jw Koniec filmu od momentu rozpoczęcia ostatniej bitwy jest co najmniej o klasę lepszy od
wszystkiego co działo się wcześniej. Byłem pod wielkim wrażeniem tego co właśnie wtedy
zobaczyłem. I już teraz rozumiem czemu kolejne części Endera nazywają się tak jak się nazywają.
Chyba czas sięgnąć po książki :), ale to po Star Wars :)
książki są nieporównywalnie lepsze od filmu i mają ten klimat którego tutaj brakuje....jednak....film sam w sobie jeśli nie brać pod uwagę książek też jest ciekawy i wciąga w to co się dzieje....co i tak moim skromnym zdaniem i tak uważam, że film baaaardzo spłaszczył to co się działo w książkach ale jak rozumiem musieli się zmieścić w 2 godzinach choć spokojnie mogli go podciągnąć do 3 bez tracenia na wartości filmu w stosunku do książki...
Właśnie koniec zepsuł caluśki film. Szkolą przez cały czas dzieci żeby walczyły z wrogiem, a potem nagle okłamują je mówiąc, że egzamin jest symulacją warunków wojennych. Natępnie mamy przebłysk geniuszu Endera, który niszczy planetę, by pozbyć się każdej królowej robali. Dodatkowo na początku filmu lektor ładnie nam opowiada, że zaczęto trenować dzieci do wojny ze względu na szybkość podejmowania decyzji i reagowania w grach komputerowych. To ja się pytam: Dlaczego wsławiony bohater narodowy, który przepięknie tłumaczy zachowanie mrówek nie wpadł na cudowny pomysł zniszczenia planety wcześniej? Ani żaden generał? Czekano na jedno bystre dziecko, mądrzejsze od całej armii? Jakby nie było gra to gra a od prowadzenia wojen są spece od strategii. Po prostu żenada. A jakby było tego mało, to po totalnej destrukcji, młody Ender pchany wyrzutami sumienia, idzie i ratuje ostatnie jajko robala, bo przecież królowa robali włamała się do jego wirtualnej gry i usiłowała mu coś przez nią powiedzieć. Do tego właśnie na końcu mamy pokazane prymitywne stworzenia, a na zajęciach film pokazywał statki bojowe. No cóż, to jak w końcu było? Robale zamieniały się w niszczyciele i strzelały do ludzi?
Jeśli film (a w zasadzie jego koniec) rzeczywiście kończy się jak książka, to gratuluję wyobraźni autorowi i przede wszystkim logiki, bo o ile jestem w stanie sobie dużo wyobrazić i dobry sci-fi nie gardzę, to jej szczypta nie zaszkodzi.
Jestem w trakcie czytania książki i póki co nie ma wydarzeń, które w drastyczny sposób zmieniły bo coś istotnego, z tego co można obejrzeć w filmie. Mam teraz jakiś 75% książki (ebook) i kończ się jak rozmawia z siostrą nad jeziorem. Nie mam później ewentualnego zamiaru również bronić filmu jak robi to wiele osób przy ocenianiu na filmweb pisząc "przeczytaj - później oceniaj", gdyż jest on samodzielną produkcją i ma to robić sam. Pragnął bym również zauważyć, iż nie twierdzę, że końcówka jest logiczna, bądź spójna z całością. Postanowiłem jedynie wyrazić zdanie na jej temat, gdyż jak już napisałem uważam iż jest o klasę lepsza (zasługuje na 5 a nie 4...) niż wszystko co zobaczyłem w filmie wcześniej.
Co do "Dlaczego wsławiony bohater narodowy, który przepięknie tłumaczy zachowanie mrówek nie wpadł na cudowny pomysł zniszczenia planety wcześniej? Ani żaden generał?" - otóż dla tego, że nie był w stanie, bo jego rozumowanie oparte jest o już wyuczone schematy, których to dziecko nie posiada, tym samym jest zdolne do bardziej abstrakcyjnego i niekonwencjonalnego myślenia. Praktycznie cała książka jak i film na tym są oparte. Nad wyższością dzieci nad dorosłymi biorąc po uwagę właśnie te kategorie pojmowania otaczającego nas świata i dostosowywania się do zaistniałych sytuacji.
