Mi nadal spokoju nie daje tak idiotyczne udziwnienie... Przecież garda zrobiona również z ostrzy laserowych tak naprawdę stała by się cholernie niebezpieczna dla tego kto trzyma broń w dłoni... Młynek, bądź szybszy kołowrotek mieczem i ostrza pocięły by dzierżącemu żebra....
Dlatego do tego będzie potrzebne specjalne wyszkolenie którego wcześniej nie było
te miecze mnie przerazaja, sa okropne. Jelce, ktore zostaly dodane moga obciac rece zamiast pomoc w obronie, poza tym, skoro juz musza byc, to czy nie powinny 'wyrastac' z plazmy?
Jesteście niesamowicie naiwni, skoro jest taki miecz to jest OCZYWISTE, że ten kto go używa MUSI umieć to robić. Takie trudne to jest do zrozumienia? Walczyliście takim mieczem, ze wiecie wszystko?
I co z tego, że musi umieć. Nie chodzi o to czy umie bo to zależy od Reżysera i Scenarzysty ale chodzi o to, że nigdy wcześniej w uniwersum SW nie było czegoś takiego bo po pierwsze marnie wygląda a po drugie jest z logicznego punktu widzenia cholernie nieporęczne.
Mówię o tym co było w filmach lub też grach a nie komiksach. Być może nie wiesz ale Disney po przejęciu SW stwierdził, że wszystkie dzieła po 6 części są niekanoniczne podobnie jak wszystkie komiksy czy też książki opowiadające o wydarzeniach między częścią III a IV. Tak więc postać, o której mówisz uważana jest obecnie za zwyczajny wymysł fanów tak zwany fanart.
Właśnie komiksy mogą wnieść coś świeżego do świata SW, i coś czuje że ten crossguard to nie jedyna niespodzianka a zapewnienia wytwórni można sobie w buty wsadzić . Przecież każde uniwersum nie tylko SW to w dużej mierze zasługa fanów , to dzięki nim te światy ciągle żyją swoim życiem, więc nie widzę w tym nic dziwnego że twórcy SW: The Force Awakens robią ukłon w stronę fanów, jak pisałem wcześniej ten mieczyk to zapewne tylko przedsmak tego co możemy oczekiwać , a więc czegoś nowego, świeżego , czy to będzie dobre ? no cóż przekonamy się mam nadzieję pod koniec roku , pozdrawiam :D
Owszem bez fanów żadne uniwersum nie mogło by istnieć jednak jaki sens ma stwierdzenie, że coś jest niekanoniczne a potem odwoływanie się do tej rzeczy. Postać, którą przywołałeś pochodzi z komiksu uznanego za wymysł fanów a jak słusznie zauważyłeś miecz z testera przypomina wyglądem miecz z komiksu uznanego przecież na nieważny. Nie wiem czemu tak jest ale na moje oko Disney czymś takim strzela sobie w stopę.
I znowu ktoś próbuje doszukać się realizmu w "Gwiezdnych Wojnach"... Ależ to żałosne.
Może twórcy chcą wrócić do podstaw i ponownie pokazać prawdziwych rycerzy i szermierzy, a nie podrzędnych akrobatów ? Może w końcu zrozumieli, że "niepraktyczne" jest robienie salt i wywijanie mieczem ?
Może Abrams się zlitował i przynajmniej w pewnym stopniu chce pokazać "dojrzalsze" Gwiezdne Wojny" na poziomie V...
"prawdziwych rycerzy i szermierzy"... ciężkie, nieudolne i nieefektowne pchnięcia to wg Ciebie szczyt maestrii w posługiwaniu się mieczem? Vader ledwo unosił ręce na wysokości głowy, a Luke machał mieczem jak cepem na polu
"Dojrzalsze" gwiezdne wojny? Czyli star wars z wersją pojedynków na poziomie geriatrii? Tak, aby przypadkiem żaden z szermierzy nie wysunął się przed szereg, popisujac się techniką, szybkością i sprawnością?
"niepraktyczne" jest robienie salt i wywijanie mieczem....
Nie no, lepsze są dwa róchy mieczem, cięcie wertykalne i choryzontalne, jako cały zestaw pchnięć, to jest zdecydowanie lepsze. Skywalker, który nie miał czasu na szkolenie, i Darth Vader który ledwo dyszał, oni to dopiero pokazali klasę, to jest dopiero szczyt szermierki. Akurat czepanie się epizodów I-III o choreografię to jest już naprawdę lamentowanie na siłę. Mozna sie czepiać o różne rzeczy, ale na litość boską, to już szczyt bezmyślnego hejtowania.
