Usiadłam w kinie, założyłam okulary gotowa czytać napisy a tu... dubbing!
Film od razu skreśliłam praktycznie. CZEMU!?
Niech Polacy sobie sami kręcą filmy a nie dubbingują amerykańskie!
Podłożone głosy były okropne ! W momencie kiedy Irena (A.Paquin) mówiła, ruch warg był energiczny, żywiołowy, natomiast głos monotonny.
Przecież Polacy potrafią czytać, po co to !?
Co do samego filmu - marny. Uderza w najniższe emocje, co i tak wychodzi z marnym skutkiem. Mało wzruszający, a sceny dramatyczne (być możne ze względu na dubbing)wyglądały jakby sobie ktoś żarty robił.
Głosy podłożone były wyprane z emocji, jestem przekonana że gdyby były to kwestie wypowiadane przez aktorów, którzy tam grali byłoby zdecydowanie lepiej.
Jedyna wzruszająca scena to ostatnia wypowiedz Ireny Sendler - prawdziwa, szczera i ujmująca pomimo, że naiwna.
5/10 ze względu na klimat i tematykę.
Moim zdaniem te głosy nie były wyprane z emocji, wręcz przeciwnie, czasem były w tym uniesieniu za bardzo patetyczne, takie jakby teatralne. Z tymże, jak napisałam przed chwilą w innym temacie, i tak nie pasowały do sposobu wyrażania tych emocji poprzez wyraz twarzy. Dopiero kiedy pokazano prawdziwą Irenę Sendler, jej wypowiedzi brzmiały wiarygodnie.
Pod "wyprane z emocji" kryło się nieszczere. To jest, ktoś je powiedział jedynie, bez najmniejszych prawdziwych emocji.
Bardzo chiałam pójść na ten film do kina, ale jak zobaczyłam polski zwastun to się załamałam. Temat dubbingu już był przerabiany i sa różne zdania, ale uważam że amerykański film nie powinien mieć dubbingu a zwłaszcza film wojenny!!! Te podkładane głosy są okropne, psują całą robotę aktora. Czekam z niecierpliwością na napisy, o ile te się pojawią :)
Niektóre filmy powinny mieć obowiązkowy dubbing bez względu na kategorię wiekową. Całe szczęście, że się o niego postarano w tym wypadku. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Akcja dzieje się w Polsce podczas okupacji, bohaterką jest Polka i jakby nie patrzeć jedyną sztucznością byłby wszechobecny język angielski. Sam film nie zachwyca jakimiś widowiskowymi ujęciami np. wkroczenie niemców do warszawy, bądź zbombardowane miasto. Jest to typowa produkcja telewizyjna, dlatego czasami nic emocjonującego się nie działo. Według mnie dubbing był dobry i jak najbardziej uzasadniony. Nie zwracałem uwagi na kłapy, bo nie po to płaciłem za bilet do kina, aby wyszukiwać błędy jesli takowe były, ale dobrze się bawić oglądając kolejną produkcję o polskiej historii. Czy film został nakręcony przez amerykanów czy polaków to nie ma znaczenia, ważne, aby historia była dobrze i ujmująco opowiedziana. Wątpię, aby na chwilę obecną nasza kinematografia była w stanie udźwignąć takie filmy jak "Pianista", ale na szczęście na zachodzie rodzi się na nie zapotrzebowanie. Zobaczymy czy "Tajemnica westerplatte" przyniesie jakiś przełom.
Absolutnie zgadzam się z komentarzem Replo - język angielski w getcie byłby bardziej nienaturalny. Dubbing wcale mnie nie raził. Był zrobiony profesjonalnie. Myślę, że po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni. We Francji na przykład, wszystkie (a przynajmniej ogromna większość) zagranicznych filmów ma francuski dubbing. A nam on przeszkadza, podczas gdy spokojnie oglądamy w tv filmy z zagłuszającym aktorów lektorem.
Ja płacę za bilet do kina po to, żeby przez 2 godziny zapomnieć o całym bożym świecie i wczuć się w świat przedstawiony na ekranie, przeżywać coś razem z bohaterami. Kiedy ci bohaterowie mówią sztucznym głosem, to się nie wczuwam, nie przeżywam i o całej reszcie nie zapominam.
