PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=559895}
6,2 68 tys. ocen
6,2 10 1 68010
5,7 43 krytyków
Contagion - Epidemia strachu
powrót do forum filmu Contagion - Epidemia strachu

forsycja

ocenił(a) film na 6

Ten film spisuje się świetnie jako informacja poglądowa. Przypomnienie, ostrzeżenie, unaocznienie. Zwraca uwagę na
rzeczy, z których nie do końca zdajemy sobie sprawę, które w zabieganej codzienności uchodzą naszym oczom, a
zdecydowanie nie powinny. Bo kto by pomyślał, że tylko w ciągu jednego dnia dotykamy swojej twarzy ponad dwa tysiące
razy, ułatwiając wszelakiego rodzaju mikrobom dojście do naszego organizmu? W międzyczasie mamy jeszcze kontakt z
przekaźnikami czyli klamkami od drzwi, poręczami, zwykłymi przedmiotami, które dotykają również inne osoby, zostawiając
na nich swój ślad, tworząc tym samym błyskawiczną, trudną do wyśledzenia drogę dla wirusów, bakterii. I takie zwrócenie
uwagi na to niewidzialne zagrożenie, udaje się filmowi Soderbergha perfekcyjnie. Jego obraz zwiększa naszą
świadomość, otwiera nam oczy, uwidacznia to co niewidzialne, wręcz zmusza by od razu, po zakończonym seansie, czym
prędzej pobiec do toalety i dokładnie umyć swoje ręce. By zastosować się do kilku wskazówek, pojawiających się w trakcie
seansu.

„Epidemia strachu” to obraz podsuwający pewne wątpliwości, nie mówiący wprost, ale spoglądający krytycznym okiem na
przemysł farmaceutyczny. Który jest czystym biznesem, wykorzystującym nadarzające się okazje. A jaka może być większa
okazja, niż światowa epidemia, rozprzestrzeniająca się w błyskawicznym tempie po kolejnych kontynentach? To film
sugerujący, że potencjalne miliony zarobione na szerzącej się epidemii będą (są) znacznie ważniejsze od milionów
ludzkich istnień. Bo przemysł ten, jak każdy inny, kieruje się przede wszystkim chęcią zysku, korzyściami finansowymi. Jest
zależny, skomplikowany, stojący w poprzek innych, alternatywnych sposobów leczenia, odrzucających nowoczesną
medycynę, zwracających się w kierunku tradycji, natury. Wychodzący z założenia, że skoro nie można na czymś
wystarczająco dobrze zarobić, to nie może być to skuteczne. Stąd też orędowników alternatywy najlepiej byłoby jak
najszybciej uciszyć, by nie przeszkadzali, nie podsuwali wątpliwości.

"Contagion" to film rozpoczynający się niezwykle szybko i bardzo mocno. W ciągu zaledwie kilku pierwszych minut, na
naszych oczach, umiera pierwsza osoba. I to nie byle jaka, bo grana przez Gwyneth Paltrow kobieta, która właśnie co
wróciła z biznesowej podróży z Hong Kongu. I nie jest to wcale spoiler, bo o tym, co się z nią stanie, informował nas już
bardzo dobry zwiastun. Jednak, dosłownie chwilę później, umiera ktoś jeszcze. Ktoś zdecydowanie bardziej nietykalny w
amerykańskich produkcjach: dziecko. I to już jest nie lada szok, bo takie sytuacje w kinie nieczęsto mają miejsce. W
dalszej części filmu, umierają kolejne osoby i tak naprawdę nikt nie może czuć się bezpieczny. Reżyser tym pierwszym
zgonem, daje nam jasno do zrozumienia, że każdy może się zarazić. Choć obsada jest tu naprawdę imponująca, prawie
każdą postać gra rozpoznawalny aktor, ale gdy wejdzie już w kontakt z wirusem, wkrótce zniknie z ekranu. Bez znaczenia,
jak znane nazwisko nosi.

