W XVIII wieku, w uroczej krainie zwanej Francją, ludzie żyli szczęśliwie. Kobiety były śmiałe, a mężczyźni oddawali się swojej ulubionej rozrywce - wojnie. Był to jedyny królewski sport dostępny dla zwykłych obywateli. Uciekając przed niechcianym ożenkiem, Fanfan, młody awanturnik i wielbiciel kobiecych wdzięków, zaciąga się do armii Ludwika XV. Przekonuje go do tego Adeline, urodziwa córka werbującego rekrutów sierżanta, przepowiadając Fanfanowi sławę oraz rękę królewskiej córki. Fanfan wyrusza zatem do swojej jednostki w Akwitanii. Zaskakujący zbieg okoliczności sprawia, że po drodze ratuje królewską karetę przed atakiem rozbójników. Okazuje się, że powozem podróżują metresa władcy, Madame de Pompadour i jego córka, Henriette’a. Fanfan daje się ponieść emocjom wierząc, że właśnie spełnia się przepowiednia Adeliny. W chwili, gdy wydaje się, że bezsensowna wojna, jego własna brawura i rozmaite przeciwności losu kładą kres wielkim marzeniom, Fanfan ryzykuje życiem, aby udaremnić szatański spisek. Nagrodą będzie chwała, niespodziewana miłość i przekonanie, że każdy może być panem swojego losu.
Początek przygody
Mówi producent Michel Feller: "Projekt zrodził się w głowie Luca Bessona, który zaproponował adaptację filmu Christiana Jaque’a z pewnymi modyfikacjami fabuły, dialogów i charakteryzacji. O realizacji filmu zdecydował jednak tak naprawdę dopiero pomysł obsadzenia Vincenta Pereza w roli Fanfana." "Jestem jego agentem od kilku lat, znam charakter Vincenta i jego możliwości jako aktora dramatycznego i komediowego. Mimo, że jego rola w "NA OSTRZU SZPADY" była niewielka, każdemu, kto widział ten film, z pewnością pozostała w pamięci..."
Nowe życie filmowego klasyka
Mówi Michel Feller "Luc, jako współtwórca scenariusza, chciał mieć możliwość modyfikacji każdego elementu filmu Christiana Jaque'a: zwrotów akcji, pojedynczych dialogów czy postaci. Zależało mu na całkowitej swobodzie twórczej. Zastąpił na przykład postać Lebela bardziej rozbudowaną rolą Corsiniego." Jean Cosmos, współtwórca scenariusza filmu, wyjaśnia: "Luc pozostał wierny pierwszej części wersji z 1952 roku. W drugiej połowie filmu dodał jednak nowe wątki, nadając mu w ten sposób szybsze tempo. Mając już te podstawowe elementy sam pracowałem nad scenariuszem. Często się widywaliśmy, nasze spotkania były krótkie, ale bardzo owocne. Luc jest dużo młodszy ode mnie. Miał swobodniejsze, mniej poważne podejście do całej historii. Rezultat okazał się bardzo ekscytujący. Ja zajmowałem się dialogami, spójnością historyczną i przebiegiem fabuły. Naszym hasłem był humor i ironia, ze szczególnym zwróceniem uwagi na błyskotliwe dialogi." Mówi Michel Feller: "Miałem szczęście uczestniczyć w spotkaniach Jeana i Luca dotyczących scenariusza. To było fascynujące doświadczenie. Można z całą pewnością powiedzieć, że obaj wiedzą, jak opowiadać historie! Obserwowanie ich jak pracują z wzajemnym szacunkiem, jak przerzucają się nowymi pomysłami, aby dopracować jak najlepiej wszystkie szczegóły, było prawdziwą przyjemnością. Należą do różnych pokoleń, mają odmienne doświadczenia filmowe, ale łączy ich pragnienie bawienia widza w inteligentny sposób. Ich współpraca była taka, jak cały film: lekki, ale intensywny koktajl, mieszanka różnych subtelności, które tworzą coś naprawdę oryginalnego."
