Nie chce mi się bardziej rozwodzić, jest trzecia nad ranem. Film miejscami, z początku, nawet czasem rozśmieszał - sceny, karykaturalność postaci, absurdalność sytuacji. Czasem przerażał. Jak dla mnie, głównie chodzi tu o uzewnętrznienie schizofrenicznych aspektów Lyncha, całkiem dobre. Film ciężko w ogóle ocenić, muzyka bywała ciekawa, scenografia psychodeliczna, czasami dziwnie "kojąca", spokojna - w końcu głównym znaczeniem słowa "psychodeliczny" jest spokój. Filmu, jako całości, jednak do spokojnych nie można zaliczyć. O aktorstwie nie piszę, bo co tu oceniać - statyczne ekspresjonistyczne miny. Miny były świetne.
Daruję sobie ocenienie tego filmu. Musiałbym się chyba porządnie "naćpać", żeby przeżyć wiele więcej podczas oglądania tego filmu i zrozumieć jeszcze bardziej schizofreniczną jazdę, fobie, i wykrzywioną skonfundowaną głębię psychiki ludzkiej, zniekształconej prawdopodobnie pod wpływem stosowania środków odurzających; tymczasowego stanu narkotycznego.
Pomyślałem sobie podczas oglądania "Eraserhead" jak bardzo Lynch był naćpany, co ćpał, jak często i ile podczas kręcenia filmu, pisania scenariusza. Ile też oryginalnie, bez "używek", przekazał tworząc ten film. Może był naćpany najbardziej, gdy pisał scenariusz, a gdy już zabrał się za reżyserię, miał ewentualnie jakiś traumatyczny zjazd ponarkotykowy.
Dla podsumowania, naprawdę interesujący obraz aberracji. Nie napiszę, by film mi się nie podobał. Czegokolwiek bym tu nie napisał, film, w jakiś tam sposób, działa na podświadomość, "narzuca" i "każe" kojarzyć.
Widać, niezły bełkot film po sobie pozostawił, po tym co wyżej piszę.;-)
Wystarczy.
Pozdrawiam i idę spać.
Zauważam pewne dziwne ograniczenie u Polaków. Wszystko co odbiega od normy, poprzez wprowadzenie elementów surrealistycznych musiało powstać na używkach! Przecież bez kwasa nie myślę i nie mam wyobraźni, jak mógłbym stworzyć coś podobnego? Zastanów się lepiej nad sobą człowieku. Trzeba mieć bardzo świadomy umysł, żeby ukończyć produkcję takiego filmu, w którym te wszystkie "narkotyczne" wizje łączą się w jedną wielką całość. Poczytaj trochę o Lynchu, o tym jak produkował ten film przez 6 lat. 6 lat... to chyba dawno powinien przedawkować twoim zdaniem, heh... Żałosne.
Lynch nosi koszule pamieta na ostani guzik. Obejrzyj sobie pretty as a picture by david lynch. Wcale nie sprawia on wrazenia czlowieka uzywajacego czegos, wrecz przeciwnei jest z natury bardzo opanowany i bez tego nie moglby konczyc swoich filmow.
Do gościa pierwszego:
Zauważ, że pisałem powyższy post nie używając kompletnie emocji, a ty się obruszyłeś, jak nastolatek. Co to za brednie o "zastanawianiu się nad sobą", bez sensu, przeczytaj 10 razy mój post, zanim napiszesz swój nieadekwatny re-post. Co ma ślimak do ołówka, zresztą oboje nie wmówicie mi, że Lynch jest święty i nigdy nie spróbował żadnego "dopalacza", nawet podczas produkcji (kto ci powiedział, że nie korzystał z żadnych używek?), i nie mówię tu o żadnych kwasach, nie wiem skąd go wziąłeś ;-), najpierw go spróbuj, a potem z nim wyskakuj. Zresztą nieważne...
Do drugiego:
"Sprawia wrażenie opanowanego" - a co ma opanowanie do niebrania narkotyków. Chodzi mi o to, że takie stany, jakie uzewnętrznia Lynch w większości swych dzieł są naturalną koleją rzeczy używania narkotyków (łagodniej, specjalnie dla was, mówiąc - specyfików). Nie twierdzę, że Lynch ćpał, tak wy - wielcy szukający pretekstu w niewłaściwych miejscach obrońcy Lyncha miauczycie tutaj zupełnie niepotrzebnie...
PS Na mnie działała bardzo psychotycznie marichuana lub haszysz... Dlatego już ich "nie używam" ;-) I czuję się odtoksyczniony. Osobiście zrobię to za was i pominę fakt narkotyków (o których jak tylko wspomniałem, spośród całej reszty istotniejszych fragmentów mojego pierwszego posta, zostały wyróżnione jakby były napisane kolorem fosforyzującym), który był m.in. chwytliwym punktem, na który właśnie tacy jak wy reagują właśnie w taki sposób - kwitując, że ktoś jest ograniczony i żałosny - głupie gadanie. Ale to już zostawiam tobie do przemyślenia drogi "re-posterze".