Ty powtarzasz, że nie lubisz czytać napisów, że małą wagę przykładasz do głosów aktorów. Ja mam odwrotnie - przykładam do tego ogromną wagę, tak samo jak w kontaktach "na żywo" - zupełnie nie mam pamięci do twarzy (chyba mam słabo rozwinięte ośrodki w mózgu odpowiedzialne za identyfikację rysów twarzy, nie wiem dokładnie, słaba jestem z neurobiologii), rozpoznaję ludzi po głosie i poznając kogoś zawsze na głos zwracam uwagę w pierwszej kolejności. Ty lubisz napisy, ja oryginalne głosy, jedni mają tak jak Ty, inni ta jak ja, i nikt tu nie ma jakiej racji. Dlatego absolutnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem "Niektóre filmy powinny mieć obowiązkowy dubbing bez względu na kategorię wiekową." Dobrze, że chociaż na DVD każdy może sobie wybrać to, co lubi. Najlepiej by było, gdyby w kinach też puszczano różne wersje, co by każdy był usatysfakcjonowany, tak jak zrobiono w dużych kinach z "Księciem Kaspianem", no ale to oczywiście niewykonalne.
@Replo
"Niektóre filmy powinny mieć obowiązkowy dubbing bez względu na kategorię wiekową." BUUULLL SHHIIIT ! ;)
Jeżeli akcja dzieje się w Chinach, to trzeba dawać chiński dubbing ?
Myślisz że jakiś obcokrajowiec, oglądający "Dzieci Ireny..." w języku angielskim, rozumie go słabiej ? Nierealniej ? Nie sadzę. Trzeba się skupić na emocjach, i sensie filmu a nie żeby język pasował.
Proszę bardzo na ten przykład, nie powinieneś również oglądać tego filmu, ponieważ nie był nagrywany w Polsce, o!. To takie nierealne...
Właśnie wróciłam z kina i powiem tak: Film ogólnie oceniam wysoko 8/10. Nie zgadzam się z tym, że uderza w najniższe emocje. Piszesz że w najniższe czyli w jakie? Konkretnie. W jakie?
Dla mnie film pokazuje obdartą ze sztucznego patosu, który często próbujemy jej nadać, rzeczywistość wojny i getta. Na tym tle widzimy postać kobiety o wielkim sercu. Być może trochę naiwnej w swojej wierze w dobro, może niepoprawnej idealistki, ale tacy ludzie przecież istnieją i, często anonimowo, niosą pomoc innym. Nie wiem co niby w tym niskiego?
Ani przez moment nie odczułam by ktokolwiek robił tu sobie żarty.
Jedyne co mnie nie przekonało, to dubbing, ale to przede wszystkim dlatego, że jestem przyzwyczajona do głosu Anny Paqin i kiedy nie mówiła swoim coś mi zgrzytało.
Przyczepiliście się tego dubbingu strasznie. A ja się jakoś przyzwyczaiłem po 15 minutach. Skoro do radia
Eska się można przyzwyczaić to do dubbingu też można.
Hehe, nie wiem, skąd Ci sie wzięło to skojarzenie, ale ja akurat do radia Eska przyzwyczaić się nie mogę ;-) Mam alergię na to radiu, od jakichś 3 lat w wielu miejscach pracy musiałam go wysłuchiwać, a wciąż tak samo irytuje mnie zarówno tamta muzyka, jak i głosy tych pseudozabawnych wyluzowanych prowadzących. Jeśli zdarzy mi się oglądać coś w Heliosie, to wychodzę z sali piorunem, żeby mi ta sieczka nie zepsuła nastroju, w jaki mnie wprawił film.
Mnie dubbing nie przeszkadza w filmach animowanych. Ale kiedy na ekranie widzę aktorów których lubię, to wolę jak mówią swoim własnym głosem. To wszystko. Nie wymagam, byście się ze mną zgadzali.