Beztroski Fanfan
Młody i beztroski, szarmancki wobec młodych dam, zawsze gotowy do obrony słusznej sprawy i nigdy nie cofający się w obliczu zniewagi czy przemocy, Fanfan jest prawdziwym francuskim bohaterem. Jego postać po raz pierwszy pojawiła się w XVIII wieku. Niektórzy twierdzą, że wzorem dla niej były prawdziwe przygody sierżanta La Tulipa, który odznaczył się męstwem 17 maja 1745 roku podczas bitwy z Anglikami pod Fontenoy. Ale legenda wkrótce przerosła rzeczywistość. Wśród szeregowych żołnierzy, Fanfan Tulipan zaczął funkcjonować jako pierwowzór nieustraszonego i rycerskiego francuskiego żołnierza. Jego przygody opisywano w popularnych, wojskowych piosenkach. Największy sukces odniosła ta skomponowana przez Debraux w 1818 roku. Inni piosenkarze i autorzy tekstów wkrótce włączyli do swojego repertuaru Fanfana buntownika, który bez przerwy robił sobie żarty ze swoich przełożonych. Piosenki te szybko stały się popularne, a Fanfan zaczął pojawiać się na deskach teatrów całej Francji. Był przedstawiany jako dziecko wychowane przez wojsko lub wędrownych grajków albo nawet porzucone zaraz po urodzeniu przez wywodzących się ze szlachty rodziców. Ale wartości, które reprezentował, zawsze pozostawały takie same. Do najbardziej popularnych sztuk, w których pojawiła się jego postać należały: "Fanfan la Tulipe sortant de la Porte St. Martin" Louisa-Bernarda Emile’a (1820); jednoaktówka Frédérica "En Avant!" (1820); dramat w siedmiu aktach Paula Meurice'a po raz pierwszy wystawiony w 1858 roku, od tego czasu regularnie grany w teatrach oraz pochodząca z 1882 roku opera komiczna w trzech aktach i czterech odsłonach zrealizowana przez Paula Ferriera. W 1896 roku Paul Bilhaud wydał pierwszy komiks z przygodami Fanfana ilustrowany przez Joba. W 1925 roku Simon Bridier napisał "Le Grenadier Fanfan la Tulipe". Fanfan stał się bohaterem wielu komiksów m.in. "Les 1001 Folies de Fanfan la Tulipe" Benjamina Rocheforta z 1979 roku. Popularny bohater szybko pojawił się także na dużym ekranie. W 1925 roku w ośmioodcinkowej noweli filmowej René Leprince'a zagrał go Aimé Simon-Girard. Na jej podstawie Pierre Gilles napisał rok później książkę, w której wykorzystano zdjęcia z filmu. W marcu 1952 roku na ekranach kin pojawiła się słynna czarno-biała wersja przygód Fanfana, którą wyreżyserował Christian Jaque. Był on także współautorem scenariusza, a pomagali mu René Wheeler, René Fallet i Henri Jeanson. Francuski aktor Gérard Philippe zagrał w "Fanfanie Tulipanie" jedną ze swoich najbardziej pamiętnych ról. W postać Adeline wcieliła się Gina Lollobrigida, a Noël Roquevert był Fier-a-Bras’em. Film obejrzało ponad 6 700 000 widzów. Z czasem i po wielu powtórkach telewizyjnych, Gérard Philippe stał się ucieleśnieniem Fanfana w narodowej świadomości Francuzów. I to właśnie z tej ostatniej wersji Jean Cosmos i Luc Besson czerpali inspirację do scenariusza nowego filmu, w którym reżyser Gérard Krawczyk po 50 latach dodał życia i kolorów postaci legendarnego awanturnika.
Nowoczesny rytm
"Przystępując do realizacji filmu mieliśmy zamiar zadowolić zarówno tych, którzy znają już przygody Fanfana jak i tych, którzy mają dopiero poznać tę postać" - mówi Michel Feller. "Wiedzieliśmy, że musimy dostosować atmosferę filmu do współczesnych czasów, nie zdradzając ideałów słynnego dzieła Christiana Jaque’a. Ten film ma już 50 lat, a wartości, punkty odniesienia i wiele innych rzeczy znacznie się przez ten czas zmieniło." Producent kontynuuje: "Oczywistym było dla nas też, że mimo wszystkich zawadiackich scen, esencją filmu będą aktorzy. Potrzebowaliśmy więc reżysera, który potrafiłby poradzić sobie zarówno z dużymi klasycznymi scenami, jak i z bardziej kameralnymi czy komicznymi. Gérard Krawczyk był człowiekiem, który nadawał się do tego zadania idealnie." Vincent Perez dodaje: "Myślę, że tytuł pierwszego filmu Gerarda, "NIENAWIDZĘ AKTORÓW", nie mówi prawdy. On ich bardzo lubi. Niezależnie od tego, czy aktorów jest w danej chwili przed kamerą dwóch czy dwustu, on zawsze pozostaje opanowany i otwarty na ich sugestie. Gerard wie, czego chce i udaje mu się tworzyć sytuacje, w których ludzie mogą dać filmowi wszystko, co potrafią. Jest bardzo ludzki i przystępny. Często zastanawiałem się, jak udaje mu się sprawiać wrażenie tak zrelaksowanego podczas realizacji tak dużego projektu. Był zawsze pierwszy na planie i ostatni go opuszczał, ale nigdy nic nie umknęło jego uwadze. Wie jak przekazywać polecenia. Wie, kiedy trzeba się wycofać, a kiedy można przejść od razu do istoty sprawy." Mówi Michel Feller: "Vincent i inni aktorzy naprawdę walczyli na dachu 10 metrów nad ziemią. Zagrożenie było rzeczywiście wyczuwalne. Ten film jest rozrywką w najszlachetniejszej tradycji swojego gatunku. Jest nasycony przyjemnością zabaw z dzieciństwa. Myślę, że wszyscy rodzice powinni przekazywać historie, które przeżyli w młodości. Ten film im na to pozwoli. Jest on pomostem między wspaniałą tradycją a inteligentną rozrywką, która jest potrzebna w dzisiejszych czasach."
