To czy totem przewrócił się czy nie, nie ma znaczenia.
Jest to zmyłką która ma odwracać uwagę od prawdziwej wskazówki.
_______________________________________________
Arthur tłumacząc Ariadnie zasadę działania totemu powiedział "nie wolno zdradzić nikomu jak działa Twój totem, bo wtedy on przestaje działać".
Cobb powiedział Ariadnie jak działa jego totem co przekreśla jego wiarygodność.
W dodatku bączek należał do jego żony a on sobie go przygarnął. Kwestia teraz czy Cobb jest idiotą, że przekreśla działanie swojego totemu zdradzając w pierwszej lepszej rozmowie jednej z osób jego działanie, czy on używa totemu ot tak, z sentymentu do żony.
Czemu jednak przytyka sobie pistolet do głowy, kręcąc bączkiem - gdy ten wcale mu nie powie czy jest we śnie czy nie.
Totemy innych członków grupy działały w ten sposób, że były odpowiednikiem konkretnego przedmiotu z rzeczywistości.
Eames miał w rzeczywistym świecie żeton do gry w pokera, z błędnie zapisaną nazwą kasyna.
Ariadna miała pionka do szachów o specyficznej wadze, innej niż sugeruje jego wygląd.
Arthur miał oszukaną kostkę do gry na której zawsze wypadało 5 oczek.
Gdy używali swojego totemu, a on zadziałał normalnie (czyli żeton bez błędu w nazwie, pionek do szachów o zwykłej wadze, na kostce do gry wypada inna liczba niż 5 oczek), to znaczy że mogą być w czyimś śnie.
Gdy totem zadziałał tak jak w rzeczywistości (żeton z błędem, pionek do szachów o specyficznej wadze, na kostce do gry wypada 5 oczek) to znaczy że NIE SĄ W CUDZYM ŚNIE.
Ale nadal mogą być w swoim śnie - bo oni wiedzą jak działa ich totem.
Natomiast bączek jest odwrotny - w rzeczywistości jest normalny a w śnie zachowuje się specyficznie. Jeśli bączek się nadal kręcił, Cobb jest na pewno w śnie. Jeśli bączek się przewrócił to Cobb albo się obudził, albo nadal śpi.
_______________________________________________
Na początku filmu Cobb budzi się w limbo, na plaży nieopodal domu na klifie (nawet w scenariuszu jest to opisane jako "house on a cliff"), który należał do snu Saito.
Na końcu gdy ekran skupia się na kręcącym bączku, w rogu ekranu w tle Cobb pyta dzieci "co robiliście" a one odpowiadają "budowaliśmy dom na klifie" ("house on a cliff"). Z piasku oczywiście.
Co oznacza że niezależnie od tego czy totem upada czy nie, Cobb nadal śpi.
Scenariusz do Incepcji jest idiotyczny. Problem w tym, że do mediów poszła informacja, jak to Nolan 10 lat dopracowywał scenariusz.
Miała to być misterna układanka.
Osobiście sporo czasu spędziłem na próbie rozszyfrowania tej układanki - zacząłem dyskusję na filmwebie w której po 300 komentarzach nie udało się dojść do rozwiązania. Przeglądałem sceny w filmie z uwagą, sprawdzając szczegóły z analiz w necie, przeczytałem wyjaśnienia działania świata snów w Incepcji na wikii, a nawet obejrzałem 40 minutowy filmik na yt, gdzie gostek który napisał całą książkę ze szczegółową analizą Incepcji, tłumaczy wszystkie sekrety filmu - dochodząc do wniosku że nie ma żadnej odpowiedzi na nasze pytania.
Do tego przeczytałem scenariusz do Incepcji i prequelowy komiks powiązany z filmem.
Scenariusz Incepcji działa tak - najpierw oglądasz i patrzysz na totem, zastanawiając się "spadł czy nie?". Bo to miałoby niby znaczenie "czy Cobb nadal śpi, czy mu się udało?".
Potem możesz wpaść na ideę, że wszystko to było snem, a incepcji dokonano na Cobbie, wpajając mu ideę by porzucił swoją żonę (przestał chodzić do niej w snach) i wrócił do swojej rodziny.
Potem możesz wpaść na to że bączek nie ma żadnego znaczenia i dojsć do tego co mówią dzieci Cobba na końcu filmu.
A także do tego, że pierścionek Cobba działa jako wskaźnik tego czy Cobb jest akurat w śnie czy nie (we śnie ma na palcu obrączkę) - jednakże według tego Mombasa jest rzeczywistością, a to przecież niemożliwe - zawężający się korytarz, agenci pudłujący z bliska chyba ze 100 razy i strzelający w tłumy ludzi, czy Saito pojawiający się znikąd w środku walki w swojej limuzynie.
A potem dochodzisz ostatecznie do wniosku, że scenariusz sam sobie zaprzecza, tworząc łamigłówkę bez rozwiązania.
Ten ultra zawiły, przekombinowany scenariusz (w kontekście tego co jest snem a co rzeczywistością) nie ma najmniejszego sensu.
_______________________________________________
Incepcja pozostaje bardzo fajnie zrealizowaną rozrywką, czysto popcornowym kinem które bardzo dobrze się ogląda.
Świetna muzyka Zimmera z ciekawymi zagrywkami - te słynne basy, to spowolniona piosenka Edith Piaf używana do kicków (o czym zapewne wszyscy wiedzą).
Piosenka Edith Piaf trwa 2 minuty i 38 sekund, a film trwa 2 godziny i 38 minut - czyli 60 razy dłużej od piosenki, tak jakby cały był snem.
Numer który podaje Fischer pojawia się chyba w 10 różnych scenach w filmie gdzieś w tle (na pociągu, taksówce, na drzwiach hotelu, numer telefonu który daje blondynka, hasło do sejfu itd).
To są fajne zagrywki, ale to nadal tylko sztuczki.
Scenariusz natomiast nie ma kompletnie sensu, dziury scenariuszowe sprawiają że nie istnieje rozwiązanie a cała ta misterna układanka idzie w cholerę.
Co w kontekście Nolanowego pieprzenia o tym jak to 10 lat układał tą misterną układankę oznacza że albo skłamał w ramach promocji filmu po raz kolejny prezentujac popcornowy blockbuster jako arcydzieło kinematografii, albo jest genialnym idiotą.
Wdl mnie Cobb od poczatku do samego konca spi, a jedyna osoba ktora sie obudzila jest jego zona ktora zorientowala sie po swoim totemie ze jest dalej we snie i popelnila wdl Cobba samobujstwo a tak na prawde ocknela sie ze snu. To za to jest moja interpretacja filmu.
Ale w takim razie cały film jest bez sensu! Oznacza to że cała Incepcja, cały ten plan powrotu do dzieci, wszystko niczemu nie służy.
I jest tylko snem który do niczego nie prowadzi.
A w dodatku byłoby bardzo kiepskim sposobem na tłumaczenie dziur scenariuszowych.