Pozdrawiam
@ghania
Najniższe emocje. Konkrety:
"Tattooooo tatooooo, nie chce bez Ciebieeeeeeeeee, niiiieeeeeeeee!" (w pociągu, na wywózce) - to nie dosięga żądnej głębi, jest takie filmowe, takie proste, takie zaplanowane, żeby Cie wzruszyć. Dodatkowo Dubbing kaleczył jakąkolwiek emocjonalność tego krzyku ;/
Być może Tobie taka scena wystarcza, żeby wzruszyć mi nie. Ja potrzebuje, żeby coś zmusiło mnie do refleksji, żeby uderzyło mnie szczerością, może być i naiwnością. Żeby mną wstrząsnęło.
"Jutro, jutro niech pani przyjdzie po nią jutro, ona musi się pogodzić z tą myślą, muszę się pożegnać" (scena kiedy Irena przychodzi do pewnego domu po żydowskie dziecko) - czy jakoś tak. Pierwsza moja myśl co za głupia egoistyczna matka. Przez swój egoizm zabiła to dziecko. Gdzie tu miłość? Z miłości to ona powinna oddać jak najprędzej tą dziewczynkę, i cierpieć, cierpieć z miłości. Może nie potrafię tego zrozumieć ? Bo ja wiem, że moja Matka by troszczyła się o mnie, a nie o siebie... (wolałaby cierpieć, byleby była szansa że mnie uratuje).
Nie pamiętam wiecęj, bo staram się zapomnieć o tym filmie jak najszybciej ;) Te mnie najbardziej zniesmaczyły. Tak jak mówię, ostatnia scena z prawdziwą Ireną Sendler, to był cios w sedno. Coś to zostaje w mojej pamięci.
To są przykłady scen, które Cię nie przekonały. A jak nazwiesz te emocje? Ja nazwę je tak: Strach dziecka przed rozstaniem z rodzicem, strach rodzica, przed rozstaniem z dzieckiem, gdy oboje wiedzą, że najpewniej już się nie spotkają i co najmniej jedno z nich czeka śmierć... Miłość rodzica do dziecka i nadzieja do ostatniej chwili, że rozstanie nie będzie konieczne... Ja nie widziałam tam ani egoizmu, ani w ogóle niczego niskiego tylko miłość, lęk o siebie i o najbliższych i jakąś formę nadziei. I jeśli nawet ktoś nazywa to wszystko emocjami najniższymi, to faktem jest, że to są emocje prawdziwe, które nie są obce żadnemu człowiekowi, a które rzeczywistość wojny tylko potęguje.
Nie zmuszam Cię, by Ci się ten film podobał, jestem tylko ciekawa, co dokładnie twórcy mieliby pokazać, żeby Cię wzruszyć.
Pozdrawiam
Rozumiem, że chodzi Ci o tą scenę w pociągu ?
Owszem, być może, była szczera i traktowała o tym o czym wspominasz, ale ja jej nie mogłam odebrać i z mojego punktu widzenia była po prostu zmasakrowana przez dubbing, jak i cały film. Nie mogłam go oglądać. Bolało.
Jednak w dalszym ciągu nie zmienię zdania co do sceny kiedy egoistyczna Żydówka chce się cieszyć jeszcze jednym spędzonym dniem z dzieckiem, zamiast czym prędzej je oddać, aby uratować. Nie będę się powtarzać co sądzę o tym fragmencie, odwołuję do moich poprzednich wypowiedzi.
Co twórcy mieliby pokazać ? Nie wiem tego, ponieważ nie mój w tym problem, nie ja jestem reżyserem, ale wiem na pewno, że to nie ja jestem bez uczuć, bo spokojnie mogę wymienić filmy które mnie niesamowicie wzruszyły.
