I właściwie po co wrócił na ten jeden czy dwa dni do domu? Skoro istniał inny, lepszy świat to dlaczego niewinne dzieci zostały w tym koszmarnym domu?
Polecam jeszcze raz obejrzeć film, bo z tego co napisałaś wnioskuję, że zupełnie nic nie zrozumiałaś.
Myślę, ze odrobinę przesadzasz moja droga...Pytałam tylko do jakiego (Waszym zdaniem) świata odszedł mąż, bo jeśli do jakkolwiek pojętego nieba, to dlaczego dzieci zostają w tym domu (będącego swoistym czyścem) z matką dzieciobójczynią? Gdyby ojciec został zabrany do lepszego świata, to oznacza, że taki w zamyśle twórców filmu istniał, a jednak dzieci do niego nie odchodzą. Dom byłby wtedy metaforą piekła lub czyśca właśnie, ale takiego osobistego, przeznaczonego dla każdego człowieka...Już rozumiesz, czy bardziej łopatologicznie trzeba?
Powiem tak... Co prawda, nie wiem, dokąd odszedł ojciec, ale z całym szacunkiem, z jednym się nie zgadzam. Ten dom to nie jest nic w rodzaju czyśca. Te dzieci zostały z mamą ponieważ ją kochają i wybaczyły jej ten grzech. To miała być dla niej druga szansa. Poza tym, trzeba posłuchać, co ona powiedziała: "Nikt nas z tąd nie przegoni" (Czy jakoś tak, przepraszam, jeżeli źle to zapamiętałam, ale myśl jest taka właśnie). Oni chcieli tam zostać. To był ich dom i chcieli go bronić przed intruzami. Miło mi jeżeli w pewien sposób pomogłam, i proszę bardzo, nie kłóćcie się, bo to do niczego nie doprowadzi :) Przepraszam za ewentualne niedopowiedzenia i jeżeli komuś nie spodobała się moja wypowiedź :)
Ja to zrozumiałem troszkę inaczej. Mianowicie wg. mnie ojciec jako żołnierz biorący udział w wojnie był zmuszony zabijać wielu ludzi, zmuszony, ale jednak...Zwróćcie uwagę na scenę gdzie dziewczynka się do niego przytula i pyta czy kogoś zabił, jego smutny i błędny wyraz twarzy mówi wszystko. On po prostu przyszedł się z nimi pożegnać, a następnie musiał się udać tam gdzie oni nigdy nie trafią. On nazwał to "frontem", a jak wiadomo wojna to piekło...
wg mnie to on nie wrócił poprostu spotkali się w jego śnie - on żył więc mógł śnić o swojej żonie, dzieciach to chyba normalne a ona nie wiedziała gdzie jest więc uważała owy swiat za rzeczywisty...ale to tylko moje zdanie
Ale dlaczego uważasz, że on żył? Myślę, że jednak logiczne byłoby stwierdzenie, ze zginął na wojnie. Rzeczywiście to może być kwestia aktu woli- Grace i dzieci zdecydowały się na "życie" w domu. Z drugiej strony trafia tam również służba- zwykli ludzie, którzy umarli na gruźlicę, a więc przebywanie w domu nie jest chyba dla nich formą kary. Wychodzi na to, ze po śmierci ludzie zachowują nawet status społeczny- służba nadal jest służbą...Tylko co wtedy z tym ojcem?:)
Gdyby ojciec nie żył to chyba byłby z nimi tak jak służba - to też nieboszczycy i chyba nikogo nie zabili a przebywali w jednym miejscu z osobą, ktora zabiła wlasne dziecie więc nie chodzi tu chyba o miejsce (bo nie jest to ani pieklo ani niebo)...
Mogło być też tak, że ona tych dzieci nie zabiła z premedytacją, tylko na wieść o tym że jej mąż zginął, doznała szoku i to zrobiła. Być może dostała, jak to ona mówiła drugą szansę. Zauważ też że ona dobrze musiała wiedzieć co zrobiła tylko wmówiła sobie że nic takiego nie miało miejsca, wyparła to z pamięci i zachowywała się jakby nic się nie stało, służba też tak to skomentowała w jednej scenie. A mąż zginał ewidentnie, przecież było mówione że wojna się już skończyła, więc po co by miał wracać na front?
ja uważam, że on żył może to byla tylko wymowka dla dzieci (bo takie odniosłam wrazenie kiedy to mówiła) moze ja poprostu zostawił, mial wlasne problemy, trauma zwiazana z wojną i nie wrócił do rodziny, jeszcze zabiła dzieci to już wogole ją zostawił, albo ona je zabiła z rozpaczy, ze ją zostawił, to sa moje wersje tego co moglo się stać....