"Przecież to nie ma sensu!" - "Bo to TEŻ jest sen! Wszystko jest snem, nic nie musi mieć sensu!"
A poza tym osobiście lubię gdy scenariusz daje widzowi rozwiązać film bez dopisywania połowy historii. :)
Kiedy była scena z windą, przyszło mi do głowy: " A co jeśli Incepcja jest w Matrixie? Co jeśli wszyscy śpimy i wpadamy w drugi sen, kiedy zasypiamy? I nie widzimy żadnych anomalii, bo jesteśmy unieruchomieni w kapsułach?" Przerażające mam myśli, co? Wiem, stary temat, ale tak mi wpadło do głowy.
Bez sensu? To jest wlasnei genialność tego filmu który opowiada o świecie SNU. A świat snu czesto jest bezsensu ale kiedy sie w nim jest wydaje sie bardzo sensowny i prawdziwy. Dizwne, ze byłeś na tyle blyskotliwy zeby do tego dojsc, ale po wszystkim film okazal sie dla Ciebie bezsensowny. Mozliwe ze to przez to ,ze nigdy nie przezywales snienia w zaawansowanych stadiach.
"Bez sensu? To jest wlasnei genialność tego filmu który opowiada o świecie SNU. A świat snu czesto jest bezsensu ale kiedy sie w nim jest wydaje sie bardzo sensowny i prawdziwy". W punkt — BANAŁU!
Takie tłumaczenie gniota abstrakcją.
To mógł COKOLWIEK POKAZAĆ, chaos, burdel, bzdure, bezsens.... a ty byś to tłumaczył jak tresowany piesek "To dzieło, bo przecież sen może być bezsensu i chaotyczny" itd.
Tępa pochwała i usprawiedliwianie bezsensu.
Mi przyszło do głowy, że może totemem Cobba były twarze dzieci, których nie dał rady zobaczyć we śnie. Co powiecie?
Co do twarzy widzianych we śnie. Każdą twarz, którą jesteś w stanie dostrzec we śnie już kiedyś gdzieś widziałeś w realnym świecie. Nasza podświadomość nie jest w stanie stworzyć nowej i posiłkuje się zapamiętanymi obrazami.
Ludzie rysują twarze — zmyślone. Do filmów, do bajek, itd.
A ty nagle wyskakujesz, że mózg nie jest wstanie wymyślić twarzy...
Ktoś ci to powiedział? Sam sobie wymyśliłeś?
Jeżeli chodzi o profesjonalny rysunek/malarstwo na poziomie wystarczającym do pracy w branży to nigdy nie jest to rysowane "z głowy". Owszem baza biblioteki wizualnej w jakimś stopniu pomaga doświadczonemu twórcy ale tak jak powyżej wspomniano "Nasza podświadomość nie jest w stanie stworzyć nowej i posiłkuje się zapamiętanymi obrazami". Nadal podstawą jest masa referencji i dokładne studiowanie na bierząco ludzkiej anatomii, kolorów oddziałujących na poszczególną pigmentacje skóry i działania światła. Nawet twórcy mocno stylizowanych postaci do animacji muszą najpierw "ogarnąć" jak w rzeczywistości wygląda człowiek by móc go sensownie uprościć.
Tak. Cała akcja w filmie nie jest realna bo od początku to sen który jest próbą wytłumaczenia sobie umysłu Cobba. Tak na prawdę to jego żona wróciła do rzeczywistości a on błąkał się w swoim umyśle i jego umsyl starał się zaakceptować którąś fazę za rzeczywistość.
Autor filmu wyjasbil, ze film konczy sie Happy endem, czyli Cobb budzi sie i wraca do dzieci
gdyby jego żona się obudziła to dlaczego nie wróciła i nie próbowała go również wyciągnąć? poza tym Michael Cain powiedział "- Skoro ja tam jestem, to jesteśmy w świecie realnym, gdyż ja nigdy w śnie się nie pojawiam. Jestem tym, który wpada na pomysł snu – mówi gwiazdor."
Michael Cain zresztą jak Di Caprio nie mają pojęcia o co chodziło Nolanowi bo każdy trzyma się swojego bohatera i na nim się skupia
Też mam zdanie, że cały film to sen. Wiele to potwierdza. Nie tylko totem, który przecież nie należał do Cobba, ale do jego żony, a to znaczy, że przejęty przez Cobba nie miał żadnej mocy. To na jego podstawie Cobb sprawdzał, czy nie znajduje się we śnie. I tam jeszcze, jeśli dobrze pamiętam, było powiedziane "pokazuje, że znalazłeś się w czyimś śnie", co dodatkowo komplikuje sprawę, bo to by wykluczało sprawdzenie, czy samemu się śni. Jednak nie tylko to mnie przekonuje. Jest też fakt, iż reżyser tego filmu zawsze starał się w innych swoich filmach zgłębić postacie drugoplanowe. Tu są zupełnie płaskie, jakby były projekcjami Cobba, który jako jedyny jest zgłębiany przez autora. Zupełnie, jakby był jedynym bohaterem filmu. W dodatku ten soundtrack i długość filmu. Zwróćcie uwagę. Utwór, który był tam puszczany, by śniący wiedzieli kiedy wywołać impuls rozbudzający, ma 2 min. 25 sek. Film ma natomiast 2 h 25 min. Do tego sam Zimmer przyznał, że soundtrack bazuje na zwolnionej wersji tego utworu. Puszczony w zwolnionym tempie jest odwzorowaniem głównej melodii lecącej podczas filmu. Zupełnie tak jak śniący, którzy także słyszeli ją w zwolnionym tempie jako, że czas we śnie zdaje się płynąć wolniej. Uważam te detale za nieprzypadkowe.
"Scenariusz natomiast nie ma kompletnie sensu, dziury scenariuszowe sprawiają że nie istnieje rozwiązanie a cała ta misterna układanka idzie w cholerę."
To zależy jak na to spojrzeć. Z mojego punktu widzenia scenariusz jest świetny pod warunkiem jeśli się wie o czym jest. Moim zdaniem Incepcja nie jest ani filmem o miłość, snach, winie czy innych banałach. Incepcja jest o postrzeganiu rzeczywistości, niezależnie czy Cobb się obudził czy nie, czy jest we śnie od samego początku akceptuje swój stan jako rzeczywisty. Jeśli zadam Ci teraz pytanie, czy Twój obecny stan jest rzeczywisty ? Śpisz ? Może jesteś w symulacji komputerowej ? To kompletnie nieważne ponieważ akceptujesz to jako rzeczywistość.Gdybym powiedział Ci, że spisz a śmierć Cię wybudzi to byś mi uwierzył ? Sny i wszystkie inne wątki są tylko narzędziem w rękach Nolana.
To nie ma znaczenia.
Scenariusz ma dziury wielkości sera szwajcarskiego. Spędza połowę filmu na tłumaczeniu zasad działania snów i dawaniu wskazówek widzowi, by koniec końców okazało się że nie mają one sensu!
