Ech ci aktorzy w rolach znanych postaci współczesnych...
Z jednej strony chciałoby się, żeby reżyser dobierał sobie aktorów dobrych. Z drugiej zaś, żeby aktor był choć trochę fizycznie podobny do powszechnie znanej postaci, która odtwarza.
Oto Michael Sheen grał już w swym życiu premiera Tony'ego Blaira. W filmie "Królowa". Nie grał źle. Ale przez pierwsze pół godziny odczuwałem niejaki dyskomfort, że oglądam aktora, nie premiera.
Teraz znów Frank Langella ma być Richardem Nixonem. I znów gra bez zarzutu. Ale widz choć trochę interesujący się polityką XX wieku wie, że prawdziwy Nixon wyglądał inaczej.