Film dobry, nawet parę razy się wystraszyłem (bardziej z zaskoczenia, ale też dobrze),
natomiast jedna kwestia nie daje mi spokoju.
Jak dynamit jestem w stanie zrozumieć (kruszenie lodu itp), to skąd w stacji arktycznej 3(!)
miotacze ognia?! (pomijam paliwo do nich)
Kiedyś w USA przytrafiły się ogromne opady śniegu. Zalegało go tak dużo że wojsko z miotaczami ognia wysłano na ulice aby ten śnieg stopić. W tej sytuacji też mogły być przydatne do "obróbki" terenu.
To bardzo proste,miotacze. Sluzyly im poprostu do palenia smieci,smieciarka tam przeciez nie przyjezdzala,a paliwa i tak mieli tam pod dostatkiem,gdzie nie spojrzec,beczki z paliwem
Nie prościej byłoby użyć zapalniczki?:) To po cholerę im aż tyle tych miotaczy,czyżby mieli aż tak dużo śmieci?;) Dobre pytanie dotyczące miotaczy.Będę śledził temat, może ktoś udzieli sensownej odpowiedzi. Pozdrawiam!
Mi sie wydaje, ze miotacze ognia mogly byc na wyposazeniu na wypadek znalezienia w lodach Antarktydy jakiejs obcej niebezpiecznej formy zycia.
Prawdopodobnie mieli tez cyjanek i gaz musztardowy, ale poniewaz forma zycia okazala sie nieodoporna na ogien, nie bylo potrzeby ich uzywac i stad ich brak w filmie.
Stwierdzono nadużycie sarkazmu :)
Pomysł z miotaczem ognia jako odśnieżaczem nie trzyma się kupy, miotacz wymaga 1. dużo (cały baniak starcza na jakieś 12s 'strzelania' + trzeba sprężonego powietrza powietrza do wyrzucania paliwa) 2. innego paliwa, w dodatku innego niż do silnika spalinowy (logistyka na terenach polarnych się kłania).
Spalanie śmieci takoż - z takich samych powód jak odśnieżacz. Plus - nie prościej polać zwykłą benzyną i podpalić?
Jedyna sensowna odpowiedź jaka mi się nasuwa to... nie, żadna mi się nie nasuwa. Miotaczy albo używano do wykurzania ludzi z okopów/bunkrów, albo palenia gęstych lasów (czyli też płoszenia wojaków stamtąd)
Zależy od modelu, już podczas drugiej wojny światowej były takie miotacze z których można było prowadzić ogień przez prawie 2 minuty na dystansie 20 metrów.
Tutaj jeszcze notka z Washington Post na temat ogniowego odśnieżania :) :
"The Engineers teamed up with more than 1,000 District of Columbia employees to clear the inaugural parade route. Luckily much equipment and some men had been pre-positioned and were ready to go. In the end the task force employed hundreds of dump trucks, front-end loaders, sanders, plows, rotaries, and flamethrowers to clear the way. District and Army equipment worked side by side to move more than 1,400 cars from the inaugural route. Another contingent of troops cleared the reviewing stands and bleachers at the White House and U.S. Capitol. Some 1,700 Boy Scouts joined in similar efforts along the parade route."
Hm - jeżeli mówisz że 2 minuty to chyba mamy odpowiedź (zakładając że baniaczki mieli pełne to akurat by starczało).
Ale pomysł żeby odśnieżać ulice miotaczem ognia, jakkolwiek epicko by to nie brzmiało, do najlepszych wg. mnie nie należy :D
Według mnie zastosowanie miotaczy do odśnieżania też jest naciągane ale prawdopodobne.
