Z Trylogii Tolkiena, zrobiono trylogię, OK. Ze stuparostronicowej książki robi się... trylogię!
Przeczytałęm Trylogię w przekładzie i Skibniewskiej, i Łozińskiego i nie porwała mnie. Nudy, nudy
i rozwlekanie tematu. Hobbit, jako książka jest bardziej interesujący. Mimo to przerbrnąłęm przez
całość, bo lubię fantasy. O ile trylogia filmowa jest jeszcze do obejrzenia, o tyle Hobbit, to już
bieda. Na pierwszym bawiłem się nawet nieźle, ale duga część to ewidentne rozciąganie akcji.
Najbardziej chyba, jednak rażą mnie efekty. 99% filu nakręcona jest w studiu, green screen jest
momentami widoczny, jakby to było kręcone w latach 80-tych. Widać ewidentne przeskoki
pomiędzy nielicznymi scenami plenerowymi, a CGI. Głównie dlatego, że CGI w tym filmie
wygląda, jak gra na konsolę.
Pewnie obejrzę trzecią część z ciekawości, ale albo jestem za stary, albo ten film jest naprawdę
średni, bo prawie na nim przysnąłem.
żyjesz w dziwnej świadomości ze Władca Pierścieni to trylogia :-(
Niestety to nie jest trylogia - to jedna książka po-prostu tak wydana - na samym początku wydawca bał się wydać encyklopedie i w porozumieniu z Tolkienem podzielili książkę na 3 części.
Może dlatego reszta tego co piszesz jest nie zgodna z rzeczywistością według mojego postrzegania tego co widzę , znam i oceniam
Jedyne co mogę poprzeć to to iż mogli się w Hobbicie postarać o lepsze efekty.
Pozdrawiam Marcin
Masz prawo się nie zgadzać. Nie musisz mnie również patronizować - nie wiem i nie musiałem wiedzieć, jak edytor, czy wydawca podzielił tę powieść. Mam to wręcz w dupie; cały świat zna tę historię, jako trylogię, tak się więc będę odnosił. W mojej wypowiedzi chodziło mi o obiętość - Władca, jako trylogia jest uzasadniony, natomiast krótka i bezbolesna historyjka o tym, jak Bilbo znalazł pierścień (kiedyś lektura szkolna w podstawówce) została wydojona na 3 trzygodzinne filmy. Na razie dwa polegają na scenariuszu: idziemy gdzieś, spotykamy kogoś, przyłącza się / pomaga, walka z orkami, ucieczka, biegniemy dalej i od początku, i tak w pętli. Jeśli chodzi o scenariusz to ten film jest marny.
Co do CGI - macie prawo do łagodnej krytyki, mnie efekty raziły. Aż dziw bierze, że dzisiaj taniej jest wychodować orka na wargu na kompie, niż ubrać gościa w gumową maskę i ganiać po lesie. I tu jest ta diametralna różnica w efektach - epickość LOTR vs kreskówkowa animacja w hobbicie.
I na koniec - trup się ściele gęsto, ale w żadnym z obu filmów nie poleciała nawet kropla krwi. Rżną się mieczami po brzuchach, a tu ani krwi, ani mięcha, ani bryzgających flaków. Ja wiem, że to film dla nieco młodszego odbiorcy, ale bezkrwawo zatłuczony ork nie jest wcale mniej martwy od tego wypatroszonego - po co więc ta hipokryzja?
Podzielam część Twoich obserwacji. Najpierw te co nie podzielam. Czytałem obie książki i uważam, że władca jest znacznie lepszy od hobbita. Hobbit to w moim odczuciu książka bardziej dla dzieci, natomiast do władcy wróciłem parę lat temu i przeczytałem ponownie z wielką przyjemnością. Wszystkie dobre wytwory fantastyki mają jakiś nieuchwytny wspólny mianownik (np. wojny gwiezdne) i moim zdaniem władca też go posiada. Czy też inaczej mówiąc wszystkie te dobre utwory są to, jak niektórzy twierdzą, filmy o dragach :)
Natomiast hobbit to po prostu lekka historyjka przygodowa. To co pokazuje film, to przede wszystkim to, że nie da się zrobić drugi raz takiego dobrego utworu jak pierwotnie, mimo zaangażowania podobnych środków. Temu filmowi brakuje przede wszystkim dobrej historii, co widać, słychać i czuć na każdym kroku. Po prostu nie wzbudza zainteresowania (mojego). Obejrzałem że tak powiem z należytej staranności. Co do scen i efektów - niektóre były słabsze, niektóre lepsze, ogólnie w moim odczuciu film nakręcony poprawnie, ale nie o to chodzi. Bez historii budżet mógłby być 10x większy a i tak nie wyszedłby lepszy film.
A jak się okazuje - można. Patrz np. "Gra o tron", poprawne wykonanie, ale przede wszystkim ciekawe wątki, na tyle, że zachęciły mnie np. do przeczytania pieśni lodu i ognia (z czym mnie trochę później wkurzyli jak okazało się że brakuje zakończenia bo jeszcze dwa tomy nie wydane). Natomiast jak się robi odgrzewany kotlet, zrobiony wyłącznie dla kasy, jadąc na reputacji władcy (reżyser, aktorzy, świat) - no to wychodzi coś takiego jak Hobbit.
