PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565637}

Dziewczyna z tatuażem

The Girl with the Dragon Tattoo
2011
7,7 329 tys. ocen
7,7 10 1 329226
7,2 63 krytyków
Dziewczyna z tatuażem
powrót do forum filmu Dziewczyna z tatuażem
ocenił(a) film na 9
pumkas1987

bondowa

pumkas1987

nie oglądałam tej szwedzkiej i długo broniłam sie przed tym filmem,a tu zaskoczenie p

pumkas1987

Ja obejrzałem najpierw wersję szwedzką, potem amerykańską. I wniosek jest tylko jeden: Amerykanie odwalili kawał dobrej roboty ( zaangażowali nawet kota - a co, w książce jest ), Szwedzi zaś też odwalili kawał ale - gówna. To tyle. Dziękuję.

ocenił(a) film na 9
pumkas1987

amerykańska

ocenił(a) film na 10
pumkas1987

Nie spodziewałam się tego szczerze mówiąc ale amerykańska wersja była o wiele lepsza, mimo, że szwedzka była rewelacyjna :)

ocenił(a) film na 10
pumkas1987

Zdecydowanie amerykańska lepsza. Ma ten swój klimat . W dodatku o niebo lepsze retrospekcje ...

pumkas1987

Jak dla mnie szwedzka. Głównie dzięki fenomenalnej roli Noomi Rapace - aktorka w amerykańskiej wersji jakaś taka nijaka...

ocenił(a) film na 7
flagranti

Też wolę szwedzką :D

ocenił(a) film na 7
pumkas1987

Szwedzka. Właściwie są bardzo podobne, ale wolę szw. gdyż była pierwsza, wypada lepiej aktorsko i wszystkie 3 części trzymają dobry poziom.

ocenił(a) film na 7
pumkas1987

Szwedzka. Rapace jest bardziej przekonująca jako Lisbeth

ocenił(a) film na 7
pumkas1987

Szwedzka wersja jest lepsza bez dwóch zdań.

ocenił(a) film na 7
meridian

Szwedzka ofc

ocenił(a) film na 7
D_D_D0man

Zdecydowanie Szwedzka.

pumkas1987

Zdecydowanie wersja Finchera, czyli "amerykańska". Wierniejsza fabule książki i lepsi aktorzy. Bez dwóch zdań.

pumkas1987

Wersja amerykańska bije szwedzką na głowę pod względem odzwierciedlenia treści książki, klimatu i aktorów. Szwedzki Blomqvist jest przeokropny.

ocenił(a) film na 7
White_Carnation

Dlaczego przeokropny?

ReadyFreddie

Bo kompletnie nie oddaje książkowego Blomqvista, jest zupełnie nieatrakcyjny, ani na jotę, dziobaty i ma farbowane włosy, jest nijaką ofermą w dodatku aktorsko dosyć słaby. To tak w skrócie. Już o tym pisałam w innym temacie.

ocenił(a) film na 7
White_Carnation

Czyli jest zły bo jest nieatrakcyjny? Nie pamiętam czy Larsson opisał wygląd postaci Blomkvista ale życie ma to do siebie, że nie każdy jest piękny i nie każdemu udało się uniknąć ospy. Aktorsko na pewno nie spisał się gorzej od ładnego Craiga a 'ofermą' był również w książce (co pokazał nawet Craig, nie dało się zrobić Bonda tam gdzie jest normalny człowiek).
Cała Twoja opinia jest mocno subiektywna, pomijając ten nieszczęsny wygląd, nie wydaje mi się żeby Blomkvist był ofermą. Na pewno nie błyszczał tak mocno jak Salander, ale przecież to wynika z książki i ze scenariusza. Gdzieś czytałem, że niektórzy odbierają trylogię jako swgo rodzaju manifest feministyczny, to na pewno przesada, ale sam teza pokazuje kto w książce jest ważniejszy.