Niezwykli bohaterowie
VINCENT PEREZ: CZARUJĄCY I PEŁEN RADOŚCI ŻYCIA FANFAN Aktor opowiada: "W biurze mojego agenta, Bertranda de Labbey’a, wisi plakat reklamujący film Christiana Jaque’a z Gérardem Philippem w roli głównej. Za każdym razem, gdy się u niego spotykaliśmy, patrzyłem na ten plakat i muszę przyznać, że przez te wszystkie lata marzyłem o zagraniu Fanfana. Dla mnie ta rola jest jak spełnienie chłopięcych marzeń." Grająca Adeline Penélope Cruz dodaje: "Vincent jest pełen odwagi i energii. To zaraźliwe. Każdy dzień był dla niego nowym wyzwaniem, które podejmował z szerokim uśmiechem." Michel Muller, który wcielił się w postać przyjaciela Fanfana, Tranche-Montagne’a, mówi: "Vincent jest niemożliwy. Zawsze ma dobry humor, nawet bardzo wcześnie rano! Nigdy nie wpada w złość. Kiedy jest kiepska pogoda, on i tak tryska energią! Jest przystojny, świetnie zbudowany, kobiety go uwielbiają, podobnie jak dzieci i konie. To nie do wytrzymania! Weźcie na przykład takiego faceta jak ja. Potrafię być prawdziwym mrukiem i całymi dniami się nie odzywać. Tymczasem on zaraził mnie swoim optymizmem! Po dwóch dniach każde ujęcie napełniało mnie euforią!" Michel Feller dorzuca: "Vincent dał z siebie wszystko. Ciężko pracował nad tym, żeby jego bohater stał się ucieleśnieniem lekkoducha. Uczynił z Fanfana błyskotliwego, pociągającego ryzykanta. Tchnął w niego życie." Przed rozpoczęciem zdjęć Vincent Perez przez cztery miesiące przygotowywał się do roli Fanfana. Michel Carliez, szef kaskaderów i koordynator scen walki, tak to wspomina: "Vincent ma wielki wrodzony talent. Jest dobrym jeźdźcem i szermierzem, ale chciał nauczyć się także innych dyscyplin." Aktor wyjaśnia: "Wiedziałem, że mogę spokojnie zagrać tę rolę polegając na swoich dotychczasowych umiejętnościach. Chciałem jednak czegoś więcej dla mojego bohatera. Chciałem, żeby w każdej scenie był sprawny i pełen energii." Michel Carliez dodaje: "Nauczył się żonglować, chodzić po linie i skakać na trapezie, a nawet wykonywać akrobacje na trampolinie. Nauczyliśmy go wielu cyrkowych sztuczek. Bardzo ciężko pracował. Nawet jeśli dana umiejętność nie była mu bezpośrednio potrzebna w scenach walki, to dawała mu pewność siebie i wpływała na płynność jego ruchów. Zdobył grację, która przejawiała się we wszystkim co robił: w tym, jak wyciągał szpadę i jak ją chwytał, w tym, jak zeskakiwał z konia i jak wskakiwał na dach. Ma w sobie coś z kota." Michel Feller komentuje: "Obserwując Vincenta na planie widziałem nie tylko aktora, który poważnie traktuje swoje zajęcie, ale przede wszystkim aktora spełniającego się w roli, która jest dla niego stworzona." Chłopiec ma nie więcej niż sześć lat. Wędruje w kostiumie z epoki po dziedzińcu koszar, czekając na kolejne ujęcie. Wielkimi oczyma obserwuje dorosłych pojedynkujących się na dachu. Zamiera z szeroko otwartymi ustami. Słyszy brzęk szpad, okrzyki i pomruki walczących, ich śmiech, gdy już jest po wszystkim. Znajduje się w świecie ze snu. Tuż obok niego stoi olbrzymie działo, które robi na nim tak samo wielkie wrażenie, jak w chwili, gdy zobaczył je po raz pierwszy. Na dachu znów zaczyna się zażarta walka. Ktoś za nim przykuca. Chłopiec odwraca się. Penélope Cruz uśmiecha się i wyciąga do niego ręce. Chłopiec ma na imię Julien. Biegnie do niej. Nie wie, że jest sławną aktorką. To zresztą nie ma znaczenia. I tak nie zapomni tego dnia. BOHATEROWIE: WCIĄGNIĘCI W WIR ZAPIERAJĄCEJ DECH W PIERSIACH OPOWIEŚCI Kompletując obsadę filmu, producenci i reżyser nie wahali się zaprosić na plan zdjęciowy aktorów o całkiem odmiennych rodowodach. U boku Vincenta Pereza zagrali międzynarodowa gwiazda filmowa oraz aktorzy teatralni – w tym kilku z Comédie Française. Na ekranie pojawiają się twarze znane i charakterystyczne, a także kilka niespodzianek. ADELINE: WDZIĘK I NIEZALEŻNOŚĆ Międzynarodowa gwiazda filmowa Penélope Cruz wcieliła się w postać pięknej Adeline. Michel Feller wspomina: "Nakłonienie Penélope do przyjęcia roli Adeline wydawało nam się czymś całkowicie nieosiągalnym. Przekonał ją do tego Vincent oraz scenariusz filmu." Mówi aktorka: "Zgodziłam się wystąpić w tym filmie, ponieważ podobała mi się barwna fabuła, jej wątek romantyczny i odniesienia do historycznych wydarzeń. Poza tym praca w tak malowniczej scenerii, we wspaniałych kostiumach i przepięknej scenografii była fantastycznym przeżyciem." LUDWIK XV: HISTORIA GO NIE OSZCZĘDZIŁA Grający króla Didier Bourdon opowiada: "Postać Ludwika XV stanowi motyw przewodni filmu. Wciąż się pojawia na ekranie. Jest niepohamowany, zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Wszystko jest dla niego zabawą: wojna, władza, kobiety..." I dodaje: "Grając tę postać wspaniale się bawiłem. Mój Ludwik nie jest może zbyt wierny historycznemu pierwowzorowi, chociaż... kto wie? Bourdon zagrał Bourbona. Różni nas tylko jedna litera! Noszenie makijażu, peruki i