Abstrahując od powyższych zbędnych wypowiedzi, mnie się osobiście film absolutnie podobał. I ani nie posądzam Lyncha o używanie narkotyków, ćpanie, itp, ani do was nic nie mam.
NIe wyobrazam sobie aby mozna bylo rezyserowac film jana kwasie. Co najwyzej takie jazdy mogly sie odbywac na etapie scenariusza.
Jezeli uwazasz ze branie uzywek pomaga ci w zrozumieniu filmu to jestes smieszny- to raczej ogranicza umyslowo.
Film ani schizofreniczny ani narkotyczny- swgo czasu sie troche o nim naczytalem, przygotowujac sie do matury.
Bzdury pleciesz, człowieku. Nie pisałem nigdzie o żadnym kwasie. Paliłeś w ogóle haszysz lub marihuanę w życiu?
Palenie pomaga dostrzec pewne rzeczy, wzmaga doznania, ale po co mam Ci o tym mówić, jeśli nie kumasz czaczy. Ile rzeczy powstało dzięki narkotykom, a jeśli twierdzisz, że muzyka, filmy, które oglądałeś powstawały na trzeźwo, wywal je wszystkie i ogarnij się.
Nawiązując do Twej próby usilnego przyczepienia się do mojej osoby, nie palę już od ponad roku.
PS Każdy odbiera film na swój sposób, nie rozumiem więc Twego oburzenia i totalitarnego twierdzenia, że film nie jest schizofreniczny. Wg mnie jest, jest objawieniem strachu Lyncha przed ojcostwem. Ciekawe czy o tym czytałeś i spróbowałeś w tej kwestii odebrać ten film.
I sam jesteś śmieszny, skoro wypowiadasz się na temat, o którym nie masz bladego pojęcia, jakim są narkotyki, zwane potocznie używkami.
Zamiast pluć się naokoło, że inni to głupcy i nie wiedzą co piszą popatrz też na swoje posty. Z obiektywnego punktu widzenia niewiele wnoszą, a i inteligencją nie grzeszą. Wyrwij się gdzieś ze znajomymi, rozluźnij... to pomaga.
A ty co, jakaś dobra wróżka, nikomu nie piszę, że są głupcami i na nikogo nie pluję, czytaj uważniej.
Toczy się tu dyskusja na temat filmu, a ty tu wyskakujesz ni z gruchy niz z pietruchy z wyrywaniem się ze znajomymi - kolejny przykład typowy dla polskich for - "nie mam nic do napisania, nudzi mi się, wtrącę swoje dobre rady dla idiotów." Dla twojej wiadomości, właśnie idę się wyrwać ze znajomymi.
PS z obiektywnego punktu widzenia twój post też niczego nie wnosi ani inteligencją nie grzeszy. Wykaż się inteligencją i wypowiedz się na temat filmu i dyskusji, a nie najeżdżasz na ludzi i wypominasz im, że są mało rozluźnieni, w przeciwieństwie do ciebie, bo ty jesteś rozluźniony, siedzisz przed kompem o 5 rano, bo pewnie wróciłeś z najebki i zamiast iść spać, piszesz na forum filmwebu dobre rady o rozluźnieniu innym - ciekawe.
Dobrze nie karmimy trolla. Wiesz, że to co robisz popularnie zwie się trollingiem? Nie ma tu za bardzo o czym rozmawiać i wypowiadać się o filmie, bo ten wątek został zdominowany przez jakiegoś frustrata (Mamusiu nie rozumiem filmu buuu!! Powyzywam tych co rozumieją, może się dowartościowuje), który wszędzie wrzuca super inteligentne riposty notabene warte tyle, co jego dyplom z ukończeniem szkoły podstawowej.
O czym ty piszesz, człowieku? Masz jakiś problem, widać, ze sobą. Skoro nie umiesz porozmawiać na temat filmu, bo nie masz najwidoczniej nic ciekawego do napisania, bo jak sam piszesz, skończyłeś zaledwie szkołę podstawową, proponuję ci zatem odziać się w turban z koca, usiąść za kanapę i przemyśleć swoje zachowanie.
A propos, mam 24 lata, dawno temu ukończony dyplom pomaturalny + dyplom technika informatyka, więc proszę kulturalnie, zejdź ze mnie, chłopcze.
