Myślałem, że po filmie "od zmierzchu do świtu" już nic mnie nie zaskoczy. Tamten film zrył mi beret :) Ale to co widziałem wczoraj na TV Puls przerosło mnie, rozłożyło mnie na łopatki. Jest tak odjechany, że nie wierzyłem w to co patrzę na ekranie.
Niezły ubaw miałem :)
Miałam identyczne odczucia. Na początku nie wiedziałam gdzie podziać oczy, ale po chwili odjechałam... To kreowanie postaci tak,
jak robiło się to 60 lat temu, krew bryzgająca po ekranie niczym ketchup i baba ganiająca z karabinem zamiast nogi... Ubaw po pachy. Co ten Rodriguez je? Masakra. :) I gdzie jest kres? Zaskoczy nas czymś jeszcze? A Tarantino? Leżałam ...wiłam się :)
Kilka razy zwijałem się ze śmiechu, dosłownie. Zwłaszcza przy tych one liner'ach wypowiadanych z tą śmiertelną powagą na twarzy :D Zwłaszcza w wykonaniu szeryfa bądź J. T., który rozprawiał o sosie.
Ależ merytoryczna odpowiedź. Brawo! Jeśli tyle masz do powiedzenia, to gratuluje.
Poważnie muszę się rozpisywać? Poważnie? Mój pierwszy komentarz był o wiele prostszy i takim właśnie miał być, ale dobrze, niech Ci będzie.
Nie wiem co miał na celu Rodriguez robiąc to "dzieło". Nie mam bladego pojęcia. Początek sugeruje, że będzie to jakaś próba zerżnięcia klimatu z dzieł Tarantino... Gdybym napisał, że reżyserowi miernie się to udaje - skłamałbym, prawdą jest to, że kompletnie mu się to nie udało. Wstawki z kina lat 50-ych, niby stary zniszczony film to dla mnie coś takiego, jakby przykleić metkę Armani na ruski sweter z lumpeksu. Szokowanie flakami? Trochę to płytkie i żałosne, zabawa dla nastolatków tych bliżej 10 roku życia, nie 20. Beznadziejne sceny w typie tej, w której jedna z bohaterek łamie sobie rękę z pomocą klamki, to było tak oczywiste, że tak się stanie, że aż mi coś przeskoczyło kiedy faktycznie tak się stało przy czym było to niewiarygodnie beznadziejne, scena gdzie matka tłumaczy dzieciakowi, żeby nie celował w siebie z pistoletu po czym nie mija minuta, a chłopczyna wali sobie w łeb. Żałosny humor jak choćby z tym papieżem i fiutem, nie chodzi mi tutaj o uczucia religijne, to po prostu było tak potwornie nieśmieszne, że aż zrobiło mi się żal kolesia, który stwierdził, że ten tekst tam się znajdzie i w kółko ta próba naśladowania stylu Tarantino. Możesz mi wytłumaczyć w jaki sposób okaleczona panna strzelała swoją nogą, w sensie - czym pociągała za cyngiel? Nie pociągała? Oj jaka szkoda, broń sterowana siłą woli. Nie mówię, że film o zombie trzeba traktować poważnie, mówię tylko o naruszaniu fundamentalnych zasad, których gwałcenie BOLI w mózg. Co ciekawe akcja wylewa się z ekranu, reżyser nieudolnie próbuje szokować i przesuwać granice na każdym kroku, a to wspomniany zabity dzieciak, a to pies, a mnie ten film zwyczajnie zmęczył, nudziłem się i czekałem końca, jeszcze nie koniec, jeszcze dwa wiaderka krwi? Ok poczekam... Już koniec? Nie? No co do #%$#@. Podobała mi się tylko jedna scena gdzie wystąpił sam Tarantino w windzie. Reszta jest po prostu zwykłym slaszerem pozbawionym sensu na dokładkę udającym, że ma fabułę. Slaszer bez fabuły flaki dla flaków, przeważnie nie udaje, że ma głębie i okej, a to próbuje i to temu potwornie nie wychodzi. Próba opowiedzenia czegoś o głównych bohaterach i ich wewnętrzne rozterki mają się do całości jak pięść do nosa. Nie powiem oczywiście, że jest to najgorszy film jaki widziałem w życiu, ale oklejony metką Tarantino traci w mojej ocenie co najmniej 3 punkty i ze słabej piątki ląduje na dwójeczce. Żadnej Tarantinowskiej głębi, żadnej fabuły i ta maniakalna permanentna próba udawania Q.T.. Ja na miejscu mistrza w ogóle wstydziłbym się w tym wystąpić, chyba zrobił to z łaski lub z czystej dobroci. Nie wiem. Fatalny błąd, fatalny. Rozumiem, że gimbazie może się spodobać, bo nie trzeba myśleć, bo na grochu jest fajna beka, są flaki, "ryje beret" a klimat? Klimat to oni znają z teledysków J. Biebera, mnie jednak to "dzieło" nie porywa... Oj nie porywa. 2/10 to moje ostateczna ocena ponieważ widziałem o wiele gorsze filmy takie jak "Rekinado" czy "Ice Age". Powtarzam, gdyby to był zwykły, niczego nie naśladujący slaszer, to 5/10 mogłoby wpaść, ale tak nie jest, dlatego daję 2/10. I tylko mi tu nie wyskakuj, że to jest jakiś pastisz, błagam Cię i proszę gorąco, pastisze robi Tarantino, a ten film, ten film ma z Tarantino tyle wspólnego co ww. sweter od ruskich z marką Armani. Jeśli zechcesz mnie trollować, to uprzedzam, żebyś potem nie był zdziwiony, będę pisał krótko i podobnie jak w komentarzu nr 1. Uważam, że temat został wyczerpany.
