Obejrzawszy ten film mam wrażenie, że historia brutalnego mordu na Betty Short została użyta jako pretekst, żeby zwiększyć zainteresowanie najpierw powieścią, a potem jej adaptacją filmową.
Większość tego filmu poświęcona jest panom Ice oraz Fire (cholernie pretensjonalne pseudonimy, swoją drogą), natomiast Elisabeth Short występuje jako interludium, przerywnik między jednym problemem któregoś z panów, a drugim, oraz między kolejnymi występami uwampowionej Hillary Swank, bez większego związku z tym co się dzieje w filmie. Oraz to, co mnie bulwersuje najbardziej, to pojawiające się w kilku momentach filmu fotografie prawdziwych szczątków prawdziwej Elisabeth, użyte tak sobie, dla zwiększenia szoku. Przepraszam, ale używanie w tym celu autentycznych zdjęć prawdziwych zwłok, to zwyczajne świństwo oraz rzecz niska.
A, i jeszcze jedno. Przez cały film pojawiał się motyw podobieństwa Madeleine, granej przez Swank, do Elisabeth. Dowcip polega na tym, że obie panie, Swank i Kirschner, nawet w pełnej charakteryzacji, za diabła nie są do siebie podobne.