ReadyFreddie

Każda ocena jest subiektywna. Po prostu nie chcę się tutaj już rozpisywać nad Nyqvistem, bo pisałam o jego "kreacji" kilka razy na tym forum. Uważam, że Craig jest o niebo lepszym wyborem do tej roli i zagrał też znacznie lepiej. I znakomicie oddał osobowość Blomqvista, właśnie trochę "ofermowatego" ale jednak bezkompromisowego, inteligentnego i na pewno mającego męski urok, który wcale nie polega na byciu ładnym, lecz na czymś trudno definiowalnym, co powoduje, że Blomqvist ma osobowość i jest interesującym facetem. Craig gra bardzo dobrze, np. uroczo oddaje swoje zaplątanie podczas pierwszej wizyty u Lisbeth, bardzo naturalnie wypada, kiedy staje sie niemal "uczniakiem" w porównaniu z hakerskimi umiejętnościami Lisbeth. Widać jednak, że jego twarz "myśli". Blomqvist Nyqvista nie wzbudza po prostu mojego zainteresowania, jest strasznie nijaki, bardzo płytko zbudowana postać. Takie mam zdanie i nie będę już na nowo angażowała się w dyskusję na ten temat. Poza tym nie mam w tej chwili czasu, sorry.

ocenił(a) film na 8
White_Carnation

.... bo kompletnie nie oddaje książkowego Blomqvista - a kto powiedział ze ma go ksiązkowo oddac? Gdzie jest to napisane - ze film powstał tylko dla tych, którzy przeczytali ksiązke? Ci którzy jej nie znają, nie znają także zadnego książkowego Blomqvista - argument do bani, moim zdaniem!

No ale jak juz tego koniecznie chcesz , tzn. dla samego tylko faktu (bez wplywu na ocene kogokolwiek!) - jeżeli by wszystkie juz znane z obydwóch filmów parametry odsunąć na bok - to pozostałaby rzeczywiście wersja Finchera jako wierniejsza oryginałowi. To fakt!
Ale nie są to wcale jakieś duze roznice - jedynie przeniesiono ciezar poszczegolnych figur - inaczej je "wyważono" po prostu!
Wszystko inne - to są dla mnie niuanse, jeżeli się wyzwolimy spod presji książki, to możemy tylko zaobserwowac, ze porównując te dwa filmy do siebie - w wersji amerykańskiej los zagubionej bratanicy Harriet zostal znacznie uproszczony, za to wielopoziomowe stosunki Blomqvista - poglebiono. Zdegradowano rowniez ten motyw narodowosocjalistyczny, do zwykłego epizodu gdzieś na poboczu oraz przyspieszono caly ten proces wyjaśnienia tego zaginięcia na podstawie tych zdjec, artykolow prasowych czy akt policyjnych.
Dla mnie oba filmy są sobie równe - obaj aktorzy, tak samo jak obie Lisbeth - w tym co grają, są świetni. Robią to tylko po prostu inaczej. Craig gra Blomqvista po prostu bezpośrednio, agresywniej, natomiast Michael Nykvist podszedł do niego prawie ze niesmiale - ale to nie znaczy, ze gorzej.
No to chyba tylko tyle.... Dziekuje i dobranoc!

Wikus_Van_De_Merwe

Jak się robi ekranizację, to warto trzymać się realiów książkowych. Wyobraź sobie, że Zborowski ze swoim prawie dwumetrowym wzrostem gra "małego rycerza" Wołodyjowskiego, bo reżyser uznał, że ekranizacja Trylogii wcale nie musi być dla tych, którzy czytali Sienkiewicza. Albo Bartosz Żukowski odtwarza Kmicica stylizując go na Waldusia Kiepskiego...

Blomqvist był kobieciarzem i ogólnie rzecz biorąc luzackim lekkoduchem. Kolesiem zabawowym.
Nykqist za to zagrał tak, jakby się właśnie dowiedział, że: żona jubileuszowo zdradziła go po raz setny, ma nieuleczalną chorobę, zgubił zwycięski kupon totolotka i na dokładkę otrzymał mandat za złe parkowanie. To był taki Blomqvist akustycznie, czyli całkowicie bez prądu. A jedyna impreza na którą pasował idealnie, to stypa na której pałęta się i jak pan Hilary, szuka gdzie są jego okulary.

