Ok, Snow w jednej z ostatnich scen otruł Cascę Highbottoma- tylko nie bardzo rozumiem jaki był jego motyw.
a) Highbottom od zawsze był mu nieprzychylny, także Snow pozbył się go za "całokształt” i po to żeby mu już dalej nie przeszkadzał w rozwoju kariery?
b) Highbottom znał jakiś sekret Snowa, którym mógłby mu bezpośrednio zaszkodzić?
O co to chodziło z tymi ampułkami narkotyku znalezionymi przez Snowa w skrzynce Sejanusa? Czyżby Dostał je od Casci? Tylko po co- mial sie sam znieczulać, czy podtruwać Snowa?
Jakieś teorie na ten temat?
A to nie było tak, że Casca był uważany za pomysłodawcę Igrzysk, a tak naprawdę to ojciec Snowa zrobił je takimi brutalnymi? A Corio go otruł, żeby nikt się o tym nie dowiedział? Mogę się mylić. Nie pamiętam dokładnie jak to było w książce.. Muszę przeczytać ją jeszcze raz.
Ja to odebrałem tak, że Snow po prostu się zemścił za to, że Casca go nie lubił. Na końcu dowiedział się dlaczego go nie lubił, ale Snow był jak jego ojciec, co podkreśliła jego kuzynka (fajna scena) więc miał wyjeb.... i go zabił.
"Oh, Corio... you look exactly like your father..." To raczej nie wybrzmiało jako komplement. Fajna scena i ogólnie fajną bohaterką była ta jego kuzynka.
Co do ampułek to Sejanus dostał je od medyków do uśmierzenia bólu po kontuzji, którą dostał jak wkradł się na arenę i chciał pożegnać zmarłego Marcusa.
Ok, nie wyłapałam tego-a to w sumie ma sens. Także przy przeglądaniu rzeczy po Sejanusie, Snow zobaczył te ampułki, przypomniał sobie o istnieniu Highbottoma i postanowił, że jednak mu przeszkadza, także w tym właśnie momencie postanowił się go pozbyć?
Scena jak Sejanus to mówi była w momencie jak dołączył w pociągu do Snowa i razem pojechali na służbę.
Z tego co pamietam to w książce było wspomniane, że właśnie wsypał truciznę do ampułki jak juz wrócił do Kapitolu. Włożył ampułkę do pudełka z rzeczami Sejanusa i oddał te rzeczy dziekanowi. Tylko zapomniałam po co w sumie dał mu te pudełko z rzeczami Sejanusa.
Moim zdaniem po prostu za dużo wiedział. Snow w tym filmie kocha eliminować świadków.
Wiedział, że Snow oszukiwał. Poza nim wiedziała o tym minister wojny, prezydent i pewnie kilka osób więcej. Wiedział, że Snowowie są ubodzy. O tym również nie wiedziało wiele osób, nakazów eksmisji zwykle nie emituje się w telewizji. W każdym razie był chyba drugą najgroźniejszą dla Snowa osobą zaraz po minister wojny, ale ta druga go faworyzowała i szykowała na następcę, a Highbottom nim głęboko gardził. Bezpieczniej było zabić. A jeśli nawet nie, to chęć zemsty jest chyba w przypadku socjopaty Snowa wystarczającym wyjaśnieniem.
Hej, dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Powinnam była raczej zadać pytanie- co wiedział o Snowie Highbottom, czego nie wiedzieliby inni. Faktycznie chyba nic-różnica taka, że Highbottom zawsze rzucałby mu pod kłody pod nogi - także wygodniej było się go pozbyć. I to według mnie była jego pierwsza zbrodnia, którą skalkulował na zimno.
W przypadku Sejanusa, a nawet Lucy Grey motywem było chronienie własnego życia, zapewnienie sobie bezpieczeństwa- czego nie pochwalam, ale w sumie rozumiem. Przy Highbottomie ta granica "samoobrony" została przekroczona.
A co do Prof. Gaul, to faktycznie kreowała Snowa na swojego następcę-ale jakim kosztem? To ona go zmanipulowała i ukształtowała na socjopatę- to nie wzięło się z niczego. Dla mnie to był dosłowny grooming-głównie poprzez zastraszanie, testy (np. zmuszenie go do wejścia na arenę w trakcie gier, scenę z kumpelą od esseju i wężami, przez ciągłe pytania o sens gier- w końcówce nad wielkim basenem z mięsożernymi rybami, dla których niechybnie stałby się pokarmem-w razie gdyby udzielił nieprawidłowej odpowiedzi). Nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie Snow próbował by się jej sprzeciwić czy tym bardziej spróbować jej się pozbyć.