Co do tego w jaki sposób została rozegrana ostatnia walka, to nie ma co się rozwodzić, musiało chodzić o to, by nie obciążać Endera zbyt wielką odpowiedzialnością. Jednocześnie przypuszczam, iż gdyby wiedział, że to decydujące starcie nigdy nie odważył by się postąpić jak postąpił. Dobrze jest to napisane w książce - akademia wojskowa dla dzieciaków skupia się na grach, cały czas bitwy w zerowej grawitacji(jest ich naprawdę bardzo dużo w książce), które tam naprawdę są grami, gdzie reguły zmieniają się jak sobie to dowództwo wymyśli. Aby być najlepszym trzeba wygrywać w grach za wszelką cenę. Tak też zrobił Ender. Dali mu symulacje a on ją wygrał, bo takie były oczekiwania.
O końcówce nie będę pisał bo sam jej nie rozumiem. Wyrzuty sumienia za zniszczenie całego myślącego gatunku i nic więcej. Może jak przeczytam do końca to coś mi się rozjaśni, bo to jest w filmie bardzo słabo przekazane.
Spoko, dla mnie był żenujący. Nie lubię nielogicznych i nieprzemyślanych filmów. Dla mnie to historyjka niezbyt lotnie napisana, w przerwie na kawę w pracy. Ale jak kto woli.
Ender wykorzystał to o czym mówił Rackham, nic absolutnie genialnego nie wymyślił, tym bardziej dziwi mnie fakt, że armia na takowe rozwiązanie nie wpadła i musiała wykorzystać dzieci, mając gościa, który już raz wykończył przeciwnika. Nie zgodzę się z Twoją argumentacją. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem dziecięcego niekonwencjonalnego myślenia. Bo tak nie jest. Próbowano pokazać dziecko w nieco innym świetle. Nie jest do końca głupie, może nawet czasami mądrzejsze od dorosłego, bo myśli sercem, ale za bardzo im nie wyszło. Książka czy film to następna pozycja typowa dla nastolatków, tak jak Zmierzch (skierowana dla konkretnej grupy społecznej 12+). Nie ma co się rozpisywać, bo nic specjalnego nie pokazano. Jedyne co zasługuje na pochwałę, to efekty specjalne, bo te niczego sobie. Czekam na takie w Polsce ;P
P.S.
Dzieci nie są zdolne do abstrakcyjnego myślenia. Tu było to na tyle pomieszane, że przeplatały się dzieciaki z nastolatkami, dlatego uogólniłam, żeby się zbytnio nie rozwodzić.
widać ze kobiety maja jednak problemy z rozumieniem gier i strategi zaslaniajac wszystko logiką, jakie to słodkie :) ... ależ dzieci wlasnie maja abstrakcyjne myslenie i intuicje bo nie odbieraja swiata tak jak dorosli i nie sa obciazone "bagażem" ... i tu wlasnie wchodzi logika, nikt z dowodztwa nie byl w stanie poswiecic calej floty, nie brali tego pod uwage, kto o zdrowych zmyslach by to zrobil - tylko wariat. Nikt nie zniosl by takiej odpowiedzialnosci i obciazenia psychicznego, nawet jesli znali cel, ale to nie jest istotne bo tym w filmie nie mam mowy.
Przykro mi ale dzieci nie potrafią abstrakcyjnie myśleć. Mylisz brak doświadczenia z abstrakcyjnym myśleniem, w przeciwnym wypadku bawiąc się w chowane nie zasłaniały by oczu mówiąc ,,znajdź mnie". Nie łączą pojęcia chowania się z byciem niewidocznym- to jest abstrakcyjne myślenie (pojawia się po 10 roku życia). W filmie pokazano nastolatka, więc pieprzenie, że nie myślał abstrakcyjnie to zwykłe kłamstwo, posłuchaj jak się wypowiada...
Nie mam problemu z rozumieniem gier. Wszystko biorę pod uwagę i rozumiem te argumenty, ale mnie to nie przekonuje, bo film się w wielu aspektach wymijał z tym co robili. Dla mnie to cholernie naciągane. Autorom po prostu nie udało się zekranizować myśli z powieści.
film nakręcony bez polotu, cięgle powtarzający sie motyw Endera który co chwile jest przekonywany przez kapitana o swojej wyjątkowości i wyższości jest wręcz nudny i irytujący.