Walki na miecze były na wysokim poziomie, Ray Park ( Darth Maul ) cytat - "Chińskie sztuki walki trenuje od siódmego roku życia, zdobył wiele tytułów mistrzowskich. Park jest znakomitym kickbokserem, gimnastykiem i akrobatą, po mistrzowsku posługuje się bronią orientalną. Przez ostatnie siedem lat był członkiem Brytyjskiej Drużyny Sztuk Walki (British Martial Arts Team), z którą regularnie odbywał światowe tournee". Jest mistrzem w sztukach walki.
Ale widać w tych sprawach autorytetem jest chłopiec z farmy.
Akurat pojedynek Maula z Jinnem i Kenobim był jedynym plusem w "Mrocznym Widmie". Była efektowna, ale nieprzesadzona. Bardziej miałem na myśli pojedynki z późniejszych filmów - walka Nie-Kenobiego z Nie-Vaderem to już był szczyt głupoty. Pseudo-efektowne kręcenie mieczem, nic ponadto...
Fakt, walki w Starej Trylogii są dosyć toporne, ale to był szczyt ich możliwości, inna generacja filmów.
Ponadto w ST pojedynki były swego rodzaju zwieńczeniem fabularnie ciekawej historii. W częściach I-III wygibasy z mieczem stały się głównymi atrakcjami oddzielonymi niezbyt wciągającą opowieścią.
Można zrobić emocjonujący pojedynek na miecze świetlne bez skakania, salt i zbędnych młynków. Wystarczy zwiększyć dynamikę walk Skywalkera z Vaderem i voilà.
Dynamikę ? Chyba trzeba by od nowa je nakręcić. Vader poruszał się tak wolno w tych walkach, że pierwszy lepszy nastolatek by go pociachał zanim ten by się zdążył zorientować co się dzieje. A Luke ? Wymachiwał mieczem bez ładu i składu... Owszem toporność walk z 4-6 można tłumaczyć brakiem treningu u Luka oraz wiekiem oraz bycia maszyną u Vadera ale czepianie się walk w 1-3 ? Właśnie te akrobatyczne walki czynią 1-3 wyjątkowymi. Bo tam widzimy Jedi, którzy szkoleni są od dziecka i wiedzą co z mieczem się robi oraz Sithów, którzy szkoleni są by zabić Jedi właśnie dlatego walki są szybkie i akrobatyczne oraz widowiskowe. Zachęcam do zagrania w jakąkolwiek grę ze Star Wars to zobaczysz na jakiej podstawie się w nich walczy.
Zagrać w jakąkolwiek grę ?!
A Ty myślisz, że tworząc grę to oni się wzorowali na czym ? Wiadomo, że przenieśli "styl" walki z filmów.
To miałem na myśli. Nakręcić tego typu walkę od nowa wystrzegając się zbędnych skoków i tego typu cyrkowych sztuczek (ale zwiększając jej dynamikę), bo to nie mają być popisy na trapezie tylko walka na śmierć i życie. Mówisz, że są szkoleni od dziecka, szkoleni by zabijać... No właśnie. Chcąc kogoś zabić za pomocą miecza chyba ostatnim co przychodzi Ci do głowy jest skakanie wokół niego jak podekscytowany kundel.
Fakt, pojedynki w Starej Trylogii były toporne i ociężałe, ale miały swój klimat. A w Nowej ? Klimat ma tylko pojedynek Nie-Vadera z Nie-Kenobim i to tylko dzięki dobrze dobranej muzyce.
No wyobraź sobie, że taki skok nie jeden raz mógł by im uratować życie przed trafienie zwłaszcza gdy przeciwnik jest większy. Po za tym na moje oko se starej tylko ostatni pojedynek miał klimat natomiast w nowej każda walka się czymś wyróżnia i każdą się zapamiętuje.
W Nowej tylko walka z Mrocznego Widma się wyróżnia. Każda inna jest oparta na motywie "Zabijmy Sitha, a wojna się skończy"... Klimatu nie buduje choreografia danego pojedynku tylko jest on zwieńczeniem ciekawej fabuły.
"Nowa Nadzieja" - pojedynek dwóch tajemniczych postaci (mało co o nich wiemy, jedynie to, że to mistrz i uczeń). Ben poświęca się dla reszty załogi.
"Imperium Kontratakuje" - Luke przecenia swoje siły i staje do walki, starcie syna z ojcem
Poza tym w cz. V i VI półmrok i surowy design pomieszczeń wpływają znacząco na budowanie napięcia.