Craig również był daleki od perfekcji, obnosząc się z notorycznie ponurą facjatą, ale przynajmniej był bardziej żwawy w swoich poczynaniach.

Panie oceniam remisowo. Tu w całej rozciągłości zgadzam się, że zagrały zupełnie inaczej, ale też obie zrobiły to świetnie.

ocenił(a) film na 8
orion_2

;D ... hehee, dobre z tym malym rycerzem... - dzieki za sprowadzenie mnie na ziemie, bo z tą ekranizacją, to jakos nie pomyslalem, niemniej mysle ze są jakies jeszcze w tym ramy - a nie scisle podejscie do planu...
Widzisz i ty tak samo mierzysz dwojakimi miarami - raz Blomqvista widzisz z przodu granego przez Craiga - bo bardziej pasuje do postaci ksiązkowej (mniemam!), a juz z Lisbeth potrafisz sie od tego oderwac i oceniasz ją obiektywnie - za to co grala a przede wszystkim, jak to zagrala - i jedna i druga aktorka... you know what I mean? ;D

Wikus_Van_De_Merwe

Nie zgodzę się jeśli chodzi o zastrzeżenia co do mojego połowicznego obiektywizmu:) Salander, to postać wielowymiarowa. Wulkan energii, gniewu i złości wewnątrz (tak zagrała ją Rapace) i bryła lodu, praktycznie bez wyrażania emocji na zewnątrz (tak zagrała ją Rooney). Stopienie obu kreacji w jedną byłoby stworzeniem perfekcyjnej Salander, ale jest to niemożliwe. Książka pozwala na szczegółowe zobrazowanie monologów wewnętrznych, jak i zachowań, że tak powiem, zewnętrznych, bez zaburzenia spójności charakterologicznej postaci. Film na tym polu ustępuje literaturze. Kreacja filmowa akcentująca pobieżnie wszystkie elementy charakteru Lisy dałaby w sumie obraz, krótko mówiąc, niezrównoważonej wariatki, raczej nieakceptowalnej przez widza. A na to obaj reżyserowie pozwolić sobie nie mogli.

W filmie, Fincher, czy też jego szwedzki odpowiednik musiałby zrobić odpowiednie wprowadzenie, aby uwiarygodnić zróżnicowanie osobowości, ale zajmuje to cenne minuty i tak już długiego filmu (a Fincherowi i tak producent podobno wyciął bodaj pół godziny). Zdecydowano się więc na spłycenie postaci koncentrując się na wybranych aspektach. W obu filmach nacisk położono na różne elementy. Stąd też postać, mimo że zagrana zupełnie inaczej, wciąż zachowuje cechy Salander. Takich dylematów nie ma z Blomqvistem. Blomqvist to Blomqvist i już. Ta postać została skopana zarówno przez Szwedów, jak i Amerykanów. Ale u Amerykanów zebrała zdecydowanie mniej kopniaków.
Moim zdaniem Szwedzi zrobili dokładnie to samo, co Amerykanie - dobrali aktora o wyrobionej renomie, który gwarantował na ich rynku większą oglądalność. Dopasowanie charakterologiczne było sprawą drugorzędną. I to niestety widać. Nie twierdzę, że Nkvist jest aktorem złym, lub też, że zagrał źle. Twierdzę, że on w ogóle nie powinien dostać tej roli. Ponieważ kompletnie do niej nie pasuje. Tak jak np Bogusław Linda kompletnie nie pasował do roli Petroniusza w Quo Vadis. Bo cały czas czekałem, aż z zaciśniętym uzębieniem wypluje w kierunku Nerona: "Nie chce mi się z tobą gadać", wymachując przy tym kałasznikowem. I to katastrofalnie wpływało na odbiór filmu.

ocenił(a) film na 8
orion_2

no tak, z tym ze jak mogl tobie przeszkadzac akurat Nykvist, znales juz go wczesniej z jakis produkcji? Bo to akurat Craig ze swoim "mitem" Bonda wedlug tego co napisales, powinien bardziej ci nie pasowac - jak i paru innym krytykom - np. tez za granicą, nie pasowal - gdzie np. nieco wiecej pokazany przyplyw zwyczajnych, czlowieczych uczuc (jak w tej scenie np. z tym zaszlachtowanym kotem), brano juz mu za zle.
Akurat te sceny byly moim zdaniem najlepsze, bo wlasnie byly takie ludzkie i pokazywaly jak latwo mozna zostac zraniony...