Ja także uważam, że dzięki tym rozmyślaniom sobie coś przypomniałam. Przecież kiedy w tamtej scenie, co ta matka była z tym ojcem sama w pokoju to ona powiedziała przez łzy, że on znowu chce ich zostawić. Ale pewnie pomyślicie, że jestem strasznie wolna w myśleniu, tak czy inaczej, chciał iść gdzieś, gdzie nie będzie przebywał z tymi dziećmi i tą matką. Wiem, że jestem "szybka" :D xD ^^ :)
Pozwalam sobie włączyć się do rozmowy w sprawie ojca, gdy matka spotyka go w lesie zadaje mu pytanie gdzieś ty był? on odpowiada szukałem drogi do domu, pierwsza moja myśl po tych słowach (kiedy jeszcze nie znałam zakończenia) była taka że on jest duchem poległego żołnierza który błąka się po tej ziemi. Na końcu zaś filmu dzieci pytają matki czy tata nie żyje ona odpowiada ze tak. Wytłumaczenie Shimeck na początku o tym froncie też całkiem ciekawe. Film ma pewne niedomówienia, które jednak dodają mu tego dreszczyku, gdyby zostały wytłumaczone wszystkie zagadki typu: dlaczego te dzieci nie są w niebie, przecież to matka była zła a nie one, czym jest ten dom itd. to film zostałby pozbawiony pewnej tajemniczości, a wrażenia po jego obejrzeniu szybko by minęły.
W sumie to prawda. Zgadzam się z tobą. Dziękuję, ponieważ właśnie dzięki tobie zrozumiałam, że faktycznie nie warto takich rzeczy rozpamiętywać bo przez ten cały temat ten film przestał mnie tak fascynować z tego powodu, iż traci on tę tajemniczość która dodaje mu blasku. :)
Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji. Mi się wydaje (oczywiście miło przeczytać inne interpretacje), że to mogło być tak, że on na tej wojnie zginął i tylko dlatego, że był już martwy mógł się spotkać z rodziną, która również już nie żyła. Tak samo jak matka i dzieci spotkali się z duchami, które przyszły, aby im wszystko co się stało uświadomić. Co prawda ojciec z rodziną spotykają się, kiedy my, widzowie, jeszcze nie wiemy, ze matka i dzieci to duchy, co nie zmienia faktu, że dzięki temu mogli się spotkać. No bo przecież od początku filmu matka z dziećmi nie żyją. Nie mogłyby się więc spotkać z ojcem. A skoro on również umarł, trafił do tego samego świata i tylko dlatego się spotkali. Dodam, że bardzo mi się spodobała interpretacja z frontem jako piekłem. Pzdr
Włączam się do dyskusji :))
Ja uważam, że chodziło o to, że każdy po swojej śmierci trafia tam gdzie zginął, czy też mieszkał przed śmiercią... Tak więc służący trafili do domu w którym pracowali, a matka z dziećmi do domu w którym zginęli... Ojciec zginął na froncie i zapewne przyszedł się tylko pożegnać z rodziną i wrócił... Na front... Może tu wcale nie ma przenośni? Może po prostu front to front, a dom to... Dom?
Taka moja luźna interpretacja, ale ja tak właśnie rozumiem ten film ;)
Widzę, że potwierdzasz moją teorię o śmierci ojca w którą większosc nie wierzy...:)
Zdecydowanie przekonuje mnie teza Sidow- każdy odchodzi do miejsca, w którym przebywał w momencie śmierci. Dziękuję wszystkim za dyskusję:)
Właśnie to napisałem :P Chociaż to bardzo sporna sprawa, zgadzam się z tym... ;))
Jako widzowie często zapominamy, że filmowe uniwersum duchów rządzi się prawami scenariusza a nie logiki. I na to liczą twórcy filmów, że niedopowiedzenie będzie finiszowało mnogością interpretacji, które przesłonią brak spójności fabuły.
Mąż zapewne był martwy - inaczej Grace by go nie spotkała, przynajmniej na tym etapie filmu - oni widzą żywych dużo później, gdy sobie uświadamiają swój stan.
Film miał ogromny potencjał na arcydzieło, niestety łopatologia jaką pojechali wyprała go z klimatu do imentu, a tak łatwo można było naprowadzić widza na właściwe tory bez oczywistych wyjaśnień. Postacie służących to katastrofa.