Dla Ciebie w starej miały klimat, a dla mnie w nowej. Mierzenie czyje subiektywne odczucie jest "mojsze" odnoście klimatu jest bezsensu, bo każdy ma inne oczekiwania co do klimatu. Skakanie jak kundel ? Zbędne akrobacje ? No wiesz, dzięki nim można zobaczyć, co w praktyce daje moc - a nie tylko mędrkowanie o subtelnościach mocy i spajania nią wszystkiego wszędzie. Moc to nie tylko teoria, ale i praktyka. No ale widać jedi powinien mieć nogi przyspawane do ziemi. Tak jest klimatyczniej.
Nie ma tam nic zbędnego - wedle takiego toku myślenia, wytnijmy większość sekwencji walk, ( w obu trylogiach pojedynki trwają po ok. 5 minut, więc vader i wszystkie jego super klimatyczne i niezwykle trafne ciosy jakoś też nie od razu trafiają w cel, mimo że przeciez tam nie ma nic zbędnego - każdy więc cios który nie zabija od razu, jest zbedny, więc zastanów się trochę co mówisz o skutecznościach walk w obu trylogiach, skoro kazdy z wojowników we wszystkich filmach marnuje tyle samo czasu, bez względu czy robi akrobacje czy nie ). zostawmy tylko tę sekundę walki, w której ktoś wyłapuje ten "kończący" cios, usuńmy pejzaże, wszelkie pościgi wyścigi walki starfighterów oraz sceny w senacie i w świątyni jedi. Wtedy zostanie ten niezbędny "koncenrat" star warsów nowej trylogii.
O cholera, zapomniałem - jeśli zrobilibyśmy to samo z tą nienaruszalną i mającą usprawiedliwienie na każdy swój błąd starą trylogią, epizody IV - VI równiez trwały by... może pół godziny ? Albo i mniej..
Ty po prostu nie lubisz NT, masz na nią alergię, i czepiasz się już co popadnie, dorabiając do swoich wypowiedzi otoczkę usprawiedliwionego oburzenia cechującego każdego PRAWDZIWEGO fana.
Zacznę od końca:
Nie jestem fanem "Gwiezdnych Wojen", oglądałem wszystkie części, podobały mi się te stare, ale fanem siebie nie nazywam.
Jestem przeciwnikiem Nowej Trylogii, bo Lucas sprofanował w niej kawałek mojego dzieciństwa (zamienił mistyczną, tajemniczą Moc na jakieś midichloriany i teleakrobacje), ograbił z tajemnicy postaci, które "żyły" dzięki swojej tajemniczości - Vader, Yoda, Imperator. Z kilku "wyczulonych na Moc" i wyjątkowych bohaterów zrobił tysiące. To są powody dla których gardzę tą Trylogią - tu Ci przyznam rację.
Nie mówię, że muszą mieć " nogi przyspawane do ziemi", ale odwołam się do sceny z "Zemsty Sithów" - początek pojedynku Nie-Vadera z Nie-Kenobim. Rozumiem, że Anakin nie mógł podbiec tych 3 kroków do swojego rywala tylko musiał zrobić salto... Gdyby już wtedy Nie-Kenobi obciął mu kończyny byłbym kontent i nie miałbym się już do czego przyczepić.
Koziołkujący Yoda to już jest apogeum absurdu. Yoda i Imperator pierwotnie byli Władcami Mocy, mędrcami, a nie zwykłą hołotą z laserowymi mieczami - od tego mieli swoich naśladowców (uczniów).
Oczywiście, że Stara Trylogia ma usprawiedliwienie na każdy błąd. Przecież dokładnie to samo mamy w zestawieniu "Władca Pierścieni"/"Hobbit". Jest ekranizacja świetnego pomysłu/książki, która jest zrobiona na najwyższym (wówczas możliwym) poziomie i z miejsca staje się klasyką. A następnie na tym samym motywie tworzy się całkowicie bezkształtną i bezpłciową imitację, którą ludzie łykają, bo jest sygnowana tą samą "klasyczną" marką. Tak już jest.
I tutaj proponuję skończyć tą dysputę (jeśli chcesz to odpowiedz), bo wymiana ognia między "Nowa Trylogia wcale nie jest taka zła", a "Stara Trylogia została sprofanowana" nie ma sensu o czym doskonale wiesz.