Ale ja tez nie chcialem sie wcale z tobą sprzeczac. Po prostu ty jego czy ich tak odebrales - ja inaczej.
Ja ksiązke tez czytalem - ale staram sie, ja w ogole nie brac pod uwage, bo tak to bym musial sie do wszystkiego doczepic - i to nie tylko do aktorow...
A mi na to po prostu juz sumienie nie pozwala, bo we wszystkich tych podejsciach do tego "sztofu" - w ekranizacji i w aktorach i w ich graniu, widze tyle pozytywnych rzeczy i ktore mi sie podobają, a tak to bym musial sie na cos zdecydowac i odrzucic.
Co mam zrobic, ze mi sie obie "Dziewczyny ze smokiem" podobają?

Jak juz pisalem wczesniej - to wszystko w sumie - sprowadza sie do "wywazenia" - czyli na czym skoncentrowal sie bardziej Fincher, a na czym Oplev, gdzie lezaly ich sympatie i jednoczesnie gdzie uwazali, ze mozna sobie odpuscic.
Wtedy od tej strony padają automatycznie jakies blaski i cienie - np. u Finchera mozemy zobaczyc, ze os miedzy jego Blomqvistem a Salander jest rownowazna (-rzedna?), absolutnie na jednym poziomie, rządzi patt miedzy nimi. I chodzi mi tylko o te wywazenie scenariuszowe, jeszcze nawet nie chodzi mi aktorstwo, ktore pozniej do tego dochodzi, i ktore rowniez okazuje sie w obu przypadkach bez szwanku!
Natomiast u Oplev'a widac jednoznacznie, ze srodek ciezkosci lezy po stronie Salander (ten srodek scenariuszowy), oboje aktorzy grają rownie swietnie z tą malą tylko roznicą ze Rapace ni stąd, ni z owąd akurat teraz, postanowila sobie zagrac, role chyba jej calego zycia - no to nie ma sie czemu dziwic, ze Nykvist przy takiej konstalacji wypadl nieco metnie, niewyraznie, nie do konca sympatycznie, no a przede wszystkim blado...

Ale jak juz powiedzialem -> jak gdzies jest troche jasniej, no to atomatycznie gdzieindziej cos musi stac za to w cieniu.... - ach lepiej juz koncze, bo mi juz tylko stare pszyslowia pszczol na jezyk przychodzą, a to wtedy juz pora dac sobie i innym swiety spokoj. Dziekuje i dobranoc!

Wikus_Van_De_Merwe

Ale przecież Craig wypada znacznie lepiej niż Nyqvist w opiniach zagranicznych widzow, choćby na IMDB, gdzie też jednak większość optuje za wersją Finchera. Nie uważam, żeby Craig postać "skopał", jak sugeruje orion, choć na szczęście przyznaje on, że Nyqvist skopał ją dokumentnie. Moim zdaniem Craig to idealny Blomqvist, bardzo podoba mi sie jego wyważona gra, od zawsze cenię Go jako aktora i jeszcze się nie zawiodłam. To jednak solidna firma, aktor charakterystyczny, który w brytyjskim kinie zagrał wiele różnorodnych ról zanim został Bondem, przed ktorym zresztą na początku bardzo się bronił i ze dwa razy odmówił.
Zgadzam się, że zarówno Noomi jak i Rooney zagrały równie dobrze, choć jednak bardziej przekonała mnie Rooney. Jednak nie umiem przekonać sie do Nyqvista. Przy Craigu wypada bardzo blado. Nie ta klasa aktorska. Przynajmniej moim zdaniem.