Co do filmu, pozwolę sobie przytoczyć fragment mojej wcześniejszej wypowiedzi, która była jedną z tych odpierających ataki na mą osobę i moje niby niezrozumienie filmu, w przypadku, gdzie wszyscy inni go zrozumieli, ale nie napisali, dlaczego i co w nim jest do zrozumienia, a oto fragment:
"Każdy odbiera film na swój sposób, nie rozumiem więc Twego oburzenia i totalitarnego twierdzenia, że film nie jest schizofreniczny. Wg mnie jest, jest objawieniem strachu Lyncha przed ojcostwem."
Obraz w filmie jest w taki sposób stworzony, by nie doszukiwać się w nim głębszych treści, lub by każdy mógł go interpretować na swój sposób. Osobiście, nie jestem szczególnym zwolennikiem tego typu filmów, chociaż tytuł taki jak "Lost Highway" bardzo przypadł mi do gustu i za każdym razem, gdy go oglądam robi na mnie niesamowite wrażenie, za każdym razem wyłapuję zupełnie inne jego cechy.
Eraserhead można by zaliczyć do filmu, w którym panuje niesamowita fobia, lęk głównego bohatera do ojcostwa, obowiązków z tym związanych. Bardziej nie zagłębiałem się w ten film, ponieważ widziałem go tylko raz. Widziałem go późną porą, toteż wywarł na mnie trochę odmienne wrażenie, niż gdybym oglądał go porą dzienną.
Wyczerpałem to, co miałem zamiar napisać. Kończę temat, bo nie mam już ochoty go drążyć.
"Daruję sobie ocenienie tego filmu. Musiałbym się chyba porządnie "naćpać", żeby przeżyć wiele więcej podczas oglądania tego filmu i zrozumieć jeszcze bardziej schizofreniczną jazdę, fobie, i wykrzywioną skonfundowaną głębię psychiki ludzkiej, zniekształconej prawdopodobnie pod wpływem stosowania środków odurzających; tymczasowego stanu narkotycznego.
Pomyślałem sobie podczas oglądania "Eraserhead" jak bardzo Lynch był naćpany, co ćpał, jak często i ile podczas kręcenia filmu, pisania scenariusza. Ile też oryginalnie, bez "używek", przekazał tworząc ten film. Może był naćpany najbardziej, gdy pisał scenariusz, a gdy już zabrał się za reżyserię, miał ewentualnie jakiś traumatyczny zjazd ponarkotykowy."
A ja myślę, że taka wypowiedź jest tutaj nie na miejscu. Myślę że średnio ludzi(bo chcąc nie chcąc do nich zwracasz się tym postem) obchodzi Twoje gdybanie na temat czy Lynch był na haju jak realizował ten film czy też nie. Może był naćpany a może nie, tego nikt nie wiem. Chyba, że masz lepsze informacje na ten temat to zwracam honor. Może na Ciebie akurat tak działają określone narkotyki a na innych inaczej. Z resztą myślę, że takie porównania na forum publicznym nie powinno być stosowane, bo zawsze Ci co nic nie brali będą mieli jakieś obiekcje co do takiej wypowiedzi, no ale nie tylko oni. Poza tym fragmentem nie mam nic do Twoich wypowiedzi.
Pozdrawiam.
Lubię intrygujące tematy, jednak w takim przypadku, jeśli chodzi o filmweb, bardzo łatwo natrafić na tych, którzy zamiast polemizować, rzucają na wiatr słowa o drugim człowieku. Ja też sobie mogę rzucać we wszystkich inwektywami, wchodzić i dawać dobre rady ludziom mi nieznanym, ale tu chodzi o opinie na temat filmów, a nie o wypowiadających się. Nie rozumiem podejścia filmwebowiczów, które w sumie nie interesuje mnie, ale zawsze muszą wszystkich napiętnować, żyją w świecie trolli i prowokacji, wszędzie dostrzegą spisek. Istny cyrk.
Dlatego jest to miejsce, w którym naprawdę rzadko zabieram głos w sprawach, jak ta powyżej. A co do tego tematu, nie sądziłem, że moja zupełnie smukła i nie ubliżająca nikomu wypowiedź wywoła takie zamieszanie.
Nie chodziło tu o moją wiedzę z jakichś piśmiennictw czy filmwebowych ciekawostek, że Lynch stosował jakieś środki odurzające, tylko o moje odczucie. Jeśli ktoś tego nie rozumie, po co zabierać głos i krzyczeć, że Lynch nie ćpał, że jest poważny i opanowany, ma wszystko zapięte na ostatni guzik, a moje pisanie jest żałosne, koniec kropka.