ogromnego kapelusza z długimi piórami, które wyglądały, jakby lada moment miały pofrunąć z wiatrem, było interesującym doświadczeniem. Riposty są w tym filmie ostre jak brzytwa, a kolejne sceny śmieszą do łez. Do pewnego stopnia moja rola jest satyrą na władzę, błazeńską wersją historii." MADAME DE POMPADOUR: OBIEKT MĘSKICH WESTCHNIEŃ Hélene de Fougerolles wcieliła się w postać Madame de Pompadour, uwodzicielskiej kochanki króla Ludwika. Aktorka tak opisuje swoją bohaterkę: "To ona wymyśla imię Fanfan Tulipan, ofiarowując mu klejnot w dowód wdzięczności. Jest zafascynowana tym uroczym, energicznym młodzieńcem. Prawdę mówiąc fascynuje ją wielu mężczyzn..." I dodaje: "Suknie były bardzo obszerne. Najbardziej podobało mi się kręcenie sceny, w której jedziemy powozem przez las, a Fanfan ratuje nam życie. Przypomniało mi się moje dzieciństwo. Doskonale się bawiłam! Spróbujcie jednak usiąść w sukni z turniurą albo zrelaksować się mając na głowie 6-kilogramową perukę." TRANCHE-MONTAGNE: WIERZY W LOJALNOŚĆ Aktor i komik Michel Muller gra ojca licznej rodziny. Fanfan ratuje życie jednemu z jego dzieci, za co Tranche-Montagne obdarza go swoją dozgonną przyjaźnią. Mówi Michel Muller: "Wszyscy mówią, że to Fanfan jest bohaterem. Tymczasem prawdziwym bohaterem tego filmu jestem ja! Kto ma trudniejszą rolę? Kto zawsze musi ratować tego drugiego przed niebezpieczeństwem? Kto jest oddanym przyjacielem? Kto gra w kilku fantastycznych scenach z Penélope Cruz? Ja!" I dodaje: "Partnerowały mi absolutnie urocze dzieciaki. Pewnego razu kręciliśmy ważną scenę z wieloma dialogami i skomplikowanymi ujęciami i dzieci zachowywały się wprost idealnie. Pod sam koniec, gdy już wszyscy sądzili, że się udało, najmniejszy brzdąc podreptał i zerwał z podłogi żółtą taśmę zaznaczającą końcową pozycję aktora. Następnie podniósł ją w górę i zapytał: "Co to?". Kręcenie tego filmu było naprawdę fantastyczną przygodą!" FIER-A-BRAS: PRAGNIE OKIEŁZNAĆ FANFANA Philippe Dormoy gra wybuchowego starszego sierżanta, który za wszelką cenę usiłuje pokazać Fanfanowi jego właściwe miejsce . Aktor mówi: "Fier-a-Bras to dla niego idealne nazwisko. Jest żałosnym dyktatorem, mającym obsesję na punkcie posłuszeństwa i dążącym do tego, aby rekruci drżeli przed nim ze strachu. Nienawidzi Fanfana za jego zuchwalstwo. Jest jednak również po uszy zakochany w Adeline. Przy całej swojej głupocie bywa całkiem wzruszający." Dormoy dodaje: "Moim zdaniem charakter tej postaci najlepiej oddaje scena, w której Fier-a-Bras postanawia dać Adeline bukiet kwiatów. Wyrywa je z ziemi wraz z cebulkami, a kiedy Adeline śmieje się z niego, odcina cebulki swoją szpadą. To cały on – głupkowaty brutal, nie mający odwagi być romantykiem." LA FRANCHISE: MOCNE RAMIONA I WIELKIE SERCE W tę sympatyczną postać wcielił się Jacques Frantz. Aktor tak mówi o swojej roli: "La Franchise jest opiekunem Adeline, rozdartym pomiędzy swoją żołnierską powinnością a tym, co mu dyktuje serce. To wielki, krzepki mężczyzna o gromkim głosie, ale łatwo dostrzec, że pod tym wszystkim kryje się wrażliwa dusza. To całkowicie przerysowana postać, która jednak potrafi nas zaskakiwać..." CORSINI: ZDRADA TO JEGO CHLEB POWSZEDNI Grający Corsiniego Gérald Laroche tak wspomina pracę nad rolą: "Często mówi się, że w dobrym filmie nie może zabraknąć dobrego czarnego charakteru. Z całą skromnością przyznaję, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby uczynić ze swojego bohatera podłą, podstępną żmiję. I świetnie się przy tym bawiłem. Praca u boku tak doskonałych aktorów i w tak fantastycznych warunkach była prawdziwą przyjemnością!" LA HOULETTE: PRZEDE WSZYSTKIM KIEPSKI GUST… W tę barwną postać wcielił się Guillaume Galienne. Aktor tak mówi o swoim bohaterze: "To arystokrata o wielkim zacięciu artystycznym. Nie bywa gwałtowny. Interesuje się wyłącznie ziemskimi sprawami. Przebywa bardzo blisko króla, co wpływa na jego punkt widzenia. Jest tak ważny i dumny ze swojej pozycji, że każe sobie przyozdabiać szaty swoimi haftowanymi inicjałami, przez co przypomina chodzącą torebkę od Louisa Vuittona." Ćwiczył to całymi tygodniami, lecz wciąż nie czuje się gotowy. Z ramionami lekko odchylonymi w bok, wyprostowany jak struna, Vincent Perez balansuje na linie. Jest upał. Z dołu obserwują go instruktorzy. Wiedzą, że nie zrezygnuje, dopóki nie osiągnie całkowitej precyzji. To wszystko dla Fanfana. Powoli, stopniowo się rozpędzając, aktor zaczyna się poruszać w górę i w dół. Jego ciało i lina zlewają się w jedno. Nagle Vincent wystrzela w powietrze. Ramiona skrzyżowane i przyciśnięte do piersi, całe ciało napięte. Obraca się wokół własnej osi, z powrotem ląduje na linie i łapie równowagę ponownie rozkładając ramiona. Lina powoli nieruchomieje. Vincentowi udało się wykonać swój pierwszy półobrót. Wszyscy klaszczą. Aktor szeroko rozkłada ramiona i kłania się. Śmieje się jak dziesięciolatek.
