Witam,
Jeśli ktoś widział wspomniany tytuł to film naprawdę polecam...coś pięknego...niby coś
innego ale widać ten sam rytm...
...polecam.
Pozdrawiam,
Łukasz
A ja w prost przeciwnie, co prawda nie odradzam ale...
Jeśli ktoś widział Las Vegas Parano, to niech się nie nastawia na powtórkę z rozrywki, to nie te klimaty.
Las Vegas Parano to same efekty, treść jest pocięta i niezrozumiała. W dziennikach jest odwrotnie. I dobrze dla twórczości Thompsona.
A ja zupelnie nie rozumiem, skad porownania do "Las Vegas Parano". Ze jest Johnny Depp? Ze w "Dzienniku..." jest alkohol, a w "Las Vegas Parano" sporo narkotykow? Wydaje mi sie, ze to nie wystarczy, by te dwa filmy umieszczac na tej samej polce. Klimat jest zupelnie inny, no i "Las Vegas Parano" jest zdecydowanie bardziej chaotyczny, co niektorym moze sie podobac, a innym niekoniecznie.
Też nie ogarniam takich porównań, "Dziennik.." to inne klimaty i trochę inne problemy (kto czytał ten wie)
las vegas parano tak samo jak dziennik zakrapiany rumem to adaptacja ksiązek Thompsona HUntera i głownymi bohaterami w obu filmach jest hunter tylko dziennik byl pierwszy a las vegas pozniej powstalo, wiec w dzienniku byl ze tak powiem spokojniejszy bardziej ogarniety jesli mozna tak skazac, mlodszy byl w dzienniku...
Rozchodzi się o to, że obie książki- "Fear and Loathing in Las Vegas" i "The Rum Diary" napisał dziennikarz Hunter S. Thompson. Koleś strzelił sobie w głowę kilka lat temu ze swojego ukochanego colta.
tak jest, ale należy napomnieć że w las vegas parano raul duke to thompson, w dzienniku kemp to thompson...niby nic a ważna drobnostka
Każdy autor wplata wątki autobiograficzne, czy to w książkach, czy to w filmach. Polecam "Where the Buffalos Roam", to jest po części pierwsza ekranizacja "Fear and Loathing in Las Vegas", ale nie do końca. Przekonajcie się sami.
...dokładnie...nie widziałem jeszcze "Where the Buffalos Roam" - sprawdzę co to jest...
..pozdrawiam
Jestem chyba jedną z niewielu osób, która oceniła "Dziennik zakrapiany rumem" wyżej niż "Las vegas parano". Niektórzy zapytają dlaczego? Z tego powodu, że nie porównuje tych dwóch produkcji, nie są ze sobą związane, a to, że autorem książek na podstawie, których nakręcili adaptacje jest ten sam człowiek nie ma dla mnie większego znaczenia. Rozumiem, że film może się nie podobać, ale nie jestem w stanie pojąć czemu kolejna osoba pisze :"Słabszy od Las vegas parano"...
Oczywiście wypowiedź nie jest skierowana do założyciela tematu, jedynie opisuje zjawisko, na które często się natykam.
Czy słabszy to juz kazdego indywidualna opinia, napewno jest inny chociaż jakies tam małe podobieństwa można zauważyć. Ja ten film musze jeszcze raz dokładnie przeanalizować. Może siądzie mi za którymś z kolei razem bo jak narazie to dużo mi brakuje jednak w ten produkcji. Nastawiałem sie na dokładne odwzorowanie powieści, a film wydaje sie spłycony i to na maxa, brakuje mi też przedewszystkim wiecej narratorstwa, takiej właśnie poważnej rumowej opowieści z dobrym klimatem i humorem, klimat jest ale wyobrażałem sobie go troche inaczej. porównując pierwsze wrażenie Dzienników Rumowych do Las Vegas to Las mnie powalił na kolana a Rum tylko skacował
Ta i tu jest problem, też nastawiałam się na dosyć wierną ekranizację/adaptację. Za dużo wątków spłyconych, brak Yeamona, aktorstwo pozostawiające wiele do życzenia (Depp sucks), zmienienie nieco wymiaru całej tej historii, zbytnie wyidealizowanie głównego bohatera, za mało rumu, słaby klimat Puerto Rico (nie jest tak szalone, kolorowe a zarazem nieco senne i sielankowe jak w książce) no i właśnie brak tej takiej nostalgii sprawia że wychodzi to co wychodzi czyli słaba adaptacja i jeszcze słabszy film.
Zdecydowanie za mało rumu :) no ale trzeba sie cieszyć z tego że jednak takie niszowe powieści jak Dzienniki Rumowe są przekładane na ekran. Dla mnie jednak to wciąż za mało i być może chciałem czegoś wiecej. Mało jest samego klimatu powieści, który wręcz kocham, dlatego zdecydowanie lepiej jest polecić komuś ksiązke niż film. Lepiej niech na Puerto Rico zadziała nasza wyobraźnia i zakręcony styl pisania Thompsona. Natomiast nigdy nie wybacze za to i wciąż mnie to zastanawia dlaczego Paul Kemp nie wygląda jak Dr. Thomson ? gdzie jest odjechany kapelusik, oldschoolowe okularki i lufka fifka z zamocowanym fajkiem bez filtra wdf ? where is this shit
A czy ten image nie pojawił się nieco później?
Mnie bardziej razi to że Paul został wyidealizowany na jakiegoś szlachetnego i poczciwego gościa, co w porównaniu z książką jest bzdurą
No to okej bez tego fajka, no ale kapelusik na te gorące klimaty to by sie przydał a nie spocone jego kudły ogladać. O właśnie dobrze dostrzegłaś w powieści jest przedstawiony całkiem odwrotnie, już nie wspominając o ilości użytych bluzgów, wyobrażeniach seksualnych i innych zbrodniach myśleniowych - zdecydowanie za mało sexu, alkoholu, dragów i świrowania ;D
O dragi i świrowanie to się nie czepiam, bo "Rum Diary" jest dość spokojną powieścią i Hunterek jest jeszcze w miarę grzeczny, ale nie podoba mi się to że gość który w książce jest przecież egoistą, pijakiem, pijawką (jak sam siebie nazwał) w filmie jest prawym dziennikarzem-sierotką. Po prostu ten film to laurka dla Thompsona. Czy by mu się spodobała? Nie wiem, nie znałam go osobiście więc cholera go wie, ale czytając jego powieści i sposób w jaki się tam przedstawia poprzez swoje alterega raczej śmiem w to powątpiewać.
Ja myśle że gdyby Hunter żył całkiem inaczej wyglądały by Dzienniki Rumowe, Nie ma jego osoby dlatego film wydaje sie być też mało Thompsonowaty. W Las Vegas mimo nastawienia bardziej na zabawe, bo jak wiadomo w powieści znajdujemy także inne wątki to mimo wszystko czuć ten klimat, no ale sam troche macał w tym palce i to w zupełności wystarczyło żeby zrobić na podstawie świetnej powieści tak samo dobry film, kurcze teraz toLas Vegas przy Dziennikach wydaje sie być jeszcze 10 razy lepszy niż był dotychczas takie ma uczucie - mistrzostwo świata