tak chyba wyglądał storyboard twórców na początku, bo nie o dokumentalny realizm procedur wizowych na granicy amerykańskiej tu chodzi jak z początku próbowałem to odbierać, ale o zwiększające swój zasięg do groteski tornado absurdu, z tańcem głównej bohaterki na koniec i wybudzeniem z koszmaru na dźwięk pieczątki aprobującej pobyt pary w USA, no i to Congratulations w piosence końcowej, świetny inteligentny film, brawo