Pomyślności ;)
Nie ma sensu, dalej już przypominało by to bezpośrednią dyskusję o gustach, a to już sprawa jak wiadomo, indywidualna. Za dużo się naczytałem tutaj innych rozmów na zasadzie "moja racja jest mojsza", więc lepiej nie naśladować tego schematu hehe
Tysiące ? Jedi było mało sam Dooku to podkreślał za mało by toczyć wojnę. Po za tym już w Nowej Nadziei Obi Wan podkreślał, że brał udział w wojnach klonów gdzie było wielu Jedi więc nie wiem o co się czepiasz bo od początku było podkreślane, że na drodze intrygi Imperator pozbył się Jedi. Po za tym skoro Yoda jest Jedi to nie widzę przeszkód żeby posługiwał się mieczem świetlnym a jego styl walki to rozwiązanie rozmiarów. To samo Imperator nie był on jedynym Sithem ponieważ to grupa istniejąca od tysiącleci, stary też się nie urodził więc nie ma co się dziwić, że w młodszych latach posługiwał się mieczem świetlnym. Z resztą kiedyś na youtube widziałem wywiad, w którym Lucas mówi, że wszystko od pierwszej części miał zaplanowane ale technologia w latach 70-80 nie pozwalała mu na zrealizowanie Wojen Klonów, wielu walczących Jedi właśnie dlatego zaczął filmy od 4 do 6. Potem też dodał, że gdyby mógł to zmienił walki w starej trylogii na bardziej dynamiczne a zwłaszcza ostatni pojedynek ale znowu technologia na to nie pozwalała.
Jedi było około 10 000 przed Wojnami Klonów, ale to prawda że za mało aby mogli sami toczyć wojnę.
I prawda że rozmiar Yody miał wpływ na jego posługiwanie się mieczem świetlnym, ponieważ aby zrównoważyć niski wzrost i brak siły fizycznej, używał szybkiej i polegającej na akrobacji formy Ataru.
Zależy czym się sugerujemy. Jeżeli tylko filmem to ciężko mówić o tysiącach jednak jeżeli bierzemy pod uwagę książki czy komiksy, które w większości (komiksy) uważane są za niekanoniczne ciężko to jednoznacznie interpretować.
Oczywiście że książki i komiksy, śmierć ilu Jedi jest pokazana w RotSie? Max 8 czy 10. Teraz już nie są kanoniczne ale były do niedawna. Na Expanded Universe opiera się cała wielkość świata Gwiezdnych Wojen. Wiec Jedi było około 10 000.
Nie mówię, że nie. Disney nabył wszystkie prawa więc budują świat po swojemu oficjalnie dla nich owe dzieła są niekanoniczne ale dla nas fanów to czym żyliśmy przez lata i co tworzyło nasz świat nie może od tak zostać zapomniane. Dlatego kanoniczne czy też nie tak długo jak mają sens i nie gryzą się z główną ideologią Lucasa książki czy też komiksy są dla mnie nieodłączną częścią SW.
A czy przypadkiem toporność walk w starych Gwiezdnych wojnach nie wynikała z tego że nie było technicznych możliwości żeby nakręcić te wszystkie salta i wywijasy? Dla mnie walki we wszystkich częściach były fajne. I nie wiem co się ludziom w nich nie podoba. Żadna część GW nie jest wolna od błędów, ale nie o realizm tu chodzi. To jedna wielka przygoda, zabawa dla dużych i małych. I pod takim kontem patrze na te filmy. "Stara" trylogia miała niesamowitą atmosferę, która do tej pory mnie urzeka. 'Nowej' trylogii jedyne co bym była skłonna zarzucić to to że wnętrza, statki, itd., były bardziej nowoczesne a przecież wg chronologii działa się później. Można to tłumaczyć tym że wraz z panowaniem Imperium doszło do regresu i wyniszczenia, ale to słaba wymówka. No i to że scenografia była troszkę plastikowa, ale ogólnie to jest ok.
To, że nie mieli możliwości nakręcienia salt, czy innych sztuczek dostępnych w domyśle dzięki mocy, nie znaczy, ze nie można było zatrudnić jakiegoś speca od posługiwania się bronią białą, który opracował by dynamiczniejsze walki, ale w stójce. Mówisz, że to powodowane czasami, w jakich kręcono filmy. Teraz leci zarzut, że w NT wnętrza są nowoczesne...hmm, może to też jest powodowane tym, że NT odpowiada czasom, które ono było kręcone ? W latach 70 OT było nowoczesne, i nikt nie zarzucał że wygladało biednie, bo wyglądało zajebiscie. NT kręcono dekadę temu, i dla współczesnego kina tez było proporcjonalnie nowoczesne. Starsze wydarzenia wyglądają nowocześniej, bo ciężko sobie wyobrazić, by używano w latach 90 chwytów z lat 70. Jedyne wytłumaczenie to twoje wytłumaczenie. Przyszło Imperium i rozwój technologii poleciał w dół, świat nie tylko się zatrzymał, ale wręcz cofnął, Palpatine był temu winien w domysle. Stara trylogia ma swój nienaruszalny status, i nikt nie będzie się z tym kłócił, bo to genialne filmy. Obie trylogie tworzą całość, to nie są osobne dzieła, tylko jedno wspólne znane jako saga Star Wars.