Możliwe jest też że odpowiedź jest prostsza niż się wszystkim zdawało. Film oglądałem chyba ze 4 razy ale nie zwracałem uwagi na takie szczegóły (a nawet jak zwracałem to i tak nie pamiętam :) ). Kiedy polecieli helikopterem do Norwegów to znaleźli fajczące się resztki, przy okazji oglądając trochę screenów z tegorocznego prequela który w stanach chyba właśnie przed chwilą wyszedł natrafiłem na: http://www.filmschoolrejects.com/news/first-thing-remake-remake-pics-aim-a-flame thrower-at-your-face.php/attachment/thing-the-4 Może oni wcale miotaczy nie mieli a jak już na miejscu zobaczyli co się stało to parę sztuk sobie na przyszłość przywłaszczyli? Z jednej strony chyba nie było ujęcia z miotaczami ani u Norwegów ani podczas powrotu do bazy. Z drugiej strony nie pojawiło się o nich chyba ani słowo dopóki jeden z nich nie był potrzebny w klatce dla psów. Sprawa pozostaje otwarta ale taka teoria jest chyba najbardziej prawdopodobna. Nasuwałoby się teraz pytanie: skąd Norwegowie mieli miotacze? Może nowy film przyniesie odpowiedź :)
Co do miotaczy ognia to Norwegowie mieli nieco wiekszy model ( wieksze butle na mieszanke i dluzsza lufe ) w porownaniu do Amerykanow. Mozna to zobaczyc na zdjeciach z dwoch filmow. W filmie 2011 jest taka sama scenka jak z 1982 ze gosciu probuje zapalic miotaczem cosia ale plomien mu gasnie ( obydwa modele moze zostaly wyprodukowane w Chinach :) )
Oj Seba, Seba. Te dwie minuty to chyba „lekko rozciągnięte czasie”.
W standardowych miotaczach (plecakowych, takich jak na filmie – mniej więcej oczywiście) – to było nie więcej jak 6-9 sekund strzału ogniowego.
Nawet gdyby do przeglądu dołączyć czołgowe miotacze ognia najcięższych znanych mi kalibrów (z Satana, Zippo marines, czy Crocodile), gdzie na pancerzu, w przedziale bojowym, lub ciągnionej przyczepce transportowano gigantyczne zbiorniki na ciecz palną (w SdKfz 251/16 – 700 litrów, w Pz III – aż 1.000 litrów) to dawało to odpowiednio 70-80 sekund strzału ogniowego. Ale tylko wówczas, gdy operator „polewał” ekonomicznie 1-2 sekundowymi strzałami. W innym wypadu wychodziło nawet mniej niż minutę.
Natomiast zasięg strzału takich „ciężkich" miotaczy (których w bazie oczywiście niepodobna mieć na stanie) sięgał dalej niż 20 m.
W Churchillu Crocodile nawet do 110 m.
Niemniej – z tym się chyba wszyscy oglądający film zgodzą – takiej klasy sprzętu nie podobna dostarczać jako etatowego wyposażenia bazy stacji arktycznej.
Jak piszę i wyjaśniam dalej – wprowadzenie miotaczy ognia do fabuły „The Thing” było (najprawdopodobniej) posunięciem czysto marketingowym twórców filmu, którzy nie dopatrywali się w tym sensu a jedynie chcieli podnieść tempo akcji, napięcie i dynamikę scen starć z obcym.
Dając polarnikom do ręki palniki przemysłowe nie udałoby się tego osiągnąć.
W opowiadaniu Johna Campbella, które posłużyło za podstawę scenariusza do filmu są dwie sceny precyzujące, że w bazie nie palono śmieci, tylko odpadki wrzucano do zbiorczego dołu przykrytego stalową matą. Gdy się wypełniło – spychaczem zasypywali „wysypisko”.
Tak samo o pozbywaniu się odpadków pisze Alan Foster, który z kolei popełnił swoją książkę w oparciu o film.
Może w 1982 r. tak było wolno. Dziś pewnie obowiązują bardziej rygorystyczne „normy unijne”.
To tylko tytułem dopowiedzenia.
użyłeś kiedyś zapalniczki przy minus 25 stopniach by sobie fajkę odpalić? Ja się namęczyłem nieźle... a na Antarktydzie chyba zimniej niż minus 25 stopni ;p
Fakt,tak schłodzony gaz w zapalniczce niechętnie się zapala. Używanie tak małego przedmiotu jak zapalniczka jest problematyczne gdy ma się grube rękawice na dłoniach. Miotacze ognia do palenia śmieci?- To może być jakieś wytłumaczenie.
Po prostu był tam i już. Był jako broń, zauważ, że normalne spluwy (nawet te większego kalibru) też były.
no, tak. Mogli sie tam spodziewac ataku al-kaidy. Nie zdziwilbym sie gdyby posiadali dzialka przeciwlotnicze.