A tak przy okazji oglądając ten film nie mogłem się oprzeć porównaniom do recenzji nostalgia critic z władcy pierścieni (jest na YT), w hobbicie to już popłynęli na całego ze wszystkim. Przede wszystkim terminator elf, który właściwie może wyciąć w krótkim czasie dowolną ilość wrogów - tutaj mógłby załatwić przecież wszystkie sprawy od ręki. Wystarczyło posłać elfa. I druga sprawa - hordy orków atakują i trup ściele się gęsto... ale tylko orków. Ze strony dobrych praktycznie zero trupów. Jak zatem wczuć się w historię i traktować poważnie przedstawione tam zagrożenia, jak widać że ci goście (orkowie) mogą napaść w 200 osób na 10 i wszyscy giną nie zabijając nawet jednego :) Kolejna sprawa to np. ogromnym nakładem środków grupa krasnoludów lezie do tej góry przez dwa długachne odcinki, wreszcie docierają, i co. Nie mogą znaleźć dziurki od klucza - a nie, to w sumie wracamy. Takich przykładów można by jeszcze mnożyć, a powodują one, że i tak już mało ciekawa historia, staje się jeszcze mniej ciekawa.
Właśnie dlatego pisałem o rozwlekaniu. Dzieciaki to łykną, ale ludzie dorośli szybciej się orientują, kiedy ktoś ich doi z kasy. Skoro większość filmu jest robiona w CGI, to zasada jest prosta - za niewiele większą kasę można zamiast jednego filmu zrobić 3.
Zgadzam się też z opinią, że przegięli z fantastyką w fantasy - ja rozumiem smoki, czary i trolle, ale elf uprawiający point blank shooting z łuku, albo banda krasnoludów zachowująca się jak wycieczka ze szkoły specjalnej strasznie odrzucają. Zostawił niesmak i tyle.
Heh ale pojechałeś z tym point black shooting, że aż musiałem looknąć na wikipedię. Indeed.
A tak BTW do BTW jeszcze. Gościa powinni posłać do Smauga. Trafiłby w dziurę w pancerzu jednocześnie drapiąc się po dupie, i jednocześnie ogarnęliby się wtedy w jednym odcinku. Tą akcję plus tę parę fajnych scen batalistycznych co były - dać w głównym odcinku, a love story i resztę pierd...nią dać w pozostałych, przeznaczonych dla fanów, i byłby git.
Pełna zgoda. Efekty cienkie jak dupa węża, gumowe orki, zero interakcji z otoczeniem (orki łażą po dachach domów ciszej i subtelniej niż koty - nawet jedna dachówka się nie poruszy), kiepski ruch - widać sztuczność, prawa fizyki są nie tyle naciągnięte, co niezrozumiane (każda postać powinna mieć swoją mechanikę ruchu, a nie być miotana na łapu capu przed kamerą tam, gdzie podąży kursor grafika).
A ponadto:
1. Czemu Legolas ma jakieś dziwne oczy? W LOTRZe ma normalne. Operację se zrobił w międzyczasie, czy jak? ;)
2. Bilbo ma mózg i nie waha się go używać. Niestety, tylko on. Krasnoludy są totalnie bezmyślną bandą; gdyby nie Bilbo, nawet do tyłka by se palcem nie trafili. Hobbit odwala za nich calutką robotę, a za całe podziękowanie ma mhroczne spojrzenie emo wodza Thorina.
3. Irytują ciągłe kalki z LOTRa - te same sceny, tak samo ustawiona kamera, powtórki, ripleje...
4. Skoro elfy tak wymiatają, to może Thorin powinien zrobić zrzutkę wśród ziomali i zatrudnić jednego elfa-najemnika, a nie wlec ze sobą bandy ociężałych i mało sprawnych ruchowo grubasów?
5. Po co romans, po co? Czy już wszędzie muszą być romanse? :(
6. Gandalf jest beznadziejny. Zwiewa przed "mrocznym lasem" na koniku, nie wiadomo dokąd i po co, zostawia towarzyszy (a ci nic na to, dziwne, zwisa im ucieczka członka drużyny) i tyle. Jak na czarodzieja przystało, do walki wyciąga zza pasa... miecz;) No jasne, to typowy oręż magiczny. A propos, magii tu tyle, co kot jednooki napłakał.
Gandalf wyłazi na wielką, skalistą górę, omal nie spadając w przepaść, po czym wzywa Radagasta, ucinają sobie pogawędkę... po co to właściwie? Nie mogli pogadać przy herbatce w chacie Radzia? o_O
7. Smaug ględzi jak baba w maglu. Gęba mu się nie zamyka, paple i paple, nudy, że usnąć idzie. Cała scena ze złotem i smokiem wielce nużąca i za bardzo przeciągnięta. W pierwszym filmie smoka nie było wcale, to teraz przegięli i lansował się jak Kraśko, do wyrzygania.
8. Nudne teksty, w kółko ino: groza, mrok, mroczny las, otchłanie, siły zła, ciemność nadciąga i okryje swym całunem te ziemie, bla bla. No przecież to miała być leciutka i miła przygodówka, na litość. A nie smuty.
9. Język, jakim mówią "siły zła" jest bardzo nieekonomiczny;) Powiedzenie czegokolwiek w tej manierze, przeciągając słowa i charcząc, zajmuje chyba 3x tyle czasu:P "Chchchodźźźźmyyyy..... hrrrr.... do kinaaaa.... jutro... hrrr":) Elfy nie mówią. Elfy wygłaszają kwestie. Thorin wywarkuje kolejne emo teksty. Nikt tu nie mówi normalnie, no:(
10. Thorin to klasyczny przykład emo. Strzela co chwilę fochy - im bardziej ktoś mu pomoże, tym foch większy. Co za nieznośny typ. Dziwię się, że nikt po kwandransie nie zepchnął go ze skały albo choć nie dał mu w mordę. Każde wywarczane przez siebie zdanie okrasza spojrzeniem spode łba, co wcale nie jest groźne, tylko nudne, jak gimnazjalista udający gangsta.
