Disneyowska „Śpiąca królewna” była jedną z ulubieńszych bajek mojej młodości, pół
dzieciństwa spędziłam bujając się do „Once upon a dream”, a z kolei Czarownica (w najstarszej
wersji, dzięki Ci Merlinie, nie używano formy „Diabolina”) była chyba najbardziej przerażającym
mnie czarnym charakterem. W związku z tym, gdy zobaczyłam parę miesięcy temu pierwsze
zapowiedzi do „Maleficent” pomyślałam sobie – wow! Tym bardziej, że zdjęcia tytułowej bohaterki
przedstawiały się nie-sa-mo-wi-cie, a i trailer robił duże wrażenie. Wobec tego czekałam z
ogromną niecierpliwością i podekscytowaniem. Wczoraj byłyśmy z dziewczynami na seansie i…
nie jestem pewna, co powiedzieć, trudno mi wydać jednoznaczną ocenę (do tego stopnia, że
mam dylemat, jaką ocenę zaznaczyć!)
Może zacznę od plusów:
1. Film jest PRZE-PIĘ-KNY pod względem wizualnym. Po prostu PRZE-PIĘ-KNY! Widoki
zapierają dech w piersi i są prawdziwą ucztą dla oka. Knieja, wszystkie żyjące w niej stworzenia,
wróżki, cała MAGIA!, czary! wszystkie efekty specjalne, kostiumy! Coś cudownego! Nawet sceny
walki i te wszystkie „mroczniejsze” stwory… jak to mawia Skipper: „lodzio-miodzio, panowie!”
Wspaniałe!
2. Maleficent! Angelina Jolie jako tytułowa bohaterka to po prostu cudo, podziw i klękajcie narody!
Pod względem wizualnym Angie TAK IDEALNIE pasuje…! Jak tylko pierwszy raz zobaczyłam
zdjęcia z filmu od razu byłam zachwycona. Może – MOŻE! - to kwestia tego, że Czarownica ma
bardzo charakterystyczny strój, więc już sama charakteryzacja odwala sporą robotę, poza tym
pewnie tony make up’u i w ogóle, ale…! I te jej wielkie oczy (i wspaniałe soczewki!) i te KOŚCI
POLICZKOWE! Nie wyobrażam sobie nikogo innego do tej roli! Zaś co do gry i zachowania, to też
ogromne wyrazy podziwu! Maleficent jest dokładnie taka, jaka powinna być. Wyniosła,
majestatyczna, cyniczna wyrachowana… idealna! Te jej subtelne gesty, spojrzenia, to…
wszystko!
3. Diaval – oczywiście musi być jeden „ten mroczny i seksowny”. To niezbędny element każdego
filmu, który ma mieć fanKI. ;P Cóż, Sam Riley nie jest w żadnym razie seksowny, przystojny też
nie bardzo, ale jego postać bardzo polubiłam i wydaje mi się, że jest jedną z bardziej udanych w
filmie, chociaż! moim zdaniem ZDECYDOWANIE za mało wykorzystaną. Część sali (w pewnym
niewielkim stopniu łącznie ze mną) ubolewała, że to nie On okazał się „True Love Kisserem”
(xD). Dla mnie było to raczej spodziewane – za mało scen, które by dawały możliwość
umotywowania tego, no i wykluczałoby to główny zamysł, aczkolwiek! MIAŁO to potencjał i przy
paru zmianach można było poprowadzić akcję również tą stroną i bardzo fajnie by to wyszło.
Trochę przewidywalnie, ale fajnie! Jednak i bez tego ubolewam, że nie dali go jakoś więcej, bo
potencjał, według mnie, był.
4. Pierwsza część fabuły. Moim zdaniem bardzo ciekawy pomysł na alternatywę. Historia
Diaboliny i Stefana może trochę klasyczna, ale przedstawiona tak, że nie czuć tej banalności.
Świetne uzasadnienie przemiany, jaka zaszła w głównej bohaterce – nienawiść do gatunku
ludzkiego za to, jaki jest, za poniesioną krzywdę i osobistą zdradę. Przy czym, jak wspominałam,
pięknie pokazane wizualnie. Aktorka grająca młodą Czarownicę również świetna!
5. Ach, jeszcze co do graficzności – przemieniony przez Czarownicę Diaval to jeden z
„ładniejszych” filmowych smoków jakie widziałam. No, pysk miał trochę za chudy, ale mniejsza.
:P
No… i to by było chyba na tyle. Teraz przejdźmy do tego, co mi się nie podobało.
1. Coś o czym MUSZĘ wspomnieć – Księżniczka AURORA. Po pierwsze, mimo Naturalnego
Talentu wszystkich Księżniczek (przecież one mają to w swoim regulaminie!) wspomaganego
Darem Pierwszej Wróżki – NIE BYŁA PIĘKNA. Co więcej – BYŁA BRZYDKA. I niby „fajny zabieg”,
że chociaż zazwyczaj w filmie wiek aktora nie jest adekwatny do wieku postaci, tu postanowiono
trzymać się „oryginału” i aktorka faktycznie ma te szesnaście lat. Ale i tak była brzydka i
beznadziejna... W dodatku jej postawa, brak charakteru, zachowanie a’la upośledzone
umysłowo dziecko… „Och jeju, tak, zamieszka tu i będzie cudownie! Och jooo!”. Naprawdę, aż
nie sposób się nie zgodzić z Czarownicą, która mówiła do niej „Beastie”.