PS Linda jako Petroniusz był świetny. :)

ocenił(a) film na 8
White_Carnation

sorry, mi nie chodzilo raczej o wiekszosc zagranicznych widzów, a o nielicznych tam ich krytyków, którzy tez moze nie od razu calą figurę Craig'owskiego Blomqvista, a jedynie jego - wprawdzie nieliczne, ale jednak byly - sceny, w których nader wyraziście prezentował swoją "miekkosc" (ze tak powiem) - brali mu za zle.... O to mi tylko chodzilo... ;D

Co do klasy aktorskiej Nykvista - która nie tą jest, jakby powinna (mniemam!) - coz, nie wiem ile ty z nim jeszcze innych filmów oprócz trylogii widzialas? - ja widziałem jeszcze kilka innych i uważam o nim wprost przeciwnie...
No i przepraszam - ale po czym ty to na IMDB osądzilas, ze Craig wypada tam znacznie lepiej od Nykvista? Po tych byc moze mu paru nieprzychylnych osądach, jak twoim?
A nawet, byc moze ze bylo takich tam moze i wiekszosc, no ale na Boga - przeciez ilosc tam komentujących to zaledwie mini-ułamek do wszystkich, robiących voting na temat tych dwóch filmów i nie jest zadną jakąś reprezentatywną chyba liczbą, zeby dojsc do takiego - moim zdaniem kuriozalnego wniosku?
A w ogóle po za tym, ja juz bym tak dla respektu do zwykłego ludzkiego pojęcia, nie bral tak calkiem na serio, wszystkiego co mozna wyczytać z amerykańskiego portalu, z wiekszoscią amerykańskich komentatorów - na temat np. europejskiego czy miedzynarodowego kina... you know what I mean? ;D

Wikus_Van_De_Merwe

I know what you mean, no worries. Po prostu czytam różne fora i widzę jakie są opinie. Zreszta tam jest wielu snobów, którzy krytykuja wersję Finchera przyznając, że nawet jej nie widzieli, tak chca być niby "sophisticated" i snobują na znawców kina (czyli europejskie lepsze) a wyłażą z nich zwykli "znaffcy" od siedmiu boleści.
Zresztą nawet tutaj DZT ma znacznie wyższą pozycje niż wersja szwedzka, choć w głosowniu wzięło udział więcej uzytkowników, co sprawia, że ocena jest bardziej miarodajna, bo tam głosowali raczej głównie fani.
Zresztą nie interesują mnie opinie innych o Nyqviście, moim zdaniem jako Blomqvist przepadł. Sorry.

White_Carnation

Zgadzam się z każdym z Twoich argumentów :)

pumkas1987

Ja polecam pierw książkę która jest według mnie mistrzostwem, wciąga na całą noc :) A co do filmu to jednak bondowski...

hotekk

Jasne, że tak :)

pumkas1987

Finchera, zdecydowanie. Już uzasadniałam w innym temacie.

ocenił(a) film na 7
pumkas1987

Lepsza jest ta którą pierwszą zobaczysz

mariball

Niekoniecznie, bo ja jako pierwszą obejrzałam wersję szwedzką a uważam, że Fincher zobił to o niebo lepiej.

ocenił(a) film na 9
pumkas1987

JU ES EJ. Jedyne co jest lepsze w szwedzkiej wersji to postać Lisbeth. Aktorstwo i dopasowanie aktorów do literackich pierwowzorów poza tym dużo lepsze u Finchera. Fincher pokazał więcej szczegółów z książki, zachowując większą wierność oryginałowi. Strona wizualna filmu i muzyka lepsze u Finchera. Klimatu nie można odmówić żadnej wersji, ale lepiej mi przypadł do gustu ten od Finchera.
______________________

A tak generalnie to mamy 9:7 dla wersji amerykańskiej.

