Barbara Falender. Jej rzeźby to w polskiej sztuce ostatniego półwiecza zjawisko wyjątkowe. Podziwiane na wystawach, z których każda staje się wydarzeniem artystycznym. Intrygujące oryginalnością, a zarazem swojskie, zrozumiałe nie tylko dla koneserów, lecz i zwykłych zjadaczy chleba. Zawsze nasycone silnymi emocjami: namiętnością,... Barbara Falender. Jej rzeźby to w polskiej sztuce ostatniego półwiecza zjawisko wyjątkowe. Podziwiane na wystawach, z których każda staje się wydarzeniem artystycznym. Intrygujące oryginalnością, a zarazem swojskie, zrozumiałe nie tylko dla koneserów, lecz i zwykłych zjadaczy chleba. Zawsze nasycone silnymi emocjami: namiętnością, miłością, tęsknotą, humorem. W listopadzie 2007 roku Barbara Falender przygotowywała w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku retrospektywną wystawę dokumentującą trzydzieści lat jej twórczości. Artystce towarzyszyła kamera. Nie tylko przy pracy, również w galerii na warszawskim Nowym Mieście, na basenie, w samochodzie, podczas spotkań z zaprzyjaźnionymi młodymi artystami z Krakowa i cyzelerem z Marek. Tak powstał filmowy portret nietuzinkowej rzeźbiarki, ale i osoby prywatnej - żony, matki i kobiety targanej często sprzecznymi emocjami, poszukującej wewnętrznego spokoju i harmonii. Równorzędnymi bohaterkami filmu Krzysztofa Rogulskiego są rzeźby. Pojawiają się nawet jako najważniejsi wykonawcy w napisach końcowych. Nic wszak nie mówi więcej i lepiej o artyście niż jego dzieła. Z każdym wiąże się niepowtarzalny splot myśli i uczuć, każde dokumentuje niepowrotny, intensywnie przeżyty fragment biografii. Powstałe w ciągu trzydziestu lat rzeźby Barbary Falender zdumiewają spójnością artystycznej wizji, konsekwencją twórczych zainteresowań. Artystka nie ukrywa, że ludzkie ciało jest dla niej synonimem doskonałości natury. Fascynuje ją, jak ludzie noszą swoje ciała, jak je eksponują i jak się ich wstydzą. Ciało, jak wszystko inne, również podlega zmiennym kanonom mody. Dziś musi być młode, wysportowane i sprężyste jak u Corinne Ortegi, paryskiej aktorki i modelki pozującej dla Barbary Falender. Prawdziwą sztuką jest wszakże dostrzec piękno również w zgarbionej i pomarszczonej staruszce, powoli idącej uliczką Starego Miasta. To ciało mówi jeszcze więcej, głębiej i mądrzej. Moim obowiązkiem jest robienie czegoś, co nie będzie śmieciem na tej ziemi - tak brzmi artystyczne credo Falender. czytaj dalej