Ja Ciebie również pozdrawiam. ;)
Dzięki za wyjaśnienie. Chodzi mi nie tylko o scenę w pociągu, ale i o tę z (jak to nazwałaś) "egoistyczną Żydówką". Nie wiem czy pamiętasz, ale tam nie tylko matka nie była gotowa by rozstać się z dzieckiem, ale i dziecko nie było gotowe, by rozstać się z matką. I płakało i nie chciało odejść. Z tego co pamiętam, dziecko nie jest pokazane na filmie, słychać tylko jego płacz w drugim pokoju, ale wiemy, że to nie było niemowlę, ale dziecko kilkuletnie, na tyle duże, by być bardzo emocjonalnie związane z rodzicem, ale jeszcze zbyt małe, by pojąć, że trzeba się rozstać... Hm... osobiście nie nazwałabym tej matki egoistką... już tak mam, że zawsze staram się przyjąć perspektywę innej osoby... w tym wypadku trzeba uwzględnić to, że bardzo wielu Żydów w czasie wojny mieszkając w odseparowanym (także od źródeł wiarygodnych informacji) getcie, albo nie mogło, albo nie chciało uwierzyć, że Hitler zaplanował ich zagładę. "Przecież Niemcy to cywilizowany naród" - taki argument pada w którejś z rozmów, gdy Irena próbuje uzmysłowić mieszkańcom getta do czego to wszystko zmierza. Nikt tam nie wiedział na pewno, co może go spotkać (pojawiają się tutaj mechanizmy obronne, które stosuje człowiek, by nie oszaleć ze strachu: wypieranie, zaprzeczanie, racjonalizacja) - stąd niepewność, niezdecydowanie i odwlekanie tego, co wydawało się tym ludziom najgorsze - rozstania z bliskimi. Biorąc pod uwagę to wszystko nie mam odwagi wydawać sądów na temat czyjegokolwiek egoizmu...
Co do tego, że dubbing zawsze zmienia odbiór filmu - nie ulega to wątpliwości. Ale o tym, że jestem przeciwna temu "zabiegowi" pisałam już wcześniej.
Hm... Wiesz, chyba muszę się z Tobą zgodzić. Jakoś umknął mi ten wątek, że Żydzi przecież nie mieli 100% pewności, że zagłada nadejdzie, a to rzeczywiście bardzo zmienia postać rzeczy, tj. odwlekanie rozstania.
Zatem pokornie przyznaje rację, że moja ocena tej Żydówki była zbyt pochopna, usprawiedliwiać się mogę jedynie mało uważnym oglądaniem filmu, czego przyczyną był dubbing i ogólnym rozdrażnieniem po seansie.
Jak to dobrze, że czasem ktoś nas może uświadomić ;)
Każdy ma prawo do własnych odczuć - ja absolutnie Twoich nie krytykuję.
Pamiętam, że jak oglądałam "Katyń" też mnie dziwiło, że ci oficerowie tak po prostu dali się wywieźć w nieznane, że nie uciekli z tej - przecież słabo pilnowanej stacji... i denerwowało mnie to jak mogli być tak głupi. Dopiero jak później o tym myślałam, to uświadomiłam sobie, że przecież oni nie wiedzieli co ich czeka, że chcieli się zachować honorowo jak na polskiego żołnierza przystało, że nie mogli jednocześnie uciec i ten honor zachować. Żadnemu na początku na pewno nie przyszło do głowy, że idą na śmierć.
Filmy czy książki opowiadające o historii którą znamy i wiemy do czego prowadzi, zawsze mają w sobie tę pułapkę. Trudno jest przyjąć perspektywę bohaterów, jeśli wiemy jak to wszystko się skończy. Oceniamy ich przez pryzmat tego, co sami wiemy, a o czym oni wiedzieć przecież nie mogli.
Dlatego zawsze wychodzę z założenia, że pierwsze odczucie po obejrzeniu filmu zawsze powinno być bazą do głębszych przemyśleń. Jeżeli jakiś film tych przemyśleń nie wzbudza, oznacza to, że albo nie był ich wart, albo to my nie umiemy wydobyć się z pod wpływu "pierwszego wrażenia".
Pozdrawiam :)
Ja w ogóle jestem w szoku :) Poszłam dziś do kina, nie wybierając wcześniej nic konkretnego... Dopieri czytając wasze komentarze dowiedziałam się, że nie jest to polski film ;]. Moim zdaniem trochę za krótki...
a mnie osobiscie ten dubbing wyjatkowo malo wkurzal jak na dubbing
o ile w filmie o papiezu w kazdej minucie o sobie przypominal tak tutaj po jakis 10-15 minutach o nim zapomnialam i tylko czasem cos mi nie gralo, przede wszystkim jak dla mnie w glosie Gorana Visnjica czyli Stefana, choc w sumie nie dopatrzylam sie sie go w napisach odnosnie dubbingu
za to zydowskie dzieci w geccie mowiace po angielsku tez raczej nie byloby rozwiazaniem idealnym jak dla mnie
ale ogolnie jak dla mnie kwestia glosu to tylko mala czesc filmu, a film moim zdaniem bardzo warty zobaczenia, chociazby ze wzgledu na sama historie Ireny Sendler, niestety wciaz malo u nas znana
@Krewetka
Aktor to GŁOS!, WYMOWA, RUCH, MIMIKA, GESTYKULACJA, EMOCJEEEEE, które starają się w ten sposób przekazać.