Ciri94

Wersja Finchera jest znacznie lepsza, nawet Lisbeth w wykonaniu Mary moim zdaniem bezbłędna. Poza tym zobacz na punktację i ranking: szwedzka wersja 7.6 i 427 miejsce w zestawieniu przy ok. 40 tys. głosów i DZT 7.8, 215 miejsce przy niemal 120 tys. głosów, co jest bardziej miarodajne, biorąc pod uwagę fanatyków wersji szwedzkiej, którzy bez ogladania filmu Finchera dali 1, bo uznali, że jak amerykańskie to musi być złe. A przecież Amerykanie nakręcili wiele wybitnych filmów, w tym Fincher (Social network, Niezwykły przypadek Benjamina buttona, Zodiak, Podziemny Krąg, Gra). DZT jest rewelacyjny.

ocenił(a) film na 9
White_Carnation

Szczerze mówiąc, sama byłam do filmu kiepsko nastawiona, dopóki nie zobaczyłam innych filmów Finchera. Biorąc pod uwagę ogólne przekonanie, że Amerykanie zawsze wszystko schrzaniają, zaskakujący jest fakt, że akurat amerykańscy twórcy lepiej potraktowali literacki pierwowzór.
Jeśli chodzi o postac Salander, to aktorki skupiły się na różnych cechach Lisbeth - bliższa mojemu wyobrażeniu jest jednak Noomi. Dla mnie byłoby idealnie, gdyby połączyć wygląd Rooney z grą Noomi.
"biorąc pod uwagę fanatyków wersji szwedzkiej" - no właśnie sporo ich zauważyłam na forum. Ktoś chyba nawet kiedyś bawił się w snoba, narzekając, że ciemne masy wolą hamerykańskie blockbustery od wspaniałego niezależnego kina europejskiego...

Ciri94

No więc sama widzisz. :) Ja wolę Marę ale moge stwierdzić, że Noomi była najjaśniejszym elementem szwedzkiej "ekranizacji", czy może adaptacji a może tylko "wariacji na temat" :)

pumkas1987

Duet Craig - Mara! Czyli wersja amerykańska. Rewelacja.

ocenił(a) film na 10
pumkas1987

Na dobrą sprawę to dałabym tutaj remis ;)
Kreacje Lisbeth w obu filmach były świetne, obie przesłoniły resztę obsad. Swoją drogą, przyznam, że po tych filmach czuję lekki podziw do R. Mary i N. Rapace - chociażby za to, jak zagrały w scenach gwałtu.
Craiga jakoś specjalnie nie lubię, ale jako Blomkvist był o wiele lepszy. @White_Carnation świetnie to opisała - książkowy Mikael był egoistycznym, nadętym bubkiem, szczerze go nienawidziłam - ale nie można mu odmówić pewnego magnetyzmu. Craig taką charyzmę tutaj miał; zaś Nyqvist był okropny. Nie tylko wizualnie - po prostu był taki rozlazły, bez ikry, że się go nie dało oglądać.
Tak poza tematem, nadal mam wątpliwości co do tego, co silna psychicznie, bardzo niezależna Lisbeth widziała w bezosobowym Mikaelu; zgrzyta mi ta para.

Wersja amerykańska dostaje ode mnie plusa za wierniejsze trzymanie się fabuły książkowej. W szwedzkiej brakowało mi chociażby kota w chacie Blomkvista - szczegół, ale u Finchera cieszył. ;)

Nie mogę się zdecydować; po lekturze "Millennium" w filmach skupiałam się głównie na kreacjach Lisbeth - a że obie baaardzo przypadły mi do gustu...xD

ocenił(a) film na 8
pumkas1987

Po pierwsze - nie ma znaczenia to jak się mają poszczególne wersje do książki, zarówno jeśli chodzi o treść jak i o charaktery. Reżyser ma prawo zmienić względem książki co chce (w ramach praw) jeśli uważa, że tak będzie lepiej. Śmieszą mnie wszelkie utyskiwania na brak wierności filmów wobec książki (btw. zobaczcie co wyprawiają reżyserzy teatralni z oryginalnymi sztukami - i dobrze jest).
Wersja amerykańska jest staranniejsza. Zdjęcia, dźwięk, montaż. Wersja jest bardziej surowa, bardziej szwedzka, bardziej naturalna. Oglądając wersję szwedzką czuje się Szwecję, oglądając wersje amerykańską czuje się Holywood. I nie pomaga tu nawet (świetnie zrealizowany) padający w stronę kamery śnieg. Wersja amerykańska jest również staranniejsza w opowiadaniu historii, sceny ładnie wynikają jedna z drugiej i uzupełniają się, są lepsze. Ale są mniej naturalne, ale za to bardziej filmowe. Szwedzka wymaga chyba jednak większej uwagi, jest mniej łopatologiczna, ale może się mylę (szwedzką oglądałem najpierw). Które postaci są lepsze? Wg mnie szwedzki Blomkvist jest wiarygodniejszy, Craig zbyt się kojarzy. Szwedzka Lisbeth jest ładniejsza.