2.Skoro już jesteśmy przy temacie – Książę Filip. Jeden z fajniejszych w świecie Disneya, tutaj –
kompletna porażka -__-‘ Na początku myślałam, że również dostosowali go wiekiem, ale
zdziwko – aktor ma 25 lat. Nie wygląda absolutnie. Wygląda jak taki młody chłopaczek, nie do
końca wiedzący co, gdzie i jak, mdły jak… nie powiem co. Postać, która irytuje widza samym tylko
faktem, że oddycha. No i to jego pojawienie się na samym końcu w stylu „Hej, jeszcze ja!”… Bez
komentarza.
3. WRÓŻKI! Wróżki to Jedno. Wielkie. Nieporozumienie. Ja rozumiem, że one miały takie być. Nie
do końca rozgarnięte, roztrzepane (żeby nie powiedzieć „głupiutkie”), służące za źródło humoru…
ale! To, to już kompletna przesada. O ile zapomnienie o dziecku (raz…!), albo nieudane
karmienie (pierwsze!) mogły jeszcze być w miarę zabawne, o tyle permanentny brak uwagi
poświęconej dziecku, zachowywanie się, jak trzy pijane idiotki, teksty w stylu „Nie po to gniłam w
tej norze przez szesnaście lat, żebyś teraz wszystko zepsuła!”, albo „Ona tylko ŚPI *wyszczerz
idioty*”… Disneyowskie wróżki też miały swoje za uszami, nie ze wszystkim sobie radziły i w
ogóle, ale nie były kompletnymi retardami, miały trochę rozsądku i przede wszystkim – KOCHAŁY
RÓŻYCZKĘ/Aurorę.
4. Nie wspominając już o tym, że ich pojawienie się na dworze Króla Stefana jest – delikatnie
mówiąc – mocno naciągane. Niby – niby! – jest pokazane, że król początkowo nie jest chętny ich
prezentom, ale to takie tylko protestowanie dla protestowania, kompletnie nieoddające
atmosfery spotkania się obywateli dwóch WROGICH krain oraz nienawiści ludzi do wszystkiego,
co wróżkowe i magiczne. (Nie wspomnę już o przekazaniu im pod opiekę swojego własnego
dziecka…). Można było zrobić chociaż jakąś dodatkową scenę, poświęcić na to trochę więcej
czasu – wystarczyłoby jakieś pojawienie się Trzpiotki, Durnotki i Idiotki na dworze PRZED
chrzcinami. Nie wiem, chociażby pod pretekstem, że „Maleficent stała się zła i be, dlatego nie
chcemy już mieszkać w Kniei, oddajemy się na Twoje usługi Królu i będziemy Cię wspierać radą
i mocami (co w wolnym tłumaczeniu znaczyłoby „doprowadzimy do rychłego upadku Twojego
królestwa, bo nasze skrzydełka mają wyższe IQ niż my”) COKOLWIEK. Jedyne co je trochę
uratowało, to tekst Maleficent, kiedy zobaczyła je na uroczystości, w stylu „och, jakiż uroczy gest”.
6. I ogólnie dużo takich… nieogarnięć fabularnych? Jakichś takich małych rzeczy, które jednak
wkurzają. Mimo ogólnego zachwytu parę scen z Czarownicą mi się nie podobało. Między innymi
jej zachowanie na chrzcinach, które w trailerze wydawało się IDEALNE, a w rzeczywistości było
chwilami zbyt dynamiczne, zbyt… nie takie.! Tak blisko ideału, a tu jakiś mały szczegół i czar
prysł. A „Lubię kiedy błagasz!” było kompletnym złamaniem klimatu. Jakoś tak… zbyt
współcześnie powiedziane. Ogólnie cała sprawa z klątwą z powodu tego zmienienia koncepcji…
trochę zaburzyła całokształt i uzasadnienie niektórych rzeczy: dlaczego po prostu nie skupili się
na szukaniu amanta dla Aurory?!, trzecia wróżka została praktycznie bez prezentu, no i – po
cholerę Czarownica łagodziła tę klątwę? No w sumie, ta ostatnia kwestia akurat się później
wyjaśniła, resztę na upartego też da się jakoś wyjaśnić, niech będzie. Miałam również
zastrzeżenia do paru innych wątków, a mianowicie, czemu Malefi tak „dba” o Aurorę i ratuje jej
życie (zanim się „zaprzyjaźniają”), co to za durnowate zabawy w „Psikus! Hahaha”, jednak po
namyśle doszłam do wniosku, że nie, że to się jednak w miarę trzyma kupy i ma swoje jakieś
tam uzasadnienie. Parę innych rzeczy też da się tak w sumie, na upartego, usprawiedliwić, jak
np. rola królowej, która pojawia się raz, na chwilę, nie wiadomo po co, a potem sobie gdzieś tam
po cichu umiera – po cholerę? Znaczy no dobra, żeby pokazać szaleństwo króla, którego to nie
obeszło w ogóle, noale! Albo stosunek Króla do swojej córki – ok, był szalony i zaślepiony
zemstą, córka go mało obchodziła, no nieeech będzie. I parę innych takich.
