Byłam bardzo ciekawa jak Jackson poradzi sobie z "Hobbitem", miał do pokonania wysoką poprzeczkę po "Władcy Pierścieni". Niestety bardzo się rozczarowałam :( Film w ogóle nie trzyma się książki, wszystko jest przeinaczone, parę ważnych momentów zupełnie zmienionych, szkoda im czasu na naprawdę dobre fragmenty książki, zamiast tego ucinają je i marnują czas na jakieś żałosne nowe wątki w stylu bladego goblina który zabił ojca Thorina (w rzeczywistości umarł w celi Czarnoksiężnika, ale nie było z tego powodu nowego wątku w książce) albo Radagasta, z którego zrobili pomyleńca czy nekromanty z Dol Guldur, Jak już trzeba, niech utną jakąś mniej ważną scenę, ale niech nie robią własnej wersji książki! To jest wspaniała baśń, a oni zrobili z tego kolejny słaby, ale wysokobudżetowy amerykański film fantasy, gdzie jedyną atrakcją są efekty specjalne, a nie interesująca i porządna opowieść. Zapomnieli o kilku podstawowych cechach i hobbitów i krasnoludów, np. grzeczność, która była mocno podkreślona w książce. A tutaj mamy nieokrzesaną bandę niewiadomo skąd, która wpycha się do domu, do spiżarni, wyjada wszystko i urządza konkurs bekania przy stole. Krasnoludy, przynajmniej goście Bilba, należeli do wspaniałego rodu, a Bilbo pochodził z szanowanej rodziny, przynajmniej od strony ojca, z którą się utożsamiał przez dotychczasowe życie. Oprócz tego Bilbo był poczciwym, sympatycznym, dosyć mądrym hobbitem z odrobiną szczęścia, a nie taką sierotą, jaką widzimy na ekranie.
Przykro mi widzieć taką marną ekranizację jednej z moich ulubionych książek, właściwie to z książką ma nawet niewiele wspólnego. To film dla motłochu, któremu brak wyobraźni i zachwyca się marnymi efektami specjalnymi i kiepskim humorem.
Bilbo jest idealny, jest taki, jaki powinien być i nie wyobrażam sobie innego aktora w tej roli
Bilbo nie był bohaterem, był trochę postacią " z innej bajki " wrzuconą wbrew własnej woli w wir wielkiej przygody, myślę, że to w filmie widać i czuć.
Krasnoludy - już Gimli w WP do grzecznych nie należał, nie podobało mi się to w WP, nie podobała mi się głupota i brak manier Gimlego ale Krasnoludy w " Hobbicie " są jakby lepsze od niego - owszem, też są nieokrzesane, jak to Krasnoludy, ale coś w nich jest.
O ile pamiętam, w książce też Krasnoludy wyjadły Bilbu wszystkie zapasy ze spiżarni.
W bitwie pod Wschodnią Brama Morii zginął Krasnoludzki król, ojciec Thorina zmarł w lochach w Dol Guldur i jego spotkanie z Gandalfem zostało nakręcone.
Bilbo w filmie to po prostu ciota. W książce było podkreślone, jak pierwszy raz się przydał krzycząc, gdy gobliny porwały kucyki i zamierzały zabrać się za krasnoludy. A tutaj sam wyraz twarzy aktora i jego reakcje tworzą Bilba bezmyślnego. Nie powiedziałabym, że wbrew własnej woli, Bilba nikt nie zmusił.
Gimli we Władcy Pierścieni był taki, jaki krasnolud powinien być. A tutaj, jak zobaczyłam, jak ucharakteryzowali niektórych z kompanii, to to bardziej pasuje do Królewny Śnieżki i Siedmiu Krasnoludków, a nie do Władcy Pierścieni.
