Spodziewałem się jakiegos kiczowatego pretensjonalnego gniota LGBT a tu zaskoczenie, przede wszystkim świetny klimat, takie połączenie Między słowami Coppoli i Drive Refna, momentami miałem wrazenie że zaraz zacznie rozbrzmiewać Nightcall Kavinskiego, dużo ambientowej eletroniki Lost in Translation, Pet Shop Boys, Frankie Goes to Hollywood i przepiękne zdjęcia, już to może urzec. No ale przede wszystkim, Andrew Scott i rodzice, te rozmowy, przeplatanie przeszłosci z przyszłością, ubieranie choinki przy Always on My Mind, rozmowa w restauracji z zaplakanymi oczami Scotta, pytania Claire Foy czy długo umierali po wypadku, rozdarło mi to serce i nadal o tym myślę. Żeby nie było kolorowo, niestety niewyjaśnione pozostaje, dlaczego Scott spotyka się z duchami swoich rodziców, czy sam aby nie jest duchem w stylu Szóstego zmysłu, do własnej interpretacji, no i niestety rezyser zamiast Shyamalanowego podejścia, robi z tego filmu gejowski romans, Scotto Mescalowe zaloty, dywagacje jak im było trudno w młodości no i soft porno seks i pretensjonalne leżenie w łóżku do Power of Love. Ale przyjemne 1.5h, ma się po seansie satysfakcję że obejrzało się niezły film.
Ale przecież wątek homoseksualny nie jest zbędny w tym filmie. Adam nie tylko odwiedza swoich rodziców, aby móc obcować z nimi jeszcze przez jakiś czas. Pierwszy raz w życiu prawdopodobnie zaznał zauroczenia i nawiązał bliższą więź z kimkolwiek. Większość ludzi przeżywa takie rzeczy w okresie nastoletnim, bądź na początku dorosłości. Osoby homoseksualne w latach 80tych mogły tak jak Adam poznać czym jest miłość, bliskość, seks czy przywiązanie dopiero po 30tce, gdy społeczeństwo się nieco otworzyło na osoby niehetero. I tak jak pisałem, główny bohater przeżywa tak silne uczucia po raz pierwszy, a przez to że jego rodzice nie żyją, wraca wspomnieniami i kreuje nową rzeczywistość w której jako gej outuje się do matki i ojca. Te rozmowy to nie tylko próba pogodzenia się z ich śmiercią, ale też pewne zaakceptowanie siebie jako osoby homo, uznania tej części tożsamości, a przecież osoby LGBT mogą nawet internalizować homofobię, póki ich rodzina nie zaakceptuje takimi jakimi są. Adam nie miał tej szansy, więc aby ruszyć dalej ze swoimi uczuciami do Harry'ego, przechodzi przez całe stadia coming outu do swoich rodziców.
W tym wszystkim jednak bezsensowna wydaje się być ostatnia scena. Cały terapeutyczny proces jaki zachodził w Adamie zostaje w sumie zniweczony przez śmierć jego kochanka. Nie wiem co to miało na celu. Że Adam i tak i tak na zawsze będzie samotny? Czy że Harry też był jakąś iluzją? Wypartymi skłonnościami, które finalnie dotarły do świadomości Adama? Nie wiem, ta scena się już nie trzyma kupy.
Gdzieś przeczytałem ze te wszystkie spotkania z rodzicami to rozmowy które chciał żeby się odbyły w przeszłości, żeby był zaakceptowany jako gej, zeby był przytulony przez ojca, cały film to mam wrażenie taki Szósty zmysł 2, Adam jako duch powraca do przeszłości
Nie do końca to kupuję, ponieważ wszystkie sceny odbywają się poza naszą rzeczywistością. W momencie styku, gdy Adam i Harry docierają do ich rodzinnego domu, Adam wychodzi na schizofrenika, po czym następuje szybkie cięcie i główny bohater znów jest pogrążony w swojej wyobraźni, gdzie rodzice siedzą przy jego łóżku.
No to pytanie, czy Harry/Mescal umiera w głowie Adama czy w rzeczywistości? Zabawne że jak Adam w jednej z ostatnich scen widzi martwą rękę, myślałem że zobaczy samego siebie nieżywego
To by miało sens dla pomysłu że jest duchem, gdyby zobaczył siebie samego. Film daje często przebłyski, że Harry jest tylko iluzją/urojeniem. I chyba do tego się będę skłaniał.
Możliwe, że Harry miał stanowić metaforę wypartych treści homo. Mieszkanie Adama to ta świadoma część - Hary stopniowo się tam wdzierał, aż w końcu zadomowił na stałe. Gdy Adam wchodzi do mieszkania Harry'ego, w którym nigdy film nie był, widzi go nieżywego - w moim uznaniu mieszkanie Harry'ego to nieświadomość głównego bohatera i tam już nie ma śladu po wypartym homoseksualizmie. W końcowym ujeciu obaj już są w mieszkaniu Adama, czyli w miejscu gdzie główny bohater zawsze jest, pogodzony ze swoją orientacją.
Tez mnie zastanawia, jak Harry przychodzi do Adama w jednej z pierwszych scen ma w ręku japońskie whisky, potem w trakcie filmu kiedy rozmawiają Harry twierdzi ze wogóle nie tyka alkoholu, na koniec kiedy Adam widzi Harrego niezywego, ten ma w ręku tą samą butelkę whisky co na początku
Tam po tej scenie znalezienia ciała, Harry mówi coś w stylu, że nie chce, żeby Adam go zostawił samego jak za pierwszym razem jak do niego przyszedł. Zrozumiałam to tak, że Harry zmarł po tym jak Adam go pierwszy raz nie wpuścił do mieszkania.
Tak teraz myślę że ten film jest "wymarzonym" życiem Adama, takim jakie chciał zeby było i z Harrym i z rodzicami. Nie wpuścił w realu Harrego który przedawkował/zapił się na śmierć, więc w głowie/"po życiu" wpuszcza go twierdzącego ze nie pije, rodzice byli oschli, nie zaakceptowali go jako geja, więc wyobraża sobie jak go kochają, przytulają, akceptują, martwią się o niego (warto prześledzić tekst Always on my mind Pet Shop Boysów, który śpiewają przy ubieraniu choinki). Pytanie które pozostaje, z jakiej pozycji Adam to sobie wyobraża, leżąc na łóżku i będąc w swojej głowie, czy z jakiegoś "po życia"
Tak. Moim zdaniem on zmarł właśnie tego wieczoru kiedy Adam go nie wpuścił do mieszkania i nawet coś takiego powiedział co mnie na to nakierowało ale nie pamiętam już dokładnie tego cytatu ;)
nie rozumiem pytań na końcu twojego pierwszego komentarza. czyli wg ciebie rodzice mogli być iluzją, ale Harry już nie? oczekujesz realności od filmu,gdzie połowa jego przebiega na rozmowach z duchami rodziców? no come on... nawet nie wiemy czy Adam jest duchem czy jednak nie. ja skłaniam się do interpretacji, że Adam może przebywać np w czyśćcu. budynek jawi się niczym wieża z jakiejś baśni lub horroru. nie ma tam innych ludzi, tylko on i Harry. to jeden z filmów, którego nie można odbierać dosłownie.