Już pierwsze minuty rozpuściły moje głodne przygód serce w świecie Tolkiena. To już nie kino, to czysta magia. Zapomnijcie o histerii 3 części i domniemanej nudy pierwszych 40 minut. Bzdura. Jackson to geniusz, stopniuje emocje, pobudza ciekawość, pięknie muska o Władcę Pierścieni. Już wiemy jak będzie, ale jakże cudownie jest wiedzieć, co poprzedzało wielką przygodę. I tym jest ten film - "głębokim wdechem przed...". Obok oczywiście snuje się nowa przygoda, już nie tak epicka, ale wciąż ciekawa. Plusem jest o wiele lepszy humor, film śmieje się razem z widzem. Zachwycił mnie Martin Freeman - jego lekkość i elastyczność, od obiboka po bohatera. Ian McKellen - czy on wie jak wielki jest w tej roli? Muzyka żyje obok - wierci w sercu wielką nutę nostalgii. Peter Jackson to geniusz, nie popełnił błędu twórcy Gwiezdnych Wojen, jest perfekcyjnym geniuszem, kradnie umysł widza - chwała mu za to. Minus: znów muszę czekać rok!
dokladnie dokladnie !.100 % dokladnie !.Film wgniata.A ogolna krytyka to od ludzi ktorzy chca zniszczyc takich jak my i im zal ze niemaja takiego PJ rezysera filmow fantasy jak my ;).
Podoba mi się określenie "film sie śmieje razem z widzem", coś w tym jest.
Martin Freeman faktycznie bardzo dobry, scena z Gollumem rewelacyjna. Sir McKellen - no, to już w zasadzie standard ;)
Najbardziej z tej sceny z Gollumem podobał mi się chyba moment w ktorym spływa po Gollumie łza, a Bilbo stoi nad nim z mieczem. Piekna scena, i ta muzyka w tle.
Oj tak. Scena w której Bilbo się zastanawia nad zabiciem Golluma jest piękna. Jeden z najważniejszych momentów dla całego LOTRa, i w głowie przypomina sie ten tekst Gandalfa, kiedy mówił do Bilba o mieczu (że od zabicia mieczem ważniejsze jest wiedzieć kogo oszczędzić, no coś w tym stylu). I widzisz kurde jak Bilba ogarnai współczucie na widok tego żałosnego stworzenia. Ech, wzruszyłam się.
Swoją drogą fajnie, że pokazali, że po zabiciu Golluma miecz Bilba przestał się świecić, dzięki czemu Bilbo zorientował się, że to "coś" nie jest jednak orkiem ani goblinem.