Nie wiem czego oczekujesz, ale walki w epizodach IV-VI mnie zadowalają. Ciężko mi o tym z tobą rozmawiać ponieważ dla ciebie, jak rozumiem, lepsze są walki i epizodach I-III. Rzecz gustu. Jedyne co mogę powiedzieć to w tzw "Nowej trylogii" mnie sceny walk również zadowalają. Jeśli chodzi o wnętrza to mimo wszystko zrobili błąd. Jak kręcisz film którego akcja jest osadzona w latach 30. to nie przebierasz aktorów w stroje współczesne. Scenografia również musi zgadzać się z realiami epoki w której osadzona jest akcja. A tutaj mamy czasy przed wydarzeniami z epizodów IV-VI. I tu nie chodzi o 'chwyty' minionej epoki, tylko o to żeby styl i charakter był bliski. Nie może być takiej różnicy. Ale cóż, chyba i tak nie przekonam ciebie do mojego stanowiska.
Wolę sekwencje pojedynków z ep. I-III, i nie ukrywam tego. W OT drażniły mnie pojedynki również z powodu tych "pogaduszek" między przeciwnikami. Szczerze, jeśli jesteś uczestnikiem wojny, chcesz zlikwidować największego wroga, to przede wszystkich powinienieś skupić się na zabiciu wroga, a nie "pyk-pyk mieczem - dyskusja - pyk-pyk mieczem - dyskusja". Vader vs. Obi-wan "moja moc jest mojsza, ty jesteś laps bo jesteś po jasnej stronie ( pyk-pyk mieczem ), nie to ty jesteś laps, bo jestej co ciemnej stronie ( pyk-pyk mieczem ). Vader vs Luke, też jest tego przykładem: Vader niby walczy z Luke'em, ale bardziej bawi się w pseudo trening w stylu "garda wyżej młody", a Luke daje się podpuścić. Już czuję, jak w tym momencie w niektórych fanach gotuje się, i logują się na filmweb z drżącymi palcami, bo kierowani słusznym oburzeniem chcą mi odpisać, jaki to jestem dzieciak, albo nie rozumiem przesłania, albo jestem zwyczajnie trollem. Nie, ja uważam SW za najlepszą sagę ever, ale jak każdy, mam swoje zdanie i i NIE chcę bezkrytycznie przyjmować wszystkiego. Zabrzmi to może paradoksalnie, ale za najlepszy epizod uważam ep. V, zaraz za nim III, ale jednak V ma to miejsce na czele. Oprawa, efekty, dekoracje itd. wolę z ep. I-III, ale w przypadku ep. V to jest zdecydowany tryumf fabuły nad oprawą, a scena w komorze hutniczej na Bespinie, jej dekoracje i nastrój, naprawdę przodują. Muszę uczciwie przyznać, że robi wrażenie, i to przypadek, w którym NT pozostaje w tyle za OT. Jednak takie wiochy ewoków, czy nieciekawe ( moim zdaniem ) niszczyciele imperium, ujęcia w ich wnętrzach, trochę jednak psują mi OT jako całość. Co do różnic między nowoczesnością obu trylogii - zauważ, jak noszą się w starej trylogii. Fryzury jak beatles, spodnie i rękawki jak Travolta w "Saturday night fever" ( Han Solo..) . Dlaczego ? Właśnie dlatego, że taka była moda, taki "typ" w kinie, nie tylko w kinie, wszędzie, w całej pop kulturze. Potem przyszły lata 90, i filmy odpowiadały latom 90/2000. Byłby zgrzyt, gdyby widzowie poszli na film, i mieli wrażenie ze oglądają coś retro, mimo że to nowy film.