Ja nie kupuję głębi czy jakichś mądrych treści w filmie przy tak zepsutym scenariuszu.
A sam Nolan no nie oszukujmy się - robi fajną rozrywkę, ale mądrego filmu to on jeszcze nie nakręcił. A niestety każdy kolejny próbuje robić za wielkie dzieło.
A Incepcji zabrakło w dodatku wyobraźni. Sny są sterylne i mało kreatywne - poza dwoma scenami (obracający się korytarz i nakładające na siebie miasta w szkoleniu Ariadny) mamy przerabiane w co drugim filmie sensacyjnym strzelaniny.
To kolejna przywara Nolana - brak wyobraźni! Aż chciałoby się zacytować Eamesa "dream a little bigger"!
"Sny są sterylne i mało kreatywne " - odnosząc się do tej kwestii. Sterylność w Incepcji jest wymagana, oniryzm kompletnie pozbawiłby sensu tego filmu. Incepcja jest o postrzeganiu i negowaniu tego co rzeczywiste, poszerza temat który poruszał już Matrix, z tym ,że ten błyskawicznie serwował na odpowiedź. Nolan zostawia nas na koniec z pytaniem, co powoduje, że rzeczywistość w której żyjemy uznajemy za prawdziwą. Skąd wiesz, że teraz nie śnisz ? Incepcja to nie zwykły heist wykorzystujący motyw snów.
To co napisałeś nie ma najmniejszego sensu.
Skąd wiem że teraz nie śnię? Sen trwający kilkadziesiąt lat, bez żadnych cech snów (jak brak realizmu i zdawania sobie sprawy czy coś może się zdarzyć czy nie, urywania się i skakania do różnych momentów)?
Matrix tylko wykorzystał fajny motyw (przerabiany już tysiące razy w literaturze s-f), gdzie w dodatku miało to sens. Bo tam była alternatywna rzeczywistość.
A życie nie może być snem. Srsly, o czym Ty w ogóle piszesz? Nolan wyraźnie nawiązuje tu do realiów SNU, a nie alternatywnej rzeczywistości.
I co najlepsze... Incepcja NIE jest realistyczna. Mamy pociąg jadący środkiem ulicy, miliony agentów nie potrafiących trafić karabinem maszynowym z odległości dwóch metrów, zawężający się korytarz, biznesmena pojawiającego się po drugiej stronie świata w swojej limuzynie w dosłownie ostatnim momencie - by osobiście uratować głównego bohatera. I tak dalej.
Skoro już Incepcja miała być podróżą po snach to czemu nie zrobić tego kreatywnie i z wyobraźnią?
Przecież zobaczenie filmu wystylizowanego na sen to byłoby coś czego jeszcze w kinie nie było, coś ambitnego. Z klimatem, wywołującego dreszcze.
A tu Nolan jak zwykle zresztą poszedł po najprostszej linii oporu, dając zamiast tego słabe strzelaniny i pościgi.
Traktowanie Incepcji jako mądrego filmu to jest po prostu... pomyłka.
"Sen trwający kilkadziesiąt lat, bez żadnych cech snów". Właśnie dlatego Incepcja to film pozbawiony oniryzmu, gdyby sny znacząco różniły się od rzeczywistości zarówno widz jak i bohaterowie mogliby stwierdzić na pierwszy rzut oka co jest snem a co rzeczywistością Wykreowany świat ma imitować rzeczywistość doskonale i jest to w filmie powtarzane wielokrotnie.
Nolan posługuje się snami ale nie tak jak sobie myślisz, żeby zrobić spoko efekciarski film bo gdyby na tym miało to polegać zapewne popuściłby znacząco wyobraźnię bo dlaczego nie ? "A życie nie może być snem. Srsly, o czym Ty w ogóle piszesz?", oczywiście, brzmi to dosyć absurdalnie a jednak Mal była tak pewna, że śni, że była w stanie się zabić Problem pojawia się w momencie, kiedy wychodzi na to, że to Cobb tak naprawdę śni, pomimo tego, że spora większość widzów tego nie zauważyła a nawet była w stanie powiedzieć, że na końcu Cobb się przebudził - nope.
"I co najlepsze... Incepcja NIE jest realistyczna." No ba ! Co w tym dziwnego skoro film od pierwszej sekundy jest snem,
Właśnie dokładnie robi to z wyobraźnią, ponieważ widz nie jest w stanie stwierdzić czy rzeczywistość w której żyje Cobb jest prawdziwa, to nei film o snach żeby zobaczyć fajne obrazki. Np. Między Piekłem a Niebem wyglądał pięknie ale jednocześnie był o niczym.
"Traktowanie Incepcji jako mądrego filmu to jest po prostu... pomyłka." To że nie jesteś w stanie dostrzec prawdziwej natury filmu, nie znaczy, że jej tam nie ma. Podobnie jest z Interstellar, krytycy narzekają a jeszcze nie przeczytałem ani jednej recenzji w której ktoś połasiłby się napisać o czym ten film jest.
"Właśnie dlatego Incepcja to film pozbawiony oniryzmu, gdyby sny znacząco różniły się od rzeczywistości zarówno widz jak i bohaterowie mogliby stwierdzić na pierwszy rzut oka co jest snem a co rzeczywistością"
Jedną z cech snu jest że nie potrafisz dostrzec że to sen. Masz w tym stanie umysł małego dziecka - brak poczucia tego co może się stać a co nie, brak poczucia tego co potrafi zwykły człowiek.
A widz i tak na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić co jest snem a co nie, albo po cechach snu które wymieniłem poniżej, albo po pierścionku Cobba który zawsze wskazywał czy ten śni czy nie.
"Właśnie dlatego Incepcja to film pozbawiony oniryzmu"
- nakładające się na niebo miasto
- eksplodujące warzywa
- obracający się korytarz
- pociąg zapieprzający ulicami miasta
- tysiące anonimowych agentów nie trafiających z dwóch metrów
- zwężający się korytarz
I tak dalej.
Imitacja rzeczywistości tu nie wychodzi a przy tym poraża brak wyobraźni.
""A życie nie może być snem. Srsly, o czym Ty w ogóle piszesz?", oczywiście, brzmi to dosyć absurdalnie a jednak Mal była tak pewna, że śni, że była w stanie się zabić Problem pojawia się w momencie, kiedy wychodzi na to, że to Cobb tak naprawdę śni, pomimo tego, że spora większość widzów tego nie zauważyła a nawet była w stanie powiedzieć, że na końcu Cobb się przebudził - nope."
Ale pytanie "czy życie może być snem?" nie ma sensu, bo sen trwa krótko, nie może obejmować ciągłej przestrzeni kilkudziesięciu lat. Sen może się wydawać rzeczywistością ale rzeczywisty świat nie może wydawać się snem.