W wirze akcji
Gonitwa po murach obronnych zamku, skok z urwiska, pojedynki na szpady w tajnych przejściach albo na rozgrzanym słońcem dachu, pościg za galopującym jeźdźcem oraz przejście bez szwanku przez ogień artyleryjski na polu bitwy pełnym żołnierzy – to tylko kilka wyzwań czekających Fanfana i jego kompanów. "FANFAN TULIPAN" to jeden z rzadkich filmów kostiumowych, w których sceny są filmowane tak, jak w wielkich kinowych produkcjach - z użyciem kilku kamer – co wzmacnia kontrast pomiędzy atmosferą dawnej epoki a nowoczesną sztuką reżyserii filmowej. Michel Carliez i jego ekipa koordynowali wszystkie sceny kaskaderskie i sceny walki w filmie. Carliez tak wspomina pracę na planie: "Zrealizowaliśmy chyba wszystkie możliwe sceny kaskaderskie i sceny walki. W filmie jest kilka momentów naprawdę zapierających dech w piersiach. Charakter scenariusza i nowoczesna reżyseria pozwoliły nam odświeżyć gatunek "płaszcza i szpady", a jednocześnie pozostać mu wiernym. Oczywiście nie było mowy o scenach walki rodem z filmów akcji z Hongkongu, ale udało nam się mocno ożywić ten gatunek." I dodaje: "Wszystkie sceny kaskaderskie i sceny pojedynków były najpierw wielokrotnie próbowane i ćwiczone w pomieszczeniach. Dopiero potem przenosiliśmy się z nimi na plan. Żeby wypróbować scenę pojedynku na dachu pomiędzy Fanfanem a Fier-a-Bras’em, musieliśmy zbudować w studiu replikę dekoracji w naturalnej skali. Vincent to doskonały szermierz, ale Philippe Dormoy był zupełnym nowicjuszem. Długo wspólnie ćwiczyli, zanim uzyskaliśmy pożądany efekt. Kiedy nadszedł czas kręcenia sceny pojedynku, aktorzy musieli wyjść ze studia i odegrać swoje role na stromym dachu, smagani silnym wiatrem. Poradzili sobie z tym znakomicie. Poza planem ci filmowi wrogowie byli najlepszymi kumplami. Stanowili zgrany tandem. Pogoda bardzo utrudniała nam pracę, ale dali z siebie wszystko." Sceny kaskaderskie z udziałem koni i jeźdźców nadzorował ekspert w tej dziedzinie, Mario Luraschi. Luraschi wspomina: ""FANFAN TULIPAN" to film, w którym akcja toczy się na tle dużych, otwartych przestrzeni. Konie świetnie się na nich prezentowały. Mieliśmy szczęście, że Vincent Perez to znakomity jeździec. Mogliśmy podnosić mu wysoko poprzeczkę i kręcić sceny, które nie byłby możliwe do zrealizowania z udziałem dublera. Dzięki temu film jest bardziej realistyczny." Na planie "FANFANA TULIPANA" spotkali się eksperci z różnych dziedzin związanych z realizacją filmów. Reprezentowali rzemiosła, których poetyckie nazwy brzmiały staroświecko, lecz które były bardzo przydatne na planie. Byli wśród nich obserwatorzy chmur, których zadaniem było wypatrywanie wśród obłoków prześwitów, zapewniających operatorom właściwe oświetlenie; byli także malarze liści, którzy dodawali barw żółknącym drzewom w lesie; byli w końcu "łachmaniarze" (dzielący się na specjalistów od rękawów, kolan, itd.), którzy nosili przy sobie pojemniki z błotem lub brudną wodą i w ciągu kilku godzin potrafili zamienić nowiutkie kostiumy w znoszone łachmany...
