Nie mówię, że Claire nie dźwignęła tematu ale jednak Rooney chyba lepiej zagrała postać Lisbeth moim skromnym zdaniem.
Nie pasuje mi jakoś :(
NIe wiem czemu. Może to kwestia tego, że Lisbeth jest już postacią ikoniczną i ludzie się nie mogą odzwyczaić. Dla mnie Claire jest taka zbyt "słodka".
Czy zbyt "słodka" nie powiedziałbym ale... No właśnie mnie też jakoś nie pasuje :)
Kwestia gustu. Dla mnie najlepsza była Rapace ze swoją odpychającą miną a Mara sztuczna - cała wersja z Craigiem była dla mnie drewniana. Foy bardzo dobrze się sprawdziła - trzeba pamiętać że wg chronologii ona jest tutaj starsza niż w pierwszej sesji trylogii. Szkoda tylko że film płytki w stylu "zabili ja i uciekła"...
Filmów z Rapace nie widziałem także się nie wypowiem. Salander, którą grała Mara jakoś bardziej mi pasuje, ale może dlatego, że już do niej się "przyzwyczaiłem" :) Dlaczego płytki? To jest dobre filmidło aczkolwiek nieco gorsze od "Dziewczyny z tatuażem".
Ja najpierw czytałam książkę, potem widziałam wersję norweską a dopiero po niej amerykańską - norweska miała moim zdaniem dużo lepszy, cięższy klimat. Rapace była tam naprawdę odpychająca, gapiła się spode łba dokładnie tak, jak spodziewałam się tego po książkowej Lisbeth :). Wersja amerykańska z Craigem była moim zdaniem zbyt ładna, po Marze było czuć, ze to holyłódzka dziewczyna zrobiona na punkową outsiderkę, nie kupowałam tego. Ktoś w opiniach napisał, że Foy "za stara" - no i właśnie dlatego mi pasuje, przecież Salander dojrzewa i nie może cały czas być nastolatką, stąd uważam, że Foy zagrała ją bardzo dobrze.
Dlaczego płytki? Bo zrobili z tego story o Jamesie Bondzie, dziewczynie którą zabili i uciekła. Normalnie Ghost in the shell chwilami... Salander - baba cyborg niezniszczalny...
Wizualnie bardzo mi się podobało, Foy nieźle wygląda, ładne zdjęcia, Ducati i Lamborghini boskie, ale wygląd to nie wszystko ...