Obejrzałem film. Był bardzo ciekawy. Nie rozumiem jednak jak to było. Czuję się nijak ponieważ twórcy nie wyjaśnili nam zagadki. A może to ja nie załapałem? Kiedy wszyscy zagłosowali za niewinnym myślałem, że coś się jeszcze wyjaśni. Rozczarowałem się. Nie chcę wystawić negatywnej oceny ze względu na scenariusz którego chyba nie rozumiem. Ogólnie film był świetny i wzbudził wiele emocji. Wyjaśni mi ktoś jak to w końcu było? Być może wystawię temu dziełu 10, ale muszę wtedy mieć rozwiązaną zagadkę by to zrobić. Szkoda,że mało jest teraz takich filmów jak np. Milczenie Owiec, Ojciec chrzestny, Skazani na Shawshank,12 Gniewnych ludzi itp. Nastała głupia era 3D z płytkim scenariuszem...
Ale co chcesz konkretnie wiedzieć? Czy chłopak zabił czy nie? Cały urok filmu tkwi w tym że do końca nie wiadomo :) Ale jest wiele dowodów zaprzeczających jego winie {jak choćby to że nie mógł zadać pchnięcia w taki sposób w jaki się go o to oskarża} więc raczej był niewinny. Jeśli nie on był sprawcą morderstwa to nie wiadomo kto :) Film jest doskonałym przykładem na prowadzenie mediacji, techniki NLP itp :) Dla mnie arcydzieło. Polecam każdemu :)
Chodziło mi o to kto zabił. Czyli sami musimy to wyjaśnić... Bardzo zaskakujący scenariusz.... Dziękuję za odpowiedź.
Tak. Nie jest to podane w filmie. No chyba że oglądałem 10 razy i nie wyłapałem :D Chłopak raczej był niewinny {oglądałem 3 wersje tego filmu więc już mi się trochę mieszają dowody na jego winę/niewinność ale wszystko na to wskazuje}. Polecam też nowszą wersję w której chłopak pochodzi z Kaukazu. Niby to samo ale jednak historia przestawiona jest z nieco innej perspektywy :) Pozdrawiam
Tak jak powiedzieli inni, przysięgłym nie udało się jednoznacznie stwierdzić, czy chłopak jest winny czy nie.
Ktoś kiedyś jednak powiedział, że lepiej wypuścić dziesięciu winnych na wolność, niż skazać jednego niewinnego na śmierć.
No cóż... mam tylko nadzieję, że nie pracujesz w sądownictwie i pracował nie będziesz :-)
Pozdrawiam
ale czemu? prosta statystyka. potencjalny morderca na wolności, dajmy na to ten popularny ostatnimi czasy norweg - kilkadziesiąt ofiar. potencjalny niewinny przypadkowo skazany - jeden pechowiec mniej. trudny moralnie wybór, ale dla mnie jednak oczywisty.
Jest to powiedzenie, w którym chodzi o to, że po pierwsze, człowiek trafiając do sądu jest niewinny, dopóki winy mu się nie udowodni, a po drugie, jeśli co do jego winy pojawiają się wątpliwości, to nie powinien zostać skazany.
Idąc tym tropem w części "Lepiej wypuścić dziesięciu winnych.." właśnie nie chodzi o ludzi, którzy niezaprzeczalnie zbrodnie popełnili (pomijam już kwestię Breivika), a o tych którzy mogli się jej dopuścić, ale nie ma pełnej pewności, że faktycznie ją popełnili, jak w przypadku chłopaka na filmie.
Wpisując tą frazę w google natrafiłem na przypadek polaka, który został w Stanach w Teksasie skazany na 30 lat więzienia za molestowanie dziecka swojej konkubiny, bo zaczęło krwawić w trakcie kąpieli. I mimo, że gwałtu nie stwierdził ani biegły sądowy, ani matka, ani samo dziecko, to ława przysięgłych uznała go za winnego i już od 15 obecnie lat gnije w więzieniu.
skoro nie stwierdzono gwałtu to nie powinien zostać skazany. a że został? nie należy dostosowywać prawa do patologii istniejących niestety w szeroko pojętym wymiarze sprawiedliwości, tylko trzeba eliminować patologie, żeby prawo było sprawiedliwie i uczciwie egzekwowane.
"Śmierć jednego to tragedia. Śmierć milionów to statystyka."