To o czym piszesz to alternatywna rzeczywistość tak jak w Matrixie.
""Traktowanie Incepcji jako mądrego filmu to jest po prostu... pomyłka." To że nie jesteś w stanie dostrzec prawdziwej natury filmu, nie znaczy, że jej tam nie ma. Podobnie jest z Interstellar, krytycy narzekają a jeszcze nie przeczytałem ani jednej recenzji w której ktoś połasiłby się napisać o czym ten film jest."
To znaczy ja tu szanuję Twoją interpretację - ona sama w sobie jest w porządku. Tylko pojęcia się nie zgadzają bo życie nie ma żadnych cech snu i nie można go uznać za sen.
Co do Interstellar... Jest to zżynka z 2001: Odyseji Kosmicznej, czyli jednego z największych arcydzieł literatury i filmu s-f.
Tam też kosmonauta został sprowadzony przez obcą rasę, zbyt rozwiniętą dla człowieka by mógł z nią komunikować, do tunelu czasoprzestrzennego. Przed wlotem do tunelu kosmonauta relacjonował to co widzi, a nawet sam tunel wyglądał niemal identycznie (ten na końcu filmu z czarnej dziury).
Tylko Nolan zmienił mądre książkowe zakończenie na proste i banalne dla masowej widowni - ot, wszystko się sprowadza do miłości.
Jest tu co prawda ładne przedstawienie przestrzeni o więcej niż 3 wymiarach i niemożliwość porozumienia się ze znacznie bardziej rozwiniętą rasą (tak jak w książce).
Wszystko psują także dziury scenariuszowe (słabo przedstawiony powód nadchodzącej zagłady), kiepskie dialogi, tony ekspozycji - bohaterowie zamiast rozmawiać jak ludzie i pokazywać emocje, wiecznie tłumaczą o co chodzi w filmie. To jest jedna z przywar Nolana.
Poza tym ostatnie 5 minut (po wybudzeniu się w szpitalu) jest idiotyczne i kiczowate, zaś samo założenie ducha który sprowadza samego siebie z przeszłości do miejsca w którym jest teraz by kwantyfikując miłość uratować świat jest naiwne.
Dało się tą metaforę pokazać znacznie zgrabniej.
Są też zbędne wątki (syn McCounagheya) i źle poprowadzony wątek dorosłej córki McCounagheya który trąci myszką.
No i to co razi tak samo jak w Incepcji - BRAK WYOBRAŹNI! Bo 2001: Odyseja Kosmiczna z której tak obficie czerpie film, miał fenomenalne opisy podróży w dalekim kosmosie. Sam książkowy opis zapierał dech w piersiach.
A tutaj, mając olbrzymi budżet, Nolan zdecydował się na taki banał jak wodna planeta z falami, zimowe góry i planeta pustynna.
Brak też tak ładnie pokazanego kosmosu z bliższej perspektywy jak w Grawitacji.
Niemniej Interstellar pozostaje bardzo fajną - ale pustą i naiwną, lecz nadal z kilkoma ładnymi pomysłami - popcornową rozrywką.
I nie zgadzam się że wyobraźnia był Incepcji zbędna. Można było połączyć fabułę (w rzeczywistości banalną, ale niepotrzebnie zawiłą - prostota ma swoje plusy a komplikowanie historii nie zawsze sprawia że ona jest mądrzejsza) z wizją snu.
Bo to byłoby naprawdę ambitne - wykreować w filmie świat snu. To nie jest łatwa sprawa, by widz poczuł się jakby śnił.
Wymaga odpowiedniego doboru muzyki, efektów, tła, montażu, stworzenia specjalnego klimatu.
To nie jest kwestia wpakowania wybuchów albo stworów w CGI.
"Jedną z cech snu jest że nie potrafisz dostrzec że to sen..."
W Incepcji jest maszyna do wspólnego śnienia, taka jest koncepcja filmu. To nie studium naukowe o snach a wizja Nolana trzyma się kupy.
"A widz i tak na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić co jest snem a co nie, albo po cechach snu które wymieniłem poniżej...."
I tutaj jesteś w błędzie ponieważ Cobb polegał na swoim totemie który był kompletnie bezużyteczny, jeśli oglądałeś uważnie to wiesz na jakiej zasadzie działały totemy. Cobb zaakceptował sen jako swoją rzeczywistość podobnie jak Mal w limbo. Mylisz brak wyobraźni ze spójnością fabularną, Nolan dał próbkę swoich możliwości na przykładzie miasta, wybuchów, luster czy paradoksu a pijąc do tego to były sny instruktażowe dla Ariadne.
"Tylko pojęcia się nie zgadzają bo życie nie ma żadnych cech snu i nie można go uznać za sen."
Oczywiście, masz rację ale Incepcja przedstawia tylko koncept postrzegania rzeczywistości opierając się na snach, Matrix robił to np. poprzez symulację komputerową. Medium inne, przesłanie to samo z tym, że Incepcja zostawia nas bez konkretnej odpowiedzi a zadaje pytanie: czym jest rzeczywistość ? Jak ją definiujemy ?
Co do Interstellar to się zgodzić nie mogę. Odyseja i nowy film Nolana są kompletnie o czym innym. Odyseja to film o dążeniu do poznania, Interstellar to mit kosmogoniczny. Oczywiście Nolan wielokrotnie kłania się w kierunku Kubricka ale ja uważam, że jeśli się inspirować i składać pokłony to tylko tym najlepszym. Warto dodać, że Odyseja jest adaptacją, Interstellar zaś autorskim scenariuszem w dodatku mocno opartym na teoriach naukowych. Nolan nie zrobił idealnego filmu ale na pewno nie można przejść obok niego obojętnie. Nie będę wdawał się w dyskusje o konkretnych scenach bo w większości uważam je za nitpickowanie (dla jasności nie wszystkie)
Powtarzam, Incepcja to nie film o snach bezpośrednio, sny są narzędziem. To samo moznaby powiedzieć o Matrixie, czemu świat w nim przedstawiony jest taki przeciętny ? Skaczą, strzelają, biją się. Spójrz na to pod tym kątem a zrozumiesz dlaczego Incepcja jest pozbawiona oniryzmu.
"I tutaj jesteś w błędzie ponieważ Cobb polegał na swoim totemie który był kompletnie bezużyteczny, jeśli oglądałeś uważnie to wiesz na jakiej zasadzie działały totemy."
Rany, człowieku, przecież w tym temacie opisałem dokładnie działanie totemów. W pierwszym poście.
Nie przeczytałeś nawet co napisałem?!
"W Incepcji jest maszyna do wspólnego śnienia, taka jest koncepcja filmu. To nie studium naukowe o snach a wizja Nolana trzyma się kupy."
Eh. Czyli to jest taki sen ale nie sen. Klasyczne tłumaczenie filmów Nolana, na wszystko znajdzie się wyjaśnienie. Widzowie muszą wypełniać dziury scenariusza.