7. W sumie, jakby się tak uprzeć, to ten film jest bardzo anty-męski. Oprócz Diavala (który na
dobrą sprawę nie jest tak naprawdę prawdziwym człowiekiem, więc się nie liczy) mamy albo
Złego I Okrutnego Brutala, który za punkt honoru wziął sobie zniszczenie krainy obok, ot tak, po
prostu i ahgrrrr, śmierć wróżkom! (Stary Król) [brakowało mi tylko, by jego wędrująca armia
skandowała hasła w stylu „Niszczyć! Miażdżyć! A-ni-hilować!”], Podstępnego i Zdradzieckiego
Drania, dążącego po trupach do celu i zaślepionego władzą, z przerostem ambicji oraz
skłonnościami do paranoi i chorób psychicznych (Król Stefan) oraz ciamajdowatego, rozlazłego i
bezjajecznego jak makaron wymoczka (książę Filip).
Momenty, w których człowiek po prostu nie mógł wytrzymać i miał ochotę potrząsnąć tymi
postaciami, żeby się ogarnęły. Maleficent, która w trakcie walki przez parę minut rozgląda się
bezradnie dokoła, czekając nie wiadomo na co. Smok nie może się uwolnić z siatki? Ale kruk by
się wyślizgnął! No dalej, umiesz przecież, robiłaś to przed chwilą! Ba, cały film bawiłaś się
zmienianiem, jak klapką od telefonu, a teraz nagle Ci się zapomniało?!
8. Rozwiązanie fabuły. Naprawdę nie wiem o co im chodziło. Czego ten film ma dowodzić?
Znaczy dobra, da się z niego wyłuskać jakieś przesłania i zamierzenie było jak najbardziej dobre!
Widać, że pomysł był i to niegłupi, ale… „something definitely went wrong”. Role się odwracają -
spoko, król ginie, nawet stosunkowo „przez przypadek”, bo Czarownica chciała mu przez chwilę
darować życie – spoko, no ale… co dalej? Aurora, jak gdyby nigdy nic, wciąż z tym swoim
naiwnym, głupawy, irytującym uśmiechem, który praktycznie nie schodził jej z twarzy, bez
mrugnięcia okiem wraca do Kniei i wszystko jest cool. Królestwa się jakimś cudem radośnie
zjednaczają. Łoooah. -__-‘
9. I jeszcze tylko taka mała kwestyjka, właściwie nieważna tak naprawdę, ale skoro już tak
wybebeszam tutaj wszystko, to niech będzie.DOBRA wróżka. STRAŻNICZKA cudownej,
baśniowej krainy! Lecząca złamane drzewka i w ogóle, i w ogóle! I MA NA IMIĘ MALEFICENT
(/DIABOLINA), DO CHOLERY! Czy tylko mnie tu coś nie pasi?! Skoro robili już tą całą przemianę i
zmianę image’u, to nie można było uwzględnić kwestii, że na początku nazywała się inaczej, a
potem przyjęła „pseudonim sceniczny”? Przecież ile takich czarnych charakterów miało na
początku imiona w stylu „Zenek Szczerbata Gęba”, a dopiero potem kazali się nazywać „Jego
Najmroczniejsza Mroczność Lord Samozło”. Seriously… Poza tym to by fajnie podkreśliło tą jej
chęć do uchodzenia za Złą i Spaczoną.
Konwencja była dobra. Pomysł ciekawy. Zamierzenia i chęci – jak najbardziej widoczne, ale…
coś nie do końca wyszło. Poza tym, za dużo postaci, wątków, sytuacji, gdy ktoś się pojawiał
gdzieś, nie wiadomo skąd, po co i na co. Takie rozsypane okruchy, które Maleficent i Diaval
próbowali jako tako zbierać do kupy.
Nie wiem, co o tym sądzić. Nie powiem, że film mi się NIE podobał, bo to nieprawda. Ma
naprawdę silne atuty… tylko równocześnie dużo małych, upierdliwych i zaśmiecających
minusów. Pod względem technicznym jest cudny. Fabularnie… już gorzej.
A może ja miałam po prostu za duże oczekiwania?