Wywiad z Vincentem Perezem
Jak doszło do tego, że zagrałeś FANFANA TULIPANA? Pewnego wieczoru, podczas przyjęcia, Luc Besson zwierzył mi się, że zamierza nakręcić nową wersję FANFANA i że chciałby, abym zagrał głównego bohatera. Byłem bardzo podekscytowany i wzruszony tym, że Luc chce mi powierzyć tak wspaniałą i wymagającą rolę. Byłem mu bardzo wdzięczny za to, że daje mi tę fantastyczną szansę. Przepełniał mnie entuzjazm. Myśl, że zagram Fanfana, była dla mnie czymś tak oczywistym, jakbym zawsze marzył o tej roli. Co wtedy czułeś? Byłem bardzo szczęśliwy. Potem stopniowo zacząłem odczuwać potrzebę dania z siebie wszystkiego w tej roli. Postanowiłem, że będę ciężko pracował i stworzę postać o wielkim potencjale. Zdałem sobie także sprawę z tego, że historia Fanfana jest zaskakująco współczesna. Opowiada o potrzebie wolności oraz o zderzeniu romantycznych ideałów z absurdem wojny. To historia miłości i niezwykłych przygód, ale pod fasadą romantycznej komedii kryje się wyraźne wolnomyślicielskie przesłanie. Jak scharakteryzowałbyś swojego bohatera? Fanfan to zakochany w wolności młody człowiek. Pragnie żyć pełnią życia. Odrzuca wojnę i przemoc. Idzie przez życie tak, jakby balansował na linie - obracając wszystko w żart i śmiejąc się w nos autorytetom. Posiada moc, jaką mają tylko ludzie niewinni. Zawsze dotrzymuje słowa, jest człowiekiem honoru, uwielbia kobiety. Prawdę mówiąc właśnie dzięki kobietom odnosi sukcesy i ostatecznie znajduje szczęście u boku jednej z nich. Fanfan uosabia wolność. Nikomu nie pozwala sobą rządzić. Przeciętność i hipokryzja to słowa, które są mu kompletnie obce. Widziałeś wersję FANFANA z 1952 roku? Oczywiście. Widziałem ją jako dziecko, ale dobrze ją pamiętam. Gérard Philippe i Gina Lollabrigida byli naprawdę doskonali. Początkowo wydawało mi się, że pójście w ślady tak wspaniałych aktorów to wielka odpowiedzialność. Jednak nie powstrzymało mnie to. Przeciwnie, stało się silną motywacją. Pierwszego dnia zdjęć miałem w głowie tylko jedną myśl: do dzieła! Jak przygotowywałeś się do tej roli? Podoba mi się mentalność Fanfana. Jest podobny do mnie. Tak więc pod względem psychologicznym mogłem się z nim bardzo łatwo utożsamić. Fizycznie zaś byłem gotowy dać z siebie absolutnie wszystko, a przynajmniej tyle, na ile pozwoli mi firma ubezpieczeniowa. Wiązało się to z ciężką pracą. Od dawna jeżdżę konno i uprawiam szermierkę – to umiejętności, które wielokrotnie wykorzystywałem na planie filmowym, a nawet w teatrze – ale w przypadku FANFANA chciałem posunąć się dalej. Szkoliłem się więc w sztuce cyrkowej: żonglowaniu, chodzeniu po linie, skokach na trampolinie i trapezie, i tak dalej. Wszystko po to, aby nadać mojemu bohaterowi pewien styl, a jego ruchom zwinność i lekkość. Kiedy rozpoczęliśmy zdjęcia, byłem w doskonałej formie i nie mogłem się już doczekać realizacji! Na planie skakałem – czasami z bardzo wysoka – spadałem, przewracałem się, wywarzałem drzwi! Jeśli uważnie obejrzycie film, zauważycie, że niewiele jest scen w których mój bohater stoi i wygłasza swoją kwestię. Właściwie ciągle jest w ruchu. Dzięki Michelowi Carliezowi mogłem wzbogacić moją rolę o kilka istotnych szczegółów. Na przykład nauczyłem się podrzucać szpadę stopą i łapać ją w locie. Niby nic wielkiego, a dodaje pojedynkowi elegancji i widowiskowości. Co czułeś, kiedy pierwszego dnia stanąłeś przed kamerą? Prawdę mówiąc już podczas przymiarki kostiumu coś zaczęło do mnie docierać. Czułem się w nim znakomicie, nie krępował ruchów. A potem przyjechałem na plan i zobaczyłem innych aktorów w kostiumach. To było magiczne przeżycie. Nagle przeniosłem się w czasie - do innego świata, innej epoki. Później wystarczyło już tylko złapać rytm sceny i dać z siebie wszystko. Ten film to skomplikowana mieszanka komedii, romansu i filmu akcji. Trzeba panować na wszystkimi jej składnikami, żeby żaden element nie przeważał i nie psuł smaku innych. Opowiedz nam o realizacji filmu… Ciężko pracowaliśmy. Film kostiumowy, zwłaszcza na taką skalę, jest zawsze trudnym przedsięwzięciem z logistycznego punktu widzenia. Różne ekipy musiały ze sobą współpracować, żeby zdążyć ze wszystkim na czas. Mieliśmy do nakręcenia sporo plenerów, a pogoda nas tego lata nie rozpieszczała. To zaś oznaczało, że wszyscy musieli umieć się dostosować, zarówno aktorzy, jak i technicy. Jak Ci się pracowało z Gérardem? Gérard ma wrodzone wyczucie sceny. Dokładnie wie co zrobić, żeby była udana. Ma doświadczenie w różnych gatunkach i panuje nad wszystkimi aspektami realizacji. Sceny walki w ogóle nie robiły na nim wrażenia. To wspaniały facet, który pomaga aktorom pod każdym względem. Wie również, jak nimi kierować. Nie spieszy się i stwarza takie warunki, że po prostu musi ci się udać. Pomimo złej