Nie piszę nikomu, że jest śmieszny, ograniczony, nie stosuję tego typu podtekstów, bo są one niesamowicie przyziemne i zupełnie mi niepotrzebne.
nie chciałem Cię obrazić swoją wypowiedzią, po prostu nie lubię takich porównań, nic na to nie poradzę. Też rzadko zabieram tutaj głos ponieważ tak jak już zauważyłeś ludzie lubią się tu kłócić...
nie uważam że Lynch jest doskonały i tym bardziej nie uważam że Twoje pisanie jest żałosne, wręcz przeciwnie, Twoje wypowiedzi są jednymi z ciekawszych które tutaj czytałem, używasz ciekawych argumentów i nie pchasz się do kłótni.
pozdrawiam.
"Nie piszę nikomu, że jest śmieszny, ograniczony, nie stosuję tego typu podtekstów, bo są one niesamowicie przyziemne i zupełnie mi niepotrzebne."
też tutaj takowych nie stosowałem..
Nie piszesz nikomu, że jest śmieszny a mnie napisałeś :)
I jeszcze raz powtarzam- za Lynchem zresztą- człowiek naćpany nie potrafiłby wyreżyserować filmu, który spełniałby jego pierwotne (surrealistyczne, oniryczne, groteskowe) założenia. Takie jazdy tylko przy pisaniu scenariusza. I uwierz mi- narkotyki ograniczają- mądrzejszy po nich nie będziesz. Spróbuj czegoś innego- może dobra książka ;)
Cha, cha, ale mi pojechałeś.
Uwierz mi, że niczego nie zażywam, a książek przeczytałem więcej, niż możesz to sobie wyobrazić, do tego bardzo dobrych.
Czepiasz się na siłę i myślisz, że jesteś fajny, ale się mylisz. Masz rację, jesteś śmieszny.
Pozdrawiam.
Co do narkotyków, nie sądzę by ograniczały umysł, chyba że w dużych i nieograniczonych ilościach, to tak, ale jednorazowa próba daje dodatkowych doświadczeń, widzeń, wprawia umysł w różne przemyślenia, etc, więc nie możesz powiedzieć, że próbując czegoś w życiu ograniczasz się, nie próbując czegoś ograniczasz się. Niektóre wizje Lyncha mogły powstać dzięki różnym narkotykom, czy to próbowanym kiedyś wcześniej, czy podczas rozpoczęcia pisania scenariusza, nieważne. Tyle miałem na myśli, bo prawdą jest, że człowiek, który nigdy nie pił np. alkoholu nie może wypowiedzieć się o stanie upojenia, odwadze, którą daje mu alkohol, niezmiernego potoku słów płynącego z jego ust, itp, itd.
I jeszcze jedno, pomyliłeś mnie z ograniczonym gościem rzucającym bezpodstawnie i nie wiedząc o czym mówi słowa na wiatr typu "on ciągle jedzie na kwasie", to nie ten, więc zachowaj sobie swoją nędzną krytykę odnośnie mej osoby dla siebie.
Cha, cha, cha, ale mi pojechałeś.
Okej neo :) tylko na przyszłość się zdecyduj co powiedzieć, bo kolejne posty zaprzeczają poprzednim ;) Na przyszłość radziłbym się nie poprawiać tylko trzymać swoje zdania bo wychodzi się na jakiegoś konformistycznego ciołka. I dalej trzymam się swojego zdania, że reżyserować pod wpływem czegokolwiek byłoby bardzo ciężko. U Lyncha wszystko jest przemyślane i człowek działający pod wpływem używek paradoksalnie pewnie nie potrafiłby oddać dobrze klimatu chaotycznego snu.
P.s. Nie musisz się wymądrzać, że rozumiesz "Głowe..." jako strach przed rodzicielstwem bo to ogólnie znana i przyjęta interpretacja, cytowana w każdym podręczniku kina.
Pisz, pisz, pisz, ratuj się w jakiś sposó (chyba jedyny to taki, żebyś przestał pisać)- ja już tu nie zajrze- staram się nie wdawać w takie infantylne wyzywki w stylu "ale mi pojechałeś" albo "jesteś śmieszny". Wydorosnąć czas bo chyba pełnoletni to już jesteś.
Bez sensu zupełnie piszesz.
Polecam ci sprawdzić, w jaki sposób zacząłeś swoją rozmowę w moim kierunku:
Grapefruit2010 15 kwietnia 2008 22:59
"Jezeli uwazasz ze branie uzywek pomaga ci w zrozumieniu filmu to jestes smieszny- to raczej ogranicza umyslowo."
Przemyśl swoje zachowanie.
Samemu w tym momencie starasz się na siłę mi udowodnić, że ty masz rację, a ja jestem "be", ale co to kogo obchodzi? Może twoi rodzice albo pani wychowawczyni przed maturą tu zagląda, by sprawdzić, jak ich uczeń grapefruit radzi sobie w trudnych sytuacjach?
PS piszę w drugim poście, bo jak zdążyłeś zauważyć, nie ma tu możliwości edycji swojego postu. Pozostawiam cię z twoją frustracją.
