oena krytyków a odbiór widza
Polecam obejrzenie filmu "Chrzciny" wbrew słaby ocenom krytyków. Często kieruję się opinią ekspertów, bo po co marnować czas na oglądanie słabych filmów. W końcu znają się na rzeczy. Jednak tym razem dałam filmowi szansę przede wszystkim ze względu na mocną obsadę. Nie żałuję.
Dołączam do innych głosów, że oceny krytyków są zaniżone. Być może krytyce oceniają inne aspekty filmu niż zwykły widz. Tutaj chyba głównym zarzutem była wtórność tematu i motywów. Być może tak jest ale jednak przeciętny widz nie śledzi na bieżąco wszystkich nowości a zatem "Chrzciny" mogą być mimo wszystko nadal ciekawe, poruszające i ważne. Nie wiem, może krytykom przydałby się dłuższy urlop.
Przypomniały mi się słowa dość często powtarzane przez Tomasza Raczka, którego uważam za znaczącego eksperta w kwestii kinematografii,który niestety dał 6 punktów filmowi, pewnie widział lepsze produkcje. W każdym razie często powtarza, że każdy z nas przepuszcza film przez osobisty filtr, który jest zbudowany z różnych wrażliwości, doświadczeń czy obecnej sytuacji życiowej. Przepuściłam film "Chrzciny" przez mój własny filtr i uważam, że obejrzałam historię poruszającą na wskroś, prawdziwą do bólu i wartą uwagi.
Odebrałam film osobiście mimo, iż nie znam realiów tamtej epoki bo urodziłam się kilka lat po ogłoszeniu stanu wojennego. Świat przedstawiony tutaj wraz z jego zasadami, bohaterami i ich relacjami wydaje się znany. Nieobecny ojciec, który wyjechał za chlebem bądź pogrążył się w nałogu, nadopiekuńcza matka, która nieudolnie próbuje skleić rodzinę, niesforne dzieci próbujące się wybić na niezależność, atmosfera politycznego sporu i katolicka moralność. Mam wrażenie, że równie dobrze można by
przenieść bohaterów w czasie i umieścić ich we współczesnej scenografii i nadal wszystko byłoby aktualne.
W kontekści profili ludzkich składowych każdej rodziny jak najbardziej - to się nie zmienia bo ludzie są cały czas ludźmi. Zmieniają się tylko okolicznośći i etykiety stron ewentualnych konfliktów światopoglądowych czy ideologicznych.
Szóstka wystawiona przez Rączka, to bardzo wysoka nota. W ogóle ocenianie filmów to trudna sprawa i czesto subiektywne odczucia. Każdy z nas ma inne kryteriai w tym jest problemem. Ja uważam, że 10-ka jest zarezerwowana dla dzieł wybitnych, arcydzieł kina. W naszej kinematografii po roku 1989 o takie dzieła coraz trudniej. 9-ka to nieco gorsze filmy, ale nadal top level. Chrzciny raczej takim filmem nie był, ale na tle rodzimego badziewia może dostać mocną siódemkę, może nawet osiem. Co nie zmienia faktu, że nie jest to produkcja dla wszystkich. Klimat i tematyka specyficzna, ale zgadzam się, że fabułę można byłoby osadzić współcześnie. Stawiam śmiałą tezę, iż być może film mógłby nawet na tym zyskać? Nie trudno wymyślić bieżący konflikt polityczny pomiędzy braćmi. Tak, czy owak takich rodzin mamy w Polsce sporo.