Dubbing zabił to co stworzyła Anna Paquin. To co ona wykreowała, grając tą postać. To dotyczy również innych aktorów.
Nie mów więc proszę, że 'kwestia głosu to tylko mała część filmu" ;| Bo skoro tak uważasz to oznacza, że oglądasz film olewając bohaterów.
zgadzam się w 100% dubbing zniszczył ten film bardzo żałuję, że pierwszy raz oglądnąłem go w z dubbingiem !
Film obejrzałam i bardzo mi się podobał. Po doczekaniu się napisów, w końcu go obejrzałam. Film jest niesamowity. Nie wiem czemu niektórzy tak bardzo go krytykują ten. Tym bardziej że była to produkcja telewizyjna, czyli budzet na ten film był dość niski ale jak dla mnie wyszedł fantastyczny!! Celem nakręceni tego filmu było ukazanie historii pani Ireny, więc może doceńmy to a nie krytykujmy że film słaby, akrorstwo beznadziejne itd. My Polacy nie umieliśmy nakręcić tego filmu, więc doceńmy to.
Wiele osób skarży się na dubbing, gdy ja zobaczyłam zwiastun flmowy to byłam przekonana na 100% że ten film obejrze tylko z napisami!! Na poczatku było trochę dziwne że wszystko dzieje się w Polsce a mi tu po angielsku gadają, ale 10 min i juz o tym całkowiecie zapomniałam. Bardzo dobry film i wart obejrzenia.
Jedyne czego żałuję, to ze nie mogłam filmu obejrzeć w kinie, bo grany był tylko i wyłącznie z dubbingiem.
Czyli dobrze zrobiłam, czekając 2 tyg na napisy :) a ciężko było, korciło mnie aby iść do kina a korciło :P
jak juz ma byc bez napisów to ja osobiście wole z lektorem. A dubbing moze byc w shreku albo epoce lodowcowej...........
Popieram irytację dubbingiem-_-
film jest zwyczajnie słaby,łopatologiczny.Czy usprawdiedliwia to tematyka filmu? Myślę,że mimo wszystko nie.Pod względem ideowo-edukacyjnym takie filmy są potrzebne i ważne.
Jednak stanowczo za dużo ckliwości i patetyczności w moim mocno subiektywnym odczuciu.Idea,tematyka-tak.Film-po prostu słaby.
6/10
Słaby to jest 3/10 ;)
6 to nieźle
ja dałam 8 czyli bardzo dobrze, ale to moja subiektywna opinia.
Pozdrawiam
no,powiedzmy,że zdjęcia podniosły nieco wizualną wartość filmu,bo film sam w sobie jest baaardzo jednowymiarowy wręcz pomnikowy bym rzekła.
A szkoda.
Ja oglądałam wersję z napisami i normalnie TRAGEDIA...
Nie wszystko było tłumaczone, teksty często pojawiały się zbyt późno...albo tłumaczyli źle ze względu na płeć (np.: "Stefan, nie bądź taka")
Film jest średni. Spodziewałam się lepszego. 5/10
Pzdr.
niech mnie ktoś olśni bo ja byłam na tym filmie ale żeby było śmiesznie był
po polsku i grała tam m.in Ostaszewska i Stenka o co tu chodzi?