Grapefruit to nie jest moje nazwisko. Rozmowa z tobą nie jest trudna, ale absurdalnie śmieszna i jak już zauważyłem wcześniej niepotrzebna. Właśnie o tym mówie, że nie lubie dyskutować z takimi ludźmi jak ty, których chodzi wyłącznie o prowokacje żeby w końcu mogli się odgryźć. Przejrzałem jeszcze kilka twoich innych postów z różnych tematów i stwierdzić mogę, że jesteś tu tylko żeby obrażać innych swoimi głupimi odzywkami a tematy, które zakładasz to często głupie prowokacje z usilnym humorem- to się nazywa tolling proszę pana ! Trol z pana- nic więcej.
Mógłbym przytoczyć multum argumentów z tego tematu, które wskazują na to, że chciałeś być usilnie zabawny i udowadniać swoje niby śmieszne racje na tle krytyki mojej osoby, np.: "I uwierz mi- narkotyki ograniczają- mądrzejszy po nich nie będziesz. Spróbuj czegoś innego- może dobra książka ;)". Mógłbym to nazwać czystą prowokacją, pokazałeś w ten sposób swoje ograniczenie i niewiedzę na temat mnie oraz narkotyków. Poza tym, jak już pisałem, niczego nie zażywam.
PS zastanów się najpierw nad znaczeniem słów, których używasz, typu trol i do kogo je stosujesz, a także, czy przypadkiem używane przez ciebie słownictwo nie tyczy się właśnie twojej osoby, bo pewnego razu może ci to wyjść na złe.
PPS co do tych rzekomo znalezionych przez ciebie moich prowokacji, gdybyś szukał bardziej obiektywnie, mógłbyś znaleźć wiele pożytecznych informacji w wielu innych poważnych postach przeze mnie napisanych. Widać dalsza rozmowa nie ma sensu, naprawdę proponuję ci zastanowienie się nad tym, co piszesz, nie do ciebie należy ocenianie innych ludzi.
...co nie znaczy, że ktokolwiek ma do tego prawo. Powtarzam, ja ciebie nie wyzwałem moim pierwszym postem, nie przywoływałem cię do tego tematu, byś mnie zwymyślał, więc dlaczego ty tu wjechałeś z buciorami na mnie?
Pozwolę sobie jeszcze zacytować kolejny przykład twej prowokacji:
"Nie piszesz nikomu, że jest śmieszny a mnie napisałeś :)". Napisałeś to tak, jakbyś samemu miał prawo pisać innym, że są śmieszni (tak jak to zrobiłeś na samym początku) i w ogóle się nie spodziewał adekwatnej riposty do twego komentarza, cytat:
Grapefruit2010 15 kwietnia 2008 22:59
"NIe wyobrazam sobie aby mozna bylo rezyserowac film jana kwasie. Co najwyzej takie jazdy mogly sie odbywac na etapie scenariusza.
Jezeli uwazasz ze branie uzywek pomaga ci w zrozumieniu filmu to jestes smieszny- to raczej ogranicza umyslowo.
Film ani schizofreniczny ani narkotyczny- swgo czasu sie troche o nim naczytalem, przygotowujac sie do matury. "
Oznajmiłeś również, że już tu więcej nie zajrzysz, jednak dalej zaglądasz i odpisujesz. Widać, że jednak lubisz się wdawać i budować takie dyskusje, inaczej by cię tu nie było, lub jak użytkownik shadow, rozmawiałbyś jak człowiek z człowiekiem.
Dobra, słuchaj, nie zamierzam się z tobą wiecznie kłócić.
Nie rozumiem, dlaczego na polskich forach zawsze ktoś musi pojechać nie na czyjś argument, tylko na człowieka, tak jak to właśnie ty zrobiłeś od samego początku w moim kierunku. Więc nie dziw się, że rozmowa potoczyła się tym tokiem i teraz, z tego co widzę, jesteś zobowiązany zregenerować swoją jakąś filmwebową dumę. To jest dla mnie kompletnie pozbawione sensu.
Nie zamierzam również się obrażać czy nie wchodzić tu z twojego powodu. Jeśli potrafisz się przyznać do tego, że sam zacząłeś najeżdżać na mnie, to ci to tylko ulży i nie będziesz musiał wymyślać tych wszystkich rzeczy, które piszesz wyżej. Zwróć uwagę, że cały czas wymyślasz epitety typu: "ciołek", "infantylny", i to co piszesz, o dorastaniu (z błędem: "wydorosnąć"), szczerze mówiąc może tyczyć się wyłącznie ciebie, bo ja na ciebie tutaj moim pierwszym postem nie wjechałem, ty za to tak.
zwróce sie do ciebie haszyszowym slangiem Yo man be cool, be nice, calm dawn...