(Rany... czemu pisania magisterki mi tak nie idzie…? -__-‘)
dobrze napisane, zgadzam się z każdym punktem ;) ja dałam osiem przez pierwszą połowę filmu, która wg mnie była bardzo udana. no i za jolie. ogólnie mi się podobało, chociaż film mógł być spokojnie arcydziełem gdyby rozwiązali pewne sprzeczności.
film też obnaża bezsensowność fabularną tej nieszczęsnej bajki, jako dziecko oglądałam ją non stop, ale trzeba przyznać że fabularnie ona nie trzyma się zupełnie kupy (palenie kołowrotków 16 lat przed faktem, wysyłanie do chatki serio?)
Zgadzam się z autorką postu! Wielkie dzięki za tę opinię! Już się bałam, że tylko ja tak myślę ;D
Dodałabym do tego wszystkiego jeszcze brak trzymania widza w napięciu. Wszystko działo się zbyt szybko, jakby chcieli to po prostu odbębnić. Poza tym, wszystkie postaci wypadają dość blado przy Czarownicy. Tak naprawdę cała uwaga skupiona jest na niej, przez co bardzo trudno jest zżyć się z pozostałymi bohaterami. Sen Aurory trwający kilka minut to także nieporozumienie.. Nie podobały mi się również niektóre ujęcia (te szybkie zbliżenia stosowane w chwilach "grozy"). Dziwny zabieg, który strasznie działał mi na nerwy. Może ktoś mnie oświeci, co to takiego, bo być może się nie znam. Myślę, że moje rozczarowanie wynika też z tego, że jestem po prostu silnie związana z bajką. Spodziewałam się podobnej historii, ale przedstawionej z perspektywy Czarownicy, a nie kompletnie innej opowieści z różnymi niedociągnięciami fabularnymi.
Podpisuje się rękami i nogami pod każdym słowem poza tym, że Aurora była brzydka (głupia i nieautentyczna jak najbardziej, ale nie brzydka). A najbardziej zgadzam się z punktem 9. Nie wiem na co konkretnie liczyłam, ale wyobrażałam sobie, że te rogi, diaboliczne imię i czarna kiecka pojawią się u Czarownicy dopiero po przemianie. Że to złość wyzwoli w niej moce, które zmienią ją w potwora także poprzez fizyczną przemianę. Generalnie przesłanie o tym, że nikt nie staje się zły bez powodu i zawsze istnieje możliwość "nawrócenia" jest przesłaniem w moim pojęciu słusznym i wartościowym, ale naprawdę trudno mi uwierzyć w to, że rogata kobieta o skrzydłach nietoperza i imieniu Diabła jest dobrą wróżką. Po powrocie na jasną stronę mocy - ok - bo można sobie tłumaczyć, że pewne skutki zła są nieodwracalne, ale jako dziecko czy nastolatka, ona naprawdę powinna wyglądać inaczej. Powinna być silna i potężna, a król Henryk mógł się jej obawiać, ale nie musiała wyglądać na demona od początku.
A kto powiedział, ze Diabolina oznacza coś mrocznego? To nam ludziom się tak wydaje. W Kniei to było normalne imię, które w sumie pasowało do tych skrzydeł i rogów. To ludziom kojarzy się to imię ze złem.
Oczywiście Maleficent była częścią swojego świata , tak innego niż kraina ludzi.
Tylko, że ten świat na potrzeby tego filmu stworzyli ludzie, jak przypuszczam świadomi kulturowych konotacji wizerunku głównej bohaterki.
Jasne, ale zauważcie proszę, że nam ludziom "wydaje się" tak nie bez przyczyny. Świat wróżek, do którego przystaje Diabolina nie istnieje, stworzyli go filmowcy posługując się przy tym wzorami z już istniejących opowieści. Tak się składa, że czarna, rogata postać, to w naszej "ludzkiej" kulturze wizerunek zła o, że tak to ujmę, mocno ugruntowanej pozycji, a imię Diabolina jednoznacznie kojarzy się z Szatanem, który jest chyba jedyną osobą, prawdziwą, czy wymyśloną, której nikt nie przypisuje nawet grama dobra. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale nie podoba mi się pokazywanie archetypu zła i nazywanie go dobrem, a już szczególnie w filmie dla dzieci. Nie żyjemy w próżni, nie jesteśmy czystymi kartami i kulturowe schematy w nas siedzą, wywołując skojarzenia, z których twórcy tego filmu musieli zdawać sobie sprawę. Schematy obecnie uznawane są za coś złego, co należy przełamać. Zapominamy jednak, że istnieją takie, które są nam potrzebne. Baśnie w swym klasycznym ujęciu miały zawsze jeden główny cel: nauczenie dzieci co jest dobre, a co złe i uważam, że powinno tak pozostać. Powinno się pozostawić czarnym to, co jest czarne a białym to, co jest białe, aby szarość nie zasłoniła nam oczu. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież życie czarno-białe nie jest. To prawda, ale dzięki baśniom, mitom i przypowieściom, których słuchamy od dziecka, nosimy w sobie archetyp dobra, do którego powinniśmy dążyć i archetyp zła, którego powinniśmy unikać. Zastępując szarością nieskomplikowaną czerń i biel, pozbawiamy dzieci tego archetypu i siejemy relatywizm. Mnie osobiście przeraża perspektywa życia w świecie, w którym ludzie na każde pytanie będą odpowiadać "to zależy", gdzie nie będzie żadnych uniwersalnych prawd i wzorów, do których można się odnieść.