Film ze spluwami i miotaczami jest atrakcyjniejszy dla widza. Jeśli jest broń prędzej czy póżniej musi zostać użyta.W prawdziwym życiu po co naukowcom na Antarktydzie potrzebna by była broń? Strzelali by z niej do zasp śniegowych?:) Temat miotaczy dalej pozostaje otwarty:)
Rewolwery (nie pamiętam czy mieli jakieś strzelby czy karabiny, nie licząc tych od nowergów) były do obrony przed zwierzętami najpewniej. Ale miotacz ognia to zagadka :)
Z tego co wiem na Antarktydzie nie ma zwierząt, które mogły by zagrozić człowiekowi. Przynajmniej na stałym lądzie.Jedyne zwierzęta to pingwiny,foki,itp,które żyją w strefie przybrzeżnej.Czyli rewolwery też im do niczego nie były potrzebne.
Mi się wydaje że tak jak mówisz jest w Arktyce, na Antarktydzie są wilki i miśki polarne. Ale mogę się mylić.
dokładnie odwrotnie czyli tak jak pisał kotoj :) a dlaczego na stacji polarnej były miotacze ognia - bo po prostu były! Równie dobrze można było pytać dlaczego w Gwiezdnych wojnach były miecze świetlne, dlaczego w "Szczękach" był taki wredny rekin i tak bez końca. Gdyby nie było broni na stacji film zacząłby się od sceny z psem i helikopterem, po kwadransie wszyscy byliby zarażeni bo nie mieliby się jak bronić i film mógłby się skończyć.. Pewnie taki obraz byłby nad wyraz ciekawy, prawda?
Wg. mnie wystarczyłby obcy nieodporny na standardowe kule, ciut bardziej by się to trzymało wtedy sensu (jak na sci-fi oczywiście).
Reszty twojego komentarza mi się nawet nie chce analizować, przykro mi.
Antarktyda to takie miejsce, gdzie jesteś właściwie tylko ty i wszędobylski śnieg. Nie ma tam za wiele zwierząt, nie ma do kogo za przeproszeniem gęby otworzyć. Jesteś tam sam ze swoimi myślami ( i oczywiście z nieliczną załogą). W takim miejscu bardzo łatwo nabawić się jakiejś choroby psychicznej, można popaść w jakąś depresję albo cogorsza wpaść w szał i próbować sobie i innym odebrać życie. Może te miotacze ognia były po to, aby w razie właśnie takiego ataku załoga miała pod ręką coś więcej niż tylko pistolety.
Mam też inny pomysł. Może te miotacze miały być bronią na jakiś niezidentygikowany wirus odporny na niskie temperatury. W momencie, kiedy jeden z członków załogi podczas badań zostałby zarażony, istniało by wielkie ryzyko zarażenia pozostałych. W takiej sytuacji miotacz ognia ma sens. Przecież nie wiemy co tak naprawdę znajduje się pod takimi pokładami lodu.
Tak, bo gdy biegnie na ciebie szalony kolega z zespołu z nożem lepiej mieć 10kg dodatkowe na plecach i JESZCZE go podpalić, niż wstrzelić mu w klatę 3-4 pociski .44 (nawet .357). Gwarantuję Ci że po czymś takim klient zostanie w miejscu na DŁUGI czas. I nie będzie śmierdział spalenizną.
Co do drugiej części - serio tak uważasz czy się nabijasz? Bo nie wiem czy jest sens tłumaczenia...
mi się wydaje że to na wszelki wypadek na misie polarne wilki :) na atak Rosjan bo przecież byli tez tam Norwegowie oraz Rosjanie :) jak by im się skończyło paliwo bo maja te paliwożerne silniki :) i by chcieli okraść naszych amerykanów to jak by mieli się bronić :)
"na atak Rosjan bo przecież byli tez tam Norwegowie oraz Rosjanie" - nie wiem co chciałeś przekazać tą linijką tekstu :)
Plus - miotacz ognia to skrajnie nieefektywna broń (a myślicie czemu jej już nie używają?). Była przydatna tylko do paru rzeczy : Wykurzania szwabów z bunkrów/zółtków z jaskiń i do palenia dżungli (IIWW, Wietnam). Jakby ich ktokolwiek zaatakował z bronią palną to ostatnią rzeczą za którą by się chwycili byłby właśnie ów nieszczęsny miotacz.
A tak przy okazji - moja ciut wadliwa teoria:
Miotacz ognia zmajstrował sobie ktoś z załogi dla zabicia czasu wolnego (skomplikowana maszyna to to nie jest), paliwo (ponoć) można zrobić ze zwykłej benzyny i ogólnodostępnych środków chemicznych, ale jest mało wydajne (szybko gaśnie i nie leci daleko) plus może do wstecznego zapłonu doprowadzić.