Cokolwiek nie zrobi pada komentarz "tak zrobiłby ktoś wielki" "postąpił jak najlepszy strateg" itp. itd. A nie robi nic nadzwyczajnego.
Potem film robi sie jeszcze nudniejszy i dałem 3 tylko za ostatnią scenę walki i sposób rozwiązania wojny.
Pomijając etyczność, okłamanie chlopca i pozostawienie go ze świadomościa że zrobił to czego wsumie nie chcial - osobiscie sie nie spodziewałem takiego zwrotu akcji - i to jedyny moment kiedy film mnie pozytywnie zaskoczył.
Reszta - nawet z grą aktorską Forda - kulejąca,mizerna,cienizna...
Wiesz, każdy miał pewne oczekiwania, a po samym seansie jakąś opinię.
Zgadzam się z Tobą w 99%, bo uważam, że właśnie ta etyczna strona filmu trochę namieszała, przez co odniosłam wrażenie, że coś się nie zgadza.
Dałam czwórkę ze względu na ciekawy pomysł - choć nie do końca dobrze zrealizowany (w kontekście scenariusza). Jak na niedzielne kino - idealny!
Co do morału, to raczej nie doszukiwałabym się jakiegoś wzniosłego przekazu.
A pomyślałeś, że takie dzieci nie wytrzymałyby odpowiedzialności związanej z dowodzeniem prawdziwą flotą? Dopóki to były "egzaminy", to wiedziały, że najwyżej je obleją. Nie było żadnej prawdziwej presji poza tą, którą same sobie wyznaczyły. Niektórym zależało na pokazaniu się z jak najlepszej strony, niektórym nie. W książce Ender ma dość manipulacji dorosłych i CELOWO decyduje się na (jego zdaniem) najgłupszy manewr, jaki przyszedł mu do głowy - opuszczenie okrętów i atak na samą planetę. On chciał przegrać, oblać egzamin i wrócić na Ziemię. No, może nie do końca przegrać - jego brat wyleciał z programu ze względu na swoje okrucieństwo i brak poszanowania życia, Ender chciał pokazać, że wcale się od niego nie różni - może wygrywać, ale ponosząc nieakceptowalne straty. Wyszło inaczej.
Nie wiem, jak można powiedzieć, że książka to "pozycja dla nastolatków, taka jak Zmierzch". Albo trollujesz, albo jesteś bardzo ograniczony i po prostu tej książki nie rozumiesz.
Ludzie czytajcie ze zrozumieniem, bo końcówki czasowników kończę na -łam.
Niczego nie ,,trolluje" (co za infantylny język). Wyrażam opinię co do filmu i napisaŁAM, że dla mnie to baaaaardzo naciągana historia (pomijając sam gatunek). Nie przekonał mnie a że to forum dot. filmów to mówię, że jeśli ktoś liczy na super opowiedzianą, w miarę logiczną historię, to się zawiedzie, bo jedynie kwestia techniczna jest godna uwagi. Historyjka dla dzieci, które chciałyby się widzieć w oczach dorosłych jako dorośli, a nie dzieci.
Jeśli weźmiemy Twój argument o odpowiedzialności i presji jakiej nie chcieli narzucać dowódcy dzieciom to narzuca się pytanie: po jaką cholerę w ogóle wlekliście te dzieci na inną planetę? Były szkolone do walki a twardy generał nagle zmiękł i nie chciał narzucać im bagażu emocjonalnego? Totalnie tego nie kupuję, dlatego traktuję ten film jako łatwą, przyjemną rozrywkę dla nastolatków na niedzielne popołudnie, bo podobnie jak Zmierzch (oczywiście pomijam gatunek, chodzi mi bardziej o widownie, do której pozycja jest skierowana) trafia w gusta najmłodszych i oczywiście to nie jest złe, ale oczekuję więcej.
Poza tym oceniłam film, bo co do książki, to trudno wyrażać opinię nie czytając jej. Jednak z tego co tu piszą inni mam wrażenie, że autorowi brakło pomysłów na dopracowanie historii, ale jak przeczytam i zmienię zdanie to się odezwę:)
SPOILER ALERT
Zakończenie filmu jest beznadziejne i nielogiczne. Najpierw Ender cieszy się że zaliczył egzamin, zabił wszystkie robale by chwile później z tego powodu płakać. A przecież wiedział po co się szkoli, po co te wszystkie testy i męki. Nie rozumiem jego reakcji, ja po usłyszeniu że nie muszę tego robić jeszcze raz bym się ucieszył, ale to moje zdanie.