Ta jego socjopatia nie wzięła się z niczego. Mam dla postaci (młodego) Snowa z filmu dużo zrozumienia - i sporo sympatii. Po przekroczeniu tej granicy z Highbottommem to już zaczęła się równia pochyła w kierunku zła.
Snow od początku miał wewnętrzna walkę moralną między dobrem a złem. Nie powiedziałabym, że głównym źródłem tego jaki się stał była Gaul. Od początku najpierw patrzył na to czy Lucy przetrwa, żeby on mógł zdobyć nagrodę, a dopiero potem myślał, że w sumie to tez jest mu bliska i dobrze by było jakby przetrwała.
No i miał wokół siebie osoby, które go kochały i wspierały (Tigris, Lucy, Sejanus). Gdyby jego kręgosłup moralny był nakierowany na dobro to nie uległby złym intencjom Gaul tylko bronił osoby, które powinien kochać.
Kieruje się tutaj głównie książką, z której lepiej jest opisana jego sytuacja i myśli. Film bardzo spłyca to co się działo w jego wnętrzu i nawet trochę ociepla jego wizerunek - co jest dużym minusem filmu.
Hej, dzięki za komentarz. Ja odnoszę się wyłącznie do filmu-książki nie czytałam. Według mnie film sam w sobie broni się jako odrębne dzieło (i postać Snowa też- mimo, że może i faktycznie jego wizerunek jest ocieplony). Mnie się wszystko wydawało spójne
Niby tak, ale tak samo w filmie jest pokazane, że mógłby prowadzić normalne życie z Lucy Grey, a i tak wybiera powrót do Kapitolu i dążenie do władzy. Nie był tam pod wpływem Gaul, tylko sam zadecydował co jest dla niego ważniejsze, mimo że miał kochające go osoby wokół. Tak samo ze zdradą Sejanusa. Moim zdaniem nawet w filmie nic go nie tłumaczy i fakt - dr. Gaul miała jakiś wpływ na niego, ale to głównie jego ciemna strona zadecydowała, że zdradzi swoich najbliższych. Oczywiście nie chce się z tobą spierać, tylko wytłumaczyć swój punkt widzenia i rozumiem, że mogłaś inaczej odebrać przekaz filmu ;>
W porządku:) Ale w filmie przecież uciekł z Lucy Gray zamiast pojechać do dystryktu drugiego- gdzie mógłby prowadzić dużo lepsze życie. Także ją wybrał. Dopiero po tym jak ona od niego uciekła z tej chatki i ukąsił go jej wąż, poczuł się zdradzony, rozżalony i już totalnie stracił rozum. To strzelanie do niej odbieram jako działanie w afekcie, pod wpływem bardzo silnych emocji. Wtedy właśnie przekonał się , że "cały świat to arena" i po co ma się oglądać na innych- jeżeli trzeba przede wszystkim zadbać o siebie "w tym brutalnym świecie". Stracił złudzenia. No i został sam w chatce w lesie, bez Lucy-także jaki był sens zostania tam? Wrócił do domu w dystrykcie pierwszym. Logiczne.
Zdradę Sejanusa rozumiem (choć nie popieram). W filmie było pokazane, że chłopak jest nierozważny i chcąc dobro czynić, naraża innych na niebezpieczeństwo. Snow nie chciał być pociągnięty razem z nim na dno. Ostrzegał kumpla wcześniej- bez skutku. Zresztą w filmie było pokazane, że Snow bardzo cierpi po egzekucji przyjaciela. W tym momencie miał jeszcze wyrzuty sumienia-na końcu to już się zupełnie na nie uodpornił.
Tak to widze w filmie. Ty masz jeszcze kontekst książkowy- więc widzisz to inaczej. Mnie film naprawdę w pełni satysfakcjonuje, podobał mi się i zastanawiam się nad ponownym pójściem do kina. Ciekawe czy mój odbiór będzie taki sam.
P.S Mam nadzieję, że sequelu nie będzie. Dalsze wpadanie w spiralę zła Snowa i jego drogę do dyktatury mogę sobie wyobrazić, ale już nie chciałabym tego oglądać.