A wadliwa dlatego że, to co oni mieli to autentyczne miotacze USA. Jakby to było zrobione "a'la MacGyver" to jeszcze jako tako.
"nie wiem co chciałeś przekazać tą linijką tekstu " okres zimnej wojny był no tak mnie poniosło że mogło by się tak wydarzyć :D
"mi się wydaje że to na wszelki wypadek na misie polarne wilki"
Oraz na słonie, żyrafy i szympanse bonobo... Rany boskie, co za ignorancja.
Film jest z 1982 roku, trwała Zimna Wojna. Windows od dwóch tygodni nie mógł połączyć się z żadną inną placówką, a Nauls żartuje, ze Norwegowie wypowiedzieli wojnę USA. Na początku filmu widz może odczuć tę atmosferę niepewnosći ze względu na widmo III Wojny Światowej. Broń na stacji była zapewne na wszelki wypadek, gdyby zostali zaatakowani przez załogę innej stacji badawczej. Możliwe, że dla samego komfortu psychicznego: jeśli wybuchnie wojna, możemy się tutaj bronić, przyjmować uchodźców, pojmać szpiega itp. ;)
A miotacz ognia - efektowna spalarka śmieci. Może byli pierwszą załogą, która miała je testować? O poczynaniach Norwegów z tym sprzętem dowiedzieliśmy się 19 lat później.
Miotacz ognia to ukłon w stronę "Obcego" Scott'a. Obca forma życia czy silna, acz prymitywna, lub niebezpiecznie inteligentna ulegnie przed prymitywną bronią znaną człowiekowi od zarania dziejów, przed ogniem.
- Childs! Mac wants the flamethrower !
- Mac wants the what ?!
- That's what he said, now move !
A czy nikt nie moze poprostu pogodzic sie z faktem ze miotacz byl potrzebny w wielu scenach? Mieli obcego zdejmowac minigunem?
Mogli czymkolwiek innym, bardziej dostępnym w warunkach polarnych. Ew. wyjaśnić skąd się miotacze wzięły (typu ktoś pochrzanił paczki, do wojska poszły ciepłe skarpety a na stację miotacze - jakiekolwiek wytłumaczenie jest dobre :) )
http://www.imfdb.org/wiki/Thing,_The_%281982%29 <--- Tutaj można znaleźć informację że miotacze używane w filmie wyglądają na takie których można używać m.in. do topienia lodu na samolotach (pewnie też i helikopterach).
O wlasnie i to jest rozwiazanie zagadki. Zamarzl samolot czy smiglowiec. Maja walic toporami czy mlotkiem? MOzna zrobic psik psik miotaczem i juz.
Od tego mieli ładunki wybuchowe. Nie sądzę także, że spodziewali się ataku monstrum z kosmosu i w razie czego mieli miotacze ognia. Żadna z tych odpowiedzi nie jest wiarygodna. Po prostu miotacze były, bo...były:heh.
A zastanawiałeś się, w jaki sposób ukierunkować ogień. Przecież w tym przypadku mamy do czynienia z cieczą, której strumień skierowany np. na płat samolotu, najpierw się rozbryźgnie (karkołomne słowo) na wszystkie strony, a następnie spłynie w dół. "Rozmrażając" wszystko dookoła, oprócz rzeczonego skrzydła. Tak więc cały proces jest nie tylko nieprecyzyjny i niebezpieczny, ale także nieekonomiczny. Tym bardziej, że podczas strzału z miotacza płomieni, od 30 do 80% mieszanki zapalającej, ulega spaleniu przed dodarciem do celu. Według mnie, kompletna bzdura, jedna uczciwie trzeba przyznać, że widuje się lepsze "perełki", i to praktycznie w, co drugim amerykańskim filmie.
Cóż, wyjaśnienie jest naciągane, ale jest. Ew. jest to jakiś magiczny miotacz ognia działający na zasadzie "zapalniczka+dezodorant", tylko w większej skali.
No nie bardzo. Przytoczone przez Ciebie urządzenie, pracujące w układzie: "zapalniczka+dezodorant", nie jest miotaczem płomieni, tylko zwyczajnym palnikiem cieczowym, stosowanym powszechnie np. w kotłach olejowych. A przecież pytanie, które sam zadałeś brzmi: "...skąd w stacji arktycznej 3(!) miotacze ognia?". Od siebie tylko dodam, że urządzenia ukazane w filmie z całą pewnością, są miotaczami ognia, a nie zwykłymi palnikami. Tak więc moim skromnym zdaniem, kwestia skąd, a właściwie po co, te cholerne miotacze ;-) , dalej jest otwarta. Serdecznie pozdrawiam i życzę rychłego rozwiązania tej, jakże frapującej ;-) zagadki.