BTW, scena napadu w metrze na Lisbeth, w wersji szwedzkiej jest dla mnie mniej wiarygodna. Przecież to nie nie Bronx tylko Stockholm.

Leszy2

"Po pierwsze - nie ma znaczenia to jak się mają poszczególne wersje do książki, zarówno jeśli chodzi o treść jak i o charaktery. "

bardzo odważne stwierdzenie, zwłaszcza, że film szwedzki się reklamował jako ekranizacja powieści Larssona i nawet zachował całość tytułu. Jeśli się ekranizuje ksiażkę, to wypada zachować jej fabułę. Wersja Finchera bije pod tym względem Opleva na głowę.

Poza tym wersja Finchera wcale nie zalatuje Holywood, to strasznie banalne stwierdzenie, sugerujące, że niby wersja szwedzka taka "klimatyczna i artystyczna" a fincherowska - banalna, holywoodzka - NIC Z TYCH RZECZY. Film Finchera ma lepszy klimat, jest mroczniejszy, bardziej realistyczny i brutalniejszy - wcale nie "holywoodzki".

Dialogi u Szwedów bardziej szkolne i łopatologiczne niż u Finchera, w ogóle scenariusz Zailliana jest o niebo lepszy, bardziej spójny, wierny książce ale nie "szkolny" i naiwny jak momentami u Szwedów.

Co do Craiga - to wybacz ale co to znaczy, że Nyqvist lepszy, bo Craig "za bardzo się kojarzy"?????? Nyqvist był FATALNY, odpychający i zupelnie nieprzekonujący jako Blomqvist - w odróżnieniu od znakomitego w tej roli Craiga. Argument, że Craig nie był dobry, bo za bardzo się kojarzy jest SŁABY I BANALNY. Craig jest AKTOREM i może grać różne role, co to za gadanie, że nie moze grać Blomqvista, bo gra już Bonda? Ale przed Bondem gral także np. GEJA, naukowca czy poetę. Czy to znaczy, ze nie powinien zagrac np. Bonda? Akurat jego Blomqvist w niczym nie przypomina Bonda, jest calkiem inny, bo Craig to dobry aktor. Jego Blomqvist jest taki, jak w książce, trochę nieporadny, zagubiony ale ma swój urok, jest ;przystojny i ma powodzenie u kobiet. Sorry ale w życiu nie uwierzę, że Lisbeth poleciałaby na Blomqvista wykreowanego przez Nyqvista ( co za rymowanka...)

Czy szwedzka Lisbeth ładnbiejsza? To jest tylko OPINIA nie fakt, wiec trudno nawet uznac to za argument.

U mnie bezapelacyjnie wygrywa Fincher.

ocenił(a) film na 8
Kamilla_mak

"...zwłaszcza, że film szwedzki się reklamował jako ekranizacja powieści Larssona..."
Taa. A 'Drive' reklamował się jako film akcji.
"Jeśli się ekranizuje ksiażkę, to wypada zachować jej fabułę" - powiedz to reżyserom teatralnym wystawiającym obecnie Szekspira.
Reżyserowi jako artyście wolno dowolnie przerobić książkę, jeśli uważa że tak będzie lepiej. Myślisz, że te wszystkie rozbieżności są wynikiem pomyłki? Scenarzysta nieuważnie przeczytał? Proszę cię.