Gratuluje, wujek Józek byłby dumny.
Przytoczony przez Ciebie cytat nie ma nic wspólnego z moim punktem widzenia, musiałeś czegoś nie zrozumieć.
Przecież twój punkt widzenia jest jasny - można zabić "niewinnych pechowców", nie mając żadnej pewności, że są winni, nie mając żadnych dowodów, operując na poszlakach. To możemy zaliczyć do statystyki. Jeśli natomiast kogoś winnego uznają za niewinnego, a on zabije jakiegoś człowieka, to tragedia.
Te śmierci (niesłusznie skazany, czy zabity przez mordercę na wolności) niczym się nie różnią.
Widz oczekiwał rozwiązania, dojścia do prawdy ostatecznej, jednakże tu nie chodziło o to. Do dziś mnie ciekawi czy był winny czy też niewinny, ale film miał ukazać etapy/sposoby grupowego rozwiązywania decyzji i to z zachowania przysięgłych trzeba wyciągać wnioski. Często w grupie występuje próżniactwo społeczne, można to było zaobserwować w tym filmie i zwrócić na to uwagę. Na początku 11 osób zagłosowało na szybkiego, bez przeanalizowania sytuacji oskarżonego, by jak najszybciej zakończyć proces. Czy naprawdę uważali go za niewinnego, czy siłą perswazji jednego z przysięgłych doszli do wniosku, że on może mieć rację, czy nie podejmowali dalszych działań tylko po to, by raz-dwa zakończyć dyskusję? Na to powinniśmy odpowiedzieć sobie sami, zastanowić się i odwołać się do swojego życia. Ja to tak rozumiem, ale nie jestem pewna czy dobrze.
Dokładnie tak, chociaż zauważ, że próżniactwo społeczne to nie jedyny powód, dla którego pozostali głosowali tak jak głosowali. W sumie każdy z 12-tki miał swoje własne motywy, np. uprzedzenia rasowe, "polityczna poprawność", itp. A to jest właśnie najciekawsze, że tak naprawdę nie wiadomo, czy przypadkiem przez jednego "niesubordynowanego" ławnika nie wypuścili na wolność ojcobójcy. Wszystkie przedstawione w filmie hipotezy nie dowodzą jego niewinności, co najwyżej podają w wątpliwość niezbitość dowodów świadczących przeciwko skazanemu. Wydaje mi się zresztą, że sam główny bohater na początku nie wierzył w niewinność chłopaka, chodziło mu tylko o to, żeby poświęcić przynajmniej godzinę na podjęcie decyzji mającej decydować o czyimś życiu lub śmierci, a ostateczny efekt zaskoczył jego samego :)
Dokładnie o to chodziło! Nie było najważniejsze czy jest winny czy nie, lecz by wina była bezsprzeczna.
Uważam że na każdy argument ( przemawiający za winą lub przeciw) można znaleźc kontrargument.
Siła perswazji - to mi najbardziej zaimponowało. Zwróćcie uwagę jak nasz bohater (chyba można go tak nazwać) po kolei rozbraja każdego przeciwnika, a ostatnich trzech nawet nie musiał, zajęli się nimi pozostali. Genialne.
Główną myślą filmu było ustalenie faktu czy były uzasadnione wątpliwości. Jak wiadomo kiedy takie wystąpią nie można podejrzanego skazać na karę śmierci. Moim zdaniem chłopak dokonał tej zbrodni ale mając takie wątpliwości nie wysłałbym go na krzesło elektryczne, będąc na miejscu któregoś z tych ławników. Świetny film, doskonałe dialogi i napięcie, mimo upływu czasu znakomicie się go ogląda. Polecam.
Podpisuje sie pod tym co napisal kolega wyzej. Film nie mial ustalic, tego czy dzieciak byl winny czy nie. Film ukazywal to jak istotne w pracy jaka oni wykonywali jest zwracanie uwagi na najmniejsze detale, ktore moga okazac sie kluczowe dla calej sprawy, a zostaly z roznych powodow ominiete podczas rozprawy. Oczywiscie, po tym jak jeden przysiegły opowiedzial sie za "not guilty, mozna bylo sie domyslec ze film obierze wlasnie taki obrot ze po koleji bedzie on przekonywal swoimi argumentami pozostalych, aczkolwiek to w jakis sposob to robil i to jak ci nie przekonani, zmieniali zdanie w swietle nowych watpliwosci - genialne
Wydaje mi się jednak, że w tym filmie nie chodziło ani o sprawę, ani o te drobnostki, ani o przebieg dowodów.
