PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1296}

Jesienna sonata

Höstsonaten
1978
7,9 8,3 tys. ocen
7,9 10 1 8294
7,4 27 krytyków
Jesienna sonata
powrót do forum filmu Jesienna sonata

Bergman był mędrcem i wielkim reżyserem. A już kobiecą psychikę znał jak własną kieszeń. Ale
gdyby miał płacić aktorom za każde wypowiedziane słowo, to poszedłby z torbami.

ocenił(a) film na 8
feuerbach

Ja tu nie czułem przegadania. A aktorstwo obu pań stało na jednym z najwyższych poziomów jakie widziałem. Chwała Bergmanowi przede wszystkim za to, że pokazywał w swoich filmach realne problemy prawdziwych kobiet, poza tym jak wiadomo, panie zawsze mają sobie dużo do powiedzenia.

gowniarz_wyniosly

O aktorstwie nie wspomniałem, bo nie mam zastrzeżeń. W przypadku Ingrid i Liv (że się tak spoufalę) nie może być mowy o średnim aktorstwie. Poza tym ja nie mówię, że to zły film. Ostrość widzenia relacji matka-córka jest u Bergmana niezwykła. Ale forma nie dorównuje treści.

Gadulstwo to nie jest kwestia wrażenia, tylko raczej statystyki. Gdyby ktoś mnie spytał o film, w którym padło najwięcej słów na minutę, to bez wahania wskazałbym "Jesienną sonatę". Do licha, tu nawet retrospekcje są obdarzone obszernym komentarzem! Na drugim skrajnym końcu leży np. "Koń turyński", który ma jeden długi monolog, kilkanaście linijek dialogu, a reszta to film niemy.

Myślę, że kwestią wrażliwości jest wybór: obraz czy słowo? Jeśli chodzi o film (bo nie książkę) to dla mnie słowo jest zawsze prymitywniejszą formą przekazywania informacji i emocji. Niezależnie, czy to dramat psychologiczny, czy film przygodowy. Do dziś zapamiętałem z filmu wspólną scenę obu pań przy fortepianie i przede wszystkim spojrzenie Liv Ullmann na filmową matkę. A potok psycho-analitycznego gadulstwa uleciał mi z głowy tak szybko, jak wleciał.

ocenił(a) film na 8
feuerbach

O aktorstwie napomknąłem tylko dlatego, że właśnie te rozliczne dialogi dały szansę wykazać się obu aktorkom. Co najważniejsze, były to bardzo emocjonalne, żywe dialogi, tak że czułem w nich wszystko, poza tym, że są długie, bo seans zleciał dość szybko. Bergman różne metody stosował, raz uciekał do symboli, tu widać że poszedł w pełny naturalizm, bo w realnym świecie dwie kobitki mające do siebie morze pretensji mogłyby gadać ze soba non stop. Prawdę powiedziawszy, rzadko odczuwam w filmach przegadanie - dotąd odczułem to tylko w ciągu pierwszej pół godziny "Ofiarowania", potem w "Zielonym Wężu" modliłem się, żeby bohaterowie + narrator choć na chwilę się zamknęli, a ostatnio "Zbliżenie" mnie pod tym względem męczyło. Bergman na tym tle nie wypada źle ani szczególnie natrętnie.

"Myślę, że kwestią wrażliwości jest wybór: obraz czy słowo? Jeśli chodzi o film (bo nie książkę) to dla mnie słowo jest zawsze prymitywniejszą formą przekazywania informacji i emocji."

Różnie można na to patrzeć, czasem słowo to pójście na łatwiznę, ale niekiedy przemyślenia trzeba zawierać w ten sposób. W przypadku matki zaniedbującej córkę i tej konkretnej sytuacji, nie ma miejsca na metafory, tu są potrzebne proste środki. Niemniej jednak rozumiem Twój punkt widzenia. Jednak to co ja najbardziej zapamiętałem z tego filmu, to wybuchy Ulmann, jej spazmy i płacz Ingrid.

gowniarz_wyniosly

Ok, babki lubią gadać :) Nie ukrywam, że film mnie zmęczył. Chociaż określenia "paplanina" czy "gadulstwo" mogą brzmieć obrazoburczo względem "wielkiego Bergmana". Myślę, że ocena 7/10 jest dość wysoka jak na mój ambiwalentny stosunek do filmu: zadowolenie z treści, niezadowolenie z formy. Gdyby Bergman był nie tylko gadułą, ale i grafomanem, to miałby u mnie 3/10 jak w banku.

ocenił(a) film na 8
feuerbach

Bez przesady, żadne obrazoburstwo ;) Nie bądźmy sztywniakami. Właśnie obejrzałem Wakacje z Moniką i też na mnie wrażenia nie zrobił.

gowniarz_wyniosly

No i rozsądnie :) Oglądanie "wielkich mistrzów" w snobistycznej pozycji klęczącej jest chyba gorsze, niż ignorancja i nie oglądanie ich wcale. Żeby być uczciwym wobec Bergmana: parę jego filmów mnie zachwyciło.

feuerbach

A ja właśnie lubię operowanie słowem - w czasach gdy efekty specjalne są ważniejsze niż przekaz i fabuła takie kino to prawdziwa perełka. Sztuką jest nie znudzić widza w filmie, w którym pozornie "nic się nie dzieje" - Bergmanowi, moim zdaniem, wychodzi to mistrzowsko. :)