W filmie grała międzynarodowa obsada - w tym aktorzy z Polski. Ponieważ jednak nie wszyscy byli Polakami (patrz grająca główną rolę Anna Paquin) oryginalnie mówiono w nim po angielsku. Dla potrzeb polskich podłożono dubbing, a żeby nie wyszło to naprawdę idiotycznie, to Polacy grający w filmie podłożyli również polski głos pod grane przez siebie postacie. Dlatego właśnie Maja Ostaszewska mówiła swoim głosem, ale gdy przyjrzysz się uważnie, dostrzeżesz, że ruch jej warg zsynchronizowany jest nie z polską kwestią, a z jej angielskim odpowiednikiem.
ahaaa to taki bajer, dzięki cos na początku zauważyłam że nie tak z ich
wargami ale stwierdziłam że mam zwidy xD
a ja jej nie znam dlatego mi to było obojętne ;p ale jak oglądam jakiś
fajny film no to tez wole napisy ;)
Jeśli ktoś idzie na taki film.. i o takiej tematyce, powinien się zastanowić nad czasami o jakich opowiada. Poszliście na biograficzny/historyczny film! Chyba, że do kina idziecie tylko po to żeby coś zobaczyć, bez względu czy tematyka Was interesuje...
Nie twierdzę, że jest super tylko dlatego że jest na faktach, to byłoby niepoważne tak jak wypowiadanie się na forum ,,Dzieci Ireny Sendlerowej'' o dubbingu.
Jeśli komuś dubbing przeszkadza to niech ten ktoś sobie napisów szuka w internecie, Ci co idą do kina mają prawo słuchać po polsku. Też byłam chwilę zdenerwowana, ale później pomyślałam, że przyszłam do kina żeby pooglądać historię ważnej osoby, nie żeby cały film przetrzymywać w sobie złość, bo dubbing dali-.-
PS Siedziała za mną w kinie starsza pani, myślę, że dla niej nie byłoby dobrze czytać napisy. A przyjść miała prawo, starszych ludzi też interesuje jak przedstawiona jest teraz historia.
Pozdrawiam i bez obrazy za mój charakter wypowiedzi, szanuje Wasze zdanie (chociaż nie dałam rady przeczytać aż wszystkich wypowiedzi w tym temacie).
Osoby idące do kina powinny mieć prawo słuchać po polsku. Owszem. Ale powinny również mieć prawo słuchać w oryginale. Wniosek - przydałoby się prawo wyboru jednej, bądź drugiej opcji.
Nie twierdzę, że cały film tłumiłam w sobie złość z powodu dubbingu. Prawdę mówiąc w ogóle nie było we mnie złości - to jest zbyt wielka "pierdoła", żeby wzbudzać złość. Po prostu dubbing mi się nie podobał. Za to moja mama, która siedziała obok mnie cieszyła się, że nie musi czytać napisów. A co do odbioru filmu vs. chęci słuchania po polsku, to osobiście sądzę, że lektor byłby tutaj zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Wilk byłby syty i owca cała.
A co do wypowiadania się na temat dubbingu na forum niniejszego filmu, to jako że ów dubbing jest jednak tego filmu elementem, wcale nie jest to niepoważne.
Pozdrawiam
Film obejrzałam idąc ze szkołą, ale i tak bym na niego poszła :))
No i tutaj już więcej uśmieszków nie będzie, bo:
1. Dubbing mnie irytował przez cały film! jestem osobą, która zwraca uwagę na detale (nawet te najdrobniejsze). Po wyjściu w seansu okazało się, że była jedną z nielicznych, którm ten "szczegół" przeszkadzał. Ale, przepraszam bardzo, jaki szczegół! Głos jest bardzo ważny, nie tylko gra aktorska się liczy jako taka, głos to po prostu jej część! A tutaj dramat! Nie twierdzę, że dubbing nie był profesjonalny, bo zgranie z ustami było ok. Ale zawsze jest tak, że scenariusz musi być uproszony, żeby właśnie to zgranie zaistniało i zawsze będzie gorszy niż oryginał.
2. Scenariusz i przekaz - jak dla mnie to druga porażka tego filmu. Scenariusz w wersji polskiej denny, bezpośredni. Początek filmu to zwykły wykład na temat histori Polski. Jakby ludzie nie wiedzieli co to była II wojna światowa (chociaż myślę, iż Amerykanie mogą tego nie wiedzieć). Wiele osób twierdzi - nie narzekaj, film jest patriotyczny, temat bardzo ważny i trudny. Ale ja się pytam: co z tego? Czy temat musi usprawiedliwić jakość filmu. Uważam, że nie! Co z tego, że to o Irenie Sendlerowej (z resztą przeze mnie postać wielce szanowana). Film był po prostu sam w sobie słaby, bo zrobiony dla widzów amerykańskich. Polakom połowy z tych rzeczy nie trzeba było dosłownie tłumaczyć, bo posiadamy świadomość narodową i wiemy jak to było na prawdę.