Słuchaj koleś, szczerze mówiąć nas forumowiczów guzik obchodzi co paliłes, gdzie i kiedy jak również kiedy to rzuciłeś. Chore jest to, że się tym chwalisz a wierz mi nie ma czym. Na mnie przynajmniej wrażenia to nie wywołuje.
Hm przeczysz sam sobie mówiąc w 1 poscie, że oglądając film zastnawiałeś się co Lynch ćpał, w któryms kolejnym poscie napisałeś, że nie posądzasz go cpanie. Mówisz tez o tym, że wiele dzieł rozrywki powstało pod wpływem narkotyków. Nie da się ukryć, ze np narkotyki wiele wniosły w twórczosc muzyków lat 60 tych. Gdybyś jednak bardziej się interesowął tym, co mówisz wiedziałbys, jak szybko skonczyły się te swietlane kariery i jakie problemy z tworzeniem czegoś wartościowego w ostanich miesiącach swojego zycia mieli Janis Joplin czy Jimi Hendrix z powodu narkotykowego zamulenia. Lynch tworzy chwała Bogu już pare ładnych lat i nie wygląda na narkomana za jakiego go uważasz. Mówisz tez o tym, że może coś popalał. Może i popalał jednak pewnie jednorazowo (o ile wogóle bo oglądając programy i filmy o nim nie to jest to facet jasno myslący i uporządkowany, daleki od nałogów) a Ty robisz z tego cżłowieka narkomana, tylko dlatego, że jego myslenie wychodzi poza utarte schematy, dlatego, że jest inne od Twojego, że nie mieści się w żadnych znanych przecietnej jednostce schematach. Zrozum, że Lynch to artysta, człowiek któremu do "odlotu" starcza kamera i jego wielki talent. On osiaga dzięki wrodzonym zdolnościom to co ty po wypaleniu zioła. I nie mów mi żebym też zaczeła palic to mi się mózg owtorzy na świat. Ja nie mam umysłu tak lotnego ani genialnego nawet w 1/10 jak Lynch, ale podziwiam, szanuję i staram się rozumieć jego filmy a gdy nie rozumiem to zachowuje dystans a nie nazywam czegoś schizofrenicznym czy poronionym tylko dlatego, że nie mieści się to w mojej głowie. Człowieku ogarnij się, bo choć nie palisz od roku widać u Ciebie głebokie problemy z percepcją.
Pozdrowienia dla tych skąpanych w oparach Lynchowskiego absurdu nie haszyszowego.
Nie chce mi się nawet tego czytać, co piszesz, tylko wyrywkowo, bo z tego co widzę, co piąte słowo świadczy o tym, że jesteś kolejną osobą, która robi za internetowego psychologa. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
Tak w ogóle, fajnie, Grażyna, że potrafisz widzieć czyjąś percepcję przez internet.
Jeśli chodzi o moją percepcję, bardzo ją lubię.
Mówisz, was, forumowiczów, guzik obchodzi, co paliłem, a paradoks tkwi w tym, że tak naprawdę się tym zainteresowałaś oraz stworzyłaś obraz mojej percepcji. :)
swoją drogą nie mam na imię Grazyna, nie rozumiem też czemu obrażasz to imię, skoro uzywasz go w zabarwieniu ironicznym. Ciekawe czy byłoby Ci miło gdyby ktoś nabijał się z Twojego imienia, jakiekolwiek je masz:)
hm widzę, ze dyskusja na ten temat Cie podnieca.. w któryms poście napisałes, że nie obrtazasz Grejpfruta i innych forumowiczów a mnie wyskakujesz z Grazyną..
istonie nie interesuje mnie Twoja uzywkowa przesżłosc, jedynie załosne jest to że sie przechwalasz tym, tak jakbys był lepszy w swojej narkotycznej percepcji np ode mnie ponieważ nic nie biore. W psychologa się nie bawie, dbam jedynie o zdrową atmosfere
No, już lepiej piszesz, przejrzyście i nie obrażasz ani nie torpedujesz.
Ja tu nikogo nie obrażam, co do imienia Grażyna, cóż, tak sobie strzeliłem, możesz być dla mnie nawet Genowefa, podobnie jak ty strzeliłaś o tej mojej percepcji. Do imion nic nie mam, proszę więc o trochę dystansu do tego, co druga osoba po drugiej stronie pisze, tutaj też znajduje się człowiek, a nie robot, to będzie zdrowa atmosfera.
To, że rok temu napisałem takiego posta, to nie znaczy, że nadal muszę się opierać na tym, co pisałem rok temu, tym bardziej nikogo nie namawiam ani nie namawiałem do używek. Co do samego palenia, osobiście uważam, że mam jaśniejszy umysł bez tego, zresztą nie tylko umysł. Samo stwierdzenie o narkotykach było czysto impulsowe i tak mi się po prostu moje niektóre jazdy skojarzyły z dziełem Lyncha. Tyle. Już jasne?