11. Sporo tu wiochy. Ale w pierwszej części było takich żenujących scen jednak więcej.
12. Właściwie niewiele się wydarzyło, mimo iż było dużo akcji. Brzmi idiotycznie, ale tak właśnie było. Pełno scen, w których się gonią, skaczą, coś spada, urywa się, wybucha, ale nic z tego nie wynika fabularnie.
13. Elf z metra strzela przeciwnikowi w łeb z łuku, zamiast przyłożyć mieczem. Łuk to broń dystansowa. Taaak... ale elfy są hipsterskie i logikę i sens mają w d...
14. Thorinowy atak taczką na smoka jest przedni. Uśmiałam się jak norka. :> A późniejszy spływ tąże taczką po strudze roztopionego metalu dostarczył mi jeszcze więcej uciechy. Thorin Ognioodporny oczywiście się nie poparzył, no bo skąd. Włosy nawet mu się nie osmaliły, choć smok owionął go ze 3 razy swym płomienistym chuchem. Nawet ubranie mu się zapaliło, ale włosy nie. Może były z azbestu:)) A wcześniej smok rozżarzał swym oddechem ...głazy. Następnie krasnale robiły bomby z siarki, która nie była żółta, tylko biała jak np. magnez :) I wybuchała zupełnie jak magnez :)
W ogóle to nie jest to "Hobbit", tylko powtórka "Władcy". Zamiast zrobić fajną przygodówkę, tak jak powinno być, Jackson co chwilę wylewa widzowi na łeb wiadro czarnej mazi, "mrocznej grozy czającej się w plugawych otchłaniach" i nie ustaje w dostarczaniu obrazków o nadchodzącej wojnie (niby wszyscy tacy mądrzy, to czemu we "Władcy" znowu wszystko leci od początku? Alzheimer?)
Wykazałaś się wielką ignorancją. Niestety połowa z tych zarzutów to jest krytyka skierowana w stronę samego Tolkiena a nie Jacksona. Jakbyś czytała książkę połowę rzeczy byś wiedziała. O Thorinie, o Gandalfie, o krasnoludach, o mowie w Śródziemiu, o "ględzeniu" smoka...
"Smaug ględzi jak baba w maglu. Gęba mu się nie zamyka, paple i paple, nudy, że usnąć idzie."
Akurat to jedna z najlepszych scen. Ale to tylko dowodzi, że scena książkowa z Ganadalfem i Beornem byłaby dla niektórych nie do przetrwania. Szkoda. Bo zamiast zadowalać takich ignorantów, którzy i tak nie potrafią docenić to co zostało wprowadzone ze względu na nich, nie sfilmowano nam po prostu książki a wprowadzono durnoty, które dla każdego fana Tolkiena są jak gorzka pigułka do przełknięcia.
I nie sil się na humor. Nie wychodzi Ci to.
Zamiast wyzywać ludzi od ignorantów, może posłużysz się równie rzeczowymi argumentami, co schizonek? I pamiętaj, że oceniamy tu film, a nie ksążkę.
Pozdro!
Przecież argument podałam, nawet wymieniłam pokrótce o co chodzi więc w czym problem? Szczegółowe opisywanie każdego punktu nie zmieni jej zdania o filmie a ci co książkę czytali tego nie potrzebują. Jeśli ktoś zabiera się za film na podstawie książki a potem krytykuje elementy samej książki to może powinien lepiej dobierać sobie filmy. I tak oceniamy tu film, film na podstawie książki.
Pozdrawiam.
Książkę czytałam, prawda, że daaawno. Wiesz, to była lektura w ...podstawówce;) Już nie strój takich srogich min, jakby "Hobbit" to było arcydzieło tysiąclecia, od którego nam - profanom i bluźniercom - wara. Przykro mi, że muszę rozwiać Twe złudzenia, lecz to tylko bajeczka dla dzieci o wyprawie na smoka. A że Jackson postanowił zrobić z tego kopię Władcy, to już nie mój problem. Aha, i nie uważam, by znajomość literackiego pierwowzoru nakazywała mi większą tolerancję i ślepotę na wady filmu. Co jest złe w książce, film ma szansę naprawić. Nie naprawia - tym gorzej dla niego.
A Tobie życzę, by z twarzy zszedł Ci ten skwaszony grymas, z którym smażysz posta na forum. Nawet wysilony humor jest bowiem lepszy niż fanbojowskie zapowietrzenie. :)
Może zamiast tracić czas na wymyślanie coraz to bardziej prymitywnych i chamskich sformułowań poświęć więcej czasu na dobór filmów? Nie wiem co trzeba mieć w głowie, aby sądzić, że z "kiepskiej" książki może być dobry film. Albo jakiej trzeba być naiwności, żeby myśleć, że reżyser zmieni mu całą książkę i to będą zmiany na lepsze. Swoją drogą śmieszne, że ktoś z humorem na poziomie "trafiania palcem w tyłek" krytykuje poziom Hobbita. Czysta hipokryzja.
mnie się HOBBIT literacko podobał nie za bardzo ale - to co zrobił z nim filmowo Jackson - TAK:)
stanowi jaskrawe przeciwieństwo literackiej mojej miłości jaką jest SILMARILLION - nie sądzę by HOBBIT Jacksona był kopią WŁADCY - on w ogóle kocha hobbitów - jest jednym z nich i każdy kto się zagłębia w tę postać nie tylko reżysera i pasjonata - musi o tym pamiętać (to tak jak ja pasjonuję się majarami );
pisałam tu już kiedyś,że EWENTUALNA WADA FILMU NIE JEST JEGO PRZEKŁAMANIEM - EKRANIZOWAĆ POWINNO SIĘ SWOBODNIE LECZ NIE DOBROWOLNIE - toteż mimo wszystko HOBBIT wpisuje się w ten kanon - oddaje ducha Tolkiena i świat przez niego wykreowany oraz jest swobodnym ale nie wolnoamerykańskim podejściem - scenariusz ekranizacji powieści jest zawsze SZTUKĄ WYBORU - zaś dobry reżyser jak głosi powiedzenie nakręci nawet książkę telefoniczną - a Jackson nakręcił HOBBITA w epickim stylu - to jest jego osobiste coś i owszem - nie musi się podobać ale - PO CO TO DEMONIZOWAĆ???