Faktycznie pewnie nie wyłapałam w filmie, że chodziło o dziadka Thorina, nie ojca, bo tak czy inaczej w książce Król spod Góry zginął w swoim królestwie podczas ataku smoka, nie w żadnej bitwie. W książce nawet nie było wymienionego z nazwy Dol Guldur czy Erebor :/
Fanko Tolkiena. Zanim poszłaś na film powinnaś wiedzieć, że SuperFan Tolkiena- Jackson wyraźnie zaznaczał, ze w produkcji tej będą użyte dodatki, oraz notatki Tolkiena, które uzupełniają zrówno WP jak i Hobbita. Jackson NIGDY nie powiedział, że film będzie wierną ekranizacją książki pt "Hobbit". Za to milion razy mówił, że bedzie to adaptacja materiałów źródłowych. W temacie tego filmu wypowiedziało się juz dziesiatki superfanów Tolkiena, którzy w jednym palcu mają wszystkie jego książki i NIKT, podkreslam NIKT z nich nie dał filmowi 3 gwiazdek, które oznaczają tyle co dno niemal totalne. Są zawiedzeni w pewnych kwestiach, natomiast są zadowoleni, że Jackson wplótł w tę historię książki Tolkiena przez całe rzesze widzów nieznane. I wybacz, ale to ich opinia ma znaczenie, a nie "fanki Tolkiena" , której się broda krasnoluda nie podoba, bo zburzyło jej to światopogląd własnych wyobrazeń.
To powinni zmienić tytuł, a nie nazywać filmu "Hobbit".
I co z tego, że dałam 3 gwiazdki? Nie podoba mi się 70% filmu, to tyle dałam. Jest tu tyle superfanów tolkiena, że dali filmowi w większości 8, 9 i 10, bo przemawia do nich jedynie obraz, a brakuje im inteligencji i wyobraźni, żeby sięgnąć po książki.
Nie mam nic przeciwko używaniu materiałów źródłowych, ale wątpię, żeby tam było coś o jakimś Azogu Plugawym czy Radagaście jeżdzącym na saniach zaprzegniętych w króliki :/ Film jest pozbawiony charakteru WP i to jest jego ważna wada.
Bo Hobbit to nie WP. Zeusie trzymaj mnie, bo jak czytam takie rzeczy, to mam ochotę wydłubać sobie oczy. Fanko Tolkiena- od kiedy to Hobbit książka ma taką samą wartość emocjonalną jak WP? PseudoFanusiu moja droga, oświadczam Ci, że WP był pisany pod wpływem osobistych doznań wojennych Tolkiena. Taki ładunek emocjonalny skutkuje kompletnie innym przekazem. Z książki WP mozna było wycisnąć i przenieść na ekran o wiele wiecej niz z bajki kierowanej nie tyle do dzieci, co to podrostków (dzieci Tolkiena, dla których pisał Tolkiena były nastolatkami)
Co za bzdury wierutne wypisujesz, "fanko" Tolkiena. Thror nie zginął w Ereborze tylko w Morri z ręki Azoga i nie wymyślił tego Jackson tylko sam autor. Azog wypalił na odrąbanej głowie Throra runę oznaczającą jego (Azoga) imię. Jego syn, Thrain, zginął w lochach Czarnoksiężnika w Dol Guldur właśnie po tym jak odebrano mu pierścień. O Radagaście w zaprzęgu z królików w prawdzie nic nie ma, ale za to sama postać Radagasta też jest wspominana w twórczości Tolkiena. Jest to bowiem jeden z pięciu Istari - czarodziejów. Jestem wielkim fanem Hobbita, książkę przeczytałem ponad 40 razy, znam na pamięć każdy wątek, a niektóre fragmenty mogę recytować z pamięci i siłą mojego fanbojstwa z całą stanowczością stwierdzam - Hobbit jest rewelacyjną ekranizacją. Nie jest wierny, ale nie musi być. Oddaje klimat i ducha książki. Mi nic więcej nie potrzeba.
No po tym już nie wytrzymałem...
Czytałem Hobbita, inaczej to sobie wyobrażałem ale mimo wszystko jestem nieziemsko zadowolony z tego co zobaczyłem w kinie, nawet cieszy mnie fakt, że dodali to i owo (nie ucierpiałem z powodu braku paru wydarzeń), cały film oglądałem z uśmiechem na ustach, jest łatwy, przyjemny i zabawny. Kolejną sprawą jest to, że gdyby nie dodali "tego i owego" to film byłby gorszy (w moim mniemaniu). Co do kultury krasnoludów w domu Bilba, zastanów się jaka by była twoja reakcja gdybyś miała oglądać "kulturalną" kolację, bo ja myślę, że zaczęłabyś zieeeeeeeeeeewać po 2 minutach.