Mity nie zawsze były "drogowskazami" moralnymi , nie wszystko było tam jednoznacznie czarne i białe. Co do rogów i czarnego koloru było by super gdyby to były znaki rozpoznawcze zła , niestety to trochę bardziej pogmatwane . Co do Diaboliny to w tym filmie jest to idealny przykład że wygląd postaci nie światczy o tym czy jest ona dobra czy zła . A tak na marginesie miała też skrzydła więc trochę się to kłóci . Co do rogatych postaci symbolizujących zło to taka opinia jest bardzo krzywdząca dla innej disneyowskiej postaci . Wydaje mi się w przypadku Czarownicy twórcy nie nakręcili innej wersji Śpiącej Królewny , tylko zupełnie odrębna opowieść zbieżną z wersja 1959 r w może 3 punktach i nic poza tym. Schematy to nic złego ,pod warunkiem że nie zastępują nam myślenia .
Ok, przyznaję, że mity w tym kontekście to nie jest najlepszy przykład, ale baśnie, przeznaczone dla dzieci już tak. Co do znaków rozpoznawczych zła, to napisałam wszak, iż w realnym świecie one nie występują tak jawnie i że mamy na tym ziemskim padole raczej skalę odcieni szarości niż biel i czerń, ale nie rozmawiamy tu przecież o realnym świecie, ale o baśniach. Wygląd Diaboliny jako dobrej wróżki, sam w sobie, przyznaję, nie przeszkadzałby mi aż tak bardzo, gdyby nie zestawienie go z imieniem, które, co by nie mówić, jest jednoznaczne. No i te nieszczęsne skrzydła, połączenie ciemnych, ptasich piór z wystającym, jak u nietoperza szkieletem, a nietoperz zwierzę nocne, kojarzące się z wampirem, czyli, abstrahując od "Zmierzchów" i innych takich, wcielenia zła. A Filoktet, bo zakładam, że jego masz na myśli, to zupełnie inna para kaloszy. On nie nosi imienia demona i nie wzbudza strachu, a rozbawienie. Tak jak napisałam, same rogi to jeszcze nic, krowy też je mają. Chodzi o całokształt kontekstu, a tu jest to jednoznaczne. Diabeł, rogi, ciemne skrzydła (nawiasem mówiąc, Szatan raczej ma skrzydła, bo przecież został stworzony jako anioł, czyż nie? Kiedyś był piękny, ale zło, które wybrał go oszpeciło), wszystko to razem nie kojarzy się pozytywnie. A jeżeli się kojarzy pozytywnie, a po tym filmie może zacząć, to jestem głęboko zmartwiona kierunkiem, w którym zmierza świat.
moją bajką ulubioną była i jest KRÓLOWA ŚNIEGU - bym Jolie w niej obsadziła:)
co do punktów - ''bożesz'' - wreszcie ktoś COŚ PISZE - czyli TO nie zanika - głębsze refleksje i przemyślenia w ciekawej treści:)
tak - JEST PRZEPIĘKNY - bal trwa nadal :)
tak - JOLIE jest wspaniałą aktorką - to jej obecnie topowa kreacja - bardzo jednak artystyczna i głęboka:)
tak - AKTORKA GRAJĄCA MŁODA CZAROWNICĘ ŚWIETNA - pisałam tu temat - majac nadzieję,że ktoś to co ja dojrzy czyli - UROCZĄ MŁODĄ DIABOLINĘ którj przeciwieństwem jest Aurora - do filmu pasuje ale - miejscami miast nadac jej nieco filigranowej subtelności - potrosze budzącej się kobiecości i dorastania do świadomości - ZJEB...... JĄ - i tyle - to wada obrazu - :(
tak - jakoś w stosunku do DIAVALA - książę jak opar choć nie brzydki:)
Szatan - władca świata - tego świata jest aniołem a świat jak TITANIC tonie - skrzydła u aniołów - istoty duchowe tej rangi nie poruszają się literalnymi skrzydłami - to wyobrażenie aniołów jacy ukazywali się ludziom - mogli - jak w APOKLIPSIE - posiadac wówczas ''dla efektu'' skrzydła - to sfera duchowa - przybliżana dla nas ku zrozumieniu - to nie figlarne duszki - to potęgi zwane w Biblii GWIAZDAMI PORANNYMI lub WICHRAMI o głosach jak gromy i wiele wód - to też z woli Boga egzekutorzy lub niszczyciele - plaga śmierci w Egipcie - mord na ponad 180 tysiecznej armii asyryjskiej .....myślę,że wyobrażenie Szatana jako kozłokształtnego demona to dziwaczna filozofia katolicka nie mająca nic wspólnego z prawdą - nie stracił mimo wyboru z miłosci do władzy nic ze swego piękna należnego jego rasie.......