U nas te 80 lat robi różnicę, ale weź pod uwagę, że nasze lata 30 - 2000 tak sie różnią, bo i nasza kultura i cywilizacja jest stosunkowo młoda. W star wars nawet 20 tysięcy lat wcześniej latali po galaktyce, tłukli się mieczami itd. Co my, na ziemi robiliśmy 20 tys, lat temu ? Skakaliśmy po drzewach. Dla uniwersum star wars różnica stu lat w technologii, to jak u nas czas miedzy jedną aplikacją na smartfona, a drugą. Wielkiej różnicy nie robi u nich te 30 lat, bo i 300 lat temu wszystko było podobne. Jedyną wymówką jest właśnie imperium, które rozwaliło galatykę, przemysł, wszystko padło na glebę.
Styl i charaker bliski - cóż, może to byłoby uzasadnione faularnie, ale nie przekonasz panów w hollywood, by zaserwowali taki powrót do przeszłości pokoleniu, które żyje w największym dystansie pokoleniowym kiedykolwiek. Różnica między nami a rodzicami jest większa, niż między rodzicami a dziadkami, więc tego typu odbiorca zwyczajnie rzuciłby popcornem na podłogę w kinie, i wyszedł oburzony, napisałby złowrogiego tweeta, reszta polajkowała by, i kina wiały by pustkami, a kto by zechciał, to najwyżej ściągnął by film na kompa, i obejrzał za friko w domu. Dzisiaj trzeba naprawdę podlizywać się publice, by ją zachęcić do kina, więc niestety, ale sztuka cierpi, bo żyje w takich czasach. Liczenie na jakąś zbieżność stylistyczną między trylogiami, to jest co najmniej zawyżony entuzjazm, nawet LOTR i Hobbit to już dwie rózne narracje i oprawy.
W sumie to co piszesz ma sens, ale mimo wszystko zostaje przy swoim zdaniu. Do tego to wszystko wyglądało trochę 'plastikowo', ale może rzeczywiście to znak czasu. Ja jak miałabym wybierać to bym wybrała epizody IV-VI, ale te nowe są również fajne. Zwłaszcza część III. Mimo że aktor grający Anakina niezbyt mnie przekonywał w Ataku klonów to w następnej części było już lepiej. Zwłaszcza w finałowym pojedynku gdzie traci resztę kończyn. Dało się poczuć emocje które buzowały w Anakinie. Chociaż czasami mam obawy że to moja nadinterpretacja.
Masz swoje zdanie, a ja to szanuję, lepiej wiedzieć co się lubi, niż się naginać pod cudzą opinię. Każdy ma swój ranking ulubionych epizodów, mimo, że tworzą całość, to niektóre uważamy za lepsze, inne za gorsze, ale nadal dobre, ponieważ Star Wars to Star Wars czyli klasa sama w sobie. Co do Anakina - masz zupełną rację, w II był niezamierzenie groteskowy, ale Christensen zrobił postęp i w III wypadł zdecydowanie lepiej, trzeba pamiętać, że nie wszystko co aktor gra, wychodzi z jego warsztatu - to reżyser w znacznej mierze narzuca, jaka jest postać. To, jak interpretujesz to, to twoja sprawa, w końcu odbierasz film tak, jak to tobie odpowiada, a że nie jest to sprawa wagi państwowej, to można te obawy nieco stonować. :D Pozdrawiam
Moc i wieloletni trening sprawiają, że Ci Jedi i Sithowie są tymi podrzędnymi akrobatami. Dlatego mogą biec szybciej skakać wyżej a nawet oszukać śmierć. Walki dlatego były tak beznadziejnie efektowne, a te z Starej trylogii takie dojrzałe. Rany jak to głupio brzmi. Ja nie wiem psycho maniacy ST (bo inaczej was nazwać nie można) nie rozumieją chyba do końca SW i tego jakie możliwości daje moc i wieloletni trening. Tylko ST. Gadanie z wami jest bez sensu
To "Wy" nie pojmujecie czym "Gwiezdne Wojny" były zanim stały się tym czym są teraz.
Do roku 1999 "Gwiezdne Wojny" (Stara Trylogia) były współczesnym eposem rycerskim/fantasy opowiadającym o innym wszechświecie. Byli rycerze (Luke), mędrcy (Yoda), zwykli żołnierze (Szturmowcy), "niewierne psy" (Vader/Imperium), etc. Były typowe motywy dla eposu - miecz jako broń otaczana szacunkiem, wiara w Moc była dla rycerza czymś ważnym, wielkie bitwy i triumf dobra nad złem. A nawet swoiste ars moriendi, którym było poświęcenie Bena.
Jest to spora nadinterpretacja "Gwiezdnych Wojen", ale na prezentacji maturalnej przeszła...
