"Czerwony świt" otwiera jedna z najbardziej szokujących sekwencji w amerykańskim kinie: oto spokojny poranek, przez szkolne okno uczniowie obserwują spadochroniarzy lądujących na boisku - inwazja na Stany Zjednoczone rozpoczęta. Jako że miasteczko zostało opanowane przez wrogów - ósemka nastolatków ucieka w góry! Przyjęli nazwę swej drużyny futbolowej - The Wolverine - i rozpoczynają walkę partyzancką w obronie swych rodziców, przyjaciół i kraju.
Gdyby nie było tych wszystkich pseudopatriotycznymch hamerykańskich motywów (flaga na
końcu, wszechobecne alegorie: Ameryka = wolność, Rosja, komunizm = zło, niszczenie
całych rosyjskich i kubańskich oddziałów przez kilku dzieciaków) to dałbym może i dychę, bo
film świetny. Na szczególne uznanie zasługuje bardzo...
nastolatkowie przeciwstawiają się wyszkolonej armii? za nic się nie da w tę historię uwierzyć, w dodatku jest nakręcona z ogromną dawką amerykańskiego patosu, no ale ogląda się mimo wszystko nieźle, plusik za klimat lat 80-tych i kilka ciekawych scen
Moja ocena: 6/10
ale nadal ma swój urok. Film mógłby być naprawdę dobry, gdyby rozwinęli trochę bardziej
postacie, no i ta wojna partyzancka mogłaby być odrobinę bardziej wiarygodna (większy oddział,
większe straty). Ale i tak fajnie się go oglądało, a młodzi aktorzy naprawdę się spisali. Miło w
sumie zobaczyć, że film akcji...