Takiego klasyka jak Egzorcysta powinno się nie tykać. Część ta przypomina bardziej requel Krzyku sprzed kilku lat niż sequel arcydzieła klasyki horroru.
Tutaj otrzymujemy przeciętniak, kompletnie bez polotu i pomysłu na kontynuację historii. Oryginalny pomysł na "uprowadzenie" dziewczynek jest, nastrojowa muzyka również, ale melodramat na poziomie serialu o nastolatkach.
Ukłon w stronę fanów za wprowadzenie części obsady z oryginalnej części, warto było czekać do ostatniej sceny.
Niestety pokazana historia nie przekona nikogo do zrobienia kolejnej części. Potencjał był dobry, ale cała fabuła została już streszczona w zwiastunie, nie ma żadnego momentu zaskoczenia.
Reakcja kościoła może została nieco zaktualizowana, ale zabrakło jakiejkolwiek sympatii, a nawet emocji wobec dziewczynek i ich rodziców. Gdzie jest rodzinny dramat? Może dodatnie wątku zwątpienia, czy to aby naprawdę się dzieje a nie fikcja byłoby lepszym pomysłem niż efekciarskie egzorcyzmy.
Plot twist i zakończenie daje raczej uczucie ulgi, że film w końcu dobiegł końca. W Egzorcyście: Wyznawca zabrakło po prostu.. egzorcysty. Klimatu i zapadających w pamięci scen również. O tym dziele każdy zapomni za rok, maks dwa. Najchętniej wracam pamięcią do Evil dead i jego remake'u.. Już nawet sequel z tego roku bije Egzorcystę na głowę. Czuję się zażenowany, że liczyłem na więcej.
Przeciętne 3/10.