Wiem, że dużo osób bardzo chwali film, ale zastanówcie się, czy nie podobał wam się tylko ze względu na temat. Od razu wiedzieliście, że musi być dobry, mieliście klapki na oczach. Bo ja parę takich osób spotkałam. Nie patrzyli na błędy i denność. Wszystko usprawiedliwiali, co osobiście uważam za bezsens. Dla mnie dobry film (w tym wypadku historyczny) to obraz zmuszający do refleksji. Tutaj one dla mnie nie zaistniały. Mocny fragment filmu - wypowiedź tej prawdziwej Ireny. Wreszcie szczera, pogodna kobieta (no i głos oryginalny!!!)
Fudi zgadzam sie w zupelnosci. Dodam tylko, ze ogladalam ten film w wersji oryginalnej i... totalna porazka... wszyscy aktorzy, nawet native speakerzy mowia po angielsku z akcentem wschodnioeuropejskim, slucha sie tego jak 'Londynczykow' i tu pytanie, po co? zeby nie bylo roznicy w akcencie miedzynarodowej obsady? Angielski polskiego nie bedzie przypominal dzieki akcentowi. Irena pyta sie dziecka, mowisz po polsku? 'yes'... no to chyba juz dubbing wole...
Film jest slaby pod kazdym wzgledem i jesli ktos tego nie widzi, to nie ma pojecia o filmie. Historia Pani Ireny jest piekna i szkoda, ze Polakom serwuje sie tak marna ekranizacje. To film-lekcja dla Amerykanow i milo z ich strony, ze tak pozytywnie przedstawili Polakow, znanych glownie z Polish jokes, ale my moglibysmy sobie darowac wyswietlanie tego w kinach. Wolalabym obejrzec film dokumentalny i sluchac opowiesci 'prawdziwej' Ireny Sendler. No, ale ktos chcial na tym zarobic, szkoly ruszyly obowiazkowo do kin i tyle.
Nie twierdzę, że film jest dobry tylko przez to jaki ma temat, ale o tym już pisałam we wcześniejszej wypowiedzi. Też pobawię się w osobę zwracającą uwagę na najdrobniejsze detale, Ciebie irytował dubbing, mnie to jak ludzie gubią litery...
Tyle, że tutaj nie oceniamy filmu po temacie jakiego dotyczny. Nieważne, że opowiada historię kobiety-bohaterki, przeodważnej, tajemniczej, która niestety nie doczekała się dużej chwały za życia. Zgadzam się z tym, że to miło ze strony Amerykanów - nakręcili obraz historyczny, chwaląc Polaków. Ale powiedzmy sobie szczerze - film jest słaby.
Bez przesady, dla mnie ten film był całkiem na poziomie i tak, jak twierdzisz, Fudi, zmusił mnie do refleksji, więc nie generalizuj, że każdy, komu się ten film podoba, ma klapki na oczach. Poszłam na niego nastawiona sceptycznie, bo ze szkołą i zdawało mi się, że Amerykanie nie mogą nakręcić o Polsce nic dobrego. Ale rozczarowałam się, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Dlatego, że Anna Paquin zinterpretowała postać pani Ireny tak, jak to sobie wyobrażałam - z wewnętrzną siłą, niezachwianą wiarą w dobro i to się chwali, nie uważasz? Zresztą, czego oczekiwałaś? Że będą same mordy i nic więcej? Film, który ma zmusić do refleksji, może nie mieć kompletnie akcji, może być animowany i co tam jeszcze chcesz, tylko nie zapominajmy o tym, że te 'zmuszanie/skłanianie' to pojęcie względne. Jednych skłoni do myślenia scena bitwy, mordu, a innych jedno słowo, mimika czy pojedyncze gesty.
Sam w sobie film nie jest zły i nigdy się z tym nie zgodzę. Nie był ani nudny, ani przerysowany, ani historia nie była spaczona. Jedyne, co mi przeszkadzało, to dubbing, który zniszczył pracę aktorów. Nie zwracam jednak uwagi na takie detale, bo moim zdaniem nie to jest miarą tego, czy film jest dobry, czy nie.