Nie wiem jak Szatan, czy inni aniołowie (upadli czy nie) wyglądają naprawdę, bo żadnego nie widziałam. Mówię o wizerunku zakorzenionym w kulturze. AMEN.
Czytam waszą dyskusję na temat diabelskości i pozwalam sobie wtrącić 3 grosze. Niedobrze jest przypisywać pewne atrybuty jak czarne rogi tylko złym postaciom, bo prowadzi to do piętnowania prawdziwych ludzi, którzy podobnie wyglądają. W średniowieczu zabijano "odmieńców", czyli np. zdeformowane albo niepełnosprawne dzieci, bo uważano je za diabelskie pomioty. Nie mówiąc już o masowym paleniu kobiet na stosie za rzekome czary.
Filmem jestem wprost zachwycona :) Dzięki różnym punktom widzenia, za każdym razem ta sama, niby znana historia jest czymś zupełnie nowym. I to jest właśnie piękne, że nie ma już jednej, narzucanej wszystkim słusznej wersji :)
Powtarzam raz jeszcze, że nie o sam wygląd tu chodzi, ale o połączenie wygląd + imię. Nie jestem zwolenniczką piętnowania kogokolwiek z powodu wyglądu. Chodzi mi o zacieranie granic pomiędzy dobrem a złem, które w baśniach dla dzieci powinny być zachowane. Ten film moim zdaniem stwarza precedens, który otwiera drogę do ich całkowitego zniesienia. Oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać, i wierzcie mi, wolałabym nie mieć w tej kwestii racji, ale obserwuję, że to się realnie dzieje pośród dzieci, które znam. I martwi mnie to bardzo.
Na mój rozum dzieci powinny sobie zdawać sprawę, że ci sami ludzie mogą postępować i dobrze i źle. Ale rozumiem Twój punkt widzenia, jeszcze 10 lat temu w bajkach dla dzieci wszystko musiało być albo dobre albo złe, sama to pamiętam. I na swój sposób było to urocze, chociaż wolę baśnie w stylu Maleficent.
Owszem, te same osoby postępują raz dobrze, a raz źle i dzieci zazwyczaj wiedzą, że to możliwe. Ale Diabeł nie czyni dobra. Nigdy. To jest cały problem z tym filmem, że posługuje się wizerunkiem "źródła wszystkich grzechów i wszelkiego zła" i nazywa go dobrym. Jak już gdzieś wcześniej napisałam, jeżeli diaboliczny image Diaboliny byłby efektem przemiany jej serca w reakcji na zdradę, to nie powiedziałabym na to złego słowa. Byłoby to czytelne i symbolicznie klarowne, w takiej formie niestety klarowne nie jest. Dzieci muszą wiedzieć, że za zło należy się kara, a za dobro nagroda (to czy się je dostaje to inna sprawa, ale należy się) a tu się to rozmywa. Jakiś czas temu oglądałam ponownie Harry'ego Pottera i Komnatę Tajemnic i jedna rzecz mnie w tym filmie uderzyła jak obuchem, nie wiem czemu nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, choć bardzo lubię ten film i widziałam go kilka razy. Idzie mi mianowicie o scenę pod koniec filmu, kiedy Harry i Ron są w gabinecie Dumbledore'a i, przekonani, że lada moment wylecą ze szkoły, słuchają jego wywodu. Uderzające jest to, co dyrektor mówi, a mianowicie, wylicza ile to zasad szkolnego regulaminu chłopcy złamali, (a oni wiedzą, co za to grozi, więc drżą) po czym konkluduje, że "właśnie dlatego powinni otrzymać specjalną nagrodę za zasługi dla szkoły". Jest to pod względem wychowawczym najbardziej debilny tekst pod słońcem. Można było powiedzieć tu wszystko np: "Jednakże ponieważ wasze zachowanie podyktowane było wyższą koniecznością, nie zostaniecie ukarani itp. itd." Ale nie, że dostają nagrodę za łamanie regulaminu! Tymczasem on to właśnie mówi (jak nie wierzycie, obejrzyjcie końcówkę wspomnianego filmu). W filmie dla dzieci! Komunikat jest zatrważający. A my się potem dziwimy, że dzieci, które słuchają takich komunikatów, wyrastają potem na bezwzględnych dorosłych, którzy wierzą, że cel uświęca środki i że mogą bezkarnie łamać prawo, jeżeli tylko są wystarczająco ważnymi osobami. Z "Maleficent" jest nieco inaczej. Ale konkluzja jest ta sama. Wbrew pozorom to NIE jest film dla dzieci.
Właśnie to mi się w tym filmie podoba, że nie ma wyróżnionego dobra i zła i że jest pokazane, że żli nie stają się tacy BEZ POWODU.Nie lubię szablonowych bajek,w których wszystko jest w y p u n k t o w a n e , żeby małe dzieci zrozumiały: to jest dobro, a to zło,żeby potem mogły zrozumieć filmy,w których jest pokazane, że każdy ma w sobie trochę dobra, a trochę zła. To jest właśnie taki film :dla starszych dzieci.