Cały film nie trzyma się kupy, trenują jakieś gry zespołowe, dowódcy raz są surowi, raz się litują, decyzje przez nich podejmowane wydają się chaotyczne i bez sensu. I to niby ma być wojsko? Na pewno tak nie wygląda.
Przytaczanie co się działo w książce nie ma sensu ponieważ ten wątek i dyskusja dotyczy filmu. Nic z tego co wymieniłeś w filmie nie wystąpiło, polecieli po łebkach i pokazali tylko trochę efektów specjalnych i zagmatwanej, nielogicznej fabuły.
A książkę polecam :D
Po twoich wypowiedziach dochodzę do wniosku, że nie bardzo orientujesz się czym są i na czym polegają gry komputerowe, a na tym w dużej mierze bazował cały film. Grając w gry częstokroć podejmujemy decyzje prowadzące do zwycięstwa, których NIGDY nie podjęlibyśmy w prawdziwym życiu. Ergo, genialny dzieciak osiągający sukcesy jak mistrzostwo świata w grze strategicznej nie osiągnął by podobnych gdyby stawką było życie prawdziwych żołnierzy. Nie posłał by bez mrugnięcia okiem na śmierć setek ludzi, podczas gdy robi to by osiągnąć sukces w grze. Dlatego oszukano Endera. On wciąż GRAŁ W GRĘ. Dzięki temu nie miał żadnych wyrzutów sumienia, rozterek moralnych, nie wahał się podjąć najbardziej ekstremalnej decyzji by osiągnąć sukces i być może tylko dzięki temu udało się wygrać bitwę, jak i wojnę.
Spoko, wszystko rozumiem. Jestem w stanie przymrużyć oko na pewne szczegóły i rozumiem, że oszukali go właśnie po to o czym mówisz. Tylko cały czas odnoszę się do czegoś innego. Nie bardzo przekonuje mnie sam fakt, że armia, nie wpadła na pomysł dzieciaka. Wyglądało to jakby czekano na cudowne dziecko, które podejmie trudną decyzję, bo regularne wojsko jest za głupie,<mając jak to mówiłam speców od taktyki> żeby zrobić co Ender. To, że on podejmował decyzje prowadzące do zwycięstwa to w porządku, ale nie miał doświadczenia. Rackham wiedział, co trzeba zrobić, bo sam tak postąpił, ale czekano 50 lat na chłopca? Żeby go okłamać, bo z taką informacją by się wahał? Regularne wojsko czekało tyle lat, a żaden generał nie kiwnął palcem? Przecież prowadząc wojnę, żołnierz musi wykonać rozkaz, a w nad manewrami siedzi sztab ludzi i nikt nie uderzył do źródła? Aż dziw, że wcześniejszą bitwę wygrano bez Endera.
Zrobiono z dorosłych ludzi kretynów, a z wojska nieudolnych żołnierzyków tylko bawiących się w wojnę. Miałam nadzieje, że koniec filmu pokaże konkretną bitwę z udziałem prawdziwego wojska i w tym momencie Ender wykaże się rozumem. Liczyłam na współpracę żołnierzy z dziećmi, które dostały jakąś tam misje, bo przecież były szkolone do walki - cały film przedstawiał szkolenie. A tu się okazuje, że są szkolone dla picu chyba, bo potem się je okłamuje, by nie dostarczać, zbyt dużego jak na psychikę dziecka, bagażu emocjonalnego. Przecież od początku im powtarzano do czego są przygotowywani. Dlatego uważam, że nie wykorzystano potencjału filmu.
,,Liczyłam na współpracę żołnierzy z dziećmi, które dostały jakąś tam misje.." mój wcześniejszy post.
Byłam nastawiona na bitwę w której bierze czynny udział, niekoniecznie z fotela dowódcy. Coś w tym stylu jak wykombinował na treningu, będąc jedynie częścią zespołu.
hmmm, ale przecież od samego początku szkolony był na dowódcę, więc w zasadzie właśnie tego typu, ostatecznej rozgrywki można było się spodziewać. akurat mnie taki obrót sprawy nie rozczarował.