No ale dobra, to po co przy nierealistycznych zdarzeniach jest im totem? Gdy samo nierealistyczne zdarzenie powinno im powiedzieć że są we śnie?
Ale ok, powiedzmy że jest maszyna wspólnego śnienia, gdzie jest potrzebny totem a sen ma być realistyczny i tylko czasem nierealistyczny (whatever).
Ty jednak spytałeś "co jeśli życie jest snem?". Otóż życie nie jest snem bo nim do diabła nie jest! Bo nie spełnia żadnej cechy snu. Więc nie jest snem a conajwyżej mogłoby być alternatywną rzeczywistością.
Chyba że znowu zaczniesz wymyślać i powiesz że na nas została użyta maszyna wspólnego śnienia wynaleziona przez Nolana i dlatego "życie jest Nolanowskim snem". Bez sensu.
"Oczywiście, masz rację ale Incepcja przedstawia tylko koncept postrzegania rzeczywistości opierając się na snach, Matrix robił to np. poprzez symulację komputerową. Medium inne, przesłanie to samo z tym, że Incepcja zostawia nas bez konkretnej odpowiedzi a zadaje pytanie: czym jest rzeczywistość ? Jak ją definiujemy ?"
Bardzo naciągana interpretacja. W Matrixie miało to jeszcze o tyle sens (choć nie było odkrywczym pomysłem), że życie mogłoby być alternatywną rzeczywistością tak jak tam. Ale nie może być snem, więc odnoszenie snów Cobba do naszego życia... oj naciągane.
Dodam też że trudno w Incepcji na serio rozważać takie pytanie, gdy wszystko sprowadza się do ciągłych strzelanin i pościgów, a w przerwach typowej dla Nolana ekspozycji (tłumaczenia co się dzieje na ekranie przez bohaterów).
Są filmy głębokie i są filmy rozrywkowe. Incepcja filmem głębokim w moim odczuciu absolutnie nie jest - jest zbyt naiwna, ma zbyt dziurawy scenariusz, a sam temat jest zbyt płytko poruszony - w dodatku w centrum wydarzeń jest akcja a samo pytanie "co jest prawdziwe a co nie" to już nadinterpretacja.
Oczywiście nawet z Gwiezdnych Wojen można wyciągnąć równie głębokie wnioski - o przyjaźni, o marzeniach, o dobru i złu... i tak dalej. Ale to zwyczajnie nadinterpretacja bo GW to popcornowa rozrywka, tak jak i Incepcja. Z tym że stare GW oczywiście są rozrywką na wyższym poziomie.
"To samo moznaby powiedzieć o Matrixie, czemu świat w nim przedstawiony jest taki przeciętny ? Skaczą, strzelają, biją się. Spójrz na to pod tym kątem a zrozumiesz dlaczego Incepcja jest pozbawiona oniryzmu."
Bo Matrix jest ułudą prawdziwego życia. Jego głównym celem jest przekonanie "ofiar" że jest prawdziwym życiem.
Sen ani tak nie działa, ani nie ma powodu by miał taki cel. Nie było też ani razu powiedziane że maszyna do wspólnego śnienia generuje sen z którego sobie zdajesz sprawę. A byłoby to niepotrzebne bo DO TEGO SŁUŻY TOTEM.
" Warto dodać, że Odyseja jest adaptacją, Interstellar zaś autorskim scenariuszem w dodatku mocno opartym na teoriach naukowych."
No trudno mieć za złe ekranizacji że korzysta z książki którą ekranizuje. Przy tym Odyseja pozostaje filmem mądrym, bez dziur fabularnym, dziełem przemyślanym.
Interstellar czerpie garściami z Odyseji choć niby jest autorskim scenariuszem (czyli nie tak do końca autorskim - zżynka) ale to co było wartościowe w Odyseji zmnienia na banał albo wykreśla.
Odyseja miała opis podróży kosmosu z pierwszej perspektywy, którego czytanie było przeżyciem.
Interstellar z tego zrezygnowało. I nie, nie sądzę by podróż kosmiczna była mniej wartościowym doświadczeniem od ducha za szafą ratującego świat kwantyfikując miłość.
W dodatku zamiast mądrego przesłania mamy... "mit kosmogoniczny"? Że jak?
Zwyczajnie Nolan zamienił rozwiązanie historii na MIŁOŚĆ. Miłość jest 5 wymiarem, miłość jest wielkością łączącą kolejne wymiary, miłość jest rozwiązaniem zagadki wszechświata... bla bla bla.
Naiwne głupoty.
"Nie przeczytałeś nawet co napisałem?!"
To było pytanie retoryczne.
"Eh. Czyli to jest taki sen ale nie sen."
Tego nie powiedziałem, sen u Nolana ma swój cel w byciu realistycznym i tyle, nie uważam nic mniej ani bardziej. Sam osobiście nie pamiętam kiedy miałem jakiś oniryczny sen, przeważnie zawsze mam sny przyziemnie, czasami pojawia mi się tylko bardzo wysoki skok, często mi się śnią np. sytuacje z przeszłości.
"Gdy samo nierealistyczne zdarzenie powinno im powiedzieć że są we śnie?"
O tym jest ten film, definicja rzeczywistości, Cobb zaakceptował taką rzeczywistość, poza tym ślepo polega na totemie. Warto zaznaczyć, że duża większość widzów nie zwróciła uwagi na to, że Cobb śpi. Przeciętny widz zaakceptował podobnie jak Cobb, że bohater nie śni i jeszcze powie, że dziura w scenariuszu,
"Otóż życie nie jest snem bo nim do diabła nie jest!"
Powtarzam, to nie film o snach, sny są tutaj tylko narzędziem do pytania o postrzeganie co jest dla nas rzeczywiste. Osobiście uważam, że życie jest snem ego, tym czego pożąda ego, tym za czym dąży. Nie ma czegoś takiego jak JA czy TY, świadomość zapadła się pod ciężarem materii podobnie jak czarna dziura. Porównanie nie jest przypadkowe, bo tak jak z czarnej dziury nic się nie wydostaje na zewnątrz tak z twojego umysłu ego nie wydostaniesz swoich myśli. Nie jesteś w stanie powiedzieć co jest poza granicami twojego ego, twojej świadomości (monolit z Odysei).
BTW. Skąd wiesz np., że nie żyjesz w symulacji komputerowej ?
"W Matrixie miało to jeszcze o tyle sens (choć nie było odkrywczym pomysłem), że życie mogłoby być alternatywną rzeczywistością tak jak tam."
Ale zasada jest ta sama, ludzie są podłączeni pod maszyny w jednym wielkim zbiorowym śnie, z tym, że tutaj mamy system Matrix, w Incepcji ludzki umysł.
"Ale to zwyczajnie nadinterpretacja bo GW to popcornowa rozrywka, tak jak i Incepcja."