Zapomniałam dodać, że krasnoludy, mimo, że faktycznie wyjadły Bilbowi całą spiżarnię, to na pewno się tam same nie wepchnęły, na tyle niekulturalne nie były. Mówiły tylko Bilbowi, co by chciały zjeść.
I co z tego? W filmie wyżarły, bo były głodne, Bilbo nie spodziewał się gości i wcale nie miał na żadną goscinę ochoty. I co z tego? W rezultacie spiewająco pomyły mu gary- tak jak w książce :) Wyobraźni trochę. Zwłąszcza, że w dalszej części filmu uwielbienie do dobrego żarła przez krasnoludy jest podkreślona, co wcale nie umniejsza ich honoru, lojalności i walecznosci. Jackson stworzył wielowarstwowe postaci i chwała mu za to.
Z całym szacunkiem, ale już nie mogę...Ty się chyba tą książką tylko po głowie walisz, a przynajmniej ja bym tak zrobił. "Bilbo w filmie to po prostu ciota." - Ty po prostu jeszcze nie widziałaś tego filmu chyba, i teraz trollujesz, bo jakoś wymknęły Ci się takie sceny jak uratowanie życia Thorinowi przed całą bandą krwiożerczych wilków itd... A film nazywając chłamem to oznacza tyle, że po prostu nie zrozumiałaś bajki :) Może do TVP1 wrócisz? Gandalf powiedział: "true courage is about knowing not when to take a life, but when to spare one", i Bilbo wykazał się tą niesamowitą odwagą, kiedy zamiast zabić Golluma, którego miał na haczyku, powstrzymał się i przeskoczył nad nim. I jeszcze to: "Why Bilbo Baggins? Perhaps it is because I am afraid and he gives me courage!" Fanka od ******* boleści...
W filmie też Bilbo zauważył brak kucyków i poszedł z dwoma Krasnoludami ich szukać, w filmie to Bilbo, nie Gandalf, przechytrzył Trolle, zagadując je tak długo, aż nastał świt.
Osobiście wole te Krasnoludy, niż Gimlego, bekającego na miejscu Namiestnika Gondoru w Białej Wieży.
Mam kilka map śródxiemia i jest nań Erebor, czy reżyser nie mógł użyć tej nazwy, gdyż nie ma jej w książce a pojawia się dopiero w późniejszych źródłach?.
Jeśli poświęciłbyś choć trochę czasu żeby przeczytać, co napisałam, to chyba byś zauważył, że jestem fanką twórczości Tolkiena, a nie trolem.
Tolkien pisał piękne opowieści, a zrobili z tego kolejny amerykański fantastyczny chłam.
Fanka Tolkiena, która ocenia Hobbita, bo jest zawiedziona. Ale ta sama fanka nie oceniła nigdy LOTR :)
Wolę to czytać i oglądać, a oglądam też nałogowo. Nie jestem nerdem internetowym, który nie ma nic lepszego do roboty poza klikaniem w gwiazdki, bardziej molem książkowym.
I chyba lepszy ze mnie fan, który płaci za oryginalne książki i filmy, niż fan tylko piszący recenzje dla ludzi, których to nie obchodzi.
Dzisiaj widać masz wiele czasu na pisanie i pisane. No i znalazłaś czas na przypomnienie sobie loginu i hasła sprzed trzech lat, żeby zaznaczyć 3 gwiazdki dla Hobbita. Naprawdę masz ludzi za debili, którzy łykna tę historyjke? Jak to się stało, że fanka Tolkiena mająca od 3 lat konto na filmwebie nie zjechała równo filmowego LOTR, który również jak Hobbit odbiega od ksiażki w wielu kwestiach? Fanka Tolkiena nie obejrzała LOTR? No proszę Cię :)
hehehehe nie, zresetowali mi hasło za długą nieobecność. Czemu cię tak boli, że przez 3 lata nic nie napisałam? Mam założyć nowe konto, żeby nie było tego widać? Że założyłam konto to nie znaczy, że muszę z niego korzystać, to nie bank.