Jackson nie jest dobrym bogiem który dla każdego nakręci coś subiektywnego - nie znam takiego rezysera.
nie twierdzimy,że HOBBITEM nie mogą się zaczytywac dzieci ale nie nazwałabym tego bajeczką a jeśli już to NIE BYŁ NIGDY DZIECKIEM TEN KTO NIE ZNA BAŚNI zaś w baśni odbija się życie i psychologiczna głębia - może to nie jest baśń o Kaju i Gerdzie ale filmowo - robi wrażenia i nie uważam by Belief ''smażyła posta'' - znajomość literackiego pierwowzoru to jedno a ekranizacja jak pisałam to sztuka wyboru - ja nie zgodziłam się na uśmiercenie Haldira jako jedyną rażącą wadę jego ekranizacji - wszystko inne przełknę bowiem blisko jej było do przekłamania obrazu ale generalnie wszystko inne mi pasuje:)
zawsze widzowie mają jakieś ale - ja miałam np.dużo ale do TURYSTY po niedawnym obejrzeniu ale gdybym chciała jątrzyć co zmienić i do poprawki - wszystko wyprofilować - żaden film by mi się nie podobał i prawdopodobnie - żadna ekranizacja byłaby nie dokonana:)
1. Prawda. Niby detal, ale może razić
2. W książce było podobnie, to Bilbo najczęściej ratował krasnoludy i sprawiał wrażenie że ma najwyższy iloraz inteligencji.
3. Prawda
4. Jeszcze zwykłe elfy to pół biedy, one chociaż padają od orkowych ciosów, największymi turbo wymiataczami z kodem na nieśmiertelność są Legolas i Tauriel. Ich sceny walki są tak bardzo przesadzone że przypominają parodię.
5. Takimi prawami rządki się Hollywood. Gdyby to był wątek miłosny między Legolasem i Tauriel to może dałoby się to znieść, ale trójkącik z krasnoludem?! Żenujące.
6. Gandalf nie może korzystać z pełni swojej mocy, magii używa w ostateczności.
7. Akurat lubię gadkę Smauga, fajnie brzmi :) Uważam że jest to jedna z lepszych scen filmu.
8. Prawda
9. Cóż...bywa. Język polski też jest "dłuższy" niż np angielski.
10.Thorin Emo - dobre! To że Thorin robi się coraz bardziej nieznośny to chyba zamierzony efekt.
11. Parę żenujących scen i kiepskich żartów nam nie zabraknie.
12. Prawda. Dużo fajerwerków, mało treści.
13. Bo to są Turbo-Elfy :P
14. Miało być poważnie, a wyszła scena komediowa.
Mnie się ta scena (z pkt 14) skojarzyła tak, że pewnie Thorin chciał wywieźć smoka na taczce, jak niechcianego prezesa. ;)
1. Podejrzewam, że chodzi o charakterystykę elfów, we Władcy nie myśleli o tym, bo miał być tylko WP , zaważ, że ojciec Legolasa ma bardziej charakterystyczne oczy – nie zwracasz na to uwgii bo nie masz porównania jak wyglądał w innych filmach (ta postać). Zapewne chodziło o odróżnienie „królewskiej krwi” od „pospolitych” elfów. Tym bardziej , że w książkach Tolkiena zaznaczony jest inny charakter, zachowanie elfów z Mrocznej Puszczy. Mnie to nie przeszkadza ;)
2. Dokładnie ! W książę Hobbit zawsze odwala całą robotę, za krasnoludy przykładowo w tunelach wyłaja Bilba do Smoka. Bilbo w ramach „dowodu” przynosi złoty puchar jeżeli się nie mylę. Na początku krasnoludy chwalą Bilba, są mu wdzięczne ogólnie „och i ach”. Lecz gdy Smaug się przebudza, zaczynają się wydarzenia związane z kradzieżą pucharu, krasnoludy zaczynają obwiniać włamywacza za to co zrobił, mają do niego pretensje. Ba oni nawet chcą, żeby Bilbo załatwił za nich całą robotę a oni będą siedzieć grzecznie w tunelach. Wtedy Bilbo już jest zły i wygarnia im, że jego pracą nie było „zabicie smoka” ani ułatwianie im zdania (czytaj – robie wszytko za was) miał tylko być włamywaczem. Miał też żal o to, ze krasnoludy mu nie podziękowały , za wcześniejsze ratunki ewentualnie coś tam odburknęły. Dodatkowo w książce krasnoludy naprawdę nie są jakieś super sprytne, to Bilbo „myśli za nie” pomaga im, i tak naprawdę miałam wrażenie , że jest ich „nianią” na tej wyprawie i sam ma najwięcej oleju w głowie.
3.” Irytują ciągłe kalki z LOTRa - te same sceny, tak samo ustawiona kamera, powtórki, ripleje...” – film ma być jednością, jak oglądasz np. GW również masz kalki, układu kamery, obrazu tak samo w Piratach z Karaibów po to gdy zrobisz sobie maraton , będziesz oglądał film jeden po drugim to żeby istniała „spójność” , wież mi lub nie ale to widać, np. obejrzyj sobie HP tam każda cześć/ albo co druga miała innego reżysera i ja to zaważam , inny styl , czasem mnie to irytuje. Bo ktoś coś fajnie pokazywał, a kolejny reżyser już „zjebał” za przeproszeniem , montaż, obraz prowadzenia itp.\
4. Em , nie wiesz czy wiesz, te rasy nie są „najemnikami” pyzatym gdyby to zrobił , złoto z Samotnej Góry musiałoby zostać podzielone między elfy i krasnoludy ( och , zgroza!) a nie zostało by w „krasno ludzkiej rodzinie”.