To jest właśnie to skrzyżowanie gdzie ja jadę w jedną a ty w drugą stronę, bo uważam, że Incepcja to nie zwykłe kino popcornowe, nawet trylogia Batmana nie jest stricte kinem popcornowym typu Avengers czy inne Thory. Incepcja to film o postrzeganiu rzeczywistości.
"Bo Matrix jest ułudą prawdziwego życia. Jego głównym celem jest przekonanie "ofiar" że jest prawdziwym życiem."
To samo robią bohaterowie Incepcji, imitują rzeczywisty świat ale w obu przypadkach to nie 100% idealna rzeczywistość. Zarówno w Incpecji jak i Matrixie kreatorzy pozostawiają pewne nieudolności (pociąg Cobba, agenci Matrixa w wielu scenach).
" A byłoby to niepotrzebne bo DO TEGO SŁUŻY TOTEM."
Totem Cobba jest bezwartościowy, dobrze o tym wiesz. Cobb i Mal nie wybudzili się limbo po prostu.
Odyseja to bardzo dobry film, ale dla mnie jak w przypadku każdej adaptacji pierwowzór zawsze ma pierwszeństwo. Film jest po prostu medium do rozpropagowania treści książki (moim zdaniem pierwowzór jest bardziej przyswajalny).
Interstellar i miłość, warto pamiętać, że miłość to słowo opisujące reakcję chemiczną w organizmie. A może to działa jak efekt motyla ? Można się spierać o ten motyw miłości w Interstellar. Ale jest jedna rzecz która najbardziej mnie denerwuje w przypadku Odysei, mam znajomego który wręcz go uwielbia, ale nie jest w stanie mi powiedzieć o czym on jest, nie potrafi zinterpretować, dla niego to HAL i mindfck na koniec i nie jest to odosobniony przypadek.
Bo widzisz, Odyseja to po prostu film z najwyższej półki - tam nie masz głupot w scenariuszu, nie uświadczysz kiczu.
Mindf*ck na koniec jest poniekąd jedną z wartości książki i filmu - ale nazywając to nieco sensowniej, chodzi o doświadczenie podróży kosmicznej i granice ludzkiego poznania.
Osobiście też uważam że książka bije film na głowę - szczególnie że opisy kosmosu w książce powodowały u mnie opad szczęki, a film Kubricka jakby nie patrzeć powstał wiele lat temu i podróż kosmiczna wygląda tam bardziej jak wizualizacja w Windows Media Player.
Problem Incepcji i Interstellar to dziury w scenariuszu, kicz, słabe dialogi, nadmiar ekspozycji.
Niemniej to co mówisz ma sens i uszanuję Twoją interpretację Incepcji. :)
Czytam wasza dyskesje i - choć uważam, że obecnie nie snimy (sic!), to jednak logika całkowicie tego nie wyklucza - mogę sobie wyobrazić, że cały świat to baaaardzo skomplikowany sen o życiu na ziemi, który ktoś superinteligentny śni, a ten jego sen, przy założeniu, że śniąc czas płynie znacznie szybciej niż w naszej rzeczywistości, może trwać dopiero ułamek sekundy, a nasza dyskusja, kinematografia i wszystkie aspekty ludzkiego życia są tylko czyjąś projekcja. Nie wierzę w to, ale w 100 % wykluczyć tego nie możemy, prawda?
Akurat ta teoria jakoś do mnie nie trafia. Może dlatego że we śnie jest się jedna osoba i tylko ta osoba czuje. Ewentualnie można stać się po pewnym czasie inną ale nie jest się nigdy wieloma na raz z których każda czuje co innego.
Dokładnie. Śni od samego początku. Jest moment, w którym główny bohater mówi: że ona była osobą, na której eksperymentował. Popełniła samobójstwśo, i dlatego wprowadzając się w sen za pomocą tej maszyny próbował uleczyć swoje poczucie winy. Dlatego też dość często pojawiała się na wielu poziomach snu. Bo ten sen był tworzony przez niego dla niej. Incepcja
Czyli genialne sny we śnie i zabawa poziomami snu przedstawiona jak to u Nolana w wizualny sposób. Majstersztyk dobrej zabawy, głębi, akcji, aktorstwa.
"Skąd wiesz, że teraz nie śnisz ? Incepcja to nie zwykły heist wykorzystujący motyw snów."
Bo rzeczywistość jest (w porównaniu ze snami) PRZYZIEMNA I PRZEWIDYWALNA. Wszystko dzieje się wg wzorów, zasad (od fizyki, bo zasady ekonomii) - a jeszcze nie mialem snów, które były by tak "nudne" (realizacyjnie czy w kwestii efektów specjalnych) jak rzeczywistość.
Dla mnie konkretniej napisałeś, ludzie rozwodzą się nad czymś czego nie ma wskazanego jednoznacznie, nawet nazywają Cie ignorantem i osoby którą jest mało inteligentna, gdy masz odmienną opinię od nich :) film jak film fajny ale szkoda czasu w poszukiwaniu 2 dna którego nie ma. Jakby nakręcili 2 część tak samo mogą wmówić każdą wersje i będzie wiarygodna.
Nie wiem kim jesteś i nie czytałem Twoich postów, to z dziećmi mam ze wspomnianego filmiku z youtube'a, gdzie gościu analizuje takie szczegóły. :)
Z tego:
http://www.youtube.com/watch?v=ginQNMiRu2w
Gościu całą książkę na temat Incepcji napisał i mocno się zagalopowuje w swoich bajdurzeniach o tym że film Nolana powinien wygrać Oscara za film roku. Niemniej mówi parę ciekawych rzeczy.
Przentacje znam, widzialem ją juz.
Incepcja moglabyc filmem roku bez problemu, nikt sie nie zagalopował.
Gość z tej prezentacji z miną zaślepionego nerdowatego fanboja przekonuje że chociaż Incepcja nie ma żadnego sensu to można z niej wyciągnąć miliardy filozoficznych pytań i dlatego jest arcydziełem. :)
Srsly, jest równie wiarygodny co fanboje prequelów Star Wars mówiący że Mroczne Widmo to arcydzieło albo fanboje Baya wielbiący każdą z części Transformersów.
Incepcja to pusta wydmuszka, dobry popcorn z dziurawym scenariuszem, choć zapewniający świetną rozrywkę.
Toy Story 3, Jak Zostać Królem i Social Network to bardziej wartościowe i zwyczajnie lepsze filmy.
Choć trzeba przyznać że konkurencja w Oscarach była w tym roku fatalna, choć sam 2010 miał parę arcydzieł jak "Pogorzelisko" i "Elitarni: Ostatnie Starcie".
A z Hollywoodzkich filmów to lepsze były choćby Shutter Island, Autor Widmo, czy The Town.
Po przeczytaniu twojego komentarza można stwierdzić, że przy pomocy totemu nie można sprawdzić, czy jest się w śnie. Mal, jako jedyna zorientowała się, że oboje się zagubili, a Cobb nadal jest przeświadczony o skuteczności totemu.