pogody, różnych trudności, czekania i tym podobnych rzeczy, ani razu się nie zdenerwował. Jego spokój w obliczu tak wielkiego przedsięwzięcia działał na wszystkich relaksująco. Ma nerwy ze stali, a jednocześnie wielkie serce. Czy jakaś scena wymagała od Ciebie specjalnych umiejętności? Mieliśmy wiele scen kaskaderskich, do których musiałem się starannie przygotowywać. Byłem tak bardzo szczęśliwy, iż gram tę rolę, że nic nie było mnie w stanie przygnębić. Trudności tylko umacniały moją motywację. Za każdym razem, gdy udało mi się dokonać czegoś trochę trudniejszego, byłem w siódmym niebie. Zupełnie jak Fanfan. Pojedynek na dachu z Philippem Dormoyem, który grał Fier-a-Brasa, wymagał specjalnego przygotowania. Pogoda sprawiła, że kręciliśmy tę scenę aż trzy dni. Nasze ruchy i choreografia pojedynku były dosyć skomplikowane, a Philippe nie był doświadczonym szermierzem. Zagrał jednak fantastycznie. Pod koniec obaj byliśmy wyczerpani, ale świetnie się bawiliśmy. Jak się czułeś partnerując Penélope Cruz? To ja wpadłem na pomysł, żeby zaproponować Penélope rolę Adeline. Michel Feller i Gérard Krawczyk szukali aktorki, a ja podsunąłem im Penélope. Znamy się od lat. Była idealna do tej roli. Potrafi być równie uroczą furiatką co Adeline. Byłem bardzo zadowolony kiedy się zgodziła, ale kiedy kręciliśmy naszą pierwszą scenę, poczułem, że miałem całkowitą rację proponując jej kandydaturę. Moim zdaniem Penélope posiada wszystkie cechy romantycznej bohaterki: urodę, wdzięk, energię… Jaka atmosfera panowała na planie? Mieliśmy bardzo napięty harmonogram zdjęć, który dodatkowo komplikowała pogoda. Poza tym kręciliśmy film w różnych plenerach, co oznaczało, że dużo czasu spędzaliśmy w drodze. To nas do siebie zbliżyło. Atmosfera przypominała atmosferę w wędrownej trupie teatralnej. Przy całej ciężkiej pracy nie zapominaliśmy o zabawie. Producent Michel Feller i inni członkowie ekipy dali nawet popis swoich umiejętności aktorskich jako statyści na planie. Było wspaniale. Przejechaliśmy Francję wszerz i wzdłuż, odgrywając swoje role bez względu na pogodę, zupełnie jak grupa kuglarzy. Wszyscy wierzyliśmy w scenariusz, a Gérard zarażał nas swoim spokojem, determinacją i poczuciem humoru. Co zapamiętasz z tej przygody? Oczywiście mam wspaniałe wspomnienia. Możliwość zagrania takiej postaci jak Fanfan nie trafia się często. To niezwykle barwna rola. Poza tym olbrzymią przyjemność sprawiła mi praca z Gérardem i tak znakomitymi aktorami, zwłaszcza z Penélope. To kolejne piękne wspomnienie. Mam w pamięci tyle wspaniałych chwil, że niemożliwością jest wybrać jedną. Chociaż bardzo ciężko pracowaliśmy, uważam się za prawdziwego szczęściarza i cieszę się, że dane mi było pracować przy realizacji tego filmu.
Wywiad z Penélope Cruz
Jak trafiłaś do filmu FANFAN TULIPAN? Vincent zadzwonił do mnie pewnego wieczoru, żeby porozmawiać o filmie. Od dawna byliśmy przyjaciółmi. Opowiedział mi, o czym jest film, ale przede wszystkim opisał mi jego klimat, czasy, w których toczy się akcja i relacje między postaciami granymi przeze mnie i przez niego. Później producenci przysłali mi scenariusz. Jakie zrobił na Tobie wrażenie? Od razu polubiłam jego lekkość, rytm i nieprzewidywalność. Wydawał mi się pełen życia i widać było, że jego autorzy mają dar opowiadania historii. Był taki radosny. Połączenie wątku miłosnego z przygodową epopeją jest bardzo atrakcyjne. Pochodzę z Hiszpanii i ten scenariusz przypomina mi wspaniałe historie o rozbójnikach z naszej literatury. Czy widziałaś wersję filmu nakręconą w 1952 roku? Nie przed przeczytaniem scenariusza. Później dowiedziałam się, że był to kultowy film we Francji, ale pochodzę z innego kraju i jestem zbyt młoda, żebym mogła go wtedy zobaczyć. Obejrzałam tamtą wersję zaraz po skończeniu zdjęć do naszego filmu. Bardzo mi się podobała, tak jak większości widzów spodoba się nasza wersja z Vincentem! On jest godnym następcą Gérarda Philippe’a. Jestem zaskoczona, że nikt przez tyle lat nie pomyślał o nakręceniu nowej wersji filmu. Myślę, że niektóre rzeczy traktuje się ze zbyt wielką czcią. Nie można przestać wystawiać Szekspira czy Moliera tylko dlatego, że jacyś sławni aktorzy już kiedyś wcielili się w postacie z ich sztuk. Wiele historii kręconych było wiele razy, z wykorzystaniem technicznych możliwości i aktorów z różnych czasów. Jedna rzecz w podejściu Luca Bessona, Michela Fellera i Gérarda Krawczyka do pracy cały czas robiła na mnie wrażenie: mieli szacunek do filmu Christiana Jaque'a, ale nie byli jego zakładnikami. Postanowili zapewnić widzom wspaniałą rozrywkę wykorzystując współczesne środki I historię, która podoba się od wielu pokoleń. Jak opisałabyś postać Adeline? Adeline jest młodą kobietą z silnym charakterem. Żyje otoczona przez