Makoto ty draniu! Kazałeś mi czekać 4 lata na twój kolejny film! Ale warto było!
Hoshi o ou Kodomo to anime kompletne, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Poczynając od niebanalnej i pochłaniającej widza fabuły, przez cudowną grafikę, aż po rewelacyjny soundtrack. Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem iluminacji słonecznych, refleksów światła, piękna rozgwieżdżonego nieba, jakie serwuje nam autor. Wystarczy choćby wspomnieć nocne niebo w Agarthacie - zapierające dech zorze, warto zobaczyć jak Asuna ucieka rzeką przed Izoku... to niebo... ach! Co więcej, warto zwrócić uwagę na design budynków oraz ich wnętrz - świat Agartha ma dużo do zaoferowania widzowi - ruiny miasta będące gniazdem Izoku, miasto w którym mieszka Mana (ciekawe wiatraki), freski i ornamenty z świątyni w której przebywał Shin. Makoto stworzył wspaniały, niebanalny świat. Ale chyba scenariusz jest najsilniejszą stroną tego anime. Bardzo spójna, ciekawa historia nastolatki Asuny, która po szkole przesiaduje na ostańcu na jednym z lokalnych wzgórz. Wole chwile spędza na słuchaniu dziwacznego radia, które zawiera niezwykły minerał. Jednak dźwięki jakie daje radio są jeszcze dziwniejsze. Pewnego razu Asuna, niedaleko swojego ulubionego wzgórza, idąc przez most kolejowy spotyka… potwora z głębin ziemi. Z pomocą przychodzi jej tajemniczy Shun, który uśmierca bestię, dzięki magicznemu kryształowi… i tak zabawa się rozpoczyna.
Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o ścieżce dźwiękowej do Hoshi o ou Kodomo. Cały, cały soundtrack jest wyśmienity… well nothing less from genius Atsushi Shirakawa known as Tenmon (e.g. soundtrack for The Place Promised in Our Early Days).
PS Makoto nie karz mi czekać następnych 4 lat na swój film… pliz
PPS Anime Makoto są jak antidotum na otaczającą nas rzeczywistość - nie zawsze przyjemną i ciekawą.
Te zachody słońca i refleksy są tym czym jest 3D dla współczesnego kina - trucizną, a nie żadnym antidotum.
Autor anime próbuje przypomnieć nam, że prawdziwe piękno nie jest rzeczą nieosiągalną. Makoto daje widzom do zrozumienia, że szczęście jest tuż za oknem... na nieboskłonie... nieskończona radość dla wszystkich. Dla Słońca wszyscy jesteśmy równi, każdego z nas otuli ciepłem jeśli tylko tego zapragniemy. W scenie nad urwiskiem, przed zejściem do Bramy Życia i Śmierci, widz może rozkoszować się pięknym zachodem słońca, niesamowitą muzyką. Czy to trucizna? Może pewien zawód, że rzeczywistość nigdy nie będzie tak poetyczna.
Zachód słońca towarzyszy nam prawie przez cały film, tam samo piękne widoczki i iluminacje ale co w związku z tym? Zachwycasz się efektami wizualnymi przypisując im poetyckość przy okazji zapominając o przeciętnej i naiwnej fabule. Czy nie tak samo było z avatarem?
Przestańcie oceniać tylko grafikę, to nie tym jest anime! Dobre anime to fantastyczna fabuła a nie refleksy!
"...to nie tym jest anime"
Wybacz lecz nie zgodzę się. Anime dla każdego jest czym innym, dla jednych odmiennym stylem grafiki niż amerykańska i europejska, z tego też powodu wiele osób zaczyna anime od dragon balli itp. Dla innych to niesamowite dopracowanie niektórych produkcji. Wymieniać mógłbym długo jeszcze. Ale różne osoby mogą widzieć zupełnie odmienne przeczy w jednym aspekcie. Dla jednych prosta historia o miłości jest kiczem a dla innych czymś pięknym dzięki czemu mogą się poczuć lepiej na tym świecie. Dopieszczenie wizualne filmu może być dla jednych przerostem formy nad treści, a inni mogą oglądać anime dla samego tego obrazu nie zwracając uwagi na treść. Każdy znajduje w kreskówce, filmie, anime to czego potrzebuje...
Historia ciekawa, urzekająca. Aczkolwiek tak jak zauważył Kajzer w innym wątku, jest wiele "podobieństw postaci". Widać to na pierwszy rzut oka. Nie umniejsza to jednak całej fabule. Mnie osobiście wzruszył i sprawił, że przeniknęłam do tego jakże pięknego świata ;) Co do Avatara, symbol "więzi" jest tam przepiękny i to chyba o niego tak na prawdę chodzi.
Kluczem do filmu jest zrozumienie sensu. Cieszę się, że go obejrzałam ;)