jakiś czas temu nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego ten film nie zrobił na mnie większego wrażenia, dzisiaj po ponownym obejrzeniu wiem, że chodziło o muzykę. Bardzo patetyczna, oddziela widza od historii przedstawionej w filmie.
Muzyka była patetyczna... ale tam gdzie było to konieczne. I wcale nie odrywa się od obrazu, powoduje raczej, że obraz zyskuje nową głębię. Krótkie sekwencje smyczkowe i dęte w domu Wendy i już czuje się tajemnice i już mam ciarki...
A motyw lotu, wg mnie jest jeszcze lepszy niż w "E.T." po prostu odrywa od ziemi...ehhh
Życzę odnalezienia dziecka w sobie.
Pozdrawiam