PS znów widzisz, że dyskusja mnie podnieca :) Po czym to oceniasz? Tak z ciekawości czystej pytam, bo dla mnie jest to w sumie zaskoczenie, gdyby nie ty, nie wiedziałbym, że ta dyskusja mnie podnieca. :)
Pozdrawiam.
a od Genowefy co chcesz?
"No, już lepiej piszesz, przejrzyście i nie obrażasz ani nie torpedujesz."
dzięki za pochwałę az mnie duma rozpiera...
"Ja tu nikogo nie obrażam.."
większość Twoich postów temu przeczy...
po czym to oceniam? ze od roku odpisujesz na niemal każdego posta w tym temacie. Cięzko okreslić czy to była z Twojej strony prowokacja (dośc marna raczej), aczkolwiek chyba brak już ci argumentów na poparcie tezy, tylko jakiej? bo już sama nie wiem jakiej postawy bronisz: Czy film był fajny czy niefajny? Czy Lynch ćpa? czy też może ze zioło jest fajne?
mówisz o nabraniu dystansu a sam go nie masz, wymagasz dystansu ode mnie ze sie oburzyłam o imię a sam obruszasz się o to że ktoś śmie mieć inne zdanie od Ciebie. Więcej tolerancji, bo jawnie widzę, że nie tolerujesz faktu, że my uważamy, że Lynch tworzy z talentu nie z ćpania.
Świetnie, że miałeś jazdy podobne do filmów Lyncha, jednak do niego samego to się ma nijak, więc po co
http://blog.mlive.com/chronicle/2007/10/large_RobertLynch.jpg
Chyba jednak ćpał, a na pewno dużo pił skoro go aresztowali.
Co do reszty komentarzy, przekonaliście mnie, Lynch wcale nie musiał nic zażywać podczas pisania scenariusza czy kręcenia, wręcz przeciwnie, musiał mieć trzeźwy umysł, by wszystko nabrało rąk i nóg.
Zastanawia jedynie fakt, że tak długo mu zajęło nakręcenie tego filmu.
Co innego, jeśli chodzi o używkową przeszłość Lyncha, co rzeczywiście ma niewielkie znaczenie, a moje początkowe wrażenie właśnie takie było.
Nie napisałem nigdzie też, że Lynch jedzie na kwasie, bo nawet tego nie próbowałem.
pogrązyłeś się ostatecznie koleś swoim słownictwem. Poraziło mnie to. Mogę gadać z kimś, kto ma inne zdanie i sie z nim spierac ale kulturalnie.
Txt "chuj ci w dupe" nie mieści mi sie głowie. I jeszcze piszesz wczesniej, że nie tolerujesz chamstwa... To jets absurdalnie smieszne. I jeszcz eobrażasz moja inteligencję sugerując, że pewne rzeczy sa dla mnei trudne do zrozumienia.
Slownictwo twoje, masakra, brak mi słow na takei chamstwo....
Słownictwo jest jak najbardziej na miejscu, jeśli nie da się przemówić do ciebie w inny sposób, ten jest najskuteczniejszy.
A jeśli nie słyszałaś nigdy o takich słowach lub zamiennikach zwrotów typu "bujaj się", to już twój problem.
Po prostu chamstwo i znów Grazyna. Jestes niekonsekwnenty i poza tym jestes chamem. Nie chce mi sie z Toba gadac boś niegodny tego.
co do słownictwa to nie jest mój problem tylko Twój. Jezeli używasz go w miejscu gdzie powinna byc kulturalna dyskusja, wracaj pod sój bloczek do kolegów z takimi tekstami. Wszystko ma swoje granice tak jak wszytsko ma sowje miejsce. Ale cóz mama widac nie uczyła, a sam zbyt tepy zeby to wiedzieć
Witam zabieram sie ostatnio do twórczości pana Lyncha i postanowiłem zacząć od filmu o którym mowa w wątku, ciekaw jestem jak będą wyglądać te jego mroczne "wizje", a tak poza tematem to zawsze byłem ciekaw co kieruje osobnikiem którym przez tak długi czas "bawi" sie w utarczke słowną z innymi ludźmi urzywając powiedzmy słów na poziomie by na koniec stoczyć sie na samo dno rynsztoku pozdrawiam
Narkotyki sa zle-to oczywiste.
Ale geniuszu uzywki nie zastapia,co najwyzej czasem dodaja odwagi,zeby myslec mniej logicznie,wytlumaczalnie i smiertelnie konwencjonalnie:)
Hmm, dokładnie.