Jak umiesz czytać, to czytaj, będziesz wiedziała, że obejrzałam i lubię Władcę Pierścieni. Ale w porównaniu do objętości trzech tomów WP i trzech filmów na podstawie tego nakręconych, rozumiem, że dokładne trzymanie się książki jest wynikiem braku czasu. A tutaj mamy cieniutkiego hobbita i znowu 3 części, w których szkoda czasu na ważne wątki, a mnóstwo jest na te nowe.
Porządna fanka Tolkiena opiera się przede wszystkim na książkach, które zawsze mówią więcej niż filmy powstałe na ich bazie.
A Powiedz mi, jakich to ważnych wątków z sześciu pierwszych rozdziałów książki nie ma w filmowym " Hobbicie "?.
a na jakich Ty książkach się opierasz, "fanko Tolkiena"? Czyż w Twoim fanowskim umyśle umknęło Ci, że ekranizacja Hobbita jest równolegle ekranizacją Silmarilionu i Niedokończonych Opowieści, a także wielu innych źródeł? Czy raczej jesteś z tych fanów, dla których Tolkien napisał tylko Hobbita i Władcę Pierścieni? :)
Ale ty nie jesteś fanką Tolkiena, tylko kopistką Tolkiena. Jaki sposób można idealnie przełożyć książkę na film? To nie możliwe. Chcesz żeby film był perfekcyjnie przekalkowany, bo jeśli jakiś fakt nie odpowiada pierwowzorowi to już kiszka i kaszanka? ;]
Lepiej zatem zapomnieć o filmie - to koniec końców czyjaś subiektywna interpretacja przełożona na FILM - i przytulić się do książki, tak ponoć łatwiej poprawia się interpunkcję.
Założyłam konto dawno temu z jakiejś okazji, mam lepsze zajęcia niż siedzenie i klepanie recenzji, ale akurat wróciłam z kina i jestem taka zła i rozżalona zepsuciem jednej z moich ulubionych książek że tutaj znalazłam ujście ;)
Joelle14, przeczytałem całą Twoją wypowiedź i zgadzam się w 70% . Również jestem fanem Tolkiena i faktycznie masz rację, że odbiega od książki. Nie dziwi mnie to przede wszystkim z tego powodu że rozbili książkę która ma 300 stron na niemal 9 godzin, gdzie więcej ma jedna z części Władcy pierścieni i przekłada się na jedną część. Jednak po obejrzeniu filmu nie byłem zły ( tak do końca) gdyż uważam, że pomimo wyjścia po za ramy książki film był ciekawy i raczej nie zmienił jej sensu.. Może jak obejrzysz film po raz drugi spojrzysz trochę łagodniej...
Szczerze to sie z Tobą zgodze . właśnie wróciłem z Kina i oczekiwałem czegoś innego . A Te Fragmenty Specjalnie zostały dorobione na potrzeby kolejnych części . bo mogli by zrobić jedną część ale dorobią coś od siebie i będą 3 ... Też Jestem Rozczarowany . Film ogólnie mi sie podobał ale nie jest oddany książce . A przypuszczam że większość ludzi komentujących to nie czytała książki :) Więc nie ma z kim gadać hehe .
Niestety to prawda, czuję się jakbym rozmawiała ze ścianą. Strata czasu, więc chyba nie dziwne, że nie zabawię tu długo :)
Może nie miałabym takich pretensji za nowe wątki, gdyby te główne zostały wiernie oddane, a tu lipa.
"Strata czasu, więc chyba nie dziwne, że nie zabawię tu długo :)"
Pewnie, że nie. Przelogujesz się na eweczka_spoko i jakby Cię nie było :D
To nie są nowe wątki, fanko Tolkiena. To wątki z literatury Tolkiena, która nie jest Hobbitem ani Władcą Pierścieni. Znasz takie książki?
