PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10025288}

Bridget Jones: Szalejąc za facetem

Bridget Jones: Mad About the Boy
2025
6,6 17 tys. ocen
6,6 10 1 16794
5,9 28 krytyków
Bridget Jones: Szalejąc za facetem
powrót do forum filmu Bridget Jones: Szalejąc za facetem

To nie jest Bridget Jones. Nie trzyma klimatu serii. To jest dramat - dosłownie i w przenośni. Nie ma prawie nic z komedii. Wszechobecna śmierć, tęsknota i nostalgia i to od pierwszej minuty do ostatniej. Gwarancja płaczu przez 2h. Jeżeli byłby to samodzielny film, oceniłabym go lepiej. Jednak to ma być kontynuacja serii BJ. Idąc do kina spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Skończyłam zdrenowana emocjonalnie, jakbym wiedziała jak to będzie wyglądać to bym na to nigdy nie poszła.

aleksandra__34

A możesz oznaczyć swoją wypowiedź jako spoiler?

aleksandra__34

Pretensje do autorki, że uśmierciła Darcyego

aleksandra__34

Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 6
aleksandra__34

Podpisuję się rękami i nogami. Mam dokładnie te same odczucia.

ocenił(a) film na 4
aleksandra__34

Ja przynajmniej wiedziałam, co będzie punktem wyjścia, bo znając rozwój historii w książce przy poprzednim filmie się dziwiłam, że jeszcze do tego nie doszło. Niemniej zgadzam się, że nie po to idziemy na Bridget Jones do kina. A w kwestii tego czy lepiej bym ten film oceniła gdyby był osobny? Nooo właśnie tu mam problem, bo myślę, że taka interpretacja wcale go nie ratuje tylko pogrąża. Dlatego, że duża część filmu to resentyment. Te same sceny zagrane 20 lat później. I nie wiem czy to kwestia Rene, że jej została maniera po graniu Judy Garland, czy ona przestała czuć swoją postać czy to od tych operacji plastycznych, ale trochę wygląda jakby kpiła z Bridget. Po prostu już jej nie wierzę, a wcześniej totalnie była tą postacią. Tak więc główna bohaterka jest niespójna, bo przywykliśmy do jej chaosu, ale tutaj przy kopiowaniu zachowań sprzed 20 lat brzmi jakby naprawdę się wcale nie rozwinęła. Tak więc jest dramat + trzpiotka, która trochę sama nie wierzy, że jest tym samym. Już jakby była podobna do tej sąsiadki z domu obok opatrzonej intencją, że lepiej nie poznawać idoli, byłaby bardziej prawdziwa. Te zachowania wyjęte z tamtych część w zderzeniu z tą żałobą jakoś nie grają. Jakby nie mógł się i film i Rene przez to zdecydować czy stawiają na żałobę czy na odcinanie kuponów.

A to co chyba mi jeszcze bardziej przeszkadza to fakt perfekcyjnego chłopca. Nie lubię gadania: to już było, bo jak wiemy najbardziej lubimy te filmy, które już znamy i zgrany motyw wcale nie jest przeszkodą. Ale oglądając to bardzo miałam refleksję o odrealnieniu ala Disney: książe na koniec i pyk żyli długo i szczęśliwie. Ja rozumiem, szanuję i nie chce umniejszać żadnej kobiecie, ale SERIO takie adonisy jak nasze piękne chłopie, który naprawdę robił pozacieleśnie również dobre wrażenie RZADKO się zdarzają. Rzadko inteligentne, piękne i dobre kobiety znajdują takich równolatków, jeśli nie są para od liceum. Naprawdę mamy więc uwierzyć, że 55-letnia kobieta w pidżamie  i bez makijażu - specyficzna Bridget - nagle zdobywa takiego, który jeszcze z dziećmi się bawi i mają fajna relacje przez dłuższą chwilę, zaangażowaną? On nie przychodził tylko na ONS, spędzał też czas z dziećmi. To nie są jakieś Couguar Town czy inne takie, gdzie wysuczone, pewne siebie kobiety zdobywają mężczyzn. Nie uwierzyłabym temu filmowi poza cała seria chyba jeszcze bardziej. I mam mocne wrażenie, że gdyby on się pojawił bez świadomości istnienia poprzednich części to zostałby zjechany, nie wzbudziłby takiego zainteresowania.