Mam takie pytanie - uważam się za człowieka inteligentnego, lubie dobre kino. Unikam produkcji typu american pie czy naszych rodzimych "komedii wszechczasów" których w ostatnich latach powstaje pincet w roku. Szukam ambitnych, ciekawych propozycji, zmuszających do refleksji, skłaniających do uśmiechu. W Hydrozagadce, która zgromadziła aż 8 gwiazdek, nie znajduje ani jednego ani drugiego...
Powiedzcie prosze które momenty Was w tym filmie rozśmieszyły??? z czego się śmialiście?? które dialogi, cytaty wywołały uśmiech na Waszych twarzach? odpisując podawajcie prosze swój wiek
Trochę po czasie odpowiedź, ale ten film bardzo inteligentnie parodiuje nie tylko kino bondowskie i superbohaterskie (absurdalne sceny planowania zbrodni, nieskazitelna postać głównego bohatera, dialogi), lecz także filmy tzw. polskiej szkoły - scena z tekstem "zdejm kapelusz" to wyraźna parodia takich filmów jak chociażby "Pociąg" Kawalerowicza.
Jeśli oglądałeś i cię to nie bawi myślę że się nie przekonasz poznając teksty i sytuacje które innych rozbawiły.Film ma swój niepowtarzalny klimat .Moim zdaniem to swego rodzaju parodia filmów amerykańskich .Takich jak np superman.Doskonałe kino .
Dla mnie absurdalnie zabawne w tym filmie było to, że bohaterowie posługiwali się przez cały czas żargonem socrealu, wypowiadając sloganowe hasła o szkodliwości alkoholu, przestrzeganiu przepisów BHP, obronie dam, wartości dydaktycznej życiorysu itp. banały w zupełnie zwariowany sposób: z przesadną egzaltacją, przesadnym patosem, zmienną intonacją, albo skandując poszczególne sylaby jak gadające głowy z telewizora. Wywołany tym komiczny efekt jest czasami piorunujący. Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie kwiaciarka - sposób wygłoszenia kwestii "Jestem... kwiaciarką... sprzedaję tu... róże" po prostu rozłożyła mnie na łopatki. Ten film jest śmieszny w swojej specyficznej dziwaczności. Słynna scena zdejm-kapelusz, niemiecki krokodyl lux-torpeda, czy sam PRL-owski superman na długo pozostają w pamięci :).
Dodam tylko od siebie, że scena "zdejm kapelusz" jest imho na swój sposób genialna... ten montaż/klimat/muzyka + specyficzny "dialog"... yeah... kocham - aczkolwiek częściowo rozumiem osoby których humor w filmie "średnio" śmieszy ;)
nie mysl ze inteligencja i poszukiwanie nowatorskich filmow wystarczy ci zeby polubic HYDROZAGADKE ,musisz jeszcze miec to COŚ
Zgodzę się, że film niebezpiecznie ociera się o etykietkę kultowego. Sam poziom humoru to kwestia gustu, jednakże akurat mnie razie nieco kiczowatość. Wiem, że to kicz zamierzony, jednakże jak dla mnie brakuje mu polotu i świeżości; przeciętny odcinek "Latającego Cyrku", który można z wielu powodów porównywać, ma zdecydowanie ciekawszy repertuar i poziom absurdu. Przyznam jednak, że Maklak w wybornej formie, a "speech" do krokodyla potrafi rozbawić :)
A oprócz niego, zabawna była scena "stój elemencie aspołeczny!". Przyznaję, że "LCMP" był znacznie śmieszniejszy.
Najlepszy tekst (nie scena, bo z tym bym miała problem) to tekst dr Plamy : "Język mamony to jedyne esperanto"
A śmieszy mnie w tym filmie ta cudowna kiczowatość i nawiązania tak do pop kultury amerykańskiej jak i do naszego rodzimego kina. Dodatkowo błyskotliwe dialogi i genialna wręcz gra aktorska czołówki ówczesnego kina. Mam 38 lat.
<Unikam produkcji typu american pie czy naszych rodzimych "komedii wszechczasów" których w ostatnich latach powstaje pincet w roku. Szukam ambitnych, ciekawych propozycji, ZMUSZAJĄCYCH DO REFLEKSJI> - i tu pies pogrzebany. Bo to jest taki typ kina, który nie zmusza do refleksji. To jest film do zdrowego przewietrzenia przepony, podobnie jak wspomniani przy okazji Leslie Nielsen i Monty Python. Do powrotu do szczeniackich odruchów pierwotnych i gagów a la Kaczor Donald, kiedy śmieszył pan spadający z drabiny. Jeśli to ma skłaniać do refleksji, to nie ten adres. Tego typu myślenie zabije ten film.