5.” Po co romans, po co? Czy już wszędzie muszą być romanse? :(„ – rozumiem, że nie znasz pojęcia słowa romans, co ona oznacza, jak wygląda. Wiem za dużo filmów komercyjnych i ludzie potem nie wiedzą, czym odróżnia się romans od zafascynowania (polecam epokę romantyzmu – tam się naczytasz i jest wiele dobrych przykładów ) Pytanie – pocałowali się ? Czy któraś „połówka” umartwia duszę w tęsknocie, wyznaje porzucenie duszy i siebie w zamian za miłość ukochanej/ukochanego, zabija się, cierpi czas rozłąki? Spojrzeli na siebie ,i musnęli dłońmi , też mi romans!
6. Gandalf „zwiewa” do twierdzy ( to jest chyba w dodatkach do Powrotu króla, ale też natknęłam się w niedokończonych opowieściach) . Gandalf ma to do siebie , że zostawia towarzyszy- on ma ich wspomagać, nie odwalać robotę, a powiedzmy to sobie szczerze, każdy mając czarodzieja liczy na łatwiznę ( to było też w książce, pożegnanie Gandalfa , krasnoludy były złe bo „liczyły na większą pomoc”) – czyli Gandalf „zrobi za nas”. Co ci miecz przeszkadza? Przypominam Gandalf nie może używać pełnej, pełnej mocy . Teoretycznie jakby bardzo chciał to czemu nie, aczkolwiek nie jest to pożądane – czarodzieje pełnili rolę strażników/mędrców/doradców. – nie bohaterów z super mocą na posyłki. W książkach Tolkiena nie ma „magicznych bitew na lewo i prawo”- jak możesz oczekiwać „dużo magii” jak nawet w pierwowzorze literackim nie jest ona wyciągana na pierwsze strony .
7. Akurat rozmowa jest wyciągnięta z dialogami z książki, czyli znów narzekasz na pierwowzór literacki. Wiesz, że Smok jakby zsumować to jest na ok. 10 stornach Jest go okropnie mało. Cała wyprawa kręci się wokół tematu smoka i złota, czytając książkę , była ogromnie rozczarowana jak mało go było, w filmie pewnie by było 5-10 min., wiec żeby nie było rozczarowania to przedłużyli jego żywot na ekranie, i dobrze bo naprawdę , serio jest to mało w książce, jak mrugniecie – jest i już znika.
8. Ale w książce też zwraca się na to uwagę + masz masę piosnek i wierszyków, ja cieszę się , że z nich zrezygnowano . Czy nudne teksty, kto co lubi.
9. A jak się mówi „normalnie” sprecyzuj, bo dla mnie np. normalne są dialogi w książkach Bułhakowa a dla większości to „czarna magia” albo Orwella. A dla nie „czarną magią” jest „normalne mówienie” w książkach U. Eco ;) czasem muszę się cofnąć po pewnych „wywodach” i przeczytać 2 razy .
10. Akurat z Thorinem trafili, on naprawdę nie jest uosobieniem człowieka „z uśmiechem na twarzy” , na jego barkach spoczywa ciężar, odpowiedzialność + zaślepia go żądza osiągnięcia celu, i nie powstrzyma się przed niczym aby go zrealizować. – odbudowanie królestwa i „powrót króla do domu”
11. Nienawidzę stwierdzenia „sporo tu wiochy” to jest właśnie prostackie i żenujące, nie skomentuje tego punktu dalej.
12/13 – ni komunie dogodzisz, innych coś nudzi innych nie, ale nie mówmy „że nic się nie dzieje” totalnie . Utarło się w literaturze , że prędzej elfa przedstawią z łukiem niż mieczem w kolejności pewnej. Tak robią , sprawa autora. Wnieś protest.
14. Kto już tłumaczył ten fragment ;) na podatność temperatury stopu itp. poszukaj sobie w tematach.
3. "film ma być jednością, jak oglądasz np. GW również masz kalki, układu kamery, obrazu "
Wiem, ale nie chodzi mi o styl, bardziej o identyczne odwzorowanie pewnych scen. Podam za przykład scenę, gdy Thorin siedzi w knajpie - kamera pokazuje zbira siedzącego pod oknem, ocienionego złowrogo, palącego skręta i obserwującego "obiekt". Dokładnie tak samo wyglądała scena Frodo & Aragorn. Ten sam montaż, praca kamery... Nie bardzo widzę sens w takim niewolniczym kopiowaniu.
4. "pyzatym gdyby to zrobił , złoto z Samotnej Góry musiałoby zostać podzielone między elfy i krasnoludy "
Ale już w mieście na jeziorze Thorin nie ma takich obiekcji, gdy obiecuje ludziom (!) złoto ze swej rodzinnej siedziby do podziału.
5. Hej, nie przesadzaj. Może i "romans" to naciąganie - no dobrze, wątek uczuciowy niech będzie:) Ale nie zawsze romans musi polegać na dramatach targających sercem i duszą, wyznaniach i samobójstwach. To już ekstremalna wersja;) Poza tym, zwał jak zwał, ten wątek jest zwyczajnie niepotrzebny, sztuczny i wyssany z palca.
