Dla mnie ten film był męczący. Hałaśliwy, z rozbieganą kamerą, ujęciami zaburzającymi rzeczywistość. Z bohaterami nie dało się zidentyfikować, bo pojawiali się zaledwie na chwilę. Zakładam, że to tandeciarstwo to sprawka Rosjan ;).
Tak, ten film jest męczący - dla niewolników stylu zerowego, sprowadzających filmy do jednego mianownika, domagających się na siłę identyfikacji z bohaterami, nie potrafiących zaakceptować oryginalnej wizji twórcy, uciekających z krzykiem przed nietypowymi kątami kamery. Nic dziwnego - ten film wykracza poza ich zdolność pojmowania. Niech lepiej nie wyściubiają nosa poza ich ukochaną Fabrykę Snów, tam jest przytulnie i bezpiecznie, nikt nikomu nie stawia wyzwań i nie zmusza do refleksji.
"rozbiegana kamera, ujęcia zaburzające rzeczywistość" - świetna reklama, muszę zobaczyć ten film, zwłaszcza że nie lubię technik identyfikujących mnie z postacią, wolę dekonstrukcję, więcej miejsca na własne przemyślenia.
O wiele ciekawszy jest dokument pokazujący powstawanie filmu, niż sam film. @Vuzz - nic na siłę, nie każdy lubi to samo co Ty.
Nie pamiętam już skąd ja go miałam (mowa o "Soy Cuba, o mamute siberiano") ale widzę, że znajduje się w sieci kin Torrent ;) przy okazji widzę, że przez ostatnich kilka lat nic się w moim odczuciu nie zmieniło - film pamiętam tylko dlatego, ze był po prostu słaby i nieadekwatny temperamentem Rosjan w stosunku do pulsującej życiem karaibskiej wyspy... ot, ciekawostka filmowo-historyczna.