Już gdzieś chyba to pisałam, że popieram przesłanie o tym, że nikt nie staje się zły bez powodu. Nie podoba mi się jedynie to, że główna bohaterka już ZANIM stała się zła budziła skojarzenia ze złem zarówno poprzez swoje imię jak i wygląd. To WSZYSTKO, co mam w tym względzie temu filmowi do zarzucenia.
Już abstrahując od od nie trafionych walorów wychowawczych tego filmu i skojarzeń takich czy innych to w Czarownicy jest coś dziwnego . To jest zupełnie antymęski film czegoś takiego po baśni się nie spodziewałam . Nie żeby to był jakiś zarzut do twórców .
Ten film tak mi spodobał dlatego że idąc do kina miałam już właściwie treść w głowie . Myślałam aha ludzie zrobią coś Maleficent potem ona zacznie się mścić a najłatwiej na dziecku ,a potem jak będzie wszyscy wiedza : rozpacz rodziców, ochrona dobrych wróżek , miłość Philipa i Aurory itd. , tymczasem zaskoczenie ...
Brawo! Świetnie to wszystko wypunktowałaś. Miałam napisać parę słów od siebie, ale po co się powtarzać. W sumie zgadzam się z Tobą prawie we wszystkich kwestiach. Pozdrawiam :)
Nie rozumiem stwierdzenia "antymęski" czy oznacza to, że filmy, w których głównymi bohaterami są mężczyźni a role kobiece sprowadzone są do roli tła, bądź tożsame są ze złem są od razu "antyżeńskie"? Przecież idąc Waszym tokiem rozumowania większość baśni, które wspominacie są „antyżeńskie”. Nie mam tu na myśli przedstawień Disneyoskich bo tych właściwie nie znam, mam na myśli baśnie Braci Grimm, baśnie Kraszewskiego, baśnie rosyjskie, baśnie - w skarbnikowym królestwie czy jakieś baśnie syryjskie - choć tych znam niewiele. Wszystkie one przedstawia kobiety jako naiwne męczennice, wiecznie czekającą na tego jedynego, jako nagrodę dla mężczyzny (czeka w oknie i omdlewa rozpaczając i marząc o ukochanym - którego czasem nie ma nawet okazji jeszcze poznac). Do tego w baśniach roi się od niczego nie oczekujących skromnych sierotek. Słowem kobieta jest tu pionkiem przerzucanym przez mężczyzn złych lub dobrych z miejsca na miejsce. Nie ma cech indywidualnych bardziej aspiruje do bycia przedmiotem niż równoprawnym bohaterem. Ewentualnie w baśniach można spotkac złe kobiece charaktery - jednowymiarowe wichrzycielki, czarownice z haczykowatym nosem, złe królowe - okrutne i próżne, macochy, podłe siostry... Są jeszcze istoty nadprzyrodzone nie odgrywające wielkiej roli ale zawsze piękne albo wybielone (bardzo często skrzywdzone przez mężczyzn) albo znów sprowadzone do roli czarnych charakterów. Natomiast mężczyźni są panami świata. Ich charaktery są stosunkowo mocno zarysowane, w porównaniu do postaci kobiecych. Charakterów męskich jest cały wachlarz bywają głupi albo mądrzy, odważni albo tchórzliwi. Mimo tego, że widzę te dysproporcje w prowadzeniu bohaterów nie uważam, że baśnie są "antyżeńskie" – są w pewien sposób odbiciem czasów, w których powstawały a przez to są niezwykle interesujące. Czyżby ten stan rzeczy nie niepokoił Pań? (skoro stawiacie baśnie jako wzór).
Natomiast brak archetypu niezłomnego bohatera męskiego we współczesnej bajce sprawia, że uznajecie to za niedoskonałość? A może właśnie ta kulturowa naleciałość sprawia, że trudno spojrzeć na ten film bez przekonania, że ktoś taki powinien się pojawić? Mnie wystarczył Diaval - wedle mojego uznania jedna z trzech najciekawszych postaci, które pobudzały mocno moją wyobraźnię obok Diaboliny i nieszczęsnego króla Stefana.
Zarzuty skierowane w stronę urody księżniczki wydają mi się po prostu ... śmieszne - za gustem nigdy się nie trafi. Dziewczyna może się podobać albo nie, ale żeby wymieniać to jako jeden z głównych minusów filmu? Zdaje mi się to mocno powierzchowne. Jej uroda tak naprawdę jest nieistotna dla fabuły. Dziewczyna ma ładne oczęta, pulchniutką buziuchnę, blond włosy, co sprawia, że jest tu kwintesencją przerysowanej nieco nieskalanej naiwności dzięki czemu dystans miedzy "dobrem i złem" Diaboliny i króla - ich brudnym światem jest tym wyraźniejszy. Dlatego wedle mojego uznania wybór aktorki jest trafny. Z podobnym niedowierzaniem czytam o połączeniu imienia Diaboliny z jej wizerunkiem... Dziwię się być może dlatego, że mam dystans do tego dziwnego pojmowania zła jako tożsamego z szatanem i rogami.