Ja odniosłem zupełnie inne wrażenie. W wojsku obowiązują schematy i taktyki. Utarte ścieżki. Wszystko jest zwykle wyliczone co do milimetra. Odstępstwo od reguł jest niesamowicie rzadkie i bardzo niemiło widziane. To armia, nie Ender, wpadła na pomysł użycia "Doktora", jednak trzeba było Endera, by efektywne użycie go było możliwe. Zauważ, że chłopcu udało się to dlatego, że zastosował w czasie bitwy tą samą taktykę, która pozwoliła mu wygrać gry w akademii. To właśnie jego myślenie "poza pudełkiem" sprawiło, że zwycięstwo było by możliwe. Wojskowy szedł by utartym szlakiem, utartą taktyką, tu potrzeba było geniusza, który myśli INACZEJ i takim kimś okazał się być Ender. Akademia przygotowała go do tej bitwy, jego umysł załatwił resztę.
Czyli chcesz powiedzieć, że armia to banda półgłówków? Od kiedy taktyka to utarte ścieżki? Nie masz pomysłu na rozegranie bitwy to nie masz taktyki.
Dla mnie to się nie trzyma kupy, bo i bez Endera można było podjąć taką decyzję i ją zrealizować. Tylko wtedy nie byłoby filmu. Mnie nie specjalnie przekonał.
Taktyka to w 99% utarte ścieżki, lub lekkie ich modyfikacje. Tzn jeżeli mówimy o wojskowej. DO tego dochodzi jeszcze kwestia zrozumienia nieprzyjaciela o której była mowa w filmie. Wszystko tam się jako tako trzymało jednak kupy.
Oszuakali bo nikt nie podjałby takiej decyzji to raz, a dwa to zauważcie że pół swojej floty poświęcił jako osłonę i ryzykowal. A tam byli LUDZIE. On ich poświęcił.... Nikt by tego nie zrobił
Czytałam gdzieś, że w książce to było wyjaśnione tak, że Ender miał dosyć i chciał pokazać, że owszem, jest w stanie zwyciężyć, ale przy zupełnie nieakceptowalnych kosztach (poświęcenie własnej floty i eksterminacja całego gatunku).
ale ludzie byli zadowoleni z takiego rozwiązania, ale sami by takiego nie podjęli, odpowiedzialność spadła na niego mimo że robił to wirtualnie we własnym mniemaniu. Genialny manewr rządzących
chyba nie o to chodziło, tylko po prostu o to, że w ogóle na takie rozwiązanie nie wpadli (bo w sumie kto by wpadł na wybicie własnych ludzi...)
Odniosę się do książki, co prawda czytałem ją już 3 lata temu.
1.W książce było o wiele lepiej pokazany geniusz Endera. Autor pokazał jego nieszablonowe myślenie.
2. Jest pokazana bliska relacja między Enderem a robalami.
3.W filmie pominęli jeden zasadniczy fakt tłumaczący, zachowanie robali.
(uwaga spoiler)
Mianowicie kwestie etyczną. Dla robala, robotnice nie są indywiduami. Jedynymi indywiduami są królowe i podczas walk między sobą, królowe są nietykalne. W książce podczas pierwszej bitwy z robalami, królowa była prawie niechroniona, bo nie mieściło się robalom w głowie, że ktoś może zaatakować królową. Tak samo patrzyły na ludzi, w ich mniemaniu zabijanie ludzi, było tym samym co zabijanie bezrozumnych robotnic. Dopiero potem zrozumiały, że każdy człowiek jest osobnym indywiduum takim jak królowe.
4.Kwestia wirtualnej gry, też została tu pokazana bardzo płytko. Zero przedstawienia mechanizmu działania gry, przez co koncepcja porozumiewania się Robali z Enderem przez grę wyszła absurdalnie. - Nie przytoczę dokładnie na jakiej zasadzie to działało, ale w książce rozwiązanie było jak najbardziej do przyjęcia i mieściło się w ramach wykreowanego świata.