Po pierwsze - dociekanie co sprawiło, że artysta stworzył dane dzieło; co go do tego skłoniło, zawsze zmierza do niczego. Proces twórczy jest czymś, czego nie rozumiemy do końca - nawet twórca nie jest w pełni świadomy tego dlaczego coś zrobił tak, a co innego inaczej itd. Można dociekać i spekulować, kojarzyć sobie że miały jakiśtam wpływ narkotyki, ale jest to tylko i wyłącznie nasze subiektywne domniemywanie, niewiele warte.
Nie ma sensu skupiać się na tym co skłoniło i zainspirowało artystę. Uważam, że my, jako odbiorcy, widzowie, mamy tylko i wyłącznie treść filmu. Jeśli Lynch sam się wypowiada o tym, to warto posłuchać, ale samemu nie dociekać, bo drogą własnych skojarzeń do celu ciężko jest trafić.
Acha, po co Pan piszę w ogóle w tym miejscu o tym jakie brał Pan narkotyki? To jest temat nie na to forum. Jeśli po to, by się pochwalić, to niepotrzebnie bo większość ludzi ma bogate doświadczenia z różnymi substancjami i nie potrzebują tym sie chwalić...
Rzeczywiście obraża Pan ludzi. Porusza Pan pewien temat na forum, a gdy inni zabierają głoś nie zgadzając się z Pana zdaniem, są werbalnie atakowani, nie dopuszcza Pan myśli, że nie ma racji.
WIĘCEJ POKORY i KULTURY ŻYCZĘ! ;-)
Pudło. Twoje przypuszczenia co do tego, jakoby Lynch zażywał narkotyki podczas swojej pracy są nie do końca prawdziwe. Owszem, będąc szczerym, trzeba powiedzieć, że Lynch zażywał kiedyś marihuanę, nie mniej jednak szybko z nią skończył. Oto co sam David Lynch pisze o narkotykach:
"Wszyscy pragniemy poszerzonej świadomości i szczęścia. to naturalne ludzkie pragnienie. Wielu ludzi szuka tego w narkotykach. Problem jednak w tym, że nasze ciało, nasza fizjologia, źle je znosi. Narkotyki upośledzają układ nerwowy, w związku z czym utrudniają samodzielne doświadczanie tych rzeczy.
Kiedyś paliłem marihuanę, choć teraz już tego nie robię. Byłem studentem szkoły sztuk pięknych w latach sześćdziesiątych (...) "
Kluczem do sukcesu dla Lyncha nie są zatem narkotyki. Lynch postanowił skupić się nad zgłębianiem własnej świadomości, wnikaniu w siebie w zakątki swojego umysłu. On sam opisuje to jako "zanurzanie się w sobie". A teraz odpowiem na pytanie skąd biorą się pomysły Lyncha. Sposobem na unikalną indywidualność i artystyczną twórczość jest Transcendentalna Medytacja, którą on sam stosuje kilka razy dziennie, także podczas pracy na planie. Co więcej Lynch jest też założycielem fundacji na rzecz edukacji dla dzieci opartej na świadomości i pokoju na świecie. Warto o tym poczytać, by pełniej doświadczyć, nie tylko jego filmów, ale całej działalności artystycznej.
A teraz parę słów Lyncha odnośnie "Głowy do wycierania" :
"Głowa do wycierania jest moim najbardziej duchowym filmem. Nikt nie rozumie, o co mi chodzi, kiedy to mówię, ale tak jest.
Film ten rozwijał się w pewien sposób, a ja nie wiedziałem, co to znaczy. Szukałem klucza pozwalającego okryć, co wyrażają te sekwencje. Oczywiście część z nich rozumiałem; nie wiedziałem tylko, co je wszystko łączy. Męczyłem się. Wyciągnąłem więc Biblię i zacząłem czytać. Któregoś dnia przeczytałem jedno zdanie. Zamknąłem Biblię, ponieważ to było to; to było to. I wtedy ujrzałem wszystko jako całość. W stu procentach wypełniało moją wizję.
Chyba nigdy nie zdradzę, co to było za zdanie."
Może macie jakieś sugestie ? ;-)
Nieglupie to co piszesz 'Shac al',ja mialem raczej na mysli film w manierze narkotycznej,gdyz tak definiuje sie ten gatunek ...hm w kulturze popularnej-alez to komformistyczne.
Narkotyki moze u niektorych pomagaja,ale trawa czy cos mocniejszego nie zrobi z cpuna geniusza,jak ktos ma talent to ma go i na trzezwo i na 'haju'.
W sumie ten 'haj',ktory jest czasem potrzebny do tworzenia porabanych dziel mozna znalezc w sobie,lub inspirujac sie swiatem.
Ja tam ogladalem ten film z 7 razy i mam sile go ogladac dalej. Nie mecze sie interpretacja, lubie szczegoly filmu. A w tym filmie naprawde wszystko jest dopiete na ostani guzik:)