Dla mnie, obraz ten dokładnie pokazuje różne typy osobowości i stawia je przed jasnym wyborem. Rozgrywa się tam wiele osobistych dramatów, które prowadzą do katharsis i tym samym dostrzeżenia rzeczy, które normalnie chowamy za kotarą naszych uprzedzeń, lęków i wstydów.
To dramat człowieka, ubrany w togę.
Dla mnie to ten film jest absolutnym arcydziełem. 12gości, jedno pomieszczenie, zero akcji a jednak człowiek patrzy jak zaczarowany i angażuje się całym sobą w rozprawę.
Przyznam że chyba nie ma drugiego filmu który tak namieszałby mi w głowie.
I tu właśnie o to chodzi że nigdy nie dowiemy się jaka była prawda bo ją zna tylko oskarżony (lub ew prawdziwy morderca). Ja na początku byłam za wyrokiem "winny", później dałam się gładko przekonać że przecież są uzasadnione wątpliwości i nie można skazać na ich podstawie człowieka na śmierć. Ale jak już wszyscy dali się przekonać to taka refleksja mi przyszła do głowy - czy to moje zdanie czy piękna retoryka "obrońcy".
Tak naprawdę na cały wyrok miała wpływ jedna osoba, która umiała pięknie przekonywać co do swoich racji. A jeżeli chłopak jest winny a jego ojciec (i ewentualne przyszłe ofiary) po prostu miał pecha i na takiego orędownika nie trafił? Ale jeżeli jest niewinny to co by było gdyby nie trafił na takiego ławnika? umarłby z powodu braku szczęścia?
Film genialny bo w swojej prostocie porusza tak wiele aspektów że można o nim rozmawiać godzinami :)
dzięki,
na bank obejrzę. Tylko jakiś kretyn na filmwebie pomylił recenzje ze spojlerem ;/
Wpływu nie miała tylko jedna osoba, tylko co niektóre po trochę. Piszę co niektóre ponieważ było kilku, no może 2 "olewaczy" którzy raczej nie mieli argumentów, ale reszta miała, każdy po trochu cos wnosił do sprawy. Myślę, że gdyby dziadek nie obczaił wtedy kwestii tych okularów to nie byłoby wyniku uniewinniającego tylko decyzja o zmianie ławników co prawdopodobnie równałoby się wyrokowi skazującemu.
Właśnie ten dziadek jako pierwszy zrozumiał że decyduje o ludzkim życiu, a dalsza akcja filmu polegała na tym aby pozostali to zrozumieli. Metody dojścia do tej prawdy były różne, ale efekt był ! Genialny film !
To była wspaniała scena! Niby taki stary, już do niczego facet, a spostrzegł kapitalny argument! To takie normalne, że kobieta - świadek chciała wyglądać młodziej i ładniej! I że w Sądzie nie korzystała z okularów. W ogóle - film arcydzieło!
Nie jest wazne, kto zabił. Pomimo, ze jest film dotyka kwesti zabójstwa, paradoksalnie nie jest to jednak jego ostotą. Tutaj chodzi o zderzenie racjonalnego myslenia i poszukiwania prawdy ze swiatem złych emocji, frustracji, kompleksów i stereotypów. Film swietnie pokazuje mechanizmy rządzcące grupą. Dobry material dla studentow psychologii i socjologii. Klasyka kina!
"Tutaj chodzi o zderzenie racjonalnego myslenia i poszukiwania prawdy ze swiatem złych emocji, frustracji, kompleksów" Zgadzam się w 100 procentach, tak własnie go
odebrałem i dlatego pełen zachwyt ! Poza tym ilekroć przejawiam takie zachowania, a każdemu się zdarza, to rozumiem jaki był zamysł twórcy jeszcze lepiej. Arcydzieło !
W amerykańskim systemie prawnym istnieje zasada domniemania niewinności oraz udowodnienia winy bez zasadnych wątpliwości. Jeżeli pojawią się konkretne wątpliwości to nie można skazać. Ławnicy nie dowiadują się jak jest naprawdę. Muszą pracować z tym co mają.
Aczkolwiek, czasami mogą zapytać o wyjaśnienie pewnych wątpliwości. Nie jest to jednak zbyt częste.