mężczyzn i żołnierzy w czasach, kiedy kobiety nie miały tyle wolności, co dzisiaj. Tworzy więc ona na swój użytek postać żelaznej damy, ale tak naprawdę pragnie się zakochać. Jest romantyczką, ale nie przeszkadza jej to być dzielną i dynamiczną. Będzie walczyć do samego końca o tych, których kocha. To wielka rola dla aktorki. W jaki sposób przygotowywałaś się do swojej roli? Trochę czytałam o tamtych czasach, ale szczerze mówiąc nie zagłębiałam się w szczegóły. Wspaniale kostiumy i dekoracje pomogły mi wcielić się w postać Adeline, ale przede wszystkim musiałam ciężko pracować nad przygotowaniem dialogów. Już na początku zdecydowaliśmy, że część roli zagram po francusku. Trochę mówiłam w tym języku, ale nie na tyle dobrze, aby poradzić sobie z taki dialogami. Musiałam dużo ćwiczyć i próbować, ale myślę, że skorzystała na tym autentyczność filmu. Czy jest jakaś różnica w pracy aktora w Europie i w Stanach Zjednoczonych? Nie ma znaczenia gdzie film jest kręcony, różni się tylko atmosfera na planie. Pracowałam w wielu krajach przy różnych filmach. FANFAN TULIPAN jest imponującym filmem kostiumowym z liczną obsadą i w całości kręcony był we Francji. Mógłby mieć ogromny budżet, ale liczą się w nim przede wszystkim postacie i ich emocje. Sceneria akcji nie jest owocem sztuczek technicznych czy efektów specjalnych i wszystkie sceny walki są prawdziwe. To wszystko daje filmowi autentyczność, która w dzisiejszych czasach jest prawdziwą rzadkością. Jak Ci się pracowało z Gérardem Krawczykiem? Gérard łączy wspaniałe cechy charakteru z prawdziwym talentem reżyserskim. Potrafi nakręcić każdy film. Świetnie radzi sobie ze scenami walki i z kameralnymi zbliżeniami w scenach opartych na dialogach. Zawsze miał do mnie cierpliwość, dawał bardzo dokładne wskazówki reżyserskie i był bardzo przystępną osobą. Jest wyjątkowo spostrzegawczy i przystosowuje się do każdego aktora tak, aby wydobyć cały jego talent i umiejętności. Czy jest w filmie jakaś scena, nad którą musiałaś pracować szczególnie ciężko? Nad każdą sceną z dialogami, czyli nad wszystkimi! Musiałam nie tylko dawać z siebie wszystko w grze aktorskiej, ale także czuć się dostatecznie swobodnie podczas dialogów, tak aby nie wyglądały one jak recytacja lekcji języka francuskiego. Mój hiszpański akcent pasował do cygańskiego pochodzenia Adeline. Muszę przyznać, że wszyscy aktorzy byli dla mnie niezwykle wyrozumiali i pomocni. A sceny z Vincentem Perezem? Znam Vincenta od lat. Już kiedyś razem pracowaliśmy. Możliwość grania z nim ponownie była jedną z większych atrakcji pracy przy FANFANIE TULIPANIE. Pomimo tego wszystkiego byłam naprawdę zaskoczona, kiedy zobaczyłam go na planie. Nigdy taki nie był. Wyglądało na to, że po raz pierwszy w życiu dostał wystarczająco ambitną rolę. Jest bardzo wysportowany, co było istotne w przypadku postaci, którą grał. To piękny mężczyzna, ma w sobie coś z Fanfana. Codzienne obserwowanie go na planie było prawdziwą przyjemnością. Promieniował energią i ogromną radością. Był zachwycony, że może wykonywać te wszystkie wyczyny kaskaderskie. Zachowywał się jak mały chłopiec. Grał jedną z ról swojego życia. Był tak pełen zapału, łaskawy i gotowy do wysłuchiwania uwag. Jego osoba rozświetlała cały plan filmowy. Po prostu emanował radością życia. Co możesz powiedzieć o innych aktorach, z którymi grałaś w filmie? Bariera językowa była często przeszkodą w porozumiewaniu się. Na początku czułam się trochę zagubiona. Każdy jednak próbował ze mną rozmawiać po angielsku albo po hiszpańsku. Wielu z tych aktorów grało wcześniej w teatrze i mieli w sobie szczególne ciepło. Chciałabym ich kiedyś lepiej poznać. Jeśli chodzi o sceny, które graliśmy razem, to jedna rzecz naprawdę mnie zaskoczyła. Większość aktorów bardzo szybko potrafiła się przestawić. Między ujęciami śmiali się i żartowali, ale kiedy Gérard włączał kamery, od razu zaczynali grać swoje role. Po zakończeniu ujęcia nawet najbardziej paskudny czarny charakter śmiał się i żartował z facetem, którego próbował zabić pół minuty wcześniej. Chociaż trudno mi było z nimi rozmawiać, to widziałam ten blask w ich oczach. Do tej pory rzadko widywałam tylu ludzi zadowolonych z pracy przy jakimś filmie. Co z tej przygody pozostanie w Twojej pamięci? Ten film umożliwił mi odkrycie wspaniałej historii, lepsze poznanie kraju, którego piękno zapiera dech w piersiach i spotkanie ludzi, z którymi świetnie się bawiłam. To była wielka podróż pełna odkryć. Okolice Rodez są naprawdę zachwycające. Nawet dekoracje w studio wydawały się mieć pewną autentyczność. Dla mnie FANFAN TULIPAN będzie cennym doświadczeniem, które rzeczywiście zmieniło moje spojrzenie na świat. W pamięci pozostanie mi obraz Vincenta, promiennego i tańczącego jak akrobata na linie.