taki final word wdowi, po pierwsze, mniej ważne, stanowi ciekawe uzupełnienie dla Come Inside My Mind sprzed kilku lat; po wtóre, ważniejsze, temperuje i ukróca wszelkie spekulacje przedstawiając dobrowolną samoeutanazję przedwcześnie rozśmieszającego grono beztroskiej większości męża jako heroiczny akt odwagi, oznakę osobistej godności, protest przeciwko bezsensownemu trwaniu w nieustannym poniżeniu i męczarni.
ale - dodajmy - są dwie drogi, bo w takim niezłomnym znoszeniu własnego losu, wbrew cierpieniu, chorobom i wszelkim przeciwnościom, również tkwi coś szlachetnego..
Nieco to bełkotliwe.. nie wiem o której godzinie i pod czego wpływem to pisałeś, ale proszę - następnym razem wyrażaj się przejrzyściej, dziękuję.
A tak przy okazji - nie ma czegoś takiego jak "somoeutanazja" i do tego jeszcze "dobrowolna". Jest eutanazja albo samobójstwo (niezaleznie od życzeń i powodów).
Pozdro.
owszem, nie ma, ale tylko w słowniku.. podobnie jak nie znajdziesz tam słowa odstrychnięty, a przecież wszyscy bardzo dobrze wiemy co to takiego.. ba, ja nawet wychodzę z założenia, że nie ma sensu wyszukiwać odpowiedniego słowa w słowniku, skoro w jego miejsce można wymyślać własne.. tym bardziej, że słowo takie jak autoeutanazja precyzyjniej określa przypadek robina, z miejsca zwraca uwagę na nieuleczalną nieuchronność losu jako główną przyczynę jego wyprowadzki z tego najlepszego ze światów po prostu.. a więc zarzut oddalam, odzdro:)