W każdym bądź razie, nie mam klapek na oczach i nie powinno się tak generalizować ;]
O przepraszam bardzo, ale nigdy (no prawie nigdy) nie wypowiadam się w l. mnogiej. Zawsze pisałam: "wg mnie", "moim zdaniem". Mnie mordy itd. również nie skłaniają do refleksji, powiem więcej film bez scen brutalnych, ale będący filmem "mocnym" jest dobry. Ten obraz był taki typowo edukacyjny, żeby w prosty, przystępny sposób ukazać pewnien fragment historii. Mnie się ta prostota osobiście nie spodobała, bo co do filmów ma wysokie wymagania. A co do aktorów to też uważam, że byli dobrzy (tylko ten DUBBING!!!). pozdrawiam =)
Abstrahując od waszej dyskusji, nie można się "rozczarować w pozytywnym znaczeniu tego słowa", bo słowo to ma znaczenie wyłącznie negatywne :-) Albo jest się rozczarowanym, albo pozytywnie zaskoczonym.
Dokładnie to samo miałam napisać ;)
Ale w sumie dość często słyszę i czytam takie sformułowanie... Ludzie używają zamiennie słów "zaskoczenie" i "rozczarowanie", nie zważając na to, że chociaż w negatywnym znaczeniu jest to na miejscu, to w pozytywnym możliwe jest tylko to pierwsze...
"Ale zawsze jest tak, że scenariusz musi być uproszony, żeby właśnie to zgranie zaistniało i zawsze będzie gorszy niż oryginał. "
Zaraz, zaraz, twierdzisz, że dubbing zmienia scenariusz!? Fakt czasem potrzeba zmienić parę słów, ale nie zmienia całkowicie filmu.
"Początek filmu to zwykły wykład na temat histori Polski."
"Polakom połowy z tych rzeczy nie trzeba było dosłownie tłumaczyć, bo posiadamy świadomość narodową i wiemy jak to było na prawdę."
Chyba mieszkam w innej Polsce. Ja dochodzę do całkowicie innych wniosków. Polacy albo zbyt naginają fakty historyczne (szczególnie demonizowanie narodu Niemieckiego i Rosyjskiego), albo odstawiają historię na bok. Duża część znanych mi ludzi młodych nie miała pojęcia o istnieniu takiej osoby jak Irena. Duża część znanych mi ludzi młodych zna tylko podstawowe fakty z czasów II wojny Światowej (Hitler i Stalin to wróg, Niemcy i Ruskie to wróg, bł kiedyś powstanie warszawskie). Najeżdżasz na Amerykanów... stereotypy, można znaleźć totalnych "głąbów", ale również ludzi interesujących się tamtymi wydarzeniami.
Po za tym jak ten film miałby wg. Ciebie wyglądać? Jakiś taki ogólny zarys (tylko bez "zmuszania do refleksji").
Jeszcze odnośnie "zmuszania do refleksji". Nie wiem jak Wy, ale ja potrafię wyciągnąć jakieś wnioski z każdego filmu. Widziałem różne filmy, te mniej lub bardziej "debilne" i zawsze był jakiś temat do rozważań. Oczywiście jeszcze kwestia mocy przekazu... problem w tym, że człowiek oglądając filmy uodparnia się na "siłę" filmu. Sceny które kiedyś mnie wzruszały już nie wzruszają. Ale jedno trzeba przyznać, każdy film ma jakąś wartość "siły". A jak z tym u Dzieci Ireny? Przyznam, można był lepiej zbudować dramatyzm (nawet już pomijając cholerny dubbing), ale to co dostaliśmy nie wygląda tragicznie. Przyjemnie się oglądało. Nie nużył, ładne ujęcia, klimatyczne sceny. Jak dla mnie mocne 7/10 i od razu mówię, że nie postawiłem tej oceny ze względu na promowanie polskiej historii. Dla przykładu polski "Katyń" uważam za film wyjątkowo słaby. (jednak na chwilę obecną najlepszy jak dla mnie film o holokauście Europejskim jest Pianista).
Pozdrawiam!