dużo pominięte, za wiele niedomówień i perfidne przekłamanie co do imienia MUADDIB - to nie księżyc, tylko pustynna mysz. Za te kuchy niestety słaba ocena. Pominięto bardzo istotne rzeczy - np. plan eugeniczny Bene Gesserit. Wspomniane było jedynie na początku, że coś tam jest.
Polecam przeczytanie najpierw książki a potem obejrzenie filmu. Wiele się wyjaśnia i film przestaje być przekazem Enigmy.
W pierwotnej wersji film trwa ponad 9 godzin, sam widziałem wersję 4 godzinną... niestety wymogi komercyjne wykluczają tak długie filmy, stąd poobcinany do minimum, niestety. Co do Maud`Dib`a to jesteś w błędzie (prawdopodobnie przez polską wersję językową) bo w j.ang wyraźnie mówią, że jest to krater-mysz na księżycu, podobny do myszy pustynnej stąd nazwa. Bene Gesserit, mówiły o planie wobec Atrydów i Harkonnenów w filmie, ale faktycznie, gdybym nie czytał książki to też mógłbym się nie połapać.
Pozdrawiam
No jesteś jesteś, bo filmie nigdzie nie było powiedziane, że Muad`Dib to księżyc.
Oglądałem Diunę i w filmie jest wyraźnie powiedziane że Maud'Dib to nazwa myszy której cień widać na drugim księżycu, masz absolutną rację pisząc że Muad'Dib to nie nazwa księżyca.
MUAD'DIB: skoczek pustynny aklimatyzowany na Arrakis; we fremeńskiej mitologu ziemi
i ducha - zwierzę związane z rysunkiem widocznym na drugim księżycu planety.
`...Oba księżyce wznosiły się coraz wyżej, a czerw niestrudzenie gnał przez pustynię. Liet
trzymał kurs według gwiazd i konstelacji, a przede wszystkim kierował się ogonem myszy
zwanej muad’dibem, co znaczyło: „Wskazujący drogę”...`
-Herbert Brian & Anderson Kevin J - Ród Harkonnenów
SPOILERY!!! SPOILERY!!! SPOILERY!!!
Też mam strasznie mieszane uczucia bo obejrzeniu filmu. Sięgnąłem po jakąś ~3 godzinną wersję pod którą Lynch się nie podpisał - sam nie wiem dlaczego i jako reżyser podane jest fałszywe nazwisko Alan Smithee. Byłem przekonany, że wersja Extended będzie chociaż ciut lepsza niż zwykła, która była jeszcze bardziej okrojona. Mimo wszystko pomyliłem się i rozumiem, że wymogi filmu są takie a nie inne i trzeba ciąć niektóre rzeczy lub je zmieniać. Nie mam z tym żadnych problemów, lecz gdy reżyser próbuje wcisnąć wszystko na siłę - po łebkach - to budzi się mój wewnętrzny "rage mode". ;p Spokojnie mógł pominąć część faktów, ponieważ wstawienie ich w formie w takiej jaka miała miejsc jest porażką... Ot choćby rozbrojenie Stilgara i przekonanie go do przyjęcia ich w grono Siczy - scena świetnie nakreślona w książce; beznadziejnie w filmie. Przemiana Jessiki w Matkę Wielebną - brak żadnych emocji, łączenia jaźni, etc.. Aż głupio tę scenę się oglądało. Hera i jej synowie również wnosili tyle do filmu, że wątek ten mógł zostać zupełnie pominięty - łącznie z walką z Dżamisem, bo po co wciskać coś czego się nie wyjaśnia widzowi?
Zupełnie zawiodłem się na filmie, który stara się być ekranizacją jednej z moich ulubionych książek. Poza tym rozumiem, że były to lata '80, lecz ogólny design niektórych wojsk wywoływał u mnie pomruki śmiechu. Sardaukarzy biegali w jakichś sado maso lateksowych zbrojach spawaczy portowych... Super! Poza tym Herbert pierwsze rozdziały stara się zaznaczyć, że walki z racji obecności tarcz wymagały walki wręcz, a tutaj każdy biega z jakimś przypominającym pistolet na wodę "bolterem" i strzela aż miło. Przy szturmie na Arrakis byłem pewien, że walki toczył się wręcz i jedynie ostrzał artylerii, która zamknęła oddziały w grotach się różnił od tej koncepcji. Sam wygląd tarcz również mnie odstraszył. Nie jestem do końca pewien, lecz w Diunie było zaznaczone, iż tarcza generuje lekko widzialne pole (wychodzi na to, że powinna być niemal przezroczystobiała) a nie jakieś sraczkowate kwadraty. Poza tym chyba była ona owalna, gdyż pozycja walczącego z tarczą różniła się od sposobu Fremenów (bijących się bez tego wynalazku) i właśnie tarcza osłaniała lepiej którąś stroną przez co osoba jej używająca musiała pilnować któregoś kierunku ataku.
Dla mnie ten film był straszny .
Książkę uwielbiam - znaczy cały cykl , a to była jakaś porażka zwyczajnie.
A już takie bzdury jak latający baron , czy zatyczki w sercach to mnie zwyczajnie prawie o płacz przyprawiły.
Film oglądałem w latach osiemdziesiątych jeszcze na WHS-ie oczywiście i załamałem się zwyczajnie.
Na wymienianie bzdur nawet szkoda mi czasu.
Kolega ho11ywood pisał , że pierwotnie film miał 9 godzin
To ja się grzecznie pytam : na ch..oinkę kręcić coś co nigdy nie ujrzało światła dziennego w całości i zostało schlastane do jednej trzeciej długości ?
Zresztą może i dobrze bo po 9 godzinach tego filmu to ja bym poszedł z kawałem liny szukać najbliższej gałęzi.
Po obejrzeniu filmu nie mam ochoty na czytanie tej książki. Ale jeśli miłośnik książki daje tylko trójkę, to moja "1ka" tak źle nie wygląda. W sumie to przepraszam wszystkich fanów filmu, ale trzeba być fair i dać taką ocenę jaką się uważa za słuszną.
Dlatego powinieneś zacząć od książki. ;) Film jest po prostu słaby i niespójny - na książce jednak nie powinieneś się zawieść w żadnym wypadku.
Dałem trójkę z dwóch powodów : pierwszy to muzyka , drugi to kilka IMO dobrze wykreowanych postaci.
Gdyby nie to było by jak u Ciebie 1.
Natomiast nie zniechęcaj się do książki.
Jeśli lubisz ambitną literaturę SF gdzie nie uświadczysz nawalanki w kosmosie , ale będzie dużo polityki , odnośników religijnych itp. to się nie zawiedziesz.
Jeden warunek : czytaj w tłumaczeniu Marka Marszała.
Niech Shei-Hulud broni tykać tłumaczenia Jerzego Łozińskiego vel Ładysława Jerzyńskiego. ;-)
Aha , i nie przerażaj się ilością tomów ;-)
Jak cię wciągnie pierwszy to resztę łykniesz jak młody pelikan kombinerki.