5.Ponadto w filmie nie przedstawili w ogóle determinacji władz. Upływu czasu (Ender był odcięty przez kilka lat od rodziny). Łamania jego charakteru. Tego, jakim wyzwaniem intelektualnym były rozgrywki w grze. Więzi psychicznej z Valentine i Nienawiści do Petera. W filmie, powiedzieli, że "symulacja" walki z robalami stawała się coraz trudniejsza, w książce opisał, że "symulacja" się uczy i dostosowuje strategie - przez co przy każdej kolejnej potyczce musiał wymyślać zupełnie inną strategię. W filmie, wszystko idzie gładko prosto do celu, w książce Ender non stop dostawał od wszystkich po tyłku.
Itd.
Powiem osobiście wątpię, czy w ogóle ta książka nadaje się do zekranizowania. Po tym jak zacząłem oceniać różnice, to doszedłem do wniosku, ze książka jest bardzo gęsta w treść. Nie twierdzę, że ekranizacje są zawsze gorsze niż książki. (Np. Skazani na Shawshank, Jurrasic Park I - są moim zdaniem lepsze od książkowego pierwowzoru - ale no właśnie, pierwsza i druga książka, nie są aż tak gęste w treść i dało się w zasadzie całość przenieść na film.)
Z tego co mówisz, to wycięto najistotniejsze kwestie książki. I dosyć tego sporo, bo tłumaczyłoby to wiele spraw,którym zarzucam nielogiczność. Wynik jest taki, że wszyscy, którzy przeczytali książkę zostali zlekceważeni i podano im na talerzu jakiś odpad oryginalnej opowieści. Ja nie czytałam i film mnie nie urzekł, specjalnie mnie nie porwał, także mam do niego nijaki stosunek (no jest sobie kolejny niezbyt dobry film, przeznaczony dla nastolatków, tak jak to pisałam wcześniej, na niedzielne popołudnie) ale gdybym znała tę historię, to czułabym się przez twórców oszukana i na pewno wzbudziłby moje wielkie oburzenie.
Oj w książce jest jeszcze więcej, dałem tylko przykłady w ramach zarzucanych przez Ciebie nielogiczności. Np. porzucili cały wątek, tego co się dzieje na ziemi - w którym rozwijali postaci Rodzeństwa Endera - którzy byli równie uzdolnionymi dziećmi co on (w filmie było wspomniane, że Peter odpadł z programu, tylko z powodu zbyt dużej agresji) i których działania, bez spojlerowania, miały wpływ na to, co działo się się w sequelu książki.
Ja powiem szczerze, nie czuję się jakoś specjalnie zażenowany filmem - wręcz, byłem przygotowany, że prawdopodobnie nie uda się twórcom podołać temu zadaniu - po prostu, zbyt dużo wątków. Ale generalnie, o filmie bez przeczytania książek, pewnie bym zapomniał w tydzień. Tak jak napisałaś,film do obejrzenia w niedzielne popołudnie.
W każdym razie, książkę polecam, ona i jej kontynuacja Dostały nagrody Hugo i Nebulę - które są (wierząc wikipedii) najważniejszymi nagrodami literackimi w kategoriach fantastyki naukowej. Książka chyba nie jest jakaś specjalnie długa, napisana przystępnym językiem.
Moim zdanie nie chodziło o to że dorośli nie wpadli na pomysł zniszczenia planety wcześniej.
Tylko o to żeby zniszczyć flotę znajdująca się na orbicie. A że nadarzyła się okazja unicestwienia wszystkich robali Ender z niej skorzystał.
Ender by z niej nie skorzystał, gdyby go nie okłamali. Widział, że nie atakują i chwilowo się zawahał. Potem sam mówił, że one nie chciały atakować, tylko przyjęły pozycję do obrony, czekały na pierwszy ich ruch. Poza tym od wielu lat nie było ataku. Liczyłam na to, że wiesz, przygotowują się do walki z regularnym wojskiem, gdzieś tam trwają walki i stwierdzono u dzieci szybsze podejmowanie decyzji w grach i większą skłonność do podejmowania ryzyka, dlatego dzieci mają jakieś swoje misyjki w wojsku a oni przez cały film szykowali się do wyimaginowanej wojny. (Wyimaginowanej w tym sensie, że realnego zagrożenia nie było). Zawiódł mnie ten film.