6. No, nie przeszkadza mi miecz jako taki. Ale kłóci się troszkę ze zdrowym rozsądkiem. Mag walczy magicznie, nie żelastwem. Wojownik walczy mieczem, ale nosi też zbroję do ochrony, a Gandalf chadza w przewiewnej szacie, która ochronę przed ciosami daje pewnie mniejszą niż kartka papieru:) Jak już "nie może używać mocy", to niech przywdzieje chociaż skórzany kubrak. Nie przepadam za tłumaczeniem każdego idiotyzmu i nielogiczności argumentem "bo to przecież fantasy", ot co.
7. Tak, też mi się wydaje, że Smauga przedłużyli niemiłosiernie, żeby 'zrekompensować' jego nieobecność w pierwszej części. Bo tam tylko mrugnął okiem i tyle tego było;) Widzowie pewnie byli rozczarowani, więc teraz przedobrzyli w drugą stronę i smoka jest aż za wiele.
9. Nie bardzo mogę sprecyzować, bo wypowiedź tekstowa ma swe ograniczenia, nad którymi boleję. Nie zademonstruję Ci przecież maniery elfowskiej wypowiedzi, ni orkowego charkotu, stukając w klawiaturę. :)
10. Thorin nie musi być uśmiechniętym głupkiem, pewnie. W pierwszej części zresztą wg mnie wypadł bardzo dobrze, wiarygodnie i solidnie. Natomiast tu stracił całą swoją siłę wyrazu. Pojmany przez elfów, zamiast się wyłgać złotem (albo obietnicą złota), ratować swoich ludzi, to zadziera nosa i woli "gnić w lochach". Gdzie odpowiedzialność jako dowódcy? Ilekroć ktoś mu pomoże, Thorin nawet nie powie prostego 'dziękuję', jeszcze by zabił spojrzeniem, gdyby mógł. Przypomina mi takiego zaszczutego psa, który warczy na wszystkich dookoła, a nie dumnego wodza, którym był w pierwszej części. Tu jakby cofnął się w rozwoju do niedojrzałego i zarozumiałego bubka. Szkoda, bo bardzo go polubiłam, ale tu stracił całą moją sympatię. Bilbowi grozi mieczem, a za wykonane zadanie i pomoc znowu żadnej wdzięczności. A stać go na szlachetniejsze gesty - w pierwszym filmie bardzo podobała mi się scena, gdy krasnoludy myślą, iż Bilbo ich porzucił, a Thorin przyznaje, iż nigdy jeszcze się tak nie pomylił (pewnie pamiętasz tę scenę mimo mego mętnego opisu).
11. Dobrze, to ja skomentuję. :) Wiocha to prostackie sformułowanie i jako takie idealnie właśnie pasuje duchem do paru scen i motywów z Hobbita, dlatego celowo go użyłam. Skakanie elfem po głowach płynących w beczkach krasnoludów, te wszystkie ucieczki, gdzie coś spada idealnie pod nogi naszych bohaterów, cała sekwencja upadków i zderzeń z przedmiotami jest tak wymierzona, że perfekcyjnie zgrywa się w czasie; w pierwszej części wieśniacka scena z ogniskiem i opowieści o pasożytach, to właśnie taki sztubacki, fizjologiczny humor. Nawet jeśli "w książce tak było" (nie pamiętam, Hobbita czytałam wieki temu, dzieckiem będąc), to film nie musi powtarzać błędów Tolkiena. Tym bardziej, że jeśli do dzieci miał taki humor trafiać, to Hobbit - wszakże "ciemnością i plugastwem" aspirujący do kopii LOTRa (a więc filmu nie dla dzieci) mógł spokojnie obyć się bez tych głupot.
13. "Wnieś protest. "
A bo mi się chce;) To tylko filmidło do rozrywki, a nie Arcyważny Problem Społeczny, cobym miała demonstracje jakieś urządzać. Fajnie jest sobie pokomentować to i owo, ale słabizna Hobbita snu mi z powiek nie spędza. :)
Szkoda, że nie odnosisz się do zarzutów o plastikowe efekty specjalne. Ciekawa jestem, jak Ty je odebrałaś/eś. Mnie niestety bardzo rozczarowały. Można by pomyśleć, że po Władcy twórcy mieli już "obcykane" wszystko - i orki, i animacje, ale wygląda to tak, jakby wyrzucili grafików, a zatrudnili stażystów, którzy ledwo umieją włączyć komputer. Taka regresja.
Choć architektura i wszystkie 'miejscówki' (poza krajobrazami, które tchną paskudnym studyjnym oświetleniem) są wyjątkowo piękne i dopracowane. Może inni graficy przy nich pracowali. :P
Co do 4 i 10 punktu - w kwesti elficko - krasnoludzkiej to jest tak, że Thorin nienawidzi elfów wręcz do nieprzytomności, a elfów Thranduila szczególnie. Z drugiej strony równie mocno kocha Samotną Górę, a szczególnie zebrane w niej złoto, które uważa w całości za swoje. Więc zupełnie nie wyobrażam sobie Thorina - pysznego i aroganckiego nawet próbującego w jakikolwiek sposób przebłagać władcę elfów, co więcej Thorina oferującego złoto Thranduilowi. Dębowa Tarcza jest tak dumny, uparty i nieprzejednany, że prędzej by zgnił w tych lochach, a jakże, niż poprosił swojego wroga o cokolwiek. Prawda, że Thorin denerwuje tym oślim uporem, bywa bubkiem, ale wolę go takiego niż kolejnego szlachetnego rycerza. Byłabym trochę zdziwiona, gdyby nagle mu się odmieniło i spokorniał. Zresztą przecież jego postępowanie ma swoje uzasadnienie.
Ludziom z Laketown zaproponował złoto, gdyż nic mu nie zrobili, pewnie uznał w porywie szlachetności, że co mu szkodzi coś im rzucić w zamian za pomoc;, zresztą i tak potem zweryfikuje te obietnice.