"Poza tym wersja Finchera wcale nie zalatuje Holywood, to strasznie banalne stwierdzenie, sugerujące, że niby wersja szwedzka taka "klimatyczna i artystyczna" a fincherowska - banalna, holywoodzka."
A to już twoja interpretacja mojego stwierdzenia - bardzo błędna.

Holywood to magia kina. Potrafią tam wyczarować dowolne miejsce i czas. Klimat mroczny i sielankowy. Kino artystyczne i kiczowate.
Chodzi o to, że szwedzka wersja obeszła się bez czarów. W tym filmie nie ma wyczarowanego "szwedzkiego klimatu", (tylko mi nie pisz, że Fisher też kręcił w Szwecji, bo nie o to chodzi.) tu jest po prostu Szwecja. Prawdziwa. I różni się od holywoodzkiej tak samo jak CGI od prawdziwego obrazu.
Oglądając szwedzką wersję od razu wiedziałem, że jestem w Szwecji. Wydawało mi się nawet, że rozpoznaję niektóre miejsca.
Oglądając wersję Fishera, długo nie wiedziałem czy przenieśli akcję do Stanów, czy też dzieje się w Szwecji.

Co do Craig'a - ja nie o tym.
Piszesz, że Craig to lepszy aktor i jego Blomqyist bardziej jest podobny do książkowego. Ale to również znany aktor i cierpi na typową przypadłość znanych aktorów (zwłaszcza, że gra Bonda) - jest kojarzony. Tak jak Gajos całe życie był Jankiem, a potem Panem Tureckim. Nyqvist jest szwedem i to czyni go wiarygodniejszym. Nigdzie nie twierdzę, że jest lepszym aktorem.
Co do podobieństw do książkowego Blumqvista, to gdybym ja kręcił tą adaptację, główną postacią byłaby Michaela Blumqvist.
Sorry ale w życiu nie uwierzę, że Lisbeth poleciałaby na jakiegokolwiek faceta.

Leszy2

W porządku. Z tym, że widziałam w teatrze kilka sztuk Szekspira, różne wystawienia, tradycyjne lub nowoczesne ale TREŚĆ pozostawała taka sama, nie zmieniano fabuły, korzystano z różnych tłumaczeń, Słomczynskiego, Paszkowskiego czy Barańczaka, ale treść sztuki zawsze była wierna dramatowi. Oczywiście, nie upieram się, że twórca dzieła filmowego musi słowo w słowo trzymać się fabuły ekranizowanej powieści, szczególnie tak wielowątkowej, to raczej niemożliwe i przecież u Finchera też były różnice, z tym, że jednak mniejsze niż u Szwedów. Poza tym są osoby, ktore wcale nie czytały trylogii Larssona i będą oceniać filmy tylko przez pryzmat tego, co widziały na ekranie.
Jednak musisz przyznać, że przy ekranizacjach powieści, które odniosły taki sukces jak Millenium wierność fabule może być jednym z kryteriów oceny i dla wielu fanów Larssona to może być ważne. Nie twierdzę, że najważniejsze ale jednak.

Kwestia klimatu - kto oddał bardziej Szwecję Fincher czy Oplev, ok, każdy ma prawo mieć swoje zdanie, ja u Finchera żadnej sztuczności nie widziałam.

"Sorry ale w życiu nie uwierzę, że Lisbeth poleciałaby na jakiegokolwiek faceta." - a to już Twoja sprawa, w książce miała partnerów obu płci, tak wymyslił ją Larsson.
Gajos jest aktorem charakterystycznym , zresztą podobnie często klasyfikowany jest Craig. Gajos jest wiarygodny w każdej roli i to, że był Jankiem czy Tureckim tego nie zmienia. Podobnie jest z Craigiem.

ocenił(a) film na 9
pumkas1987

szwedzka. po prostu. ;)

ocenił(a) film na 8
pumkas1987

Zdecydowanie szwedzka wersja bardziej mi się podobała.

Ale jedna rzecz denerwowała mnie przez cały film.
Szwedzki aktor grający Blomqvista przypomina trochę szczuplejszego Andrzeja Gołotę.