Szkoda jednak, że po tak dobrym rozpoczęciu, obraz ten coraz bardziej się rozmywa. Aby pokazać postawę przemysłu
farmaceutycznego, kolejnych organizacji, a także rządu, szybko (już tak gdzieś w połowie seansu) na horyzoncie pojawia
się możliwe wybawienie - szczepionka. I dokładnie wtedy całe napięcie drastycznie siada. Bo tak jak początkowy strach o
to co przyniesie przyszłość, widmo paniki i zagłady, świetnie podkręcały napięcie, tak późniejsza, co prawda daleka, ale
jednak, istniejąca szansa ratunku powoduje, że kolejne wydarzenia nie są już tak emocjonujące. Źle oddziałuje na ten
obraz również globalny zasięg rozgrywającej sie akcji. Z jednej strony dzięki takiemu całościowemu spojrzeniu,
otrzymujemy obraz tego co dzieje się w wielu miejscach na świecie, śledząc kolejne postaci i ich losy. Ale właśnie przez to,
obraz ten coraz mocniej oddala się od osobistych dramatów. Kolejne zgony nie są już tak szokujące, historia przestaje być
bliska. Co prawda nadal jest ciekawa, ale daleko jej do początkowego napięcia.

Niezbyt dobrze wypada w tym obrazie również zakończenie. Jak na taki film, zdecydowanie zbyt optymistyczne, lekkie, za
bardzo ugrzecznione. Zupełnie jakby zostało wyjęte z trochę innego obrazu, a nie z produkcji opowiadającej o epidemii
wirusa, na który umierają miliony ludzi na całym świecie. Szczególnie razi scena rozgrywająca się wieczorem w domu
bohatera, którego gra Matt Damon. Cały film niestety bardzo mocno podąża za standardowym schematem
charakterystycznym dla tego typu produkcji, składającym się z kilku faz: zakażenie, rozprzestrzeniający się wirus,
obserwacja zachowań społeczeństwa, poszukiwania szczepionki, dzięki której trochę później, niż prędzej, udaje się
opanować sytuację. Szkoda, że Soderbergh nie zdecydował się na zerwanie z tym schematem, na pójście trochę inną
drogą. Kłopotliwe dla reżysera okazuje się również tak szerokie spojrzenie na zaistniałą sytuację. Nie udaje mu się
bowiem pozamykać wszystkich wątków: niektóre co prawda całkiem zgrabnie kończy, inne jednak zostawia samym sobie,
jakby o nich zupełnie zapominając.

To, co najlepsze można powiedzieć o tym obrazie, to to, że jest… interesujący. Tylko tyle i aż tyle. To wieloosobowe
spojrzenie na hipotetyczną sytuację. Taki żywy eksperyment, symulacja, ukazująca co by było gdyby. Wykonana jednak w
niezbyt szczegółowym zakresie, wyciągająca i skupiająca się jedynie na pewnych aspektach takiej sytuacji. Historia
opowiedziana ze sporym dystansem, chłodna, jakby wycofana. Przedstawiająca kolejne wydarzenia jakby z oddali, bez
przesadnych emocji, dramatyzowania. By uniknąć zbyt laboratoryjnego i zimnego klimatu, z pomocą przychodzi całe
szczęście świetna muzyka Cliffa Martineza - bardzo dobry rok dla tego kompozytora. Proste brzmienia, rytmiczne melodie,
nieskomplikowane zapętlające się elektroniczne motywy, które zapamiętuje się w mig i które świetnie podkręcają ten
bardzo spokojny obraz. Dzięki muzyce nawet najnudniejsze momenty, najbardziej spokojne chwile nabierają
odpowiedniego charakteru, zyskują wiele. Świetny soundtrack.

7=/10

ocenił(a) film na 6
milczacy

Milczący lubię czytać twoje recenzję,ale szkoda że nie ostrzegłeś w kilku momentach że spoilerujesz mam nadzieję,że to wypadek przy pracy;)

ocenił(a) film na 6
aronn

To nie był wypadek przy pracy ;)
Pisząc tę recenzję długo się zastanawiałem o czym wspomnieć, a co przemilczeć. Które z informacji są już spoilerami, a które jeszcze nie do końca, o których sam nie chciałbym przed obejrzeniem tego obrazu przeczytać, a które choć wspomniane, wiele w odbiorze tego filmu nie zmienią. I doszedłem do wniosku, że to o czym napiszę nie będzie informacjami, zbyt wiele zdradzającymi z filmu.
Bo jeśli chodzi o drugą śmierć, to wydarza się ona dosłownie w pierwszych dziesięciu minutach seansu i nie jest przez reżysera bardzo akcentowana, po prostu się wydarza. Również to, że film ten do samego końca podąża za typowym schematem, nie jest według mnie wielkim zaskoczeniem. W moim odczuciu bardziej spoilerujące mogłyby być informacje dotyczące pochodzenie wirusa (o czym w kilku miejscach w sieci można wyczytać), lub tego kto zginie w dalszej części seansu.
Poza tym "Contagion" nie jest filmem, przy którym zbyt dokładna znajomość jego fabuły, jakoś wielce odbierała radość z jego oglądania. Nawet spodziewając się jak rozwinie się ta historia, ogląda się ją dobrze. To bardziej taki poglądowy obrazek, interesująca ciekawostka, niż zaskakujący thriller.
Pozdrawiam!

