawą ciepłego, kumplowskiego klimatu, groteskowego trzonu fabularnego, charyzmatycznych i charakterystycznych postaci i tym, że przez całe sto minut nie znudził mnie ani na chwilę. Warstwa humorystyczna utrzymywała poziom - nie była ani zbyt wulgarna, ani zbyt głupia, ani czerstwa. Mówiąc krótko: film był świetny.
Dlaczego o tym piszę tutaj? Bo nie sposób nie odnieść się do pierwszej części, oceniając tą produkcję. Może i jest trochę późna godzina, ale nie zauważyłem w filmie żadnej zwięzłej fabuły - mnóstwo wątków pobocznych służących zaledwie po to, żeby wtrącić kilka ekstremalnie głupich i nieśmiesznych (przynajmniej dla mnie) gagów. Jako komedia - film poszedł w kierunku debilnego i bardziej wulgarnego (choć nie aż tak jak choćby w American Pie) humoru, co zdecydowanie mnie nie przekonało, a wręcz zniechęciło do oglądania kolejnych scen. Brakowało tu błyskotliwości, świeżości i pomysłu. Trzeba było zrobić kontynuację, więc po prostu ją zrobiono. Szkoda tylko, że ludzie, którzy przy niej pracowali, zmarnowali całe trzy lata, żeby wydać film dużo gorszy od swojego poprzednika... Jeszcze gorzej, że reżyserowała to ta sama osoba - jestem ciekaw, co też siedziało w jego głowie, żeby wyprodukować taki badziew?