Gdyby w domu czekała na mnie Maja Ostaszewska to też bym wolał zostać na tej górze.
Zgadzam się. Sceny seksu zupełnie niepotrzebne i jakieś takie niesmaczne, zero chemii między aktorami i niepotrzebne udawanie wielkiej miłości. No i to hollywoodzkie przywołanie jej głosu do walki o życie. W tak ekstremalnych warunkach nie ma miejsca na takie sentymenty. Walka o życie to instynkt przetrwania.
Skąd wiesz co jawiło się ludziom w momencie kryzysu i jaki to miało wpływ na dalsze wydarzenia. Wiele historii pokazuje, że w warunkach otarcia się o śmierć, ludziom dodawały siły właśnie głosy czy wizje swoich ukochanych, więc tzw. "sentymenty" nie raz dźwigały tych ludzi z kolan. Np. Aron Ralston, też miał wizje i słyszał głosy swoich bliskich, albo Beck Weathers. Instynkt przetrwania opiera się też na świadomości posiadania ludzi, którzy czekają na Ciebie i do których chcesz wrócić i wydaje mi się, że jest to najbardziej motywująca rzecz jeśli jesteś w takiej sytuacji.
Typowy seks ukazany po polsku, czyli zwierzęcy i prymitywny i obleśny. Zawsze jak widzę sceny seksu w polskich filmach, to mam wrażenie, że oglądam scenę seksu z "La Guerre du feu" z 1981. Straszne.
Druga sprawa, ta Ostaszewska. Nie mam pojęcia po cholerę pchają ją na siłę do masy filmów, skoro to aktorka jednej twarzy i jednej roli. Nic kompletnie swoją grą nie wprowadza - no chyba, że niesmak.
Hahahahaha - kolego pozamiatałeś tym postem,ale się uśmiałem,dobre.Ale tak na poważnie to Maja jest fajna babeczka,oczywiście nie licząc jej chorych wywodów polityczno-społecznych.
Twój komentarz o krytykach Maji , także jest przejawem polskiego braku empatii i kultury. Ja krytykując ciebie, który krytykujesz krytyków, jestem taki sam jak wszyscy krytycy z tobą włącznie. Żyjemy w wolnym kraju, wyluzuj trochę i skończ z tą poprawnością. Możesz mi dowalić, masz prawo,