milczacy

Bardzo trafna recenzja - w pełni się zgadzam. Film warto zobaczyć, ale spodziewałam się czegoś więcej..

milczacy

Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.Dobrze ,że Hitchcock nie dożył takich recenzentów.Ta śmierć jest niezwykle istotna dla budowania napięcia w filmie.Pisanie o niej jest błędem.Podawanie nazwiska aktorki(to już głupota)Jakie znaczenie dla Twojej recenzji ma to ,że to była Paltrowi?.Kiedy dajesz komuś prezent,nigdy nie opakowujesz go w przezroczystą folię,żeby nie psuć niespodzianki,nawet jak dajesz najmniejszy drobiazg.Żaden film nie zasługuje na odzieranie go z tajemnicy.

ocenił(a) film na 6
osoblanco

Takie, że nie jest to aktorka trzecioplanowa, której nazwiska ani twarzy nikt zupełnie nie kojarzy, tylko ktoś świetnie rozpoznawalny i znany. Takie osoby w amerykańskich filmach nie umierają, do tego w pierwszych minutach filmu. I właśnie dlatego o niej napisałem. Poza tym to, że bohaterkę czeka taki los, było pokazane już w zwiastunie, więc nie wiem, jak mógłby to być dla kogoś spoiler.
Pozdrawiam

milczacy

Trailer ,jest też fatalny, zresztą Jak cały film też.Byłem na nim ,przed obejrzeniem trailera i smierć Paltrow zrobiła spore wrażenie i ustawiła film.Jesli już koniecznie musisz opowiadać fabułę.Wystarczy zrobić co zrobiłeś.Zamiast Paltrow napisać , że nie jest to ktoś trzecioplanowy, czyjego nazwiska ani twarzy nikt zupełnie nie kojarzy, tylko ktoś świetnie rozpoznawalny i znany. Takie osoby w amerykańskich filmach nie umierają, do tego w taki sposób.Jestem zdania ,że recenzja nie moze zdradzać kluczowych fragmentów fabuły,chyba ,ze jest to kino historyczne,w którym historia znana jest widzowi.

milczacy

off topic: "Takie osoby w amerykańskich filmach nie umierają" -- niewiele wiesz o kinie.

ocenił(a) film na 6
osoblanco

Z przykrościa sie zgodzę...Tym bardziej że ja akurat nie ogladam trailerów(chyba że przez przypadek np:W kinie)oczywiscie gdzies mi sie obiło żeby sie nie przywiązywac do żadnych postaci,bo długo nie pożyją...No ale mimo wszystko uważam,ze to był wypadek przy pracy,musisz to zaakceptować :P

ocenił(a) film na 6
aronn

No ok, postaram się pamiętać na przyszłość i w razie co uprzedzić o spoilerach. Choć naprawdę podczas pisania tej notki nie wydawało mi się, że tymi informacjami zdradzam zbyt wiele. ;)
Pozdrawiam

milczacy

dz i do zobaczenia w nastepnej recenzji!

milczacy

Ugryzę to z niego innej strony. Tak się dziś dba o higienę. Wszędzie. Dlaczego?

Widzę nieraz dzieci, które po zbrudzeniu sobie rączek w piaskownicy są czym prędzej zabierane do domu, żeby się umyły. Ba! Dzieci nieraz nie są wypuszczane z domu w obawie przez tym, że coś "złapią". Kontakt z jakimikolwiek zarazkami jest ograniczany nie tylko w okresie niemowlęcym, ale i po nim. I potem człowiek wyjść z domu nie może, bo odporność zerowa - kicha, smarka, łzawi, piecze i co tam jeszcze.