Ok, myślę, że możemy zakończyć ten krótki spór. Może źle Cie zrozumiałem. Ale tekst w stylu "chyba niewiele miałeś tam do rycia" troszkę mnie wkurzył ;) Bo chciałeś chyba mi dogryźć, że ja gimbaza i niewiele potrzeba mi do szczęścia, że zachwycam się takim "gów*em" Jeśli nie to przepraszam. Przeciwnie, podobnie jak Ty (widzę po ocenach filmów) uwielbiam filmy QT, praktycznie wszystkie jego dzieła oceniam bardzo, bardzo wysoko, ale nie obchodzi mnie w zasadzie, ta cała nagonka, na RR, że kopiuje Tarantino, to jest od razu be. Lubie czasami się odmóżdżyć i obejrzeć mniej ambitne kino. Dobrze, że jest w czym wybierać. Przy "Od zmierzchu do świtu", "Maczeta 1 i 2" "Sin City" bawiłem się równie dobrze :D Ale nie uważam siebie za jakiegoś debila, co lubi takie filmy. Pozdrawiam.
Jeśli taki jesteś dyplomatyczny, to zwracam honor. Ps. wiem, że nie gimbaza, widzę po nick'u, tak chciałem być złośliwy, ale już nie chcę. Również pozdrawiam i również lubię się czasami odmóżdżyć. Zbyt pochopnie oceniłem Twój post :) Notabene wielu ludzi uważa, że RR jest dobrym reżyserem, mógłby się zatem postarać i wymyślić swój styl, mógłby oczywiście naśladować QT, żadna to zbrodnia jeśli tylko robiłby to dobrze, a tak, to mnie po prostu krew zalewa jak widzę te jego "dzieła", a że nerwowy jestem, to się od razu po filmie wyżyłem na Tobie, za co przepraszam.
Słusznie zauważyłeś "Nie wiem co miał na celu Rodriguez robiąc to dzieło". Najwyraźniej nie wiedziałeś, ale cała ta tandeta była celowa. Nie chodziło o nawiązanie do lat '50, ale do kina typu exploitation:
https://en.wikipedia.org/wiki/Exploitation_film
https://pl.wikipedia.org/wiki/Grindhouse
Szkoda że nie zostałeś o tym uprzedzony przed obejrzeniem filmu. Ja dokładnie wiedziałem co Rodriguez miał na celu jeszcze przed obejrzeniem filmu, dlatego była to dla mnie przednia zabawa :)
Niby-fabuła, dziewczyny, keczup na ekranie i jakaś niby-przemoc, to stałe elementy gatunku - natomiast Rodriguez zrobił z tego coś naprawdę śmiesznego :) Albo przykładowo napisałeś "Reszta jest po prostu zwykłym slaszerem pozbawionym sensu na dokładkę udającym, że ma fabułę. Slaszer bez fabuły flaki dla flaków, przeważnie nie udaje, że ma głębie i okej, a to próbuje i to temu potwornie nie wychodzi. Próba opowiedzenia czegoś o głównych bohaterach i ich wewnętrzne rozterki mają się do całości jak pięść do nosa." I słusznie! Taki był cel eksploitów - to taki pastisz dla samej zabawy :) A Rodriguezowi wyszedł naprawdę niezły kawałek kina z takiego oto gatunku :D