Książkę czytałem 15 razy a film mi się podobał niesamowicie i wszystkie odstępstwa od książki były świetnym pomysłem.Wszystko było dojrzalsze ciekawsze i mniej bajkowe niż rzeczy w książce.
Książkę czytałam ponad 20 razy, towarzyszy mi przez wiele lat :)
Dobry reżyser albo zachowuje klimat książki, którą ekranizuje, ale robi swój film, a nie psuje czyjąś twórczość. Nie podobała mu się książka, nie trzeba się było za nią brać.
Bajkowość uważam za zaletę :) Przez to ta książka jest taka magiczna :) Jak chcesz coś dojrzałego, idź do WP.
Filmowy hobbit nie może być bajką dla dzieci. Wolisz dojrzałą sagę Wp i Hobbit czy trylogie Wp i bajeczkę zwaną Hobbit.
Film powinien być wiernym odzwierciedleniem książki, którą ekranizuje.
Dlaczego nie może być bajką, skoro jest nią książka?
Po pierwsze to jest adaptacja czyli wizja reżysera a książka to taki tylko wzór dla napisania scenariusza. Więc nie musi być film być jej wierny. Taka bajka na ekranie to jedno wielkie gówno. I czegoś takiego nie dało by się oglądnąć.
Widać, jaki z ciebie fan Tolkiena. Uważasz, że powieść jest na tyle wielkim gównem, że nie da się jej zekranizować tak, jak została napisana, to nie mamy o czym gadać.
Adaptacja oznacza przeniesienie treści z książki do filmu.
Książka jest fajna ale jest dla dzieci a filmy dla dzieci to gówno taki hanny montanty czy haj skul miuzikale.
Czytam waszą rozmowę i muszę się Cię zapytać, czy masz kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem? Adrian nie powiedział, że książka to g*wno. Chodzi mu o to, że jeśli powstała by trylogia Szewczyk Dratefka w 3D 48 FPS itd., to byś z chęcią wybrała się na to? Ja osobiście nie i właściwie sobie tego nie wyobrażam. Hobbit został stworzony inaczej, to pomieszanie bajki i dobrego kina akcji dla młodzieży. No i może wkleję tu pewien wycinek ze znanej internetowej encyklopedii odnoście adaptacji filmowej: "Adaptacja filmowa – rozumiana jest jako obróbka materiału, najczęściej literackiego[...], przeznaczonego do sfilmowania. W praktyce jednak adaptacja filmowa często wykracza poza tę definicję, poszerzając lub nawet zupełnie zmieniając kontekst dzieła."
Twarde definicje są dla bardzo nudnych ludzi z brakiem wyobraźni.
Ps. Freeman w roli Bilba to strzał w dziesiątkę, ma w sobie coś takiego dziarskiego i "hobbiciego", co oczywiście zauważyli znani krytycy, oprócz jednej, joelle14.
"Twarde definicje są dla bardzo nudnych ludzi z brakiem wyobraźni" Ot i właśnie to ! Szkoda czasu na kłótnie z 14 letnim bachorem który zachłysnął się Hobbitem a nie czytał poważniejszych dzieł Tolkiena bo jak nazwać takie coś c nawet nie zna kolei losów linii Durina !
Pokaż mi, gdzie jest napisane, że ten film jest adaptacją powieści: "Hobbit: tam i z powrotem".
krew mnie zalewa, jak czytam coś takiego! Od kiedy to adaptacja to przeniesienie treści na ekran? Każdy film na podstawie ksiązki jest mniejszą albo większą adaptacją, reżyser może zmieniać co chce, jak chce i ile chce, bo po prostu ma do tego prawo...a Jackson zmienił to tak, że nadal można film spokojnie nazwać HOBBITEM...bo jest o hobbicie :)
Odwołam się do filmu i jego adaptacji.. pamiętasz "Coś" Carpentera? To nie był wierny remake oryginału. To była adaptacja historii zrobiona według jego wizji. I była lepsza, od starego oryginału. :)
Słowo "adaptacja" daje dużą swobodę autorowi/reżyserowi więc proszę, nie mów, że nie ma prawa ekranizować inaczej, niż kropka w kropkę.