Nie trzeba być profesorem, żeby zauważyć, że te -naście (albo i więcej) lat temu dzieciaki na wsi po prostu wyrywały taką marchew ziemi, płukały ją "z grubsza" w rzeczce (albo zgarniały ziemię rękami, na których pewnie było z milion zarazków) i jadły (odpowiednik miejski - jedzenie wypadło z rąk w piaskownicy, a dziecię je z wierzchu otarło i jadło dalej, mimo że między zębami aż chrupało). Nie było mowy o tym, że ktoś był uczulony na pyłek czegoś tam albo jakieś warzywa czy owoce, o kurzu(!) nie mówiąc. Jak ktoś miał gorączkę, to się musiał wygrzać albo miał "bańki" stawiane. Jak jesień się zbliżała, to nikt nie pochłaniał garściami Rutinoscorbinu, a w zimie zakładało się (jakże niemęskie) kalesony i wybiegało na podwórko rzucać się śnieżkami aż nieraz ręce zaczynały odmarzać. A teraz?

Jeśli dalej ludzie będą się izolować od wszelkiej maści drobnoustrojów, to faktycznie przyjdzie czas, że jakiś wirus, która na człowieka z końca XX wieku nie miałby żadnego wpływu, wróci i wybije ładny % populacji

Żeby była jasność - nie należę do ludzi, którzy z higieną są na bakier, mają brud za paznokciami, etc. - daleko mi do nich. Twierdzę jedynie, że nadmierne chuchanie i dmuchanie na dzieci, kiedy ich układ odpornościowy powinien się jak najwięcej "nauczyć", do niczego dobrego nie prowadzi. Wszak "nieużywany organ zanika".

pufcio

Widzę, że kolega z tego samego pokolenia co ja ;)

ocenił(a) film na 6
pufcio

No dokładnie...No ja np:zawsze sie zastanawiam czy te szczepionki na grypę to też nie jest jakas zmowa lobby farmaceutycznego,dla starszych ludzi oczywiście ale dla młodego zdrowego organizmu?

aronn

Jednej rzeczy podważyć nie można - podanie organizmowi atenuowanych wirusów pozwala wytworzyć organizmowi przeciwciała, które potem mogą walczyć i niszczyć nieosłabione formy tegoż. A jak to jest obecnie, w odniesieniu do całości... tu bym się nie chciał wypowiadać, niemniej szukanie wszędzie teorii spiskowej to kiepski pomysł na spędzanie wolnego czasu :)

pufcio

off topic2: <<kiedy ich układ odpornościowy powinien się jak najwięcej "nauczyć">> -- pewnie wiesz, że najwięcej dobrego dla układu odpornościowego małego dziecka, a właściwie niemowlęcia, ma bezpośredni kontakt (skóra-skóra) z matką, co współczesne (a właściwie prlowskie) szpitale w ogromnej większości pomijają.

ziew

Niektórych rzeczy nie obejdziesz, a kilka dni w tę czy we w tę, jak sądzę, nie będzie miało tutaj aż tak dużego znaczenia - dziecię dość się "naprzytula" po powrocie do domu :)
Patrząc na to z drugiej strony - gdyby takiemu dziecku coś się stało (niech je przewieje), to pewnie ta czy inna matka nie dałaby szpitalowi żyć, jeśli jej dziecko by się ledwo po urodzeniu rozchorowało... Signum temporis.

użytkownik usunięty
milczacy

że też komuś się chciało tyle pisać o takim gównianym filmie

ocenił(a) film na 6

jezu znowu ignorant,najlepiej dać jeden!

wprawiać można się na wszystkim i lepiej to robić, niż nic nie robić, a krytykować czyjąś pracę

ocenił(a) film na 2
milczacy

Myślę, że dla takiego konesera kina, jakim Ty zdajesz się być, oglądanie takiego filmu jest jak delektowanie się winem przez sommeliera. Ogląda jego barwę, kosztuje, wącha, potem kontempluje i znowu smakuje. Już sam rytuał smakowania jest dla niego bardzo przyjemny i zajmujący sam w sobie. Takich ludzi jest niewielu. Natomiast dla przeciętnego Kowalskiego, to po prostu czerwone wino, po wypiciu którego ma zaszumieć przyjemnie w głowie. Niestety, po obejrzeniu tego filmu szary obywatel, albo nawet w miarę kolorowy, nabawić się może co najwyżej migreny i wszystkich opisywanych niuansów po prostu nie zauważy, bo nie będzie ich szukał. Pozdrawiam