Oba filmy to arcydzieła. Oby dwa są o upadku człowieka. Oby dwa wiele uczą. Al Pacino grając w tych filmach podbił serca milionów. Trudno je porównywać. Człowiek z blizną może być lepszy od Ojca Chrzestnego z Marlonem Brando, ale wg mnie nie dorasta do drugiej części z Alem, jako Michaelem Corleone.
Scarface ma dużo większe przesłanie, ale znajduje się ono dopiero w końcówce. Film miał pokazać zwykłego wieśniora z Kuby który w pewien sposób wszedł na inny poziom życia, i pokazał to w bardzo kreatywny sposób :) dużo bardziej cenię sobie Tony'ego Montanę aniżeli Michaela.
Ojciec Chrzestny to 3 godziny wyjęte z życia - nuda, przytulanie, gadanie. To jest świat mafii? Tamten film mnie zaskoczył, a Człowiek z blizną to już coś innego - narkotyki, zabójstwa, strzelaniny, prostytucja, gangi. To jest świat mafii, a nie gadanie i przytulanie się. Poza tym ma parę fajnych wątków. Żadna część Ojca Chrzestnego moim zdaniem nawet przy tym filmie nie leżała.
mylisz dekady :) co innego czasy gdy w Ameryce królowały dragi a co innego cz.1 Ojca chrzestnego gdzie się dopiero pojawiały jako coś na czym można robić miliardy
poza tym inne miasta i regiony
Ojciec chrzestny" jest przedstawiony w sposób rzeczywisty, a to co się dzieje w "Scarface" jest po prostu historią wyssaną z palca. Po pokaz fajerwerków można się wybrać na festyn, a niebezpieczne sztuczki można podziwiać w cyrku. Natomiast film powinien nieść przesłanie, może niekoniecznie wyszukane, ale realistyczne, takie jak "rodzina jest najważniejsza", czy "droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami". Przypomniał mi o nich "Ojciec chrzestny". Natomiast "Scarface" jest typowym filmem stworzonym pod publikę łaknącą krwi, nieustannej, bezsensownej walki, pięknych ciał, itd., które nijak się mają do rzeczywistości nawet tej wyjątkowej - gangsterskiej. Jedynym przesłaniem tego filmu jest: "wieśniak wyjdzie ze wsi, ale wieś z wieśniaka nigdy". Uważam, że "Człowiek z blizną" jest porażką zarówno aktorów grających w tym filmie, jak i twórców i jest nieporównywalny z "Ojcem chrzestnym".
Ojciec chrzestny" jest przedstawiony w sposób rzeczywisty, a to co się dzieje w "Scarface" jest po prostu historią wyssaną z palca. Po pokaz fajerwerków można się wybrać na festyn, a niebezpieczne sztuczki można podziwiać w cyrku. Natomiast film powinien nieść przesłanie, może niekoniecznie wyszukane, ale realistyczne, takie jak "rodzina jest najważniejsza", czy "droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami". Przypomniał mi o nich "Ojciec chrzestny". Natomiast "Scarface" jest typowym filmem stworzonym pod publikę łaknącą krwi, nieustannej, bezsensownej walki, pięknych ciał, itd., które nijak się mają do rzeczywistości nawet tej wyjątkowej - gangsterskiej. Jedynym przesłaniem tego filmu jest: "wieśniak wyjdzie ze wsi, ale wieś z wieśniaka nigdy". Uważam, że "Człowiek z blizną" jest porażką zarówno aktorów grających w tym filmie, jak i twórców i jest nieporównywalny z "Ojcem chrzestnym".
Film ma nie usypiać. W Ojcu Chrzestnym nie działo się nic. Kompletnie nic. Poza tym nie wiem jak można powiedzieć, że Al Pacino to porażka. Scarface pokazuje ci brutalną rzeczywistość mafii i nie obchodzi mnie, że to fikcyjne zdarzenia. Mafiozi się nie przytulają, nie gadają, nie mędrkują, tylko zabijają, sprzedają dragi, kantują itp. To jest mafia, a nie cacanie się po główkach jak w Ojcu Chrzestnym.