Wiesz co mi osobiście się najmniej podobało w "Hobbicie"? Scena z królem goblinów. We "Władcy..." orkowie / uruk-hai odzywają się tylko gdy muszą a trolle tylko wyją i burczą. W "Hobbicie"? Trolle gadające z akcentem brytyjskiego pospólstwa i król goblinów bardziej elokwentny, niż niejeden polak.
No i chyba jako jedyny byłem NIECO zawiedziony soundtrackiem. Zaserwowali nam jeden motyw przewodni(melodię dla krasnoludzkiej pieśni), który przewijał się w ponad połowie scen w różnej tonacji; kilka nowych utworów lecących w tle oraz 'remiksy' starego soundtracku do "Władcy Pierścieni". Nie był zły, ale miałem nadzieję na coś, co sprawi, że pomyślę "O nie, umrę, jak nie kupię tego na płycie!"
Poza tym jestem najzupełniej zadowolony z ADAPTACJI (w tym zawieram wszystkie zmiany wprowadzone w filmie) "Hobbita" oraz materiałów dodatkowych z listów i zapisków Tolkiena w wykonaniu Jacksona. Było bajkowato i to nie klimat "Władcy...", ale to przecież NIE JEST "Władca Pierścieni", więc to żaden minus.
Ja przeczytałem wszystkie książki Tolkiena i wszystkie z nim związane a jednak film mi się podobał. Owszem odbiega od książki, ale dodatkowe sceny są ciekawe. Akcja z Azogiem również mi się podoba i w gwoli ścisłości:
Azog: był to olbrzymi ork, przywódca orków z Morii. W 2790 roku zabił Thróra, króla plemienia Durina, który usiłował ponownie osiedlić się w siedzibie swoich przodków. Zbezcześcił jego zwłoki, wypalając na odrąbanej głowie krasnoluda swoje imię, a resztę ciała kazał poćwiartować i rzucić na pastwę padlinożernych ptaków. Rozwścieczeni tym pobratymcy monarchy rozpoczęli wojnę z orkami (2793–2799). W decydującej bitwie w dolinie Azanulbizar (w 2799 roku) Azog zabił jednego z wodzów krasnoludów, Náina, lecz sam poległ z ręki jego syna Dáina Żelaznej Stopy, gdy próbował uciec w głąb podziemi. Odciętą głowę Azoga zwycięzcy wbili na pal, a w usta wetknęli sakiewkę z paroma drobnymi monetami.
Wybacz, ale słyszałem o nim o wiele wcześniej niż wyszedł Hobbit ;) i tutaj jak najbardziej film trzyma się faktów. Owszem przedłużyli mu trochę żywot, ale istnienie śmiertelnego wroga głównego bohatera w filmie dodaje mu jedynie smaku ;). Inne dodatkowe sceny są może niezgodne z książką, ale dalej mają sens. Akcja z nekromancerem np. Są to wydarzenia z przed WP, a Sauron ponoć przybrał taką postać - postać duchową po jego zniszczeniu. Dlaczego więc nie wykorzystać tego w filmie ? Dla mnie wszystko było przemyślane i zgodne z ideą Tolkienowskiego świata. Trzymało się jego wersji (może niekoniecznie samego Hobbita, ale całej mitologii śródziemia tak). Jedyne co mi odrobinę przeszkadzało to sceny akcji tu spoljer : jak walka kamiennych olbrzymów, czy ucieczka z morii. Trochę zbyt nierealistyczne. Ale oprócz tego film uważam za kolejne świetne dzieło Jacksona i nie mogę się doczekać kolejnych części :)
The Necromancer of Dol GuldurEdit
In the Third Age, Sauron arose again in TA 1000, at first in a stronghold called Dol Guldur, the Hill of Sorcery, in southern Mirkwood TA 1050. There, he was disguised as a dark sorcerer called the Necromancer, and the Elves did not realize at first that he was actually Sauron returned. :) Tutaj jest o tym, że nazywano go necromancer. A poza tym Sauron był majarem i po dołączeniu do morgotha stał się złym duchem, który przybierał różne postacie cielesne.