Nie potrafię cech bohaterów „Maleficent” utożsamiać bezpośrednio z ich płcią, w filmie zresztą nie czuję takiego generalizowania (choćby przez wzgląd na pełnego empatii, dobrego Diavala, który nie daje porwać się nienawiści, zachowując swój rozum i mimo oddania Diabolinie autonomiczność decyzji – np. nie musiał iść za główną bohaterką kiedy wchodziła do zamku).
Myślę też, że dzieci będą patrzeć na to w podobny sposób. W nich nie ma jeszcze tak głęboko zakorzenionego "porządku świata" jak w ludziach dorosłych. Bywają bardziej elastyczne i mniej zasadnicze niż my „starzy”.
taak, Aurorcia ma śliczny, dziecięcy pyszczek , a poza tym właśnie (chyba) taka miała być: uroczo dziecinna, naiwna itd.
molina, podpisuję się pod Twoim zdaniem :) Miałam ochotę coś w tym stylu napisać, ale ręka zadrżała mi nad klawiaturą, bo ciężko krytykować disneyowskie księżniczki, na których się wychowałam :D Jednak powstały w czasach, kiedy małżeństwo z księciem z bajki stawiano dziewczynkom za wzór. Oczywiście, bajki musiały dogodnie kończyć się jeszcze PRZED ŚLUBEM.
Poza tym, warto zauważyć, że same ekranizacje Disneya były mocno zmienione w stosunku do poprzednich wersji. Czytałam kiedyś, że w jednej z dawnych wersji Śpiącej Królewny, Królewicz nie ogranicza się do pocałunku, w skutek czego dziewczyna po 9 miesiącach rodzi bliźniaki (wciąż jeszcze podczas snu :D). Tak więc widać, że baśnie niekoniecznie stawiały jasne wzorce dobra i zła.
Co do Aurory i Filipa - ich role trafiają mi do przekonania. W końcu to tylko para nastolatków, których role były tylko tłem dla historii Maleficent. To tak naprawdę nie był przecież film o Śpiącej Królewnie, dlatego trudno oczekiwać, że bądź co bądź drugoplanowe postacie będą biły po oczach psychologiczną głębią charakteru.
Film nie jest antymęski - dzielenie pozytywnych i negatywnych bohaterów pod względem płci zupełnie nie ma sensu. Idąc tym tropem, wpadlibyśmy szybko w paranoję. Bo czy film, gdzie jest dużo negatywnych postaci kobiecych musi być antykobiecy? Według mnie bohaterowie nie reprezentują przede wszystkim swojej płci, tylko cechy charakteru i ocenianie ich pod względem tego klucza ma dopiero sens.
zgadzam się, i jeszcze x3 .
Ja też słyszałam o tej wersji ,,bajki dla dzieci,, ,chociaż o bliżniakach już nie. Ale może kiedyś stawiano to małym dzieciom za wzór? Może właśnie była zasada: jak najszybciej dzieci i do garów?
Nie często zdarza mi się pisać na forum swoją opinię o filmie ale tym razem nie mogłam się powstrzymać. Byłam dziś w kinie i mimo, że ciężko było mi wstać rano, tak w żadnym wypadku tego nie żałuję!! Film po prostu FANTASTYCZNY!!! Od początku, do końca, w każdym aspekcie, w tych wszystkich detalach - fantastyczny. Długi ale nie było ani jednego 'przeciąganego' momentu, ogląda się bardzo gładko i nawet nie wiadomo kiedy ten czas mija. Dawno żaden film nie pozostawił na mnie takieeeego wrażenie i tylu rozmyślań.
Angelina fenomenalna ale akurat chyba nie widziałam filmu z jej udziałem który nie byłby dobry ;)
Przemiany jakie zaszły w charakterach bohaterów (bo nie tylko Diaboliny) są przedstawione genialnie i jak najbardziej przejżyście.
Film momentami zabawny, momentami wzruszający.
Miałam jeszcze ogrom myśli do przekazania ale na tą chwilę mi uciekły, w każdym razie na pewno będę go polecać znajomym, a sama nie raz do niego wrócę - może wtedy zauważę minusy.
Póki co jedynym minusem było to, że musiałam iść na wersję 3D, której starałam się uniknąć. a skoro już o efektach - najlepszy wg mnie, moment gdy Diabolina wylatuję z zamku przez okno <3
Dzisiaj byłam w kinie na tym :) Jedynie co mi się nie podobało to trzy wróżki : Flittle - Lesley Manville , Knotgras - Imelda Staunton , Thistletwit - Juno Temple ( nie to jak grały lecz jak zostały przedstawione ) , po Elle Fanning spodziewałam się lepszej gry aktorskiej i troszeczkę nie spodobał mi się scenariusz , ale po za tym film naprawdę piękny :)