Niespecjalnie podobala mi sie gra tego aktora w tym filmie. Tak samo z Wilhelmi w Wojnie Swiatow. O ile o Wilhelmi mozna powiedziec ze gral tak o Olbrychskim ze jedynie wystepowal-malo gadal i wogole min nie zmienial, tak jakos dretwo wyszedl. Wedlug mnie najlepiej zagrali Stuhr w Obi-Oba i Walczewski w Golemie. A wedlug was?
Rzeczywiście Olbrychski był trochę sztywny, ale można by to tłumaczyć jego ogólnym zdziwieniem z zaistniałej sytuacji i mimo, że nie darzę go jakąś wielką sympatią to tutaj mi nie przeszkadzał. Za to Wilhelmi wydał mi się bardziej sztuczny, jakiś taki na pokaz, szczególnie te jego audycje... rozumiem, że miały być nienaturalne, ale mnie trochę wręcz irytowały. A Stuhr jak Stuhr, zawsze dobry, a często jeszcze lepszy... nie byłoby Ga ga bez niego, zresztą Obi Oba też, a i w Wojnie Światów genialny epizod. Golem jeszcze przede mną.
A tak ku chwale bohaterom:
"To jest... Bomba.
Wsiada pan do autobusu - zostawia pan bombę - wysiada pan.
Bomba wybucha, najlepiej w godzinach szczytu...
Bardzo spektakularne." XD
Olbrychski stanowił kontrast dla postaci granej przez Stuhra, który osiągnął górną granicę ADHD. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby w tej dwójcy Olbrychski zagrał dzikiego kozaka ze stepów ukraińskich. To jest nieco podobna rola do jego Wita w 'Źyciu rodzinnym', chociaż gatunek filmu inny. Dom wariatów, w którym jeden zachowuje spokój.
Stallone zagrał podobnie z rozmysłem w 'D-Toxie' (zetknięcie z szaleństwem dookoła powoduje, że facet z problemami alkoholowymi zaczyna działać jako jedyny racjonalny - w sytuacji, kiedy każdy może być zabójcą).