A przemiana Thorina nie jest niedopatrzeniem i nie skończy się na tej części. Czytałaś książkę, więc wiesz, że szaleństwo krasnoluda na punkcie skarbu będzie postępować.
1. To nie jest czyste kopiowanie, to jest styl przypisany do danego reżysera, montażysty, operatora kamery. Niektórzy mają taki styl , że gdy np. „dzieje się coś złego” to pokazują to w podobnym układzie , to taka łatka rozpoznawcza, np. Tim Burton to robi w swoich filmach. Sceny są w podobny sposób robione , i ja w tym nie widzę nic złego. ;)
2. Co do dzielenia złota / skarbów z Góry oraz postawy Thorina pozwolę sobie podzielić zdanie Pani Zima 1989 , która świetnie to przedstawiła i napisała bym to samo.
3. „Ale nie zawsze romans musi polegać na dramatach targających sercem i duszą, wyznaniach i samobójstwach. To już ekstremalna wersja;)”- Naprawdę, to po prostu chodzi o poprawność. OK., …. Hmmm jak na razie ta dwójka nie zrobiła nic między sobą co wiązałoby się z głębokim super zauroczeniem. Raczej chodzi o fascynację między nimi i zaintrygowanie + mamy większe nastawienie na wew. światło i piękno elfki, wszak nie rozmawiają o „planach założenia rodziny” tylko mamy w rozmowie odniesienia do gwiazd, istoty elfów, światła które jest w tej rasie. Wszak , Gimli też widział to „piękno” w Galadrieli i się nią zachwycał czyż nie ;)? Ludzie to sobie upraszczają, nie przeczę, że wątek jest zbędny, bo sama osobiście uważam, że mogli sobie go darować. Jednak jeżeli już jest w filmie to faktycznie rozróżniajmy granicę, relacji a romansu . Póki oficjalnie nie wiem, nie pocałują się bądź nie padną słowa przysięgi o wiecznej miłości, w życiu nie będę tego wątku w ten sposób traktować jak romans.
4.Mag walczy magicznie , nie żelastwem? Ja wiem , że utarły się pewne wyobrażenia, wiąże się to z tym co w dzieciństwie widzieliśmy w bajkach itd. Ale w dobie HP równie dobrze, można za chwilę powiedzieć, że czarodziej powinien posługiwać magią za pomocą różdżki ze sklepu Pana Ollivander (???) Chyba o to nie chodzi co?:) W tym przypadku powinniśmy akceptować dane wyobrażenia bo naprawdę jest tyle rodzajów czarodziejów i ich wizerunków , że przypisywanie wszystkim podobnych cech/wyglądu/czym walczyli jest ograniczaniem postaci i danych wizji autora.
Co do „nie używania mocy na lewo i prawo” tak wymyślił sobie autor, jeżeli chcesz oglądać Gandalfa to akceptujesz jego , a jak nie to nie oglądaj. Nikt nie zmieni teraz postaci bo ktoś ma inne widzimisię ;p
5. Dlaczego Smoka za wiele (?) , jak dla mnie jest go o wiele za mało! Zważając na moment w , którym przerwano film to w 3 cz. w ogóle go nie będzie , ale to tylko moje odczucia wobec tej postaci w filmie.
6. Dodam tylko , że jeszcze Thorin Cie zaskoczy , choćby tym jak chciał potraktować Hobbita po „interesach”, na szczęście Gandalf nie dopuścił do tego aby Thorin zrobił to co zamierzał i skończyło się na wyrzuceniu prawie dosłownie Bilba z kompanii w dość niemiłej atmosferze . Thorina było stać na szlachetny gest gdy zrozumiał pewne sprawy pod koniec swojego istnienia.
7. w określeniu „wiocha” chodzi o to, że ludziom kiedyś się utarło, że jak coś /ktoś jest z prowincji to jest „obciachowe”, sama jestem z miasta i wieś to ja widziałam na wakacjach jak już , ale niezmiernie irytuje mnie to stwierdzenie , które gorszy innych , i tak naprawdę nic nie wnosi.
To , że coś się dzieje w „idealnym momencie” itd. jest dla Ciebie problemem? Obejrzyj jakikolwiek film nie wiem : Avengers, Gwiezdne Wojny cokolwiek – to jest wszędzie. Rozumiem, że to może wkurzać, ale wyciągać to jako konkretny argument gdzie wszędzie w filmach jest pełno takich zagrywek jest dla mnie nadgorliwością „na nie”. Po prostu ten argument niech sobie będzie dla Ciebie, jak najbardziej i tyle.
8. Co do efektów - szczerze, mam je gdzieś jeżeli film ma opierać się tylko na nich . Przykładowo dla mnie , najbardziej okropnym filmem jest Avatar i Grawitacja ( bo dla mnie oprócz pociechy dla oka nic więcej nie było wartego uwagi ) . Co z tego , że super efekty. Dla mnie one są dodatkiem właśnie dla oka, ale jeżeli przykładowo film ma totalnie kiepskie efekty ale daje mi radość oglądania, zaciekawi i zmusi do postawienia morału wobec treści itp. to ja mogę taki film uznać za arcydzieło filmowe.
Teraz mój ulubiony przykład - Wiedźmin, uwielbiam serial/ film i co z tego , że Smok jest chuj*** (?) a potwory z plastiku (?) Oglądanie sprawia mi radość , mogę się na chwilę zrelaksować więc nie mam obiekcji wobec tej produkcji. Bynajmniej nie wołam o pomstę do nieba : np. „o Boże co oni zrobili z tym Wiedźminem , dlaczego ktoś nie może tego zrobić tak jak Gry o Tron” . ;)
Hmm w Grawitacji są dla Ciebie tylko efekty? Mnie ten film wciągnął na maxa. Prawie 4,5 roku trwała produkcja, wszystko dopięte na ostatni guzik. Avatar również miał swoje przesłanie. Obydwa filmy zdecydowanie stoją półkę wyżej od Hobbita.
