Widziałem tu puste krajobrazy zniszczonego wojną kraju, prawie postapokaliptyczne, smutnych
ludzi i kobietę z garbem komunizmu o nazwisku Gruz? Brak życia, smutni, kulawi swoimi losami
ludzie. Dwie kobiety - jedna na początku dorosłej drogi, obserwująca, niepewna... druga wypalona,
wyniszczona, cyniczna, wszystkowiedząca. Łączy je krew i samotność. Gdzie tu kolor miałby być?
Chyba że ORWO color. Wóda i modlitwa, oto my, naród z chłopów. I ten jazz zupełnie z dupy w
małym miasteczku, grany już dla siebie, po landrynkowych coverach. Czaderski film. Boska Agata.
------------------
Jak grzebałem w ustawieniach obrazu w telewizorze, to zauważyłem, że były sceny, gdzie
najmocniejszą czerń na ekranie miały oczy Idy.