Pozdrowienia!
Jeżeli masz zamiar jeszcze raz iść do kina to z całego serca polecam, bo jednak było tam dużo szczegółów i mogłaś nie złapać wszystkiego.
Zwróć szczególnie uwagę na scenę gdzie Lucy Grey przyszła do niego i zaczęli rozmawiać o ucieczce. Ona powiedziała, że Snow nie musi z nią iść, a on na to, że i tak ślady zbrodni w postaci strzelby nadal są gdzie w dystrykcie i kto wie kiedy zostaną znalezione, a on zawiśnie na drzewie wisielców. Jego intencje nie były podyktowane miłością tylko tym, że nie miał innego wyjścia.
Lucy Grey już zaczęła być podejrzliwa w lesie, jak Snow powiedział, że zabił 3 osoby, a Lucy wiedziała tylko o 2 i wytłumaczył się z tego tak, że 3. osobą był on sam. W domku jak zobaczyła, że Snow znalazł te samą broń, którą dokonał morderstwa już prawdopodobnie przeczuwała, że skoro jest ostatnim świadkiem to Snow będzie chciał się jej pozbyć i wrócić do Kapitolu dlatego uciekła.
To akurat było czytelne od razu, że Lucy przestała mu ufać (po tej rozmowie o 3 zabójstwach) i dlatego odeszła. Bała się, że w końcu Snow się jej takżepozbędzie, jak nie dziś-to jutro. Ja jakoś myślę, że gdyby go tak bez słowa nie porzuciła i nie zastawiła na niego pułapki to by tego nie zrobił.
Ostatecznie to ona sama z dziwacznym uśmieszkiem stwierdziła, że ona sama jest ostatnim świadkiem zbrodni-gdy on powiedział, że żadnych śladów już nie ma. Nie pasował mi sposób w jaki to powiedziała. Także no... nie wiem czy z jej strony nie było w tym wszystkim kalkulacji od samego początku tzn. wcale go nie kochała tylko też wykorzystała go żeby jej szanse na przeżycie wzrosły.
Tak nawiasem mówiąc cała postać Lucy Grey podobała mi się dosyć średnio- może to wina aktorki, że zinterpretowała ją w ten sposób. Nawet na arenie bardziej się stresowałam patrząc na stres Snowa, a nie na nią walczącą o życie na arenie. A to też chyba była zasługa aktora.
Z tym wężem to też było tak, że był niejadowity, więc nie chciała go zabić. A znała się na wężach i wiedziała, który jest jadowity, a który nie.
I tez uważam, że w tym wszystkim Lucy próbowała zwiększyć swoje szanse przeżycia, ale to nie jest porównywane z tym co zrobił Snow i jaki się stał.
Też Snow poszedł za nią do lasu z karabinem - po co? Na pewno człowiek chciałby rozmawiać kiedy druga strona trzyma strzelbę w dłoniach xd
Fakt - ona miała nóż, ale równie dobrze Snow mógł dać jej odejść, a jednak poszedł za nią z tą strzelbą.
Aha, no i oczywiście istniała też realna groźba, że Lucy uciekła żeby go po prostu wydać- przynajmniej on tak mógł myśleć. W momencie jak ona odeszła i zastawiła pułapkę, to zawładnął nim strach i rozczarowanie i żądza zemsty no i przeszedł na ciemną stronę mocy. Rozumiem każdą emocję i rozumiem genezę jego przemiany w antagonistę.
Pozwolę sobie dodać od siebie że w sumie to jedno i drugie to były dzieciaki i zamiast porozmawiać o sprawie to jedno zwiało a drugie ruszyło z giwerą za drugim. Inna sprawa to to wydanie kumpla. Ja to interpretuję w taki sposób że Snow wiedział że ktoś za te morderstwa córki burmistrza i jej chłopa musi beknąć i lepiej ten jego kumpel i gość z dystryktu 12 z kobietą niż sam Snow i Lucy
1. Uratowanie kumpla na arenie i zabicie uczestnika. 2. Otrucie wodą ( przypadkowe ale jednak) tej czarnej dziewczyny na arenie. 3. Zastrzelenie córki burmistrza. Tak to po prostu poetycko ujął że 3 osobą którą zabił to on. Jest takie powiedzenie że jak się kogoś ukatrupi na wojnie to chce ci się rzygać i to przeżywasz ale z każdą kolejną osobą jest ci to obojętne