Właśnie nie możemy dowiedzieć się tego, czy Mal się zorientowała, czy się po prostu zabiła, bo zaszczepiona myśl o samobójstwie działała na każdym poziomie jej snu czy w rzeczywistości.
Zgadzam sie calkowicie! Nie wiadomo jakie jest zakonczenie! Czy wrocil do rzeczywistosci czy sam na sobie przeprowadzil Incepcje! Ja jestem za tym ze wrocil do rzeczywistosci! ... Ostatnio znalazlem tez taka recenzje:
http: //kino.org.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1050&Itemid=598 (usunac spacje po http)
Tekst wyróżniony w konkursie na recenzję z festiwalu Plus Camerimage 2010.
„INCEPCJA” PO NICI DO KŁĘBKA, CZYLI RAJ W ZASIĘGU MYŚLI
MARIUSZ KORYSZEWSKI
Christopher Nolan to jeden największych współczesnych magików kina. W jego poprzednim autorskim filmie, „Prestiżu” (chyba najlepszym i najbardziej niedocenionym), możemy odnaleźć właściwy klucz interpretacyjny do „Incepcji”.
„Prestiż” zaczyna się znaczącym pytaniem narratora skierowanym do widza: „Czy przyglądasz się dokładnie?”. „Każda magiczna sztuczka składa się z 3 aktów” – ciągnie narrator na wstępie „Prestiżu”. „Pierwsza to obietnica - magik pokazuje zwykły obiekt, daje go dotknąć i zapowiada, że stanie się z nim coś niezwykłego. Drugi akt to przemiana - iluzjonista robi z rzeczą zwykłej coś niezwykłego. Jest jeszcze trzeci akt – najtrudniejszy, nazywany prestiżem. Sprawić, by coś zniknęło to jeszcze nic - trzeba to coś jeszcze przywrócić” – kontynuuje narrator.
„Patrzysz, szukając rozwiązania zagadki, ale go nie znajdziesz, bo tak naprawdę nie patrzysz. Tak naprawdę nie chcesz wiedzieć. Chcesz być oszukany...” – konkluduje narrator z „Prestiżu” (który w „Incepcji” gra profesora, co nie wydaje się przypadkiem). Na tym polega magia kina Nolana – jest jak magik, który pozwala nam odkryć prawdę, a jednocześnie zakrywa ją przed nami. I mimo, że tego nie widzimy, jest ona na wyciągniecie ręki. Tak właśnie jest w „Incepcji”.
Akt I – Obietnica, czyli eksploracja snów
Pierwszy etap filmu zgodnie z zasadami z „Prestiżu” to Obietnica – „Incepcja” podejmuje tematykę snów. W filmie sny można nie tylko przeżywać wspólnie, ale także kraść dane z umysłu śniącego, czy - co bardziej intrygujące - dokonywać procesu implantacji obcej idei w umyśle człowieka (tytułowa incepcja). Główny bohater, Cobb, i jego ekipa mają wykonać właśnie takie zadanie.
Akt II – Przemiana, czyli operacja incepcja
Drugi akt iluzji to Przemiana. W filmie jest to realizacja zaplanowanej wcześniej operacji. Cobb (to również nazwisko głównego bohatera z filmu Nolana pt. „Following”, zagubionego samotnika, który łatwo poddaje się manipulacji) nie może projektować snów, gdyż Mal (francuski wyraz oznaczający zło, ból, chorobę), jego zmarła żona, nawiedza go w snach, sabotując operację. Cobba dręczy poczucie winy, gdyż dokonał kiedyś incepcji w jej umyśle, która nieoczekiwanie doprowadziła do samobójstwa żony. Znajduje młodą, utalentowaną panią architekt o imieniu Ariadne (w mitologii to ona pomogła Tezeuszowi wydostać się z labiryntu). W drugim akcie Nolan wręcz uwodzi reżyserską maestrią i sztuką prowadzenia nowoczesnego montażu, przez ponad 70 minut - przy akompaniamencie budującej napięcie muzyki Hansa Zimmera - przerzucając nas pomiędzy trzema (a nawet czterema) poziomami snu. A widz nawet nie zauważa upływu czasu. Jak w prawdziwym śnie.
Akt III – Prestiż, czyli nie wszystko jest takie, jakim się wydaje...
Akt trzeci, czyli Prestiż jest najciekawszy w „Incepcji”. W ostatniej scenie narzucają się dwa możliwe rozwiązania. Pierwsze - Cobb wrócił do realnego świata. Drugie - Cobb pozostaje w limbo (otchłani podświadomości) po spotkaniu starego Saito, a powrót do dzieci to tylko iluzja. Ale jest jeszcze trzecie rozwiązanie - najlepiej ukryte. Otóż cały film to w istocie - od początku do końca - sen Cobba! Bohater jest zamknięty w więzieniu swoich wspomnień. Główny bohater wcześniej zwraca uwagę widzowi na to, że śniący nigdy nie pamięta, jak znalazł się we śnie. A jak pojawia się główny bohater w filmie? Budzi się na plaży.... Bo tak naprawdę to Cobb śni... przez cały czas.
Nolan puszcza oko do widza
Jest kilka kluczowych scen, które stanowią mitologiczną nić Ariadny, która pozwala znaleźć drogę z tego „nolanowskiego” labiryntu. Pierwsza znacząca scena to ta w Mombassie, gdy chemik sprowadza bohaterów do podziemnego pomieszczenia, gdzie mnóstwo osób przeżywa wspólny sen. Pada pytanie, czy przychodzą tutaj, aby zasnąć. „Nie, aby się obudzić, ale pan o tym wie najlepiej prawda, panie Cobb?” - pyta retorycznie (a raczej stwierdza) stary Hindus. Tu Nolan puszcza oko do widza, sugerując prawdziwe rozwiązanie.
Mal kontra Cobb, czyli odwrócona rzeczywistość
„Twój świat nie jest prawdziwy.”- mówi Mal do Cobba. Na początku myślimy, że ona się myli, bo patrzymy na nią oczami głównego bohatera – to on jest naszym ukrytym narratorem. To on twierdzi, że Mal zatraciła poczucie rzeczywistości, a my oglądając film przyjmujemy to do wiadomości bez cienia wątpliwości. Po śmierci pod kołami pociągu małżonkowie wrócili do rzeczywistości? Żadnego pociągu nie było. Cobb na chwilę przed przejechaniem pociągu wypowiada te same słowa, co Mal na chwilę przed skokiem z okna. Najprawdopodobniej podświadomość Cobba skopiowała całą kwestię wypowiedzianą przez Mal i stworzyła analogiczny obraz, w którym to główny bohater wypowiada te słowa i w którym to on powraca do realnego świata. Ale to tylko pozory. Kolejna scena wskazująca, że wszystko jest snem Cobba. Kiedy bohater mówi Ariadne, że świat Mal nie jest prawdziwy, Nolan stosuje montaż równoległy – część zdania mówi Mal, resztę dokańcza Cobb. A ich twarze są ustawione w identycznych pozycjach względem kamery (jak w lustrzanym odbiciu) i mają taki sam wyraz. Gdy przyjrzeć się bliżej, to da się zauważyć, że Mal i Cobb to ta sama osoba! Mąż mówiąc jako Mal, mówi o sobie, a Nolan puszcza do nas po raz kolejny oko.