Nowa Trylogia nie ma już tego klimatu, jest zwykłym, szablonowym i schematycznym sci-fi. Lucas chciał pokazać, że sam też potrafi kręcić filmy, a jako, że jest słabym scenarzystą, a reżyserem jeszcze gorszym to wyszło co wyszło....
Dlatego mamy się zamknąć i słuchać was. Na maturze powiedziałeś swoje teksty do prezentacji i jeszcze pamiętasz bo pewno otrzymałeś 100 %. Moc jest siła która daje wielkie możliwości, a kto z niej korzysta to już inna sprawa. Wszystkie części są dla mnie szablonowymi i biorącymi ze wszelkich schematów filmy. Podobają mi się mimo swych wad i traktuje je jako rozrywkę i nie spinam d...y za każdą nową część bo oglądałem z ojcem na VHS i mogę poudawać na filmwebie, że jestem starszy i że banda gówniarzy nic nie rozumie. Jak wchodzę na to forum to chce sobie podyskutować o filmach a nie ścierać się z maniakiem, który wciska się w jakąś dyskusje żeby podzielić się swoim ogromnym bólem d...y z resztą bo sam cierpieć nie może. O nie d....bie wam s...y bo nienawidzę tych filmów. Dobrze się bawisz na częściach 4-6 czy tam 1-3 jak wolisz jeżeli nie uznajesz numeracji 1-6 to mor...a w kubeł i baw się dalej, ale nie ciskaj piorunami ! Nawet nie potrafie określić jak mnie tacy jak Ty w.......... . Oglądaj to co lubisz i gadaj o tym, baw się dobrze ale nie niszcz zabawy tym dla których jest to 6 części. Nie odpisuj mi już nawet bo to nie ma sensu. Wszelką złośliwość daruj sobie, bo to jest żałosne i beznadziejne. Tak odpisują najwięksi kretyni, którzy myślą, że są panami sytuacji i jacy to oni w ogóle nie są.
Po pierwsze - wskaż mi gdzie kazałem Ci się "zamknąć i mnie słuchać".
Po drugie - Pamiętam swoją prezentację, bo było to rok temu.
Po trzecie - Ja ciskam piorunami ? Ja ?! Czy w mojej wypowiedzi muszę się zniżać do cenzurowania co drugiego słowa, żeby pokazać jaki jestem odważny wyzywając drugą osobę ?
Po czwarte - Wymiana zdań i własnych opinii to rozmowa... Czym według Ciebie jest rozmowa ? Ciągłym przytakiwaniem i lizaniem się po fi***ch ?! Prześledź sobie moje wypowiedzi jeśli Ci zależy i zauważ, że to w jaki sposób się wypowiadam to nie "fanatyzm" tylko subiektywna, konstruktywna krytyka.
Musiałem wyładować moją frustracje. Bo widywałem już tutaj wielu różnych ...... nie ważne. Czasami czytam te wypociny i zastanawiam się kiedy film jest tylko filmem i czy czasem to wszystko gdzieś się nie zatraca. Star Wars porwało wielu z nas, ale czy musimy się kierować zasadą lepsze gorsze i oczywiście obrzucania błotem danego filmu wraz z jego miłośnikami jeżeli uważamy, że jest beznadziejny. To przecież kwestia gustu i upodobań. Każdy ma swoje własne spojrzenie na te historie. To nie upoważnia nas do "niszczenia frajerów" "bo nic nie rozumieją". Owszem rozumieją na swój własny sposób. Pierwsze Star Warsy były pierwszym krokiem w rozwoju serii im dalej w las tym ta seria się bardziej rozbudowywała. Zdecydowanie lepiej byłoby normalnie dyskutować o np. przebiegu fabuły, postaciach. Wcześniej użyłem takich słów bo na takie ludzie z reguły zwracają uwagę potem może zwrócą wzrok na tę wypowiedź i dalej będą się zarzynać. TomMarlborRiddle przepraszam za wcześniejszą wypowiedź. Wystrzeliłem w złą stronę. Sam widzisz co to forum robi z ludźmi, albo co umożliwia ludziom.
Rozumiem i nie chowam urazy. Raz i drugi trafi się na nieokrzesanego dzikusa i potem każdego o podobnej opinii się tak zaszufladkuje. To naturalne, rozumiem.
Grunt to konwersacja.
https://www.youtube.com/watch?v=PLzvznM2dDo
Całkiem ciekawy filmik, który sprawia że pomysł tego miecza staje się wcale nie taki głupi;)
A skąd wiesz, że osobnik trzymający taki miecz nie ma na tułowiu zbroi zrobionej akurat z materiału odpornego na cios miecza świetlnego, jak cortosis albo pancerze orbalisków?