Wreszcie satysfakcjonująca odpowiedź :) W życiu bym się nie spodziewał takiego zastosowania, ale skoro jest, niech będzie :)
Przy okazji - nie spodziewałem się też takiego odzewu w tym temacie - ponad 30 postów? Łał :)
Niemcy podczas zimy w Rosji, żeby odpalić swoje czołgi przy -40 C, musieli rozpalać ogniska pod nimi, żeby je rozgrzać. Tam gdzie stacjonowali badacze, nocami było - 70 C, więc to ma sens. Po co bawić sie za każdym razem z rozpalanie ogniska, skoro są miotacze z regulowanym płomieniem.
Niemcy akurat nie musieli, to Ruscy rozpalali, bo mieli silniki Diesla (niemieckie czołgi były na benzynę).
Poza tym - szybko by paliwo do miotacza zeszło jakbyś go zużywał do ogrzewania silników/
Prawdę mówiąc nigdy nie słyszałem o tego typu praktykach na Froncie Wschodnim załóg pancernych z obu stron (co nie znaczy, że ich nie stosowano – może po prostu za mało czytałem).
Rosjanie jeśli tak robili to była to nieregulaminowa praktyka (co akurat w armii sowieckiej było niezbyt ważne), ale też i posunięcie niepraktyczne a żołnierz idzie po najmniejszej linii oporu. Z pamiętników weteranów pamiętam, że zimą (ale tylko przy najwyższych mrozach) do oleju napędowego DT (Dizelnoje Topliwo) przewidzianego dla tanków dodawano po prostu naftę dla traktorów w proporcjach zależnych od potrzeby (czytaj w zależności od skali mrozu). Można też było wlać mieszankę nafty (80-85%) i oleju silnikowego a jak tego nie było to mazutu i praktycznie nawet ekstremalny mróz przestawał być straszny a potrzeby narażania wozu na kontakt z ogniem i to w przedziale paliwowym – rzecz która spędza sen z powiek każdego czołgisty – po prostu nie było.
Przypomina też, że średnia długość całkowitego strzału w drugowojennych miotaczach plecakowych wszystkich dostępnych seryjnie typów to 6-9 sekund a potem długie i pracochłonne zapełnianie dwoma mieszankami na nowo, więc nawet w desperacji nikt tego chyba nie praktykował.
Nie chodzi ogólnie o to, że na 2 wś używali miotaczy do tego. Jednak na podstawie tego, że podczas 2 wś rozpalali ogień pod zbiornikami, można wysnuć wnioski, że w filmie potrzebne im były miotacze między innymi do rozwiązywania tego typu problemów.
Nie - to był czysto marketingowy zabieg filmowców, aby podnieść adrenalinę widza w scenach konfrontacji z Obcym. Gdyby polarnicy mieli palniku przemysłowe zamiast miotaczy, nie udało by się tego efektu raczej osiągnąć.
Wyjaśniłem to wczoraj na samym końcu tego tematu. Rzuć proszę okiem a sam się przekonasz.
Szczęśliwie jako pozytywnie zakręcony w temacie filmu mam i książkę i opowiadanie (szczęśliwie w oryginale, nie w przekładzie), które posłużyły scenarzystom filmu. Tam wszędzie mowa wyłącznie (poza jednym odosobnionym przypadkiem) o palnikach przemysłowych.
Akurat nie chodzi o fakt gęstnienia oleju (chociaż też możliwe). Silnik diesla nie ma świecy i jednocześnie wytwarza w komorze spalania o wiele wyższą temperaturę niż benzyniak (800-900 stopni, benzyna około 450). Zbyt niska temperatura uniemożliwia samoczynny zapłon oleju w komorze, przez co silnik nie działa.
Swoją drogą - proces ogrzania silnika był czasochłonny, 5-10, czasem 15 minut. Potrzeba by cysterny, jak nie dwóch, mieszanki do miotacza ognia żeby móc go stosować do ogrzewania silników.
I na koniec - od końca IIWW większość pojazdów przeznaczonych do warunków arktycznych ma wbudowane ogrzewanie silnika (nie wiem na jakiej zasadzie działa, chyba elektryczne), więc mniemam że te filmowe też powinny coś takiego mieć.