Scena z pociągiem była zwykłą iluzją stworzoną podświadomie przez Cobba, która miała uzasadniać jego poczucie rzeczywistości. W istocie, prawdopodobnie to Mal skacząc z okna hotelowego obudziła się w realnym świecie. A Cobb... pozostał dalej w swojej sennej otchłani.
Fałszywy totem
Skoro sen może być idealną mimikrą rzeczywistości, to jak rozpoznać, że nie śnimy w każdej chwili naszego życia? Do tego ma służyć totem, specjalny mały przedmiot, znany tylko osobie śniącej, dzięki czemu jest on jedyną rzeczą, która nie może ulec manipulacji we śnie. Bączek miał być gwarancją Cobba, wskazującą, czy znajduje się we śnie czy w realnym świecie. Zasadniczo wskazywałby on na to, że bohater wrócił do realnego świata, gdyby nie okazało się, że należał on do… jego żony. Bohater przywłaszczył go sobie. Totem stracił swoją funkcję, skoro pochodził od innej osoby. Scena z sejfem jest sprytnie wyreżyserowana przez Nolana i warto dokładnie się jej przyjrzeć.
Fisher, czyli fałszywa incepcja
Incepcja dokonywana na młodym Fisherze jest tylko fasadą. Relacja ojcowska odnosi się do chęci powrotu Cobba do swoich dzieci. Kluczowa jest scena, gdy Mal zabija Fishera w górskiej twierdzy. Oznacza to porażkę incepcji, gdyż umysł Fishera wpadł automatycznie w limbo. Cobb na niższym poziomie znajduje Fishera u Mal, ale biorąc pod uwagę całą logikę wywodu filmu, jest to niemożliwe. Fisher zginął, a jednak odżył, by otworzyć sejf. Incepcja się powiodła, ale jest ona oszustwem, a zarazem koniecznym warunkiem powodzenia autoincepcji Cobba. Podświadomość głównego bohatera siłą i wbrew logice snu przywróciła do życia Fishera, by mógł otworzyć sejf. Tak samo w niemożliwy sposób znalazł zagubionego w limbo Saito, bo tylko on był przepustką Cobba do swoich dzieci. Wszystko układa się zgodnie z wersją głównego bohatera, w zależności od jego potrzeb. Co ciekawe, korporacja, która zleciła pierwsze zadanie w filmie Cobbowi nazywa się...COBBAL Corporation! Czy może być lepszy przykład na senne konotacje? Tego typu szczegóły można mnożyć.
Autoincepcja Cobba, czyli ucieczka od rzeczywistości
Te nielogiczności są doskonałymi wskazówkami na to, że wszystko było snem Cobba, w którym rządziła jego podświadomość. Myśl uwolniła się od swojego twórcy i podmiotu. To Cobb podświadomie dokonał operacji incepcji na samym sobie, przypisując Mal własną ucieczkę od rzeczywistości. To pewnego rodzaju autoincepcja, a Fisher, Saito, Ariadne, a nawet Mal nie są istotnymi postaciami w tym filmie. Są tylko kukiełkami w grze pomiędzy świadomością a podświadomością Cobba. Wszystkie postacie filmu to konstrukty wykreowane w umyśle Cobba, mające mu pomóc w dokonaniu incepcji na samym sobie – uwierzeniu, że żyje w realnym świecie i może powrócić do szczęśliwego życia razem z dziećmi. I to się udało. Bohater wrócił do dzieci, pomógł uratować świat przed złowrogą korporacją. Mamy happy end. Pozorny. Wszystko to nie wydarzyło się w rzeczywistości, ale w głowie bohatera. To prawdziwa konkluzja trzeciego „prestiżowego” aktu Nolana i całej „Incepcji”.
Incepcja - postmodernistyczna łamigłówka z XXI wieku
Nowy film Nolana to postmodernistyczna łamigłówka rodem z XXI wieku, którą można rozwiązywać na wiele sposobów. „Incepcja” to nowe wcielenie „Matrixa”, a jednocześnie odmieniony „Prestiż” dla masowej widowni, stawiający pytanie o podstawy naszej rzeczywistości.
Nigdy nie patrzyłem na ten film w ten sposób, przyznaję... cały ten post daje dużo do myślenia, ale to że Mal skacze w śnie Cobba, na to nigdy nie wpadłem...... hmm, ciekawe.
Wg mnie Cobb i Mel kiedyś zagłębiali się w swoim śnie i po przejechaniu ich przez pociąg nadal nie byli w prawdziwym świecie. Mel zorientowała się i próbowała przekazać Cobbowi prawdę, lecz jak wiemy on jej nie uwierzył i sama popełniła samobójstwo. Cobb nadal był więc we śnie, teraz sam. Reżyser daje nam subtelne wskazówki świadczące o takim stanie rzeczy (część jest w artykule, notabene świetnym, inne mogę podać ci sam). Na końcu filmu nie ma znaczenia czy bączek przestanie się kręcić czy nie, bo 1) kiedyś należał do Mel, więc nie spełniał swojej funkcji w przypadku Cobba 2) Cobb zobaczył już twarze swoich dzieci, więc osiągnął katharsis.
W "prawdziwym świecie" Mel już się obudziła (albo jest w niższym poziomie snu), a Cobb jeszcze śpi w bardzo głębokim poziomie.
Ryje beret, musze to obejrzeć jeszcze raz.. Co do świadomych snów, chyba przeżyłem kiedyś podobny stan, ale i tak dziękuję za wskazówki.
Nie widze w tym watku zeby ktos to poruszyl, ale jest jedno tak ewidentne przeslanie ze Cobb spi jest to, ze jak przyjezdza do domu to jego dzieci sa tak samo ubrane i jak we wszystkich jego wspomnieniach. Powinny byc starsze czy po prostu - inaczej ubrane :)
dokładnie, poza tym Cobb wspomina, że kiedy śnił ze swoją żoną zdążyli się zestarzeć, co powinno być po nich widać w scenie z pociągiem, chyba że mogli sobie jaoś wygląd zmienić jak eames np.
dodatkowo w filmie wspomniany jest upływ czasu i gdyby Cobb nie był w śnie tylko w rzeczywistości oznaczało by to że razem z żoną zeszli tylko na jeden poziom snu, a zestarzenie się na pierwszym poziomie, w realu też by trochę zajęło(musieli by naprawde długo spać), a on sam wspominał że we śnie schodzili na niższe poziomy, więc jak dla mnie cała akcja filmu ma miejsce we śnie