W ogóle również standardowy miecz świetlny nie jest bronią odpowiednią dla przedstawicieli wszystkich ras, choćby dla Nautolan - taki mistrz Kit Fisto mógłby sobie niechcący odrąbać mackę z głowy swoim mieczem. Również Twi'lekowie będący Jedi lub Sithami muszą uważać, żeby nie odciąć sobie kawałka lekku. Dla Nautolan i Twi'leków lepsza byłaby inna broń, np. bicz świetlny, jaki miała Githany, choć ta akurat była człowiekiem.
W sumie, dobrze mówisz. Skoro taki miecz się pojawia, to raczej nie po to, by sith sam się nim dziabnął, raczej jest to w filmie uzasadnione, ale póki nikt filmu nie widział, to jeszcze nie wiemy co za tym stoi. Pewnie będzie tak, jak z Heathem Ledgrem w The Dark Knight - kiedy kręcono film, leciały hejty. Kiedy film zagościł w kinach, leciały same peany pod jego adresem, a wszysko dlatego, że się ocenia, choć się nie widziało. Ale nie ma się co przejmować, Polska twardo stoi na doktoratach z "wiem bo wiem i ch*j".
To pół biedy. Mnie martwi, że każdy miecz będzie miał takie "szalone" ostrze. Z resztą irytuje mnie ten nacisk na Jedi i Sithów. Wrogiem nie może być nikt inny jak jakiś wypierdek Sitha. W każdym kolejnym filmie musi być kolejny model miecza świetlnego inny niż pozostałe, lub więcej mieczy. Nosz do cholery, miecze świetlne same w sobie są niesamowite. Oczywiście przy założeniu, że nie robi się z nich niestabilnego palnika, jak miało to miejsce w trailerze. Z resztą zostawiając miecze w spokoju - galaktyka pełna jest syndykatów przestępczych, organizacji paramilitarnych, ogarniętych żądzą władzy lokalnych watażków - czy naprawdę to wszystko musi się zawsze kręcić głownie dookoła kosmicznego kung-fu i tego, kto ma fajniejszy halogen?
Dziwny temat, przecież w uniwersum star wars crossguard lightsaber występuje a używał go Roblio Darte, fakt że mało popularny ale jednak , na 100% nie będzie to uniwersalny miecz użyty w trailerze jako ciekawostka pewnie jedna z głównych postaci będzie takim cudakiem machać :P
Crossguard był, ale nieco sensowniejszy, bo z o wiele mniejszych prawdopodobieństwem, że oponent oberżnie ewidentnie wystający emiter wiązki i walnie mrocznemu majsterkowiczowi po paluchach,
Kwestia techniki , jak wiadomo miecz trza zrobić samemu jeżeli ktoś jest mistrzem w fechtunku Crosssguard'em to te dodatkowe wiązki zapewne tylko służą pomocą :), druga sprawa to że mało jak na razie wiemy kto trzyma ten miecz i czy faktycznie nie ma jakiegoś pancerza na sobie, nie ma co gdybać pożyjemy ,zobaczymy , ja tam liczę na maraton pod koniec roku :) tylko kurde nocy braknie :D
Na to nocy nie zabraknie, choćbym następnego dnia do roboty/na studia miał iść po zarwanej nocy.
Co do miecza to liczę, że to faktycznie jakaś broń eksperymentalna i nie będzie retcona, po którym każdy będzie miał tak szpetne ostrze. Wystający emiter to ewidentna wada, acz kwestia jest też taka - czy to faktycznie emiter? W ostatnim mieczu świetlnym, który używał Obi Wan Kenobi, co z resztą skopiował Luke w swojej drugiej broni, emiter był ewidentnie widoczny, był odsłonięty. Natomiast Anakin/Vade w obu mieczach miał emiter na wpół osłonięty. Być może emiter tej broni siedzi głębiej i przerżnięcie się w wspomnianym miejscu spowoduje jedynie uszkodzenie osłony, a wiązka i tak zatrzyma się na drugiej wiązce.
Jako że to eksperymentalne ostrze, też nie wiadomo z jakiego materiału jest zrobione. Mandaloriańska stal czy łuski pewnych gadów były odporne na wiązkę miecza świetlnego. W takim wypadku gdy ostrze zjedzie na emiter po prostu się tam zaklinuje, a ten, kto je dzierży będzie mógł oponentowi odciąć paluchy albo całą dłoń.