"Scarface pokazuje ci brutalną rzeczywistość mafii i nie obchodzi mnie, że to fikcyjne zdarzenia". xD
??? Wiesz co to jest fikcja, a co to fantasy? Poczytaj. Fikcja może być realna, która jednak nie istniała lub mogła istnieć np. fikcyjne postaci.
http://www.filmweb.pl/film/Kokainowi+kowboje-2006-274455
polecam ten film i przeanalizowania wypowiedzi .....z tym palcem ;) pozdr
Właściwie to się zgadzam, ale np. Godfather zyskuje bardziej imponującą obsadą, natomiast Scarface tym, że nie jest tak bezsensownie rozwleczony i nie ma tak rwanej akcji (jak Ojciec Chrzestny).
Ojciec Chrzestny ma bardzo kiepskie przesłanie i to jest jego największym minusem.
Ale za to ma genialne zdj (zwłaszcza cz. II), genialną muzykę i Pacino pokazał moim zdaniem o wiele więcej niż w Scarface.
Dobra, teraz to już autentycznie się zdziwiłem, że może nie wyniosłem całego przesłania z tego filmu. Odpowiedz, co to za "bardzo wielkie przesłanie"?
Obydwa filmy są genialne, obydwa uwielbiam, obydwa obejrzałem nieskończoną ilość razy i na pewno jeszcze za życia obejrzę - Ojca chrzestnego cenię jednak o jedno oczko wyżej - jestem zakochany w znakomitej powieści Mario Puzo (którą zresztą też wielokrotnie przeczytałem), uwielbiam klimat Sycylii, uwielbiam genialny motyw muzyczny z Godfather, swoisty mafijny kodeks postępowania i wierność rodzinie przedstawioną w tym może zbyt wyidealizowanym obrazie mafii. Poza tym wolę też postać Michaela Corleone, na początku niejednoznaczną moralnie, w końcu zaś inteligentnego, bezwzględnego, mściwego wyrachowanego sku/r/wysyna zdolnego posunąć się do bratobójstwa...Tony Montana to od początku do końca, prostak, prymityw o mentalności dzikiego, agresywnego zwierzęcia gotowego kąsać każdego kto stanie mu na drodze.
Myślę, że to niesprawiedliwe porównywać Tony'ego Montanę do Michaela Corleone. Za tym drugim stała cała spuścizna Sycylii, o nic nie musiał już walczyć, wszystko osiągnęli wcześniej jego przodkowie, natomiast Tony Montana to biedny imigrant bez grosza przy duszy, bez znajomości. Wszystko musiał sam osiągnąć, o wszystko się bić i myślę, że ta szczerość, bezpośredniość i pewność siebie na początku (później chyba już tylko pycha) bardzo pomogły mu w życiu. Zgubiły go żądza władzy, liczne paranoje, uzależnienie od narkotyków i nieustępliwa wiara w to, że jest najlepszy, niezastąpiony (motyw "the world is yours) o mocy sprawczej samego Boga (pyskówka na końcu z ludźmi Sosy, że on nie ginie od kul). Jak okazało się nie był najlepszy. Tak samo dobrzy jak on byli już przed nim lub funkcjonują gdzieś równolegle. W końcu sam Tony Montana spada z rowerka jak wiele innych wcześniej, których wielkość rozbłysła i spaliła się. Film uwielbiam.
Gdybym miała wybierać, to bez wahania wybiorę Ojca Chrzestnego, dla mnie to jeden z dwóch pionierów w gangsterskim filmie. Człowiek z Blizna był dobry, ale słabo wypadł na tle Ojca Chrzestnego :)
Ja zdecydowanie wole Człowieka z blizną Ojciec chrzestny jest taki stereotypowy który przedstawia mafie w garniturze z tommy gunem,Montana przekonał mnie do niego gdy był takim prostakiem ale także doskonałym biznesmenem który zagiął swojego poprzedniego szefa i sam się nim stał oraz to ze przez prochy i swoje prostactwo staje się coraz bardziej znienawidzony przez widza no i ta piękna końcówka gdzie Tony rozwala wrogów z karabinu i wygłasza te badassowe teksty.Ojciec chrzestny jest arcydziełem gra światłami cieniami i psychiką ale zdecydowanie Scarface
Żaden film nie jest lepszy niż Ojciec Chrzestny, jednak Scarface z pewnością jest w czołówce najlepszych filmów ever.