Czego nie rozumiesz w tym zakonczeniu?,wszystko jest wyraźnie powiedziane. Królowa obco mrówek nigdy nie została znaleziona nawet jej nie szukano, mieszkała na zastępczej planecie z której zrobiono bazę wojskowa(najciemniej pod latarnią lub nie mogła się z niej wydostać). Planety matki nie można było zniszczyć padły słowa o kilkurazowych próbach podkreślając ze ta jest ostatnią( próbowali wyciągnąć prawdopodobanie presję na chłopaku). Jest bardzo dużo zagrywek psychologicznych ale generał bał się ze dzieciak wymieknie gdyby zdradził mu iż ostatnia symulacja jest prawdziwą bitwą. Chłopcą wmawiano ze obcy są niebezpieczni,są zagrożeniem, że budują flotę aby zniszczyć Ziemię (jak wiemy dzieci są podatne na takie rzeczy są łatwo wierne) , ale bohater dzięki siostrze(która jak wiemy wyleciała z akademii za dobre serce) znał tez dobro a z koleii dzięki bratu był też agresywny(to najbardziej podobało się dowódcy chciał dzieciaka inteligentnego ambitnego o stosunkowo dużej agresji) Kiedy niestety dotarło do niego co uczynił(prócz zniszczenia planety matki obcej cywilizacji poświęcił dużą ilość floty myślał że to "tylko gra") jego empatia wzięła górę zrozumiał ze to nie tylko gra ze został oszukany, zniszczył życie tylko dlatego ze ktoś miał obawy ze znów ziemia zostanie zaatakowana a miał przeczucie innego celu obcych istot. Jak wiemy obco mrówki okazały się być dobre flota była przygotowana tylko dlatego aby zapobiec przeludnieniu i osiąść na innej planecie oraz po to aby mogli się bronić, tak jak to robią ludzie. Tyle w temacie
Zgadzam się, miałam ocenić na pięć, bo pomysł co prawda bardzo ciekawy, ale przez cały film w zasadzie w kółko dzieje się to samo, do tego jest jakoś tak płasko, miałko i momentami wręcz nudno. Ot, kolejny średniaczek który mógł być czymś fajnym, ale nie wyszło. Jednak zakończenie wszystko zmienia.
Przy okazji może ktoś z Was wie, ile właściwie jest książek o Enderze? Chciałabym je przeczytać, ale znalazłam dwie różne informacje - jedna mówi o 5 tomach, druga o 10
Z tego co sam sprawdzałem to główną serią uniwersum jest seria "Saga Endera" i ona ma 6 pozycji głównych: 1-Gra Endera, 2-Mówca umarłych, 3-Ksenocyd, 4-Dzieci umysłu, 5-Pierwsze spotkanie w świecie Endera, 6-Ender na wygnaniu. Oraz kolejne: "W przededniu" i bodajże jeszcze nie przetłumaczone: "Earth Afire", "Earth Awaknes", "A War of Gifts. Z czego nie są one z tego co wiem chronologiczne. Dodatkowo napisane są również serie "Saga Cienia", o których nie wiem nieststy dużo, ale jest tam chyba 5-6 pozycji, z czego ostatnia jest w trakcie pisania. Trochę szukałem informacji nt. , ale widać, że na wikipedi wszystko jest dobrze rozpisane.
Owszem, gdyby nie końcówka mielibyśmy kolejny film o ratowaniu ludzi przed obcymi. A tak powstała ciekawa i złożona historia endera.
A tak mamy kolejny film o tym jacy to ludzie są źli i okrutni, a obcy, którzy najechali planetę z kwitnącą cywilizacją dla wody, której to pełno mogliby wydobywać z komet w kosmosie bez wszczynania wojny, biedni, miłosierni i skłonni do rozejmu. Za zakończenie -2 do oceny.
Słaby film, Oglądając go miałem wrażenie że oglądam teleranek w niedziele. Był to chyba remake "Pan Kleks w kosmosie"
Dziwie się że zagrał w tym filmie Harrison Ford i Ben Kingsley. Chyba panowie mają problemy finansowe .
końcówki nie rozumiem. Ender ratuje cywilizacje która jest wrogo nastowiona do innych. Cywilizacje która pierwsza zaatakowała ziemię i prowdopodobnie zrobiła by to po raz kolejny.