Tak , zrozum to . Grawitacja/Avatar jest OK ( zresztą nie dałam oceny 1 żadnemu z tych filmów co świadczyło by o mojej ignorancji wobec pracy włożonej w te produkcje) Jednakże dla mnie w tym filmie nie ma motywów które by do mnie docierały, może to zbyt proste sformułowanie ale „film nie poruszył mojego serca”. Np. Igrzyska które ty lubisz, ja czytając książkę przyznam się 2 razy płakałam w kinie myślałam, że ktoś sobie ze mnie jaja robi. Bo pomimo trzymania się książki i faktycznie starannego odwzorowania motywów, idealne było dla mnie pierwsze 30-45 min a potem jak domek z kart, wszystko się rozsypało i pozostała gorycz. Dlatego zawsze zaznaczam, że DLA MNIE , nie mówię i nie głoszę tez , że ogólnie te filmy są denne i , że jeżeli ja tak uważam to cały świat również powinien tak sądzić. Prawda? Prawda.
Wiec jak już dla Ciebie te filmy stoją o półkę wyżej i OK, ale nie dla wszystkich.
2: w książce, od ratunku przed pająkami, Bilbo cały czas ratuje Krasnoludy z opresji, nadużywając magicznego pierścienia 9 bo, owszem, Bilbo jest inteligentny i zaradny ale bez pierścienia nie osiągnąłby tego wszystkiego 0, na początku Krasnoludy szczerze mu dziękują ale później zbytnio przyzwyczajają się do tego, że Hobbit, uzbrojony w magiczny pierścień wyciągnie ich z każdej sytuacji: uratuje przed pająkami, z Elfiej niewoli, zakradnie się do leża smoka a może i rozwiąże za nich " smoczy problem "?, Krasnoludy są niepocieszone, ze Bilbo, na którym tak do tej pory polegali nie ma w rękawie pomysłu na to, jak się rozprawić ze Smaugiem i ze sami będą musieli rozwiązać ów problem.
3: Ja to odbieram jako tzw. smaczki dla fanów filmowej trylogii.
6: Gandalf nie jest typem maga ofensywnego, to nie Dumbledore ;) - zresztą, u Tolkiena magia nie gra pierwszoplanowej roli a Gandalf jak i inni Istari to, pomimo potężnej mocy, przede wszystkim mędrcy, a nie magowie:
" Istari
Miano to w quenyi oznacza Mędrcy. Według legend byli posłani przez Valarów, aby wsparli przeciwników Saurona. Zabroniono im jednak walczyć tą samą, co Sauron bronią i zdobywać władzę nad elfami lub ludźmi przemocą lub strachem.
Istari, określani w Westronie jako czarodzieje, przybyli na Śródziemie ok. 1000 roku Trzeciej Ery.
Każdy z nich, jako Majar, dysponował pierwotnie mocą porównywalną z mocą Saurona, jednak ich misja wymagała od nich ukrycia (możliwe, że zapomnienia) swojej natury. Istari przybrali postać krzepkich starców. Każdy z nich nosił określony kolor szat, a ich moc zogniskowana była w laskach. "
7: Nie, Smauga nie powinno być w pierwszym filmie - chodzi o to, że jak na tak kluczową postać w całej historii w książce jest go niewiele; śpi w komnacie pełnej skarbów, rozmawia z Bilbem, niszczy tajemne wejście do Ereboru i atakuje miasto na jeziorze - koniec
gdyby trzymano się książki, na ekranie zagościłby może z 25 - 30 minut a to trochę mało jak na postać przy tworzeniu której trzeba się było tak natrudzić.
10: O Thorinie było już sporo wyżej, dodam, że w książce jest on zaślepiony przez złoto i inne skarby, ukryte w trzewiach Samotnej Góry, oraz przez Arcyklejnot i to w filmie oddano b. dobrze - im bliżej Ereboru, tym silniej żądza władzy i bogactw wpływa na Thorina, zatruwając mu rozum i serce, podobnie jak Pierścień wpływa na Bilba, Golluma, Froda, itp.
Do autora tematu:
" Ze stuparostronicowej książki robi się... trylogię!
Przeczytałęm Trylogię w przekładzie i Skibniewskiej, i Łozińskiego i nie porwała mnie. Nudy, nudy
i rozwlekanie tematu. Hobbit, jako książka jest bardziej interesujący. Mimo to przerbrnąłęm przez
całość, bo lubię fantasy. "
Skoro nie podoba Ci się literacki pierwowzór to po co sięgać po film? - tak, lubisz fantasy ale skoro fabuła Cię nie uwiodła to po co?
po drugie, wszyscy ci, którzy narzekają na to, że z cienkiej książeczki zrobiono trzy, długie filmy muszą zrozumieć, że;
a; wykorzystano tu nie tylko tekst " Hobbita ' ale i innych dzieł Tolkiena
b; sam Martin Freeman przyznał, ze ich filmy to nie jest ekranizacja " Hobbita " tylko jego adaptacja, film z elementami literackiego pierwowzoru, poszerzony o inne teksty Tolkiena i ukazujący trochę inny kontekst przygód Bilbo Baginsa, konsekwencje wpływające na los całego Śródziemia a nie tylko jednego mieszkańca Shire.
calays - akurat na " Avatara " i " Grawitację " nie ma co narzekać;
pierwszy film to dzieło autorskie, których niewiele jest w dzisiejszym kinie i dla mnie ma do zaoferowania więcej, niż efekty i 3D / którego nie trawię /
a " Grawitacja " to ciekawy projekt jeżeli idzie o